m i c h u s s

avatar Na BSach przebyłem 133994.92 km z prędkością średnią 21.52 km/h.
Więcej o mnie.




Follow me on Strava




button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2011

Dystans całkowity:1000.97 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:43:29
Średnia prędkość:23.02 km/h
Maksymalna prędkość:55.02 km/h
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:66.73 km i 2h 53m
Więcej statystyk
  • DST 78.08km
  • Czas 03:11
  • VAVG 24.53km/h
  • VMAX 55.02km/h
  • Sprzęt Author Airline
  • Aktywność Jazda na rowerze

Miało być 78-jest 78

Niedziela, 31 lipca 2011 • dodano: 31.07.2011 | Komentarze 0

STARGARD-Zieleniewo-Morzyczyn-Kobylanka-Bielkowo-Rekowo-Szczecin(Jezierzyce-Śmierdnica)-Sosnówko-Kołowo-Szczecin(Podjuchy-Zdroje-most cłowy-Dąbie-Wielgowo-Zdunowo-Płonia)-Kobylanka-Morzyczyn-Zieleniewo-STARGARD

Pogoda taka, że odechciewa się wszystkiego. Jedynie pod presją liczb ruszyłem dzisiaj między jednym deszczem a drugim, żeby dociągnąć w lipcu do 1000 km. Trochę po drodze mnie zmoczyło, ale teraz widzę, że zaciągnęło się znów i mży nieprzerwanie od dłuższego czasu, więc chyba się wpasowałem.


  • DST 76.11km
  • Czas 03:10
  • VAVG 24.03km/h
  • VMAX 35.98km/h
  • Sprzęt Author Airline
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szczecin-komunikacyjnie

Wtorek, 26 lipca 2011 • dodano: 26.07.2011 | Komentarze 10

STARGARD-Zieleniewo-Morzyczyn-Kobylanka-Motaniec-Niedźwiedź-Szczecin(Zdunowo-Wielgowo-Dąbie-port) i z powrotem.

W końcu znowu udało mi się pojechać i wrócić z pracy na rowerze. Zaoszczędzone jakieś 20 zł na benzynie;)

Rano mgła. Zaliczenie po długim czasie prawie kompletnej ddr ze Stargardu do Motańca. Zrobiona bardzo przyzwoicie, asfalt równy, oby tylko piesi się nie pchali w obrębie Zieleniewa i Morzyczyna, bo w weekendy bywa tam gęsto, a chodnik został... no... symboliczny. Dodatkowo, w drodze powrotnej mijałem się z debilami na quadach, którzy urządzili sobie na niej wyścigi-ręce opadają.

Między Niedźwiedziem a Zdunowem po ostatnich opadach bardzo dużo błota.

W drodze powrotnej okazuje się, że droga rowerowa jest już kompletna, bo w ciągu dnia wylano asfalt w samej Kobylance. Świetna inwestycja, miła odmiana po niektórych bublach w samym Stargardzie.

DDR Stargard-Motaniec © michuss


DDR Stargard-Motaniec © michuss


Błoto pomiędzy Niedźwiedziem a Zdunowem © michuss


"Solaria Ubrino" odjeżdża spod szpitala w Zdunowie © michuss


Świeży asfalt na ddr w Kobylance © michuss
Kategoria komunikacyjnie


  • DST 38.24km
  • Czas 01:37
  • VAVG 23.65km/h
  • VMAX 37.01km/h
  • Sprzęt Author Airline
  • Aktywność Jazda na rowerze

Koszewo

Sobota, 23 lipca 2011 • dodano: 23.07.2011 | Komentarze 0

STARGARD-Zieleniewo-Kunowo-Koszewo-Dębica-Kluczewo-STARGARD

Wreszcie gdzieś się ruszyłem... Po ostatniej niedzielnej eskapadzie pogorszyło mi się jeśli chodzi o zdrowie (wyjeżdżałem zakatarzony, wróciłem już solidnie przeziębiony), poza tym od środy w zasadzie non-stop lało. Dzisiaj wreszcie „odgruzowałem” mieszkanie, a jak tylko przestało padać to ruszyłem pojeździć po okolicy-krótko mówiąc udany dzień:)

