m i c h u s s

avatar Na BSach przebyłem 133994.92 km z prędkością średnią 21.52 km/h.
Więcej o mnie.




Follow me on Strava




button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2020

Dystans całkowity:1614.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:72:25
Średnia prędkość:22.29 km/h
Maksymalna prędkość:63.72 km/h
Suma podjazdów:10025 m
Suma kalorii:47155 kcal
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:107.60 km i 4h 49m
Więcej statystyk
  • DST 52.29km
  • Czas 02:14
  • VAVG 23.41km/h
  • VMAX 40.68km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • Kalorie 1559kcal
  • Podjazdy 200m
  • Sprzęt Kazik
  • Aktywność Jazda na rowerze

Załom

Poniedziałek, 28 września 2020 • dodano: 02.10.2020 | Komentarze 2

MAPA

Trochę bez celu, ale gdy dotarłem w okolice Załomia to postanowiłem podjechać do S6/S3 starym wjazdem do Dąbia. Kiedyś była to główna arteria wlotowa i wylotowa z tej dzielnicy, ale zmieniło się to kilka lat temu po oddaniu węzła o nazwie Dąbie. Przyroda szybko odbiera co jej, pobocza drogi są całkiem zarośnięte, miejscami wykoślawione przez korzenie. W sumie to nie dziwne, prowadzi przez sam środek Puszczy Goleniowskiej.

A ja w końcu dostałem się pod płot odgradzający ten stary wyjazd od "eski". I tam niespodzianka, bo okazuje się, że przy okazji odnowiono stary witacz-kotwicę. Kojarzę go z bardzo starych filmów o przebudowie "szóstki" między Szczecinem a Goleniowem, publikowanych jakiś czas temu na fb przez GDDKiA. Stanął tam pewnie w latach sześćdziesiątych, może siedemdziesiątych. Z czasem zarósł i prawie w ogóle nie było go widać, choć nie ukrywam, że czasem oko mi "uciekało" w jego stronę, gdy obok przejeżdżałem. Teraz jest fajnie wyeksponowany - mała rzecz, a cieszy ;)






Kategoria wycieczka


  • DST 37.15km
  • Czas 01:44
  • VAVG 21.43km/h
  • VMAX 46.80km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Kalorie 1075kcal
  • Podjazdy 148m
  • Sprzęt Kazik
  • Aktywność Jazda na rowerze

DP-miasto-D

Czwartek, 24 września 2020 • dodano: 02.10.2020 | Komentarze 0

Kategoria komunikacyjnie


  • DST 25.24km
  • Czas 01:10
  • VAVG 21.63km/h
  • VMAX 41.76km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Kalorie 733kcal
  • Podjazdy 114m
  • Sprzęt Kazik
  • Aktywność Jazda na rowerze

DPD

Środa, 23 września 2020 • dodano: 02.10.2020 | Komentarze 0

Kategoria komunikacyjnie


  • DST 63.96km
  • Czas 03:17
  • VAVG 19.48km/h
  • VMAX 37.08km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Kalorie 1782kcal
  • Podjazdy 145m
  • Sprzęt Kazik
  • Aktywność Jazda na rowerze

Lubczyna z Adamem

Wtorek, 22 września 2020 • dodano: 02.10.2020 | Komentarze 3

MAPA

Rundka z koleżką z pracy. Znów trasa do Lubczyny wzdłuż Dąbia. 



Kategoria wycieczka


  • DST 57.81km
  • Czas 02:33
  • VAVG 22.67km/h
  • VMAX 46.44km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Kalorie 1758kcal
  • Podjazdy 342m
  • Sprzęt Kazik
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bahnhof Geesow

Niedziela, 20 września 2020 • dodano: 20.09.2020 | Komentarze 1

MAPA

Nawrotka w przysiółku Bahnhof Geesow, oddalonego o około 2 km od wsi o tej samej nazwie, jedzie się idealnie równą płytówką. 

