m i c h u s s

avatar Na BSach przebyłem 133994.92 km z prędkością średnią 21.52 km/h.
Więcej o mnie.




Follow me on Strava




button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2011

Dystans całkowity:765.66 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:32:01
Średnia prędkość:23.91 km/h
Maksymalna prędkość:52.82 km/h
Liczba aktywności:11
Średnio na aktywność:69.61 km i 2h 54m
Więcej statystyk
  • DST 38.73km
  • Czas 01:39
  • VAVG 23.47km/h
  • VMAX 34.69km/h
  • Sprzęt Author Airline
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jesiennie przez las

Czwartek, 29 września 2011 • dodano: 29.09.2011 | Komentarze 7

STARGARD-Grzędzice-Cisewo-Wielichówko-Reptowo-Niedźwiedź-Motaniec-Kobylanka-Morzyczyn-Zieleniewo-STARGARD

Po pracy mała rundka.

Aleja z Grzędzic do przysiółka Majątek © michuss


Między Grzędzicami a Cisewem © michuss


Wjazd do Wielichówka © michuss


Wyjazd z Wielichówka-kierunek Reptowo © michuss


Wielichówko-Reptowo © michuss


Paprociowisko (?) © michuss


Arteria Sowno-Reptowo © michuss


Łąki pod Reptowem © michuss


Przejazd kolejowy w Reptowie © michuss


DDR Motaniec-Stargard w Kobylance © michuss
Kategoria wycieczka


  • DST 28.33km
  • Czas 01:04
  • VAVG 26.56km/h
  • VMAX 34.39km/h
  • Sprzęt Author Airline
  • Aktywność Jazda na rowerze

Motaniec

Wtorek, 27 września 2011 • dodano: 27.09.2011 | Komentarze 0

Nawrotka w na skrzyżowaniu w Motańcu.


  • DST 113.97km
  • Czas 04:40
  • VAVG 24.42km/h
  • VMAX 37.36km/h
  • Sprzęt Author Airline
  • Aktywność Jazda na rowerze

Stepnica 3/2011

Niedziela, 25 września 2011 • dodano: 25.09.2011 | Komentarze 6

STARGARD-Żarowo-Lubowo-Poczernin-Przemocze-Podańsko-Goleniów-Modrzewie-Stepnica-Widzieńsko-Miękowo-Goleniów-Podańsko-Przemocze-Sowno-Żarowo-STARGARD



Odechciało mi się pisać czegokolwiek jak po powrocie dowiedziałem się o dzisiejszym, tragicznym wypadku kolarzy ze Stargardzkiego Towarzystwa Cyklistów pod Pyrzycami.


Wjazd do Rogowa © michuss


Poczernin © michuss


Pole pod Poczerninem © michuss


Przemocze © michuss


Jarzębinowa aleja koło Tarnówka © michuss


Stepnica © michuss


Jeszcze nieczynne-wjazd na wiadukt nad S3 pod Miękowem © michuss
Kategoria wycieczka


  • DST 57.33km
  • Czas 02:46
  • VAVG 20.72km/h
  • VMAX 47.72km/h
  • Sprzęt Author Airline
  • Aktywność Jazda na rowerze

Terenowo po powiecie wejherowskim

Poniedziałek, 19 września 2011 • dodano: 19.09.2011 | Komentarze 8

BOLSZEWO-Gościcino-Luzino-Wyszecino-Tępcz-Pobłocie-Lewino-Łebno-Smażyno-Częstkowo-Milwino-Sychowo-Robakowo-Gościcino-BOLSZEWO



No niestety. Okazało się, że po wczorajszym wypadzie przeziębienie nie tylko nie odpuściło, ale wręcz zaatakowało ponownie-rano wszystkich budziłem swoim kaszlem. W pył obrócił się więc plan zrobienia dziś jakiejś stówy, a głównie po to zabierałem ze sobą rower.

Wyruszyłem w drogę około 11. Początkowo towarzyszyła mi niewielka mżawka, która na szczęście dość szybko ustąpiła.

Z Gościcina do Luzina jadę szutrem wzdłuż torów kolejowych. Sporo błota i po krótkim czasie jestem zaświniony, rower oczywiście też.