Do Koszewa wzdłuż Miedwia, potem do granicy Warnic, pasy startowe (niesamowite wrażenie, bo pomiędzy nimi rośnie kukurydza, więc trochę się „zawęziło” pole widzenia), Lotnisko po płytach i dalej wzorową ddr`ką do miasta.

Koszewo © michuss


Cukrownia Kluczewo w Stargardzie Szczecińskim © michuss
Kategoria wycieczka


  • DST 109.24km
  • Czas 04:45
  • VAVG 23.00km/h
  • VMAX 36.31km/h
  • Sprzęt Author Airline
  • Aktywność Jazda na rowerze

Obiad w Stepnicy

Niedziela, 17 lipca 2011 • dodano: 17.07.2011 | Komentarze 6

STARGARD-Żarowo-Lubowo-Poczernin-Zabród-Goleniów-Miękowo-Wierzchosław-Widzieńsko-Stepnica-Żdżary-Goleniów-Zabród-Poczernin-Lubowo-Żarowo-STARGARD



Miałem dzisiaj nigdzie się nie ruszać, bo w środę „załatwiłem” się w pociągu. Jednak po obudzeniu dokuczał mi już „tylko” katar, wobec czego postanowiłem skorzystać z zawsze otwartego zaproszenia do Stepnicy;)

Wydostaję się tradycyjnie-przez Poczernin. Tutaj, lekko zirytowany, dopompowuję koło-to od dętki, którą łatałem w Ińsku nad jeziorem, podczas ostatniego wypadu. Irytacja sięga zenitu jak 3 km dalej zmuszony jestem zatrzymać się i ponownie szukać dziury. Na szczęście mam wygodny korzeń, położony przy szutrowej drodze od krzyżówki DW 142 i DW 141 w kierunku szosy Stawno-Kliniska, z której korzystam dziś po raz pierwszy. Przyczyną przekłucia okazał się dość długi jak na „flaka” drucik, który w miarę bezproblemowo usuwam. Nie chcę źle oceniać opon z góry, ale w tym momencie mają u mnie dużego minusa (Author Silk Road Cross-de facto Panaracer).

Guma w lesie © michuss


Drucik-Sprawca © michuss


Do Goleniowa dojazd przez Zabród – wybrałem chyba najkrótszy wariant, bo po minięciu tablicy na liczniku widnieje 30 km z małym hakiem. Następnie zakupy w kauflandzie i wyjazd na Miękowo. Jedzie się tu teraz wspaniale, bo cały ruch puszczony jest obwodnicą, a we wsi nie spotykam ani jednego samochodu:) Nie do wiary.

Miękowo, lipiec, niedziela, kier. nad morze, godz. 11 © michuss


Drogę przez Wierzchosław i Widzieńsko już znam i lubię, nawet dziury mi nie przeszkadzały.

W samej Stepnicy pyszny, dwudaniowy obiad, a o 16.20 start podróży powrotnej.

Z racji założonych opon decyduję się na skorzystanie z tzw. drogi pożarowej nr 18, która odbija od trasy Stepnica – Widzieńsko. Początkowo jedzie się super, bo nawierzchnię stanowi asfalt, a potem dość mocno ubity piach.

Pożarowa "osiemnastka" - Stepnica-Miękowo © michuss


Jednak po kilku km ubity piach robi się sypki i podróż nie jest już tak miła. Całość przejazdu ma dobrych kilka km i człowiek w pewnym momencie ma wrażenie, że nigdy z lasu nie wyjedzie;)

Piachy na "osiemnastce" Stepnica-Miękowo © michuss


Przed Żdżarami © michuss


Po drodze odbijają piaszczyste drogi, miejscami oznakowane. Sama „osiemnastka” też jest dość dobrze oznaczona, jednak finalnie, zamiast w Miękowie wyjeżdżam w Żdżarach, skąd bezproblemowo docieram do wiaduktu na wylocie z Goleniowa w kierunku Świętej i Stepnicy.