W tamtą stronę trochę nadłożyłem km przez Bukową, Brynki, dalej polnymi drogami aż do Czepina i wjazd do Gryfina normalnie, po DK31. Wracam już ścieżką wzdłuż Odry, tak długo jak się dało. Pogoda spoko, nie wiało zbyt mocno, idealne warunki. 

Kategoria wycieczka


  • DST 64.93km
  • Czas 03:37
  • VAVG 17.95km/h
  • VMAX 36.00km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Kalorie 1712kcal
  • Podjazdy 141m
  • Sprzęt Kazik
  • Aktywność Jazda na rowerze

Lubczyna z Joanną

Sobota, 19 września 2020 • dodano: 19.09.2020 | Komentarze 5

MAPA

Umówiłem się z koleżanką Joanną na sobotę. Początkowo mieliśmy po prostu pójść coś zjeść, ale z czasem pomysł ewoluował i wyszło na to, że pojedziemy gdzieś na rowerach. Najlepszym celem okazała się Lubczyna, do której można teraz spokojnie dotrzeć ścieżką poprowadzoną po wale wzdłuż Jeziora Dąbie. Asia nigdy tam nie była. Nie była też nigdy na starym, cysterskim szlaku, którym przeprawialiśmy się z Kijewa do Wielgowa. Oraz na szutrowej autostradzie Wielgowo-Załom. Także wypad bardzo udany muszę powiedzieć. Ja też zadowolony, bo naśmiałem się dużo, a poza tym niespieszna jazda, w dodatku w cywilnych ciuchach, była mi na rękę jako spokojny powrót do rowerowej rzeczywistości po MPP ;)

Kategoria wycieczka


  • DST 278.94km
  • Czas 14:20
  • VAVG 19.46km/h
  • VMAX 63.72km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Kalorie 8632kcal
  • Podjazdy 3333m
  • Sprzęt Kazik
  • Aktywność Jazda na rowerze

MPP 2020 2/2 (Daleszyce - Głodówka)

Poniedziałek, 14 września 2020 • dodano: 17.09.2020 | Komentarze 10

MAPA

Ostatni dzień przerażał mnie początkowo dystansem - prawie 300 km, w dodatku po górach. Ale wraz z upływem czasu, gdy przemieszczałem się lepiej niż zakładał plan morale znacząco wzrastało :)

Pobudka o 3, po 3,5 godzinach snu. Jak ciężko się wyłączało ten budzik i podnosiło z łóżka ;) Ruchy jak mucha w smole. Efekt taki, że punkt 4 zamykam za sobą drzwi i ruszam w ciemność ubrany jak na zimę. I dobrze, bo ściągałem warstwy po kilkudziesięciu km.

Niewiele napiszę - widoki przepiękne, jak to w "górskim" dniu MPP. Jedna ścianka siekiera, pod którą nawet nie probowałem wjechać (Wierch Młynne), reszta fajna. Długie podjazdy, był czas na rozmyślanie ;) A już w ogóle na zjazdach.

Na metę wjeżdżam o 21.43. Po 60 h i 43 minutach od startu w Helu. Trochę żal, bo chciałem złamać granicę 60 km, ale nie ma w sumie co narzekać. Dodam, że 2 lata temu, przy trasie krótszej o blisko 70 km wykręciłem czas powyżej 63 godzin. Także pole do popisu jest :D

Słowo odnośnie Kazika - roweru. Chyba lepiej dopasowany jak była Hanka. Nic, poza "urazami" okolicy najbardziej narażonej na obtarcia :P Szczęśliwie bez żadnego defektu i co najważniejsze - byłem w takiej formie po wszystkim, że w środę udało się mi jeszcze wejść na Kościelec :D

Organizatorom należą się brawa za udaną imprezę!























