m i c h u s s

avatar Na BSach przebyłem 133994.92 km z prędkością średnią 21.52 km/h.
Więcej o mnie.




Follow me on Strava




button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2017

Dystans całkowity:1416.00 km (w terenie 122.30 km; 8.64%)
Czas w ruchu:65:08
Średnia prędkość:21.74 km/h
Maksymalna prędkość:65.00 km/h
Suma podjazdów:6043 m
Suma kalorii:30888 kcal
Liczba aktywności:20
Średnio na aktywność:70.80 km i 3h 15m
Więcej statystyk
  • DST 221.00km
  • Czas 08:13
  • VAVG 26.90km/h
  • VMAX 42.30km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Kalorie 3952kcal
  • Podjazdy 948m
  • Sprzęt Hanka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trzebiatów

Sobota, 30 września 2017 • dodano: 01.10.2017 | Komentarze 7

MAPA

Z reguły z początkiem jesieni odwiedzałem wujka w Trzebiatowie. W piątek, w drodze powrotnej z pracy naszła mnie myśl czy by nie kontynuować tej tradycji :) Od planów do realizacji droga krótka - wieczorem nabyłem sobie w biedrze przydatne w kręceniu takich dystansów batony proteinowe + żelki, a na dokładkę makaron i ser, które w połączeniu miały stanowić zaprawę z samego rana, żeby bez większych problemów podejść do tej trasy.

Obudziłem się sam bez budzika sporo przed 7. Po śniadaniu, na które składała się herbata i wspomniana wyżej mieszanka wsiadam na rower i ruszam. Jest 8.23. Całą trasę zaplanowałem z wykorzystaniem dróg krajowych (poza ostatnimi km drogą wojewódzką z Kołobrzegu do Trzebiatowa). Wiatr na większej części trasy pomaga, momentami wiał z boku, ani razu nie przeszkadzał.

Do Lęborka idzie sprawnie, dość spokojnym, moim tempem. Jestem zadowolony z decyzji - ruch na DK6 nie jest jakiś masakrycznie wielki. W Mostach decyduję się ominąć obwodnicę Lęborka i skręcam do miasta. Robię to po to, by ominąć upierdliwy zakaz ruchu rowerów, który obowiązuje na pewnym fragmencie "krajówki", a przy okazji nakazuje korzystać z polbrukowej DDRki. Z tym, że okazało się, że na wjeździe do Lęborka od Mostów też jest DDRka, ale kusząca - barierą energochłonną wydzielono po prostu na pierwszy rzut oka czyste pobocze szerokiej jezdni po lewej stronie jadąc do miasta. Zjeżdżam nań i... sto metrów dalej zabieram się za łatanie dętki ;) Zeszło mi z pół godziny, a to dlatego, że usilnie starałem się znaleźć ciało obce w oponie. Korzyść taka, że w tym czasie załatałem sobie dętkę i nie wykorzystałem nowej. Po napomowaniu ruszam  i przez pierwszych kilka km wczuwam się w "rytm" tylnego koła. Jest ok :)

Droga do Słupska mija szybko, nie zatrzymuję się, poza krótkimi postojami na zdjęcie. Słupsk bez zatrzymywania, z przekleństwami rzucanymi pod nosem na dziurawe jezdnie, od których wybawieniem (!) jest asfaltowa, gładka DDR wzdłuż ulicy Szczecińskiej ;)

Zaraz za Reblinkiem staję na krótki sikustop i zmianę muzyki (dzisiaj za mp3 służył telefon, a konkretniej przydatna aplikacja soundcloud) i dalej drałuję przed siebie. W Sławnie rodzi mi się w głowie myśl, by stanąć na popas w KFC lub McD w Koszalinie. Potem jednak zaczynam żałować tych 30-40 minut, które na to zejdą i koniec końców uzupełniam płyny na stacji paliw przed Sianowem. Głodny jakoś bardzo nie jestem, więc jedynie przekładam do tylnej kieszonki batona. I tym sposobem Koszalin również przejeżdżam bezpostojowo - tzn. bez "większego" postoju, bo zaliczam pótoraminutowe kwitnięcie przed czerwonym światłem na całkiem skąd inąd przyzwoitej DDRce - wszyscy przejechali, a ja ciągle stałem... Do Mścic po wyremontowanej DDR - do niedawna był tu koszmarnie dziurawy i pofałdowany asfalt. Teraz jest gładko. Potem wiatr zaczyna wydatnie pomagać i paskudny w sezonie (a teraz luźny) kawałek DK11 do Kołobrzegu mija mi jak z bicza strzelił.