Przez Goleniów przejeżdżam bez zatrzymania – kolejny krótki postój funduję sobie gdzieś między Zabrodem i Bolechowem, bo urzeka mnie piękny, bukowy las, więc postanawiam go sfotografować, choć zdjęcie i tak nie odda tego „nastroju” w pełni.

Buczyna w Puszczy Goleniowskiej © michuss


Dalej droga wiedzie tak samo jak rano, a to dlatego, że zależy mi na jak najszybszym dojechaniu do domu. Mimo wszystko czuję, że przeziębienie do końca jeszcze nie odpuściło. W efekcie znalazłem chyba najkrótszą drogę do Stepnicy – 53 km z kawałkiem, ciężko będzie „dać” mniej;)
Kategoria wycieczka


  • DST 21.53km
  • Czas 00:57
  • VAVG 22.66km/h
  • VMAX 40.55km/h
  • Sprzęt Author Airline
  • Aktywność Jazda na rowerze

Śmieszka na celowniku

Czwartek, 14 lipca 2011 • dodano: 14.07.2011 | Komentarze 2

STARGARD-Klępino-STARGARD

Na rower ruszyłem dopiero po 20. Ubrałem się trochę za lekko, ale po wyjeździe już nie miałem chęci wracać po coś dodatkowego na grzbiet. Natomiast zweryfikowałem trochę swoje zamiary i zamiast przejechać asfaltową drogą rowerową do Motańca przez Morzyczyn (z tego co widzę podczas powrotów ze Szczecina chyba jest już cała ukończona, z wyjątkiem odcinka w samej Kobylance) ruszyłem na objazd Stargardu, a potem spontanicznie po płytach do Klępina (przez ul. Reymonta).

Aparat wziąłem na tak krótki wypad głównie po to, żeby zobrazować jak wygląda codzienność na ścieżce rowerowej wzdłuż ul. IX Zaodrzańskiego Pułku Piechoty. Za każdym razem jak jadę tym pseudoudogodnieniem dla rowerzystów to zastanawiam się ilu tym razem spotkam spacerowiczów z psami-podkreślam: ilu, a nie czy. Dzisiaj jest romantycznie, bo trafiam na parę zakochanych + psa. Nie wiem po co to coś zostało wybudowane-moim zdaniem kasa wyrzucona w błoto, bo po pierwsze wcześniej na ulicy były tu progi zwalniające i samochody nie rozpędzały się zbytnio, po drugie jakiś „specjalista” zaprojektował tą ścieżkę tak, że na przestrzeni około 800 m przecina jezdnię trzy (!) razy, wijąc się jak wąż ogrodowy, a po trzecie już na etapie budowy jasne było, że będzie to głównie trakt dla mieszkańców pobliskich bloków i ich czworonogów, bo chodzili tutaj jak długo pamiętam.

Trakt spacerowy? Nie droga dla rowerów w Stargardzie Szczecińskim © michuss


Ławeczka © michuss


Stargardzki "bauhaus"-Sąd Rejonowy © michuss


Nad Iną pod Klępinem © michuss
Kategoria wycieczka


  • DST 126.77km
  • Czas 05:37
  • VAVG 22.57km/h
  • VMAX 40.55km/h
  • Sprzęt Author Airline
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nowogardzko-stargardzki minizlot BS z Ińską Wstęgą w tle