Kategoria >200 km, maraton


  • DST 724.94km
  • Czas 30:32
  • VAVG 23.74km/h
  • VMAX 60.84km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Kalorie 20217kcal
  • Podjazdy 3946m
  • Sprzęt Kazik
  • Aktywność Jazda na rowerze

MPP 2020 1/2 (Hel - Daleszyce)

Sobota, 12 września 2020 • dodano: 17.09.2020 | Komentarze 9

MAPA

Tym razem, dokładnie na odwrót jak 2 lata temu, udział w maratonie był całkowicie spontaniczny. Mianowicie na dwa tygodnie przed nim poczułem, że jednak może się to udać, bo samym przejechanym dystansem (prawie 7000 km) jakąś tam formę sobie wyrobiłem. Zacząłem dopinać wolne w pracy, co w szczycie sezonu urlopowego nie było takie łatwe i de facto dzień przed dostałem zielone światło. W tej sytuacji, żeby wyeliminować czynniki ryzyka decyduję się na przewiezienie siebie i roweru w piątek po pracy własnym samochodem do Wejherowa, skąd na Hel pojadę z bratem. Z tym, że on wróci do Wejherowa autem. Początkowo myślałem, że przyjadę po nie w kolejny weekend, ale potem zrodziła się lepsza myśl i przyjechał odebrać mnie na Głodówkę we wtorek wieczorem.

W wieczór poprzedzający dzień startu luźno gadamy sobie z czerkawem. Ja już nawet nie wypijam piwka, bo jest dość późno. Robimy zakupy w żabce na śniadanie, po 22 gasimy światło i zasypiamy. Ja budzę się koło 3 i już nie zasypiam. W tej sytuacji, gdy okazuje się, że i czerkaw przewala się z boku na bok idziemy ponownie do żabki, tym razem po gorącą kawę i do piekarni Konkol, już kultowej, bo i dwa lata temu tam zawitaliśmy. Drożdżówa tu kupiona doda mi potem paliwa gdzieś na Kaszubach. Po zjedzeniu śniadania ogarniamy rowery i wio na start.

Tam, jak to zazwyczaj bywa, nerwowa atmosfera oczekiwania. Ja jeszcze, jako, że wczoraj przyjechałem za późno, ogarniam bagaż na metę i gpsa. Przemawiają jacyś oficjele, pare słów wygłosił Wąski, jest policja. Możemy ruszać. I tym razem dość spokojnym tempem, poniżej 30 km/h dociągamy do Władysławowa, a konkretnie do rondka u wylotu na Łebcz, gdzie wbrew większosci wjeżdżamy na DDRkę, włącznie z tym, że potem szlakiem zwiniętych torów mkniemy aż do Minkowic koło Krokowej. Tuż za tą wsią, na podjeździe pod Jeldzino wyprzedzamy Marcela Gawrona. Mam dejavu, bo tak samo to wyglądało to 2 lata temu. Tym razem jednak albo to my jedziemy szybciej, albo Marcel wolniej ;) Uporczywy, ciągnący się kilka km podjazd aż do szalonego zjazdu nad brzeg Jeziora Żarnowieckiego. A chwilę później podjazd pod Kaszubskie Oko koło Gniewina, czyli - jak to określił ktoś na stravie - Kaszubski Orlinek :D Nie zatrzymujemy się na górze nawet na chwilę (tak było w 2018 - w ogóle analogie do 2018 to był mój "konik" podczas wyjazdu, głównie mam na myśli pilnowanie czasu w odniesieniu do km, na którym się aktualnie znajdowaliśmy). Jedziemy dalej przy ośrodku internowania w Strzebielinku. Potem ostry zjazd do Rybna i żmudne nabijanie kilometrów pod wiatr. Znam te drogi, więc trochę mnie to deprymuje. Jeździłem tędy często, gdy mieszkałem w Wejherowie. I zapewne mając taki wiatr w pysk szybko bym szukał alternatywy. Ale tu nie ma alternatywy, trzeba jechać do Zakopanego :D A jeszcze dodatkowo, między Zelewem a Kębłowem widzę sam siebie, trzy tygodnie wstecz jak jadę Kazikiem jeszcze w gravelowym "obuciu" ten odcinek z kojącą myślą, że nie będę w tym roku tłukł się tędy mając przed sobą szmat drogi. Taki to był spontan jeżeli chodzi o decyzję o starcie :) Przed skrzyżowaniem luzińskim przy drodze stoi mój brat z żoną i synkiem, machają mi. Bardzo  miłe :)