Wizytę na plaży sobie odpuszczam, jazdę po syfnych, kończących się gdzie popadnie DDRach też i opuszczam miasto Kołobrzeg, wyjeżdżając na ostatnią prostą za rondem w Bezprawiu. DW102 to kolejne miłe zaskoczenie - ruch symboliczny, a nawierzchnia w większej części przyzwoita. O 17.50 melduję się u wujka pod klatką. Tradycji stało się zadość, a wręcz dotarłem nieco szybciej niż zwykłem to robić jadąc ze Szczecina lub Stargardu :)

1) Malutki kościółek skryty w cieniu drzew przy DK6 między Lęborkiem a Słupskiem - wieś Żochowo.


2) Stromy zjazd do Słupska po polbrukowej DDRce, poprzecinanej licznymi wyjazdami z posesji, ogródków działkowych, itd. Naprawdę wydaje mi się, że na jezdni byłoby bezpieczniej...


3) DDR w Koszalinie - nawet fajna, ale na zielone światło czeka się w nieskończoność...


4) Długie proste, brak pobocza i wiatraki - znak rozpoznawczy DK11 między Koszalinem a Kołobrzegiem. Zabrakło linii kolejowej, która towarzyszy szosie na długich kilometrach.


5) Kołobrzeg osiągnięty. Rzeczone tory po lewej.


6) Ciekawe czy też pójdzie do likwidacji?

7) Bezkolizyjne wyprowadzenie ruchu rowerowego z Kołobrzegu w kierunku Trzebiatowa- to element olbrzymiej sieci, w większej części asfaltowych dróg dla rowerów ułożonych po nasypach dawnych wąskotorówek.
Kategoria >200 km, wycieczka


  • DST 63.10km
  • Teren 8.50km
  • Czas 02:58
  • VAVG 21.27km/h
  • VMAX 31.20km/h
  • Temperatura 9.0°C
  • Kalorie 1674kcal
  • Podjazdy 311m
  • Sprzęt Author Airline
  • Aktywność Jazda na rowerze

DPD + Młynki

Piątek, 29 września 2017 • dodano: 01.10.2017 | Komentarze 0



Kategoria komunikacyjnie


  • DST 39.20km
  • Teren 12.50km
  • Czas 01:54
  • VAVG 20.63km/h
  • VMAX 31.00km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Kalorie 1091kcal
  • Podjazdy 242m
  • Sprzęt Author Airline
  • Aktywność Jazda na rowerze

PD przez Puszczę Darżlubską

Czwartek, 28 września 2017 • dodano: 01.10.2017 | Komentarze 0

Kategoria komunikacyjnie


  • DST 27.60km
  • Teren 1.00km
  • Czas 01:20
  • VAVG 20.70km/h
  • VMAX 26.60km/h
  • Kalorie 634kcal
  • Podjazdy 53m
  • Sprzęt Author Airline
  • Aktywność Jazda na rowerze

DP

Środa, 27 września 2017 • dodano: 01.10.2017 | Komentarze 0

Kategoria komunikacyjnie


  • DST 56.80km
  • Teren 1.00km
  • Czas 02:43
  • VAVG 20.91km/h
  • VMAX 32.70km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Kalorie 1392kcal
  • Podjazdy 164m
  • Sprzęt Author Airline
  • Aktywność Jazda na rowerze

DPD

Wtorek, 26 września 2017 • dodano: 01.10.2017 | Komentarze 0

Kategoria komunikacyjnie


  • DST 57.20km
  • Teren 2.00km
  • Czas 02:45
  • VAVG 20.80km/h
  • VMAX 30.10km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • Kalorie 1392kcal
  • Podjazdy 139m
  • Sprzęt Author Airline
  • Aktywność Jazda na rowerze

DPD

Poniedziałek, 25 września 2017 • dodano: 01.10.2017 | Komentarze 0

Kategoria komunikacyjnie


  • DST 57.10km
  • Teren 1.00km
  • Czas 02:44
  • VAVG 20.89km/h
  • VMAX 31.40km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Kalorie 1388kcal
  • Podjazdy 148m
  • Sprzęt Author Airline
  • Aktywność Jazda na rowerze

DPD

Czwartek, 21 września 2017 • dodano: 01.10.2017 | Komentarze 0

Kategoria komunikacyjnie


  • DST 57.20km
  • Teren 1.00km
  • Czas 02:42
  • VAVG 21.19km/h
  • VMAX 29.40km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Kalorie 1405kcal
  • Podjazdy 145m
  • Sprzęt Author Airline
  • Aktywność Jazda na rowerze