Wtorek, 12 lipca 2011 • dodano: 12.07.2011 | Komentarze 4

STARGARD-Strachocin-Ulikowo-Pęzino-Ulikowo-Pęzino-Czarnkowo-Marianowo-Kępno-Dobrzany-Kozy-Ciemnik-Ińsko-Ścienne-Kamienny Most-Lublino-Chociwel-Karkowo-Chlebowo-Chlebówko-Białuń-Łęczyca-Storkówko-Małkocin-Klępino-STARGARD



Wczoraj Shrink wystąpił z pomysłem, żeby spotkać się w Pęzinie, a tym samym doprowadzić do skutku planowane od jakiegoś czasu mini-spotkanie BS (oddział stargardzko-nowogardzki) ;). Jako, że akurat był dziś ostatni dzień mojego urlopu i nie miałem w planie żadnych ważnych zajęć postanowiłem przystać na Jego propozycję.

Punktem zbornym miał być zabytkowy zamek w Pęzinie, który ostatnimi czasy promuje się przy pomocy tablic reklamowych ustawionych w różnych, uczęszczanych miejscach w okolicy Szczecina (m.in. kojarzę taką reklamę ustawioną na Szosie Stargardzkiej, na wysokości stacji shell). Dobrze, że się promuje, bo miejsce jest niezwykle klimatyczne, a sam zabytek robi duże wrażenie. Ale, do rzeczy.

Spotkanie (w którym, jak się później okazało, miał brać też udział kolega Shrinka, początkujący, a zarazem rokujący bardzo duże nadzieje na przyszłość biker Grzesiek) Shrink wyznaczył na mniej więcej 9-9.30. Ruszyłem z domu z dużym zapasem, około 7.50 i około 50 minut później stanąłem pod bramą zamku. Jako, że chłopaków jeszcze nie było wysłałem smsa z informacją, że czekam. W odpowiedzi dość szybko skontaktował się ze mną Shrink, informując, że szybkim tempem minęli Grabowo i jeszcze szybszym zmierzają w kierunku Kiczarowa. Ponieważ nie lubię długo siedzieć w jednym miejscu ruszyłem im naprzeciw, co zaowocowało, że tak powiem, spotkaniem w sąsiednim Ulikowie. Stąd, po krótkim przywitaniu i popodziwianiu swoich rowerów, ruszyliśmy do Pęzina, gdzie ostatecznie zatrzymaliśmy się pod zamkniętą bramą zamku. Ponieważ chłopaki specjalnie przyjechali prawie 50 km, żeby zamek obejrzeć brama została dość szybko przez nas otwarta i znaleźliśmy się na dziedzińcu-parkingu posiadłości (z pewną obawą, bo tabliczka głosiła, że obiektu pilnuje zły pies). Nie zostaliśmy jednak rozszarpani przez żadnego psiaka, a chwilę później, po zaparkowaniu rowerów nawet dostąpiliśmy zaszczytu poobcowania z księżniczką (niestety, moja strata-rozmawiałem w tym czasie przez telefon i nie miałem okazji poznać owej zacnej niewiasty). Pokręciliśmy się trochę, porobiliśmy zdjęcia, jak to w takim miejscu wypada, napiliśmy się czegoś i dość szybkim tempem udaliśmy się w kierunku Marianowa (chwilę wcześniej zapadła decyzja o uszczęśliwieniu kol. Grzegorza wizytą na słynnej Ińskiej Wstędze).

Ekipa nowogardzko-stargardzka w Pęzinie. Autor-Shrink © michuss


Pod zamkiem w Pęzinie-Shrink i Grzesiek © michuss


Koniki na postoju © michuss


Zamek w Pęzinie © michuss


Za Czarnkowem, za moim przewodem, odbiliśmy w kierunku Barzkowic, a to wszystko po to, żeby zaliczyć niezwykle sympatyczną asfaltówkę, a właściwie należało by powiedzieć „asfaltóweczkę” przez las-zapomniana przez Boga i ludzi. Tutaj zatrzymujemy się na chwilę, podczas której Shrink zjada kanapkę, przyrządzoną przezeń zapobiegliwie w domu, ja natomiast oddaję się z niekłamaną radością ceremonii pompowania tylnego koła, z którego powoli, ale systematycznie schodzi mi powietrze (ta czynność powtórzy się jeszcze kilka razy, by wreszcie w Ińsku zakończyć ten korowód wymianą dętki).

