m i c h u s s

avatar Na BSach przebyłem 133994.92 km z prędkością średnią 21.52 km/h.
Więcej o mnie.




Follow me on Strava




button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 104.04km
  • Teren 2.60km
  • Czas 04:23
  • VAVG 23.74km/h
  • VMAX 49.01km/h
  • Sprzęt Author Airline
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jasne Błonia + Miedwie

Czwartek, 15 sierpnia 2013 • dodano: 15.08.2013 | Komentarze 7

STARGARD-Zieleniewo-promenada nad Miedwiem-Morzyczyn-Kobylanka-Szczecin(Płonia-Kijewo-Dąbie-Śródmieście-Słoneczne-Kijewo-Płonia)-Kobylanka-Morzyczyn-promenada nad Miedwiem-Zieleniewo-Stargard-Lipnik-Kunowo-Wierzchląd-Skalin-Golczewo-Giżynek-STARGARD

Mapa nie uwzględnia wieczornej przejażdżki nad Miedwie.

MAPA

Postanowiłem zrobić sobie wypadzik do Szczecina: po pierwsze, by zobaczyć na żywo skoki o tyczce, bo w sumie nie miałem jeszcze okazji, po drugie, by skosztować reklamowanej na fb lemoniady o smaku melonowym sprzedawanej w ramach SATUROWERU na Jasnych Błoniach.

Droga spokojna, bez historii. No, może na wysokości węzła Kijewo zwrócił moją uwagę mega-korek w kierunku nad morze, a to dlatego, że przy odległej o jakieś 10 km Rzęśnicy doszło do zderzenia dwóch samochodów.

Napój melonowy bardzo smaczny, ale dość drogi. Nic to – spróbować można. Po wypiciu i oddaniu butelki ruszam w kierunku Placu Lotników, gdzie pod okiem Colleoniego odbywał się konkurs skoków o tyczce. Miał zacząć się o 13, ja byłem 10 po i trwała rozgrzewka. Zrobiłem więc kilka zdjęć i ruszyłem coś zjeść.

Niestety, nie dane było mi dojechać bezproblemowo. Na DDRce pod Trasą Zamkową (łącznik pomiędzy stromym zjazdem, którym można dotrzeć na Most Długi a wjazdem na Trasę Zamkową) miałem... upadek. Ze strony Podzamcza wyjeżdżała sobie starsza pani, nazwijmy ją, z racji sposobu prowadzenia pojazdu, „Surykatka”. Jako, że spostrzegłem, że głową kręci na wszystkie strony, ale zdaje się nic nie widzieć zdecydowałem przepuścić ją na przejeździe rowerowym. Wolno toczyłem się przed siebie, bo Surykatka w swoim surykatkowozie po postacią rozklekotanej corolli zdawała się niespiesznie, acz zdecydowanie kierować w stronę wyjazdu z parkingu. Niestety. Może kątem oka dostrzegła zbliżającą się moją postać, może coś innego ją zaniepokoiło, w każdym razie stanęła na samym środku przejazdu. I oto mam jakieś 0,5 m do drzwi samochodu, niewielką prędkość, a w obliczu tego, że popełniłem olbrzymi błąd uprzednio nie wypinając się z pedałów sytuacja zdaje się przybierać bardzo niekorzystny obrót. Ułamek sekundy później z wielkim hukiem grzmotnąłem z całej siły prawym bokiem (ze szczególnym uwzględnieniem łokcia i kolana) o glebę. Surykatka oczywiście (całkiem rozsądnie zresztą) natychmiast ewakuuje się z miejsca zdarzenia. Ja sprawdzam czy jestem cały – musiało to wyglądać nieciekawie, bo widzę w pewnym oddaleniu ludzi, którzy przypatrują się czy zdołam się podnieść. Na szczęście wszystko jest ok, choć mam świadomość, że urazy powstałe przy takich „zdarzeniach” lubią ujawniać się po czasie... Póki co jedyna strata to podarty w dwóch miejscach plecak.

Jak dla mnie najbardziej ponurym akcentem tej historii jest fakt, że jadący za mną rowerzysta, którego chwilę wcześniej wyprzedziłem na Placu Żołnierza nawet nie zwolnił, nie zapytał czy wszystko ok, minął mnie jak gdyby nigdy nic. Nie, żebym czuł potrzebę, by ktoś się nade mną rozczulał czy roztkliwiał, po prostu nie kumam tego za cholerę, wydawało mi się, że w takiej sytuacji naturalne jest chociaż zwykłe „jesteś cały? wszystko ok?”. Sam nieraz zadawałem takie pytania, no ale jak widać bywa różnie. Nie wiem – może za wiele wymagam? ;)

Dalej fota przygotowań do budowy wiaduktu SST na Hangarowej, żarcie w BK na Prawobrzeżu i prosto do Stargardu.

Wieczorem nabieram ochoty na kąpiel w Miedwiu, a nie robiłem tego od... kilku lat (moczenia nóg, takiego choćby jak dziś, podczas powrotu, nie liczę). :) Wstyd, czas to zmienić, więc jadę, oczywiście rowerem, na polecaną przez Trendixa, a i znaną mi plażę w okolicy Wierzchlądu. Cóż... Kilka lat temu było tu przyjemniej – ograniczyłem się do zanurzenia, przepłynięcia parunastu metrów i wyjściu z wody. Potykanie się o puszki, butelki, worki nie należy jednak do przyjemności. ;)

Powrót nieco okrężną drogą. W domu jestem po godzinie 20.







Kategoria wycieczka



Komentarze
michuss
| 21:15 piątek, 16 sierpnia 2013 | linkuj 4gotten: ja tam byłem dwa razy i za pierwszym razem nie było nikogo, a tym razem stał zaparkowany przy samym brzegu camper, ale ludzi przy nim brak. Jak już się przebrałem to dojechali jeszcze jacyś starsi państwo z pieskiem. ;)

Marek: nawet jakby nie dała dyla to niewiele by to zmieniło, nie miałbym "serca" pastwić się nad nią ;) A ostatnie zdanie potwierdzam w 100%. ;)
4gotten
| 09:10 piątek, 16 sierpnia 2013 | linkuj to miejsce, o którym piszecie już od dawna jest nawiedzane przez elementy różnej maści. Kiedyś zajechałem tam rowerem ok. 06:00 rano i w najlepsze trwała tam jeszcze libacja biwakowa. Posród kilu rozbitych namiotów i kupy śmieci zataczali się pijacy obojga płci.
Trendix
| 08:57 piątek, 16 sierpnia 2013 | linkuj A to miejsce o którym wspomina Michał to nie plaża w Wierzchlądzie a za Wierzchlądem i właściwie nie plaża o dostęp bez krzaków do jeziora :D
michuss
| 20:59 czwartek, 15 sierpnia 2013 | linkuj shrink: pełna zgoda. ;)

tunislawa: myślę, że woda miedwiańska leczy wszystko ;) A do Koszewka nawet miałem zajechać, bo w pamięć mi zapadły Twoje słowa o tym, że jest tam fajna plaża.
tunislawa
| 20:48 czwartek, 15 sierpnia 2013 | linkuj oj ..współczuje ..ludzie są straszni ..choć pamietam moje zdziwienie kiedy upadłam na Krakowskiej ...i z daleka podleciał do mnie może 15 letni chłopak pytając czy nic się mi nie stało ...więc czasem się zdarzają normalni ...A jutro powiedz czy wszystko ok ..może woda w Miedwiu zaleczyła rany ! :))) .....a w sumie to mogłes dojechać do Koszewka ...bo w Wierzchlądzie plaża fajna była , ale z 30 lat temu !
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!