Kolejne kilometry to mordęga pod wiatr. Z małymi odpoczynkami, gdy droga odbija na chwilę w inny kierunek niż południe czy południowy zachód. Pod Hopami trafiamy na odcinek specjalny - remontowana jest tam nawierzchnia, trzeba około kilometra pokonać po szutrze. Szczęśliwie udaje się to. Podobny remont był też między Kębłowem a Luzinem. W Łapalicach stajemy na chwilę przy sklepie. Dojeżdża tam za nami Tolaf, a potem Wojtek Łuszcz. Wypijamy co trzeba i po chwili jedziemy dalej (to był drugi postój sklepowy, pierwszy mieliśmy - jak 2 lata temu - w Wyszecinie). Po tym postoju mamy piękny kawałek, między jeziorami. Mijamy kaszubskie "kurorty" - Chmielno i Ostrzyce. Na koniec mały wywijas do Somonina i podjazd pod Egiertowo, gdzie osiągamy DK20 i przy okazji jemy obiad w włoskiej knajpie. Krem z pomidorów plus makarony - ja carbonarę. Popas trwa około 45 minut, w sam raz, by złapać trochę energii i ruszyć dalej. Podzieliłem sobie w nawigacji ten cały przejazd na "wirtualne" odcinki. I tak pierwszy, a zarazem najdłuższy ze wszystkich wiódł z Helu do Egiertowa. A potem już skokami po góra 30-35 km: Starogard, Gniew, Kwidzyn i Kisielice. W tych ostatnich planowaliśmy dłuższy postój na lotosie, bo potem z kolei miał być długi przelot do Sierpca - aż 122 km w nocy przez "pustynię" bez sklepów i stacji benzynowych. I taki dłuższy postój się odbył. Wcześniej także na lotosie przed Gniewem, a potem w Kwidzynie na kebsa.

Odcinek o Kisielic w stronę Sierpca to powtórka z rozrywki sprzed lat - czerkaw znów ma torsje żołądkowo-jelitowe. Ledwo się wlecze, choć co jakiś czas zwalniam, ba, raz nawet zawracam do niego. Wygląda to niewesoło. Początkowo byłem optymistą, bo pamiętałem jak to skończyło się 2 lata temu. Niestety tym razem jest gorzej. W końcu czerkaw podejmuje rozsądną decyzję i tuż przed Świedziebnią postanawia nie jechać dalej po trasie, tylko zjeżdża na całodobowy Orlen w Rypinie. Ja od tego momentu przyspieszam, wkładam sobie słuchawki w uszy i przez uśpione kujawsko-pomorskie, a potem mazowieckie sunę ku Sierpcowi.

W tym miasteczku lokalni rowerzyści wykazali się wspaniałą inicjatywą i czekali na każdego z blachami domowego ciasta i każdą ilością kawy i herbaty. A wiadomo jak takie ciacho smakuje, gdy ma się już 415 km w nogach? Bardzo dobrze smakuje. Posilam się trochę, popijam i za Tolafem ruszam w stronę Płocka w bojowym nastroju ;P Za Olafem jadę dłuższą chwilę, momentami nawet gadamy, ale w końcu tak się to układa, że zostawiam go za plecami i jadę znów sam.

Przez senny Płock przejeżdżam dość długo, próbując korzystać z infry rowerowej. Intujcyjność jednak tejże woła o pomstę do nieba. I tak będzie prawie w każdym miasteczku, zawsze ta sama myśl - oby nie było ścieżek. Za miastem ściągam ciuchy wieczorno-nocne i z racji piękego dnia jadę na krótko. Mijam Gąbin, potem w jakiejś przydrożnej wiosce w sklepiku staję na śniadanie (bułka z twarożkiem), a potem przez dziesiątki kilometrów mijam krajobraz-xero. Wszystko jest identyczne: identyczne pola, identyczne domy, identyczne asfalty krzyżujące się pod kątem prostym - i złudzenie, że gdzie by się człowiek nie ruszył to ma wrażenie, że ciągle jest w tym samym miejscu.