Sama droga z Marianowa do Dobrzan mija nam niezwykle szybko. Przyzwyczajony do samotnych wyjazdów, a tu pogrążony w rozmowie nawet nie zauważam tej trasy-fajne to:) W Dobrzanach krótki sklepostop, podczas którego uzupełniamy bidony i raczymy się dodatkowo pepsi z puszki. Potem krótka wspinaczka w kierunku Kóz i już po chwili ukazuje się naszym oczom drogowskaz „Ciemnik 10”, co niechybnie zwiastuje początek niczym nieograniczonego rozkoszowania się wspaniałą widokowo trasą. Jedziemy trochę wolniej, delektując się śpiewem ptaków i, że tak powiem, szmerem strumyka;) W drugiej części trasy (tj. kawałek za leśniczówką Okole) zatrzymujemy się na fotostop-zajęcia odbywają się z zakresu fotografii w ruchu, z różnym skutkiem;) Kolega Grzesiek łapie tu krótki kryzys, który szybko zostaje spacyfikowany radosną informacją, że już za 10 km będziemy cieszyć się kebabem na ińskiej plaży (to pomysł Shrinka i po prawdzie mnie również rozradował, może nawet bardziej jak Grześka).

Grzesiek i Shrink podczas podziwiania uroków Ińskiej Wstęgi © michuss


Shrink podjeżdża © michuss


Shrink zjeżdża © michuss


Grzesiek zjeżdża © michuss


Trasa Ciemnik-Ińsko, kilka kilometrów, z których znów nic nie pamiętam, bo cały czas toczy się barwna rozmowa;) W samym Ińsku, na prośbę Shrinka, pokazuję chłopakom dawną stację kolei wąskotorowej. Ińsko, jako stacja, zostało zamknięte 1 czerwca 1996 roku, a ostatni pociąg pasażerski odjechał stąd najprawdopodobniej jeszcze wcześniej, stąd niemałe zamieszanie budzi nasze pytanie, skierowane do jednego z lokatorów postacyjnego budynku: czy zdążyliśmy na pociąg czy też będziemy musieli czekać na następny...

Na dawnej ińskiej stacji. Autor-Shrink © michuss


Ze stacji kierujemy się pod pomnik raka, przy pomocy którego powstaje kilka zdjęć, a chwilę później żwawo pedałujemy terenową ścieżką w kierunku miejskiej plaży.

Iński rak, którego wszyscy się boją;) © michuss


Na ińskim raku. Autor-Shrink. © michuss


Tu spada na nas jak grom z jasnego nieba informacja, że z kebaba nici, bowiem punkt je sprzedający nie został w tym roku otwarty. Chwilę wcześniej mignął mi jednak pan, który siedział pod namiotem z napisem „china box”, co wróżyło rychły kontakt z chińszczyzną. Okazało się, że ową „chińszczyznę” stanowi włoski makaron, zmieszany z mięsem, jakimiś grzybami i przyprawiony na sposób orientalny. Całość w gustownym, tekturowym pudełku z napisem, jakby kto miał wątpliwości, „china box”:) Delektujemy się makaronem, a po jego zjedzeniu zabieram się, przy wydatnej pomocy kolegów, za reperację dętki-dziurka okazuje się na tyle nieduża, że potrzebna jest pomoc wody z jeziora w celu jej lokalizacji. Podczas tych zabiegów przyłącza się do nas kolega chłopaków-Hubert. Oczywiście przybył tu na rowerze i, według swojej relacji, zamierza jechać dalej na wschód, w okolice Kalisza Pomorskiego. Po kilku minutach rozmowy decyduje się jednak na jazdę z nami, w kierunku Chociwla. Pada propozycja jazdy wzdłuż brzegu jeziora, korzystając z terenowej trasy. Bardzo fajnie się jedzie, szczególnie biorąc pod uwagę, że ja przyzwyczajam się do jazdy bez błotników, a w lesie jest sporo oznak, że niedawno lało;)

