m i c h u s s

avatar Na BSach przebyłem 133994.92 km z prędkością średnią 21.52 km/h.
Więcej o mnie.




Follow me on Strava




button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 97.74km
  • Czas 03:46
  • VAVG 25.95km/h
  • VMAX 52.82km/h
  • Sprzęt Author Airline
  • Aktywność Jazda na rowerze

Taka prawie setka

Sobota, 3 września 2011 • dodano: 03.09.2011 | Komentarze 4

STARGARD-Kunowo-Skalin-Koszewo-Grędziec-Pyrzyce-Linie-Bielice-Gardno-Stare Czarnowo-Kołbacz-Kobylanka-Morzyczyn-Zieleniewo-STARGARD



Zdjęć nie ma, bo aparat, póki co boję się wozić ze sobą w plecaku. Wprawdzie dzisiaj obeszło się bez spotkania z matką ziemią (druga jazda w spd`ach), ale było blisko-o tym za chwilę;)

Wyjazd tradycyjnie już nudną DDRką w kierunku Miedwia. Ruch, jak to w weekendy, olbrzymi. Trzeba uważać i mieć oczy dookoła głowy, bo oprócz mistrzów kierownicy rowerowej z rzadka (najczęściej zza pleców) pojawiają się mistrzowie kierownicy motorowerowej... Jazda całą szerokością drogi powszechna niczym kasa oszczędności;) Z ulgą więc opuszczam ten szlak na wysokości koszewskiej krzyżówki. Teraz pozostaje zacisnąć zęby (modląc się o to, żeby plomby zostały na swoim miejscu) i pokonać około kilometrowy, fatalny, potwornie dziurawy kawałek asfaltu.

W Koszewie, że użyję takiego zegarmistrzowskiego sformułowania, „natykam” się na dożynki. Nie jestem specjalistą od tych klocków, ale tydzień temu były w Lipniku-skłaniam się więc ku opcji, że tamte były gminne dla Stargardu, a te są dla Kobylanki;) Cała masa pań w ludowych strojach, do tego grubi, wąsaci panowie, koniecznie w niedopinających się garniturach-oj, będzie chlanie dziś wieczór;)

Z Koszewa do Skalina-lubię ten fragment, bo daje wspaniałą panoramę na stare zabudowania gospodarcze skalińskiego majątku. Ze Skalina drogą w kierunku Wierzchlądu-obecnie jest remontowana, więc jeśli ktoś miałby chęć skorzystać z wyjątkowo klimatycznej, a przy tym najdłuższej linii stargardzkiego MZK („5”, co poniektóre kursy relacji Koszewo-Storkówko, to jest prawie 30 km!) to informuję, że doznaje kilkuminutowych opóźnień w związku ze zmianą trasy;)

Do Koszewa pod lekki wiatr, nie lubię tego fragmentu-długa prosta przez pole z majaczącymi w oddali zabudowaniami wsi.

Za Koszewem przypominam sobie dawno „niejeżdżony” fragment żwiru, przechodzącego przed Wierzbnem w bruk (który na pewnym odcinku się omija wąską ścieżką z jego prawej strony). Z Koszewa pociskam asfaltem w kierunku Grędźca wzdłuż rezerwatu przyrody „Brodogóry” (więcej dość intresujących informacji na wiki).

Za Grędźcem dojeżdżam do wojewódzkiej sto szóstki i mknę przez Okunicę prosto do Pyrzyc, gdzie kieruję się do lidla. Z pewną dozą żalu stwierdzam brak mojego ulubionego napoju z serwatką-widać jakaś zmasowana akcja, bo w Stargardzie też już go nie ma:/

Po zrobieniu zakupów (woda) zmierzam starą trójką w kierunku Szczecina-można delektować się szerokim poboczem i minimalnym ruchem samochodów. Dojeżdżam tak jednak tylko kilka kilometrów i przed Żabowem skręcam w lewo, na Gardno. Tutaj spotykam sympatycznego szosowca z Podjuch-Piotrka. Jednak BS trochę „skrzywia” ludzi, bo pierwsze pytanie jakie mu zadaję to „Jesteś na bikestats?”;) Gwoli ścisłości dodam, że to on zaczął konwersację upewniając się czy w prawo to na pewno do Pyrzyc.