Opuszczony budynek dróżnika między Gościcinem a Luzinem © michuss


Luzino mijam bez zatrzymywania i kieruję się na południe w kierunku Wyszecina. Niegdyś była to moja standardowa trasa-droga prowadzi w pagórkowatym terenie, z dominującym podjazdem w okolicy Barłomina. Z tego miejsca rozciąga się wspaniały widok na pagórki w okolicach Częstkowa i Milwina.

Pagórkowaty krajobraz na południowy wschód od Luzina © michuss


Aleja w Wyszecinie © michuss


W Wyszecinie skręcam w prawo, w rzadko uczęszczaną asfaltówkę do Tępcza. Nie dziwi fakt niewielkiego ruchu, bowiem nawierzchnia asfaltowa kończy się w Tępczu, a to niewielka wioska, położona niezwykle malowniczo na skraju lasów doliny rzeki Łeby.

Z Tępcza kieruję się dalej na południe (a co za tym idzie lekko pod wiatr) z zamiarem osiągnięcia Dargolewa.

Szutrówka Tępcz - Dargolewo © michuss


Cóż, trochę mi orientacja w terenie wysiadła i skręciłem za szybko w lewo, więc zamiast do Dargolewa dotarłem do peryferyjnych, położonych na wzgórzach zabudowań Pobłocia. Na swoje wytłumaczenie mam fakt, że do Dargolewa jedzie się wzdłuż poligonu, a że akurat odbywało się strzelanie to chciałem z tej okolicy jak najszybciej czmychnąć.

Droga w tępskich lasach © michuss


Pobłocie (Wybudowanie) © michuss


Widok z wzgórz Pobłocia na południe © michuss


Zjazd do asfaltu w Pobłociu © michuss


Z Pobłocia zmierzam asfaltem w stronę linii i Strzepcza, z tym, że na odpowiednim skrzyżowaniu skręcam w stronę Lewina. Tutaj zatrzymuję się w moim ulubionym sklepie.

Lewinko-szlak gminy Linia © michuss


Następnie, klucząc nieco wśród pól wyjeżdżam na krzyżówce w okolicy przysiółka Rosochy. Miałem chęć skrócić wycieczkę, bo dość mocno odczuwałem zmęczenie, ale podjąłem decyzję, żeby jednak skierować się do Łebna-tak szybko w tych stronach pewnie znowu nie będę, a „łaził” za mną odcinek szutru Łebno-Smażyno, który pokonywałem raz w życiu, dość dawno temu. Nie będę się zbytnio rozpisywał-udało się przjechać ten fragment. Jedyne czego szkoda to pogoda, bo nie było zbyt ładnie, więc i widoki nie urzekały tak jak mogły.

Smażyno © michuss


Ze Smażyna asfaltówką w kierunku Częstkowa. To prawdopodobnie najwyżej położony punkt dzisiejszej wycieczki. Rozciąga się stąd wspaniały widok, jednak, jak już wspomniałem, dzisiaj obserwacja panoramy była nieco utrudniona.

Widok z Częstkowa na południe © michuss


Częstkowo © michuss


Zjazd z Częstkowa w stronę Milwina © michuss


Z Częstkowa świetny, stromy zjazd do Milwina, potem kolejny, przez Milwińską Hutę do Sychowa, a za tą wsią skrzyżowanie: jadę w lewo w kierunku Robakowa, z którego leśnym duktem docieram do Gościcina.

W lesie między Robakowem a Gościcinem © michuss


Jeszcze tylko przejazd przez kolonię starych domków robotniczych, powstałych przy okazji budowy fabryki mebli i po chwili wjeżdżam do Bolszewa.
Kategoria wycieczka


  • DST 20.37km
  • Czas 00:58
  • VAVG 21.07km/h
  • VMAX 43.58km/h
  • Sprzęt Author Airline
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wokół Wejherowa

Niedziela, 18 września 2011 • dodano: 18.09.2011 | Komentarze 4

BOLSZEWO-Orle-Muza-Kąpino-Wejherowo-BOLSZEWO



Spokojna, sentymentalna i krótka wycieczka (spokojna i krótka, bo jestem w okresie rekonwalescencji po upierdliwym przeziębieniu, które przypałętało się po zeszłotygodniowej setce z Trzebiatowa i na dobrą sprawę jeszcze się nie zakończyło).