Off-road Ińsko-Ścienne: Hubert, Michuss, Grzesiek. Autor-Shrink. © michuss


Po kilku km jazdy w terenie docieramy do wsi Ścienne. Stanowi dość długi ciąg budynków skupionych wzdłuż głównej, biegnącej przezeń ulicy. Dla uatrakcyjnienia przejazdu droga faluje i co chwila jedziemy raz w górę, raz w dół. Kilka kilometrów później wpadamy na drogę Ińsko-Chociwel, a chwilę później nawiedzamy Kamienny Most, przy okazji zjeżdżając do zespołu szkół, który mieści się w starym pałacu zlokalizowanym we wspaniałym parku. Pierwsze moje wrażenie, zgodne zresztą z tym Shrinkowym, jest takie, że ten budynek mógłby śmiało zagrać w horrorze jako odludny szpital psychiatryczny;)

Na szkolnym parkingu-Kamienny Most. Autor-Shrink © michuss


Podczas wyjazdu z Kamiennego Mostu z ust Huberta pada propozycja, by zahaczyć o położoną nieopodal wieś Lublino, a to z racji „dzieła”, które miejscowy myśliwy wykonał na ścianie swojego domu. Krótko później odbieram telefon, chłopaki jadą dalej, a ja rozpoczynam gonitwę za nimi. Oczywiście na wysokości zjazdu do Lublina skręcam i zmierzam do ogólnie pojętego centrum tej miejscowości;) Mniej więcej w połowie tej stosunkowo krótkiej drogi ponownie słyszę sygnał telefonu-dzwoni Shrink i pyta gdzie jestem, bo czekają na mnie. Nie skręcili na Lublino-krótko mówiąc nie dogadaliśmy się, a raczej ja za wiele dodałem od siebie;) Okazało się, że chłopaki nie wykazali entuzjazmu dla zapoznania się z twórczością domorosłego, lublińskiego malarza-artysty. Moim zdaniem słusznie, bo całość ocieka wręcz tak zwanym kiczem;) Prawdę powiedziawszy nawet nie zwalniam na wysokości osławionych zabudowań.

Krótko później znajdujemy się w Chociwlu, a to kolejny sklepostop. Tym razem urozmaicony rozmową z przedstawicielami miejscowego establishmentu, raczącymi się „czymś mocniejszym”. Jeśli można tak powiedzieć w przypadku drugiego razu to tradycja zostaje podtrzymana i w miejscowym sklepie kupujemy puszkę coli i dodatkową butelkę z wypełniaczem do bidonu (w moim przypadku woda). Ze sklepu ruszamy na parking, z którego pięknie widać chociwelski kościół i jezioro na pierwszym planie. Tutaj następuje pożegnanie-Shrink przypuszcza, że poleją się moje łzy smutku, ja jednak zapewniam go, że podczas pożegnań trzymam się twardo, ale nie wykluczam, iż na dalszej trasie do Stargardu pokwilę sobie cichutko;) W tym miejscu szczere gratulacje dla Grześka, który dziś pobił swój poprzedni rekord (40 km) pewnie ze trzy razy, a i tak trzymał się niezwykle dzielnie! Brawo!

Kościół w Chociwlu © michuss


Z Chociwla chłopaki jadą na Dobrą, ja natomiast zmierzam do Karkowa (to droga, którą pokonałem w zeszłym roku, podczas majowej włóczęgi do Przytonia). W Karkowie, z polecenia Shrinka, oglądam pałac, a raczej to co z niego zostało, a chwilę później odbywam następujący dialog z dwiema dziewczętami z wózkiem dziecięcym:
-Ta droga to na Chlebówko?
-Ale to jest polna droga.
-Ale na Chlebówko?
-Ale to jest polna droga.
-Ale dojadę do Chlebówka?
-Tak.