Kolejny, "mój" punkt to Skierniewice. Tam spotykam Bartka z MarioBikerem. Wywiązuje się luźna gadka co do wizji dalszej jazdy. Ja wiem, że będę brał drugiej nocy nocleg. Mariusz jest przeciw, ale jego kompan, Bartek - jak najbardziej na tak. I tak się rozjeżdżamy - ja zaczynam zajadać kebsa w ramach obiadu, a oni ciągną spokojnie na metę. Jednak po kilkudziesięciu minutach doganiam chłopaków. Bartek akurat kończy rozmowę i mówi przez telefon: "aha, czyli nocleg na dziś mam zapewniony". Chwilę później ustalamy, że dołączę w to miejsce - sam miałem je w przygotowanej zawczasu rozpisce. To Daleszyce w Górach Świętokrzyskich. Trochę dalko od mety, myślałem o Stopnicy nawet na 774 km. Ale koniec końców wygrywa opcja wcześniejszego wzięcia prysznica i położenia się spać. Dzwonię, zgłaszam siebie. I jak to zwykle bywa w takich okolicznościach jedzie się już dużo sprawniej, z konkretnym celem :)

Przed Skarżyskiem zaskakuje mnie duży podjazd w Aleksandrowie, a potem fajny zjazd w dół. Skarżysko mijamy jakoś bokiem i po 9 km wbijamy na Orlen w Suchedniowie. Ja zjadam kolację, wypijam herbatę i ruszam na świętokrzyskie pagóry, dopełnić dzieła na dziś. Pod Agro melduję się o 22.30, prysznic i już po 23 rozpoczynam sen z metą o 3.00 ;)

Pierwszy etap minął całkiem nieźle. Bez większych kryzysów - poza tym związanych z "usterką" czerkawa. Poza tym mocno zniechęcony byłem też - pamiętam - w Przywidzu. A tak to nie ;)

Odrębne słowo na zachowanie się kierowców... Nie wiedziałem do tej pory, wypieszczony przez zachodniopomorskie warunki, co znaczy walka o życie. Beznadzieja - trąbienie, miganie, rzucanie czymś w ludzi, wyprzedzanie na gazetę, itd... Brak elementarnego poszanowania dla innych, szczególnie tych mniej chronionych uczestników ruchu. W zachpomie, odnoszę wrażenie, nie do pomyślenia, że o sąsiadach zza Odry nie wspomnę... Najgorzej mi zapadł w pamięć odcinek od Nowego Miasta nad Pilicą do zjazdu na Przysuchę. Dawno z taką ulgą nie zjeżdżałem z głównej, gładkiej drogi w boczne szosy ;)





























  • DST 1.63km
  • Czas 00:05
  • VAVG 19.56km/h
  • VMAX 25.20km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Kalorie 36kcal
  • Podjazdy 4m
  • Sprzęt Kazik
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na start MPP

Sobota, 12 września 2020 • dodano: 17.09.2020 | Komentarze 2

Dojazd, po źle przespanej nocy, z ośrodka wypoczynkowego Cassubia (gdzie już w sumie zgodnie z tradycją, bo drugi raz, nocujemy z czerkawem) na start maratonu, czyli pod latarnię morską w Helu. W emocjach, nerwach, człowiek nawet nie zauważył tego dystansu. Może choć tyle, że rower dobrze objuczony, nic o nic nie zawadza, nie haczy, itd ;)









Kategoria komunikacyjnie


  • DST 44.61km
  • Czas 01:39
  • VAVG 27.04km/h
  • VMAX 46.08km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Kalorie 1497kcal
  • Podjazdy 215m
  • Sprzęt Kazik
  • Aktywność Jazda na rowerze

Test opon

Środa, 9 września 2020 • dodano: 17.09.2020 | Komentarze 1

MAPA

Rzeczone opony (z wczorajszego wpisu) trzeba było pojechać przetestować. Wrażenia takie jakby Kazik zmienił się w Hankę :P Dużo lżej i szybciej po asfalcie, choć jakoś szczególnie się nie wysilałem. Oby służyły jak najdłużej i najlepiej :)

Kategoria wycieczka