Postanowiłem przejechać się dziś podwejherowskimi opłotkami, które kiedyś stanowiły mój rowerowy chleb powszedni;) Cóż, cykloza znacznie postąpiła od czasu kiedy jeździłem tu na co dzień i dzisiaj odcinki, które kiedyś wydawały mi się nieskończenie długie są krótkimi fragmencikami;)

Z Bolszewa skierowałem się ul. Długą w stronę Orla. Kiedyś była potwornie dziurawa, dzisiaj pokrywa ją gładki asfalt. Docieram do przejazdu kolejowego-kiedyś jeździły tędy pociągi towarowe (a jeszcze dawniej pasażerskie z Wejherowa do Lęborka przez Choczewo), dzisiaj na torze można znaleźć całkiem dorodne drzewka. Zaraz za przejazdem skręcam w gruntówkę w las. Doprowadza mnie do kanału rzeki Redy, który przed wiekiem wykorzystywany był przez wejherowską cementownią do transportu margli, których bogate złoża znajdowały się w pobliskim jeziorze Orle. Dzisiaj na kanale żadnych barek się nie spotka, jest za to całkiem dużo wędkarzy.

Droga Orle-Bolszewo wzdłuż kanału Redy © michuss


Kanał rzeki Redy © michuss


Kolejnym punktem wycieczki była śluza zlokalizowana na tymże kanale. Pamiętam emocjonującą wyprawę doń w czasach podstawówki-zdawało się, że człowiek jedzie na drugi koniec świata;) Śluza (czy jak ją nazywaliśmy wtedy-”tama”) oddalona jest od Wejherowa o jakieś 4 km drogi:) Dziś przedstawia obraz nędzy i rozpaczy. Ciarki po plecach przechodzą na myśl, że przyjeżdżają tu jakieś dzieciaki, tak jak my kiedyś jeździliśmy. Po balustradach nie ma śladu-nie wiem czy to menelstwo złomiarskie wycięło, czy też może była to zaplanowana akcja kogoś kto odpowiada za utrzymanie tego obiektu. W każdym razie wygląda to dość nieciekawie. Nadal jednak duże wrażenie robi różnica poziomu luster wody powyżej i poniżej śluzy.

Śluza na kanale Redy © michuss


Następnie leśną drogą zmierzam w kierunku malowniczo położonej leśniczówki Muza-chętni mają możliwość nauczyć się tu jeździć konno. Poza tym, ostatnio wytyczono tędy trasę nordic-walking. Zresztą zauważyłem, że gmina Wejherowo mocno postawiła na ten rodzaj rekreacji. Tablic informacyjnych jest sporo. Dobry kierunek:)

Nordic Walking w gminie Wejherowo © michuss


Z Muzy wspinam się tzw. starą szosą krokowską. Do, bodajże, końca lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku był to wylot z Wejherowa na północ, w kierunku Krokowej i dalej nad morze. Później wybudowano nowy fragment-zdecydowanie krótszy, ale też i dużo bardziej stromy. Dla rowerzystów to komfortowa sytuacja, bo uciążliwy podjazd pokonuje się łagodnym, dłuższym odcinkiem, na którym wprowadzony jest zakaz ruchu pojazdów (co nie oznacza, że z pewnością się nikogo nie spotka-trafiałem na uczących się jeżdżenia samochodem).

Stara, wyłączona z ruchu szosa krokowska © michuss


Na szczycie dojeżdża się do „nowego” podjazdu-trzeba uważać, bo ruch jest tutaj spory, szczególnie w sezonie, a widoczność nie najlepsza. Na szczęście ruchliwym fragmentem jadę tylko kilkadziesiąt metrów i po chwili skręcam w prawo w asfaltową drogę, która ciągnie się aż do podpuckiego Darżlubia. Ja jednak jadę nią tylko kilkaset metrów i odbijam w gruntową drogę prowadzącą do Kąpina-niewielkiej wsi zlokalizowanej w lasach na północ od Wejherowa. Sporo się tu zmieniło od czasu mojej ostatniej wizyty. Kiedyś była to zapomniana wioska, o wąskich, mało uczęszczanych drogach. Dzisiaj trafiłem na szeroką gruntówkę, przyozdobioną nawet znakami z nazwą miejscowości:) No i cała masa nowych domów. Ładne miejsce do mieszkania.