DPD

Środa, 20 września 2017 • dodano: 01.10.2017 | Komentarze 0

Kategoria komunikacyjnie


  • DST 139.50km
  • Teren 34.00km
  • Czas 06:35
  • VAVG 21.19km/h
  • VMAX 45.90km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • Kalorie 13kcal
  • Podjazdy 633m
  • Sprzęt Author Airline
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tu, dze so leżi Półwisep Hélsczi

Niedziela, 17 września 2017 • dodano: 17.09.2017 | Komentarze 13

MAPA

Wstyd przyznać, ale mimo, że mieszkałem tyle lat w Wejherowie nigdy nie byłem rowerem na Półwyspie dalej niż w Chałupach. Postanowiłem ten błąd naprawić. Postanowiłem już dawno, ale teraz celowo czekałem, by zrobić to po sezonie. Moim zdaniem opłaca się, bo aż boję się myśleć jak to wygląda przy wypoczywających tam tłumach.

Szczerze? Półwysep jest świetny, ma swój niepowtarzalny klimat, niedostępny chyba na żadnej innej części polskiego wybrzeża. Niestety sama droga dla rowerów pozostawia sporo do życzenia. Aż do Juraty, a więc sporo za połowę zbudowana jest z fazowanej kostki. Ciągłość zachowana niemal w pełni i to, jak się miało okazać w drodze powrotnej, od samego Pucka. Duży plus.

Od Juraty aż do Helu zmora dla "szoszonów". Nawierzchnię stanowi szuter i dziurawe kawałki czegoś na kształt betonu. Dla mnie było to jednak fajne urozmaicenie po kręceniu po tym polbruku. Widoki jednak wynagardzają wszelkie niedogodności związane z jakością tej DDRki :) Zatoka jest często na wyciągnięcie ręki. Mija się porty: w Kuźnicy i Jastarni. Umocnenia, liczne obiekty wojskowe, szczególnie na tej części miedzy Juratą a Helem (pamiętam, że kiedyś, by wjechać do Helu trzeba było odstać swoje w kolejce po przepustkę!)

W Helu przejechałem się przez deptak, zajechałem do portu. Chciałem też zdobyć drugi raz w tym roku (pierwszy był w lutym z córeczką) koniec Polski - jednak ilość turystów i meleksiarzy na tym ponad kilometrowym odcinku drogi mnie zniechęciła. Przed wyjazdem zakupy w polo i żmudna walka z wiatrem aż do Władka.

Wracałem przez Puck, więc dzięki garminowi odkryłem DDRkę, która łączy te miasta. Jedzie się świetnie, cały czas Zatoka w zasięgu wzroku. Zaś z Pucka pojechałem moją ulubioną "szosą darżlubską", ale z dojazdem nie tak jak zazwyczaj przez Połczyno i Darżlubie, tylko od Brudzewa. Na tej szosie, to już tradycja, spotykam tłumy rowerzystów. Końcówka eskapady to zakupy w wejherowskim lidlu, który - tu miłe zaskoczenie - jest otwarty dłużej niż inne lidle.

Udany wyjazd. I dwie, nowe gminy do kolekcji! :)

Tytuł wpisu to pierwsze słowa kaszubskiej, skocznej piosenki "Tu je naszo zemia" - ciekawe czy zrozumiecie tekst: KLIK












Kategoria wycieczka


  • DST 100.30km
  • Teren 37.50km
  • Czas 04:58
  • VAVG 20.19km/h
  • VMAX 43.10km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Kalorie 2747kcal
  • Podjazdy 882m
  • Sprzęt Author Airline
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nad Lubowidz i na spotkanie z zawodnikami MPP

Sobota, 16 września 2017 • dodano: 17.09.2017 | Komentarze 6

MAPA

Dzisiaj startował MPP, więc bardzo mi zależało, żeby zobaczyć i, o ile to w ogóle ma jakieś znaczenie, pokrzepić dobrym słowem zawodników, którzy w nim startowali.

Obudziłem się na tyle wcześnie, zaś maraton startował na tyle późno, że mogłem dołożyć sporo kilometrów przed wjazdem na odcinek, którym mieli podążać maratończycy. Priorytetem była jazda bocznymi drogami - aż ciężko uwierzyć, ale niecałe 10 km od domu znalazłem wieś, w której mnie jeszcze nigdy nie było, nawet samochodem! Leży na uboczu, nigdy po drodze, więc co się dziwić. No, ale dziś znalazłem dzięki temu alternatywny dojazd do Chynowia, dzięki któremu można pominąć Kostkowo.