Ruiny pałacu w Karkowie © michuss


Upewniony ostatnim słowem ruszam przez lasy i pola, niezwykle malowniczą drogą. Po kilkunastu minutach docieram do asfaltu, z którego dzisiaj już nie zjadę.

W tle droga Karkowo-Chlebowo © michuss


Kolejno mijam Chlebowo, Chlebówko, Białuń (tu odbijam na Łęczycę, bo przez Starą Dąbrową nie chcę jechać-potem trzeba korzystać z ruchliwej trasy Nowogard-Stargard).

Postój pod Tolczem © michuss


W Łęczycy zjeżdżam na tzw. „betonówkę”, by po około kilometrze odbić na Storkówko i dalej, tradycyjną trasą przez Małkocin i Klępino dotrzeć do domu. Dodam tylko, że w Klępinie skorzystałem z betonowej drogi, którą na skróty można dotrzeć do Stargardu.

Storkowo-relikt minionej epoki © michuss


Wypad niezwykle udany-dzięki za towarzystwo, mam nadzieję na kolejne wspólne wędrówki po okolicach. Jeśli o czymś zapomniałem to Shrink w swojej relacji niechybnie to uzupełni:)

Aha, zdjęcia autorstwa mojego i Shrinka (zaznaczam w opisie foty).
Kategoria wycieczka


  • DST 8.93km
  • Czas 00:23
  • VAVG 23.30km/h
  • VMAX 31.59km/h
  • Sprzęt Author Airline
  • Aktywność Jazda na rowerze

Stargard-komunikacyjnie

Poniedziałek, 11 lipca 2011 • dodano: 11.07.2011 | Komentarze 0

Parę spraw na mieście.
Kategoria komunikacyjnie


  • DST 82.82km
  • Czas 03:35
  • VAVG 23.11km/h
  • VMAX 43.58km/h
  • Sprzęt Author Airline
  • Aktywność Jazda na rowerze

Puszcza Bukowa przez Załom

Niedziela, 10 lipca 2011 • dodano: 11.07.2011 | Komentarze 3

STARGARD-Zieleniewo-Miedwiecko-Cisewo-Wielichówko-Szczecin(Wielgowo-Załom-Dąbie-Zdroje-Klęskowo)-Kołowo-Szczecin(Śmierdnica-Płonia-Sławociesze-Zdunowo)-Niedźwiedź-Reptowo-Cisewo-Grzędzice-STARGARD



Dzisiaj mogłem wyjechać dopiero po godzinie 14.

Początek taki sam jak wczoraj-delektuję się bieżnikiem, który umożliwia normalną jazdę po lesie (na starych kołach miałem continental sportcontact-opony bez bieżnika, na asfalt), więc jadę z Zieleniewa szutrem do Miedwiecka. Tam krótki fragment asfaltu przez wieś, a potem gruntówką przez las do Cisewa. W tej wsi znów pojawia się na pewien czas asfalt, który opuszczam na wysokości cmentarzyka dawnych mieszkańców Cisewa, skręcając w lewo w las do Wielichówka.

Cisewo © michuss


Dalej trasę zmieniam w stosunku do wczorajszej. Korzystam z trasy, którą już kiedyś przejeżdżałem, mianowicie przez lasy docieram do szczecińskiego Wielgowa. Ponieważ moim celem jest dzisiaj Puszcza Bukowa mam dalej dwie albo i trzy opcje-decyduję się na jazdę w kierunku Załomia, przez las. Tutaj nawierzchnia jest już nieco gorsza, sporo kopnego piachu. Po chwili docieram do wiaduktu nad