Kąpino-do niedawna zapomniana polna dróżka © michuss


Z Kąpina długim, początkowo ostrym, potem łagodnym zjazdem docieram do Wejherowa w okolicy szpitala. Tutaj zaliczam jedną z niewielu dróg rowerowych w tym mieście i bocznym ulicami kieruję się do domu, po drodze zaglądając jeszcze tylko na zapomniany przez wszystkich przystanek Wejherowo Cementownia, zlokalizowany na opisywanej wyżej linii kolejowej.

DDR po wejherowsku © michuss


Tor na przystanku Wejherowo Cementownia-widok w kierunku Choczewa © michuss


Fajnie tak sobie odświeżyć stare kąty:)
Kategoria wycieczka


  • DST 101.95km
  • Czas 04:49
  • VAVG 21.17km/h
  • VMAX 33.21km/h
  • Sprzęt Author Airline
  • Aktywność Jazda na rowerze

Gorszy dzień, czyli powrót z Trzebiatowa

Niedziela, 11 września 2011 • dodano: 11.09.2011 | Komentarze 3

TRZEBIATÓW-Górzyca-Gryfice-Ościęcin-Unibórz-Błotno-Nowogard-Redło-Maszewo-Storkówko-Małkocin-STARGARD



Pobyt w Trzebiatowie siłą rzeczy był dość krótki. Wyjazd powrotny zaplanowałem już na godzinę 9, a to z tego względu, że prognozy pogody przewidywały silne burze w północno-zachodniej Polsce. Poza tym wczoraj na ICM sprawdziłem wiatr i wynikało z wykresu, że będzie południowy, przybierający w ciągu dnia na sile. Taki plan bardzo spodobał się mojemu wujkowi, który postanowił mi potowarzyszyć na części trasy. Tutaj nadmienię, że jest to 72 letni pan, który od czasu ukończenia 45 roku życia pokonał już na rowerze 295000 km. Obecnie jest na etapie wypadów około 80 kilometrowych, ale stara się jeździć codziennie. To, że jeżdżę jest w dużej mierze jego zasługą, choćby z tego powodu, że pierwsze sto km pokonałem wspólnie z nim, zresztą w okolicach Trzebiatowa.

Wujek na swojej "szosie" między Trzebiatowem a Gryficami © michuss


Telefonicznie umówiłem się ze Shrinkiem, że spotkamy się na rondzie pod Golczewem, skąd wspólnie pojedziemy w kierunku Stargardu, zaś wujek pojedzie z powrotem do Trzebiatowa, ale przez Golczewo.

Pierwszy etap trasy, do ronda przebiegał w spokojnej atmosferze i w spacerowym tempie. Na liczniku widniało 38 km pokonanych w blisko 2 godziny, a średnia prędkość wynosiła dokładnie 19,97. Po krótkiej chwili pojawił się Shrink, który dotarł tu w iście szatańskim tempie, prawie 31 km/h. Jak się okazało później było to zbyt mało wrażeń jak na jeden dzień;)

Dyskusja Shrinka z moim wujkiem © michuss


Krótka pogawędka, pożegnanie i już we dwójkę zmierzamy do Nowogardu. Shrink planował moją wizytę u niego, ale przekazałem mu wieści na temat pogody i decyzję o jak najszybszym dotarciu do domu. Ciężko było mi się przestawić ze spokojnej jazdy na tempo Shrinkowe, mimo że było to ok. 23-24 km/h. W ogóle miałem dzisiaj gorszy dzień i jechało mi się beznadziejnie, ale to już reguła przy powrotach z T-owa.

W Błotnie zatrzymaliśmy się pod sklepem na uzupełnienie bidonów. W międzyczasie minął nas kolarz szosowy, którego po zakończeniu postoju Shrink postanowił dogonić. Było to o tyle trudne, że od momentu kiedy koło nas przejechał do naszego ruszenia minęła dłuższa chwila. Ja stwierdziłem, że nie jestem w formie na takie wyścigi i z chęcią potoczyłem się spacerowym tempem, pod wiatr w kierunku Nowogardu, gdzie mieliśmy się spotkać. Nie wierzyłem, przyznaję, w zwycięstwo Sebastiana, bo wiatr wyjątkowo dziś uprzykrzał jazdę w kierunku na południe. Jednak gdy ślimaczym tempem wjechałem do Nowogardu natknąłem się na Shrinka, który oznajmił mi, że wygrał wyścig:)! Gratulacje, Shrink:)