Z Chynowia skierowałem się znaną i lubianą drogą w kierunku Łęczyc. Lubiana dlatego, że ma całkiem niezłą nawierzchnię, a ponadto od Chynowia przez kilka km wznosi się nieustannie osiągając w najwyższym punkcie blisko 150 m, co biorąc pod uwagę poziom pradoliny Redy daje prawie 120 m przewyższenia i to dość sążnistego ;)

W drodze do Łęczyc jest jeszcze Świetlino (które zawsze myli mi się ze Świecinem, to z kolei w powiecie puckim, słynie z bitwy z czasów wojny trzynastoletniej). Świetlino nie słynie z żadnej bitwy, ale na pewno wśród lokalnych szoszonów jest przeklinane, ponieważ to właśnie tam jest ponad kilometrowy odcinek parszywego bruku, który uniemożliwia de facto spokojny dojazd do Łęczyc od Wejherowa trasą alternatywną do DK6 bez zbędnego nadkładania kilometrów. Aha, w Świetlinie jest też zapomniany cmentarz, na który wpadłem przez przypadek kilka m-cy temu.

W Łęczycach jestem jeszcze przed 10, stwierdzam więc, że to idealna pora na śniadanie, które składa się z pysznej, lokalnej drożdżóweczki i jogurtu do picia. Tym posilony jadę alternatywą dla DK6, o ileż spokojniejszą!, do Lęborka. Ostatnio jechałem tędy w czerwcu w drugą stronę (finiszowałem wyprawę Szczecin-Bolszewo). Wówczas przeklinałem strzelający napęd. Dziś mogłem przeklinać jeno głębokie, błotniste kałuże.

W końcu Lębork, jednak dziś się tylko o niego ocieram i jadę do Lubowidza, do którego mam spory sentyment. Jako kilkuletnie pacholę jeździłem tam do dziadka, który miał swój domek nad jeziorem. Miał też łódkę, a nad jeziorem była plaża ze świetnym placem zabaw. A domek stał na podwórku pani Klejsowej (Kleisowej?). Do dziś przetrwało jedynie jezioro, namiastka plaży i domek pani Klejsowej, który niestety został oszpecony styropianowym ociepleniem. Na szczęście tylko na kawałku elewacji, ale potęguje to efekt zniszczenia tej ciekawej, ceglanej budowli.

Nikt na szczęście mnie nie zauważył, gdy penetrowałem okolice dziadkowego garażu, w którym trzymał łódkę... Zastanawiałem się czy jeszcze w środku jest? Co w ogóle tam się kryje? Kłódka wyglądała na wiekową. Samo dojście do garażu całkowicie zarośnięte pozwala przypuszczać, że nikt tam się nie kręcił od czasu, gdy dziadek zrezygnował z tego "ranczo", a było to pewnie gdzieś tak w 1994...

A tak wyglądał Lubowidz w 1988 na materiale, który nagrał na VHS mój wujek: KLIK :)

Po chwili rozmyślań nad bezlitosnym upływem czasu ruszyłem na spotkanie maratończykom. Przejechałem się bocznymi drogami w kierunku Dąbrówki Wielkiej, a potem Rozłazina, które to z kolei jest miejscem urodzenia mojej babci. Babci nie ma już prawie 40 lat, Rozłazino ciągle jest. Kościół wygląda tak samo jak wtedy, nic się nie zmieniło... W Nawczu staję w ulubionym sklepie na puszkę coli,  a potem zmierzam do Paraszyna nieco okrężną drogą przez Łówcz Górny, z którego stromym, ale niestety w dużej części brukowanym zjazdem docieram do Doliny Łeby.

Z Paraszyna szybki przelot dziurawym asfaltem w kierunku Strzebielina, z tym, że przed wsią odbijam w prawo w las i tak, systematycznie nabierając wysokości docieram do okolic leśniczówki w Barłominie. Teraz pozostaje rzut oka na mapę z zawodnikami i już wiem, że mam zapas czasu. Po około 20 minutach dociera do Barłomina szpica wyścigu, chwilę później w odstępach mniejszych lub większych jadą kolejni zawodnicy. I ja ruszam, dzięki czemu aż do Kębłowa mijam kolejnych śmiałków, w tym sporo znajomych. Wszystkich pozdrawiam, większość odpowiada, niektórzy skupieni nie podnoszą wzroku znad kierownicy. Ich też rozumiem...

Bardzo udana wycieczka sobotnia. No i przez przypadek wpadła kolejna setka do kolekcji :)

strus - dobrnąłeś tu? Ostatnio narzekałeś, że za mało opisów :P
















Kategoria wycieczka