Dalej jadę „dziewiczą” dla mnie drogą, aż na odcinku do Gardna. Jakoś nie było okazji się tutaj pokręcić. Widoki niczego sobie, na części szlaku droga ma postać alei obsadzonej wiekowymi (bodajże) lipami. Przez cały czas towarzyszy mi ciągnik, który w oddali miga mi żółtym światłem ostrzegawczym. Po drodze mija mnie też tir z naczepą wypełnioną ziarnem, które w dość dużej ilości zostawia za sobą.

Przed Gardnem postój na wodę i odrobinę mleka z tubki;) Dalej orientuję się, że wiatr chyba nieco zmienił kierunek-jak wyjeżdżałem to odniosłem wrażenie, że wieje z południowego zachodu, ew. południa, a tymczasem po skierowaniu się w Gardnie w kierunku Starego Czarnowa dostaję podmuchy w twarz. Może nie jakieś wyjątkowo silne, ale nie powiem, nieco mnie to zbija z tropu.

Odcinek do Czarnowa idzie mi dość smętnie. Potem na zjeździe w kierunku Kołbacza osiagam swój maks, w którym swój dość znaczny udział mają zatrzaski;)

Od Kołbacza na Kobylankę z zaliczeniem pomniejszej, ale asfaltowej DDRki. Potem już szybko, przez Morzyczyn i Zieleniewo. Z racji dość dużego ruchu ma miejsce dość fajna sytuacja-na wysokości Lipnika całą szerokością drogi zasuwają dwaj młodzianie na swych góralach. Jako, że nie mam ochoty się wydzierać „wyprzedzam” ich z prawej strony „o włos”, dając w ten sposób do zrozumienia (przynajmniej w mojej wyobraźni), że tak się nie jeździ. Najwyraźniej trochę się im to nie spodobało i po chwili jeden z nich przypuszcza szarżę, która skutkuje tym, iż zostaję wyprzedzony. Cóż-tak skierowanej piłki nie da się nie umieścić w bramce;) Rozpędzam się i siadam mu na koło. I tak przez kilkanaście długich sekund jadę za nim i czekam, aż się obejrzy, a konkretniej na ten fajny, szeroki ruch głowy, żeby sprawdzić jak daleko z tyłu zostałem:) W końcu doczekałem się nagrody, odwrócił się i mocno zdziwił. Mała rzecz, a cieszy-he he ;)

Pod dom dojeżdżam jak zwykle-to znaczy tak, jakbym jechał na platformach:))) Zapominam się wypiąć i całą masą lecę na zaparkowany samochód... Jednak miałem sporo szczęścia, podparłem się ręką o szybę od strony pasażera, dosłownie poczuł jak ugina się pod moim naporem, ale wytrzymała, a ja nie porysowałem auta-”great succes”, jakby powiedział Borat;)

Co do samej jazdy w spd`ach-trochę popróbowałem jak radził mi sargath w poprzednim komentarzu, tj. jedną nogą (druga wypięta, zwisa swobodnie), ale jednak najlepszy efekt miałem przy pedałowaniu tak, jakbym chciał lekko podciągnąć stopę do góry. Nie wiem czy to dobra technika, nie wiem czy można, nie wiem nawet czy wypada, ale pierwszy raz poczułem „moc”, którą dają te pedały (ten maks koło Kołbacza właśnie na takiej zasadzie, aż poczułem lekki ból w łydkach tak zaczęły pracować).

A na zakończenie, jako, że nie ma zdjęć piosenka, która towarzyszyła mi w wyjeździe (nie, nie miałem empetrójki, rano usłyszałem i mi została w głowie).

Kategoria wycieczka



Komentarze
michuss
| 12:42 piątek, 23 września 2011 | linkuj A na rozmiary tego trójkąta dopiero zwróciłaś mi uwagę-faktycznie prawie 3 x 30 km. :)
michuss
| 12:41 piątek, 23 września 2011 | linkuj Brum-niecałe 53 km/h:) A do psów mam szczęście i chyba podejście, bo ani nie próbuję uciekać, ani nie stosuję wobec nich agresji;) W ostatni poniedziałek wprawdzie przyczepił się do mnie ujadający, dość sporych rozmiarów kundel, ale skończyło się tak, że rozstaliśmy się w zgodzie-powąchał moją rękę, pomerdał ogonem i wrócił na swoje podwórko;)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!