Następnie z wolna potoczyliśmy się nad Jezioro Nowogardno. Wzdłuż jego brzegu wytyczona jest fajna promenada, której atrakcją są między innymi niebojące się niczego kaczki;)

Kaczki nowogardzkie © michuss


Jezioro Nowogardno w Nowogardzie © michuss


Kolejnym punktem wycieczki jest zabytkowy dworzec kolejowy. Ostatecznie wydostajemy się z Nowogardu w kierunku na Redło. Tuż za miastem dokonujemy przesiadki, tj. Shrink bierze mój rower, a ja jego. Jeszcze bardziej wzrasta mój podziw dla jego szaleńczego pościgu, gdy orientuję się jakie opory na asfalcie stawiają potężne opony. Natomiast muszę też przyznać, że jazda na jego rowerze wymusza nieco bardziej sportową, pochyloną sylwetkę, dzięki czemu znacznie zmniejszają się opory aerodynamiczne. Za Długołęką zamieniamy się z powrotem i przez Krasnołekę docieramy do Redła. Tutaj Shrink zawraca, a ja ruszam na ostatnie ok. 30 km. Wszystko oczywiście po dość długim postoju i rozmowie.

Za Redłem zaczyna się dużo gorszy asfalt. Trzeba nieźle się nagłowić, żeby ustalić w miarę spokojny tor jazdy. Za Godowem odcinek przez las, dzięki czemu wiatru aż tak się nie odczuwa, ale potem droga wyprowadza na otwarte pole, gdzie szczególnie odczuwam jak dzisiaj jest parno. Tuż przed Wisławiami (mała wioska przed samym Maszewem) całkowicie wysiada mi „zasilanie”. Musiałem zatrzymać się w cieniu i tak stałem dobre kilka minut. Potem, z wolna toczę się do Maszewa, gdzie szukam sklepu (w Wisławiu dopiłem resztki wody). Nie jest to trudne i po chwili sączę poweraida i wciągam prawie całą tubkę mleka słodzonego. Szybko mi to pomaga i potem jedzie się już lepiej. Mimo to czuję narastające zmęczenie i zaraz za Storkówkiem z ulgą witam majaczący na horyzoncie Stargard. W domu jestem po 15 (start o 8.50) co obrazuję słabiznę mojego dzisiejszego tempa. Z resztą to już powoli staje się tradycją jeśli chodzi o powroty z Trzebiatowa;)
Kategoria wycieczka


  • DST 113.44km
  • Czas 04:34
  • VAVG 24.84km/h
  • VMAX 40.20km/h
  • Sprzęt Author Airline
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trzebiatów

Sobota, 10 września 2011 • dodano: 11.09.2011 | Komentarze 4

STARGARD-Małkocin-Storkówko-Maszewo-Jenikowo-Nowogard-Łosośnica-Resko-Łabuń Wielki-Wicimice-Natolewice-Brojce-Żukowo-TRZEBIATÓW



Wyjazd zrodził się spontanicznie, w sumie godzinę przed wyruszeniem na trasę okazało się, że muszę sobie jakoś zorganizować czas na weekend.

Wyjazd wygląda tak jak zwykle, czyli „po płytach” do Klępina, dalej lekko pod górę w stronę Małkocina (przed samą miejscowością jest dość długi zjazd), potem ponownie pod górkę aż do Storkówka, z którego jest już rzut beretem do „betonówki”, czyli DW 142. Tą drogą pokonuję około kilometra by zjechać zeń brukowanym, szerokim zjazdem na DW 106.

Witacz w Maszewie © michuss


Ruch nie jest zbyt duży (a droga ta potrafi być bardzo nieprzyjemna w sezonie, bo stanowi dogodny dojazd nad morze), wobec czego postanawiam skorzystać z jej uroków (a trochę ich jest, bo na sporej części jest gęsto obsadzoną drzewami aleją) i dotrzeć nią aż do Nowogardu. Czas mija mi bardzo szybko i już po chwili parkuję rower pod lidlem i ruszam nabyć coś do picia. Po krótkiej przerwie kieruję się wylotem na Dobrą (Chociwel), ale tylko przez moment, bo kilka km za Nowogardem dokonuję skrętu w lewo, na drogę do Reska (wedle drogowskazu mam 20 km do Reska i 8 do Łosośnicy). Droga choć wąska i nie wojewódzka ma całkiem przyzwoitą nawierzchnię, która dodatkowo ulega znacznej poprawie po wjechaniu na teren powiatu łobeskiego. Ruch umiarkowany, wzrastający do dużego;)

Droga Nowogard - Resko, w tle Resko właśnie © michuss


Resko mijam „na przelocie”, nie zatrzymuję się nawet pod Biedrą, w której robiłem zakupy podczas drogi powrotnej z Trzebiatowa miesiąc temu. Żeby wydostać się na północn z tego sympatycznego miasteczka trzeba pokonać dość długi podjazd do wsi Policko. Miejscowość ma tylko kilka domów, ale tablica stoi. Następnie dostaję nagrodę w postaci zjazdu aż do Łabunia Wielkiego. Podczas zjeżdżania zaczynam się zastanawiać co zrobić dalej, tj. albo skręcić we wsi w prawo, by przez Iglice dojechać do fajnej pseudoasfaltówki Stara Dobrzyca-Wicimice, albo skręcić w lewo i po kilku km dojechać do skrzyżowania z krajową „szóstką” w okolicy wsi Modlimowo. W celu podjęcia decyzji zatrzymuję się na skrzyżowaniu w Łabuniu i oglądam mapę. Ostatecznie decyduję się na wariant w prawo, z tym, że potem, zaraz za ostatnimi zabudowaniami wsi biorę drogę w lewo. Ta droga to całkiem szeroka szutrówka, która najpierw wspina się nieco na pola, zapewniając ładny widok w kierunku Łabunia, który przed momentem opuściłem oraz aleję łączącą tę wieś z Iglicami; potem opada lekko wprowadzając w nieprzebrane lasy okolic Wicimic.

Łabuń Wielki - Wicimice © michuss


Droga wije się dość długo, po drodze mija się jakiś strumyk, będący jednocześnie zbiornikiem p/poż aż w końcu dociera się do skrzyżowania, na którym należy pojechać prosto, zostawiając z lewej strony inną drogę.

Leśna droga z Łabunia Wielkiego do Wicimic © michuss


Pozostaje do przejechania kilkaset metrów drogą już nieco węższą i docieram do wspomnianej wyżej drogi z Dobrzycy do Wicimic. Ruch tutaj jest śladowy, ale, co ciekawe, z reguły są to samochody z rejestracjami spoza powiatu łobeskiego i gryfickiego-cóż, ta droga na mapie stanowi całkiem interesujący skrót w drodze nad morze;) I tym razem trafiam na samochód z województwa dolnośląskiego, który w extraślimaczym tempie pokonuje dziury i wertepy na tej arterii. Po krótkiej chwili wyprzedzam go i jako pierwszy wpadam do Wicimic.

"Droga" Stara Dobrzyca - Wicimice © michuss


Po pokonaniu krajowej „szóstki” kieruję się wciąż na północ, do Natolewic. Po drodze przecina się przejazd kolejowy na szlaku dawnej wąskotorówki. Przed samymi Natolewicami postanawiam poprosić kogoś o wodę do bidonu, bo resztki wypiłem w opisanych wyżej lasach. Cóż, już w pierwszym domku dostaję do dyspozycji półtoralitrową butlę, z której uzupełniam bidon:)

Wjazd do Natolewic © michuss


Kiedy ruszam dalej wąską, brukowaną drogą mijam się z nadjeżdżającym z przeciwka orszakiem weselnym. Jedzie chyba z 30 samochodów i autokar-nie wiem jak taka masa pomieściła się w niewielkim, natolewickim kościółku.

Natolewice © michuss


Dalsza droga do Trzebiatowa wiedzie znanymi mi już ścieżkami-gruntówką do Brojc, gdzie robię zakupy i wsłuchuję się w dźwięki dobiegające z jakiegoś lokalnego festynu, a potem wąskim, mało uczęszczanym asfaltem do Trzebiatowa przez Mołstowo i Bielkowo.

Natolewice - Brojce © michuss


Pola pod Natolewicami © michuss


Trzebiatowski kościół na horyzoncie © michuss


Na miejscu jestem przed 19 (start wycieczki o 13.15).
Kategoria wycieczka


  • DST 83.00km
  • Czas 03:29
  • VAVG 23.83km/h
  • VMAX 42.39km/h
  • Sprzęt Author Airline
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szczecin-komunikacyjnie

Wtorek, 6 września 2011 • dodano: 06.09.2011 | Komentarze 0

STARGARD-Zieleniewo-Morzyczyn-Kobylanka-Motaniec-Niedźwiedź-Szczecin(Zdunowo-Wielgowo-Dąbie-port-centrum) i z powrotem

Do pracy i na gwarancyjny przegląd do cetusa.
Kategoria komunikacyjnie


  • DST 32.35km
  • Czas 01:12
  • VAVG 26.96km/h
  • VMAX 38.86km/h
  • Sprzęt Author Airline
  • Aktywność Jazda na rowerze

Betonówka

Niedziela, 4 września 2011 • dodano: 04.09.2011 | Komentarze 0

STARGARD-Żarowo-Lubowo-Poczernin-Siwkowo-Małkocin-Klępino-STARGARD

Wyjazd przed samą 19. Klasyczna jazda na "dobry sen", czyli maksimum zmęczenia w krótkim czasie.


  • DST 97.74km
  • Czas 03:46
  • VAVG 25.95km/h
  • VMAX 52.82km/h
  • Sprzęt Author Airline
  • Aktywność Jazda na rowerze

Taka prawie setka

Sobota, 3 września 2011 • dodano: 03.09.2011 | Komentarze 4

STARGARD-Kunowo-Skalin-Koszewo-Grędziec-Pyrzyce-Linie-Bielice-Gardno-Stare Czarnowo-Kołbacz-Kobylanka-Morzyczyn-Zieleniewo-STARGARD



Zdjęć nie ma, bo aparat, póki co boję się wozić ze sobą w plecaku. Wprawdzie dzisiaj obeszło się bez spotkania z matką ziemią (druga jazda w spd`ach), ale było blisko-o tym za chwilę;)

Wyjazd tradycyjnie już nudną DDRką w kierunku Miedwia. Ruch, jak to w weekendy, olbrzymi. Trzeba uważać i mieć oczy dookoła głowy, bo oprócz mistrzów kierownicy rowerowej z rzadka (najczęściej zza pleców) pojawiają się mistrzowie kierownicy motorowerowej... Jazda całą szerokością drogi powszechna niczym kasa oszczędności;) Z ulgą więc opuszczam ten szlak na wysokości koszewskiej krzyżówki. Teraz pozostaje zacisnąć zęby (modląc się o to, żeby plomby zostały na swoim miejscu) i pokonać około kilometrowy, fatalny, potwornie dziurawy kawałek asfaltu.

W Koszewie, że użyję takiego zegarmistrzowskiego sformułowania, „natykam” się na dożynki. Nie jestem specjalistą od tych klocków, ale tydzień temu były w Lipniku-skłaniam się więc ku opcji, że tamte były gminne dla Stargardu, a te są dla Kobylanki;) Cała masa pań w ludowych strojach, do tego grubi, wąsaci panowie, koniecznie w niedopinających się garniturach-oj, będzie chlanie dziś wieczór;)

Z Koszewa do Skalina-lubię ten fragment, bo daje wspaniałą panoramę na stare zabudowania gospodarcze skalińskiego majątku. Ze Skalina drogą w kierunku Wierzchlądu-obecnie jest remontowana, więc jeśli ktoś miałby chęć skorzystać z wyjątkowo klimatycznej, a przy tym najdłuższej linii stargardzkiego MZK („5”, co poniektóre kursy relacji Koszewo-Storkówko, to jest prawie 30 km!) to informuję, że doznaje kilkuminutowych opóźnień w związku ze zmianą trasy;)

Do Koszewa pod lekki wiatr, nie lubię tego fragmentu-długa prosta przez pole z majaczącymi w oddali zabudowaniami wsi.

Za Koszewem przypominam sobie dawno „niejeżdżony” fragment żwiru, przechodzącego przed Wierzbnem w bruk (który na pewnym odcinku się omija wąską ścieżką z jego prawej strony). Z Koszewa pociskam asfaltem w kierunku Grędźca wzdłuż rezerwatu przyrody „Brodogóry” (więcej dość intresujących informacji na wiki).

Za Grędźcem dojeżdżam do wojewódzkiej sto szóstki i mknę przez Okunicę prosto do Pyrzyc, gdzie kieruję się do lidla. Z pewną dozą żalu stwierdzam brak mojego ulubionego napoju z serwatką-widać jakaś zmasowana akcja, bo w Stargardzie też już go nie ma:/

Po zrobieniu zakupów (woda) zmierzam starą trójką w kierunku Szczecina-można delektować się szerokim poboczem i minimalnym ruchem samochodów. Dojeżdżam tak jednak tylko kilka kilometrów i przed Żabowem skręcam w lewo, na Gardno. Tutaj spotykam sympatycznego szosowca z Podjuch-Piotrka. Jednak BS trochę „skrzywia” ludzi, bo pierwsze pytanie jakie mu zadaję to „Jesteś na bikestats?”;) Gwoli ścisłości dodam, że to on zaczął konwersację upewniając się czy w prawo to na pewno do Pyrzyc.

Dalej jadę „dziewiczą” dla mnie drogą, aż na odcinku do Gardna. Jakoś nie było okazji się tutaj pokręcić. Widoki niczego sobie, na części szlaku droga ma postać alei obsadzonej wiekowymi (bodajże) lipami. Przez cały czas towarzyszy mi ciągnik, który w oddali miga mi żółtym światłem ostrzegawczym. Po drodze mija mnie też tir z naczepą wypełnioną ziarnem, które w dość dużej ilości zostawia za sobą.

Przed Gardnem postój na wodę i odrobinę mleka z tubki;) Dalej orientuję się, że wiatr chyba nieco zmienił kierunek-jak wyjeżdżałem to odniosłem wrażenie, że wieje z południowego zachodu, ew. południa, a tymczasem po skierowaniu się w Gardnie w kierunku Starego Czarnowa dostaję podmuchy w twarz. Może nie jakieś wyjątkowo silne, ale nie powiem, nieco mnie to zbija z tropu.

Odcinek do Czarnowa idzie mi dość smętnie. Potem na zjeździe w kierunku Kołbacza osiagam swój maks, w którym swój dość znaczny udział mają zatrzaski;)

Od Kołbacza na Kobylankę z zaliczeniem pomniejszej, ale asfaltowej DDRki. Potem już szybko, przez Morzyczyn i Zieleniewo. Z racji dość dużego ruchu ma miejsce dość fajna sytuacja-na wysokości Lipnika całą szerokością drogi zasuwają dwaj młodzianie na swych góralach. Jako, że nie mam ochoty się wydzierać „wyprzedzam” ich z prawej strony „o włos”, dając w ten sposób do zrozumienia (przynajmniej w mojej wyobraźni), że tak się nie jeździ. Najwyraźniej trochę się im to nie spodobało i po chwili jeden z nich przypuszcza szarżę, która skutkuje tym, iż zostaję wyprzedzony. Cóż-tak skierowanej piłki nie da się nie umieścić w bramce;) Rozpędzam się i siadam mu na koło. I tak przez kilkanaście długich sekund jadę za nim i czekam, aż się obejrzy, a konkretniej na ten fajny, szeroki ruch głowy, żeby sprawdzić jak daleko z tyłu zostałem:) W końcu doczekałem się nagrody, odwrócił się i mocno zdziwił. Mała rzecz, a cieszy-he he ;)

Pod dom dojeżdżam jak zwykle-to znaczy tak, jakbym jechał na platformach:))) Zapominam się wypiąć i całą masą lecę na zaparkowany samochód... Jednak miałem sporo szczęścia, podparłem się ręką o szybę od strony pasażera, dosłownie poczuł jak ugina się pod moim naporem, ale wytrzymała, a ja nie porysowałem auta-”great succes”, jakby powiedział Borat;)

Co do samej jazdy w spd`ach-trochę popróbowałem jak radził mi sargath w poprzednim komentarzu, tj. jedną nogą (druga wypięta, zwisa swobodnie), ale jednak najlepszy efekt miałem przy pedałowaniu tak, jakbym chciał lekko podciągnąć stopę do góry. Nie wiem czy to dobra technika, nie wiem czy można, nie wiem nawet czy wypada, ale pierwszy raz poczułem „moc”, którą dają te pedały (ten maks koło Kołbacza właśnie na takiej zasadzie, aż poczułem lekki ból w łydkach tak zaczęły pracować).

A na zakończenie, jako, że nie ma zdjęć piosenka, która towarzyszyła mi w wyjeździe (nie, nie miałem empetrójki, rano usłyszałem i mi została w głowie).

Kategoria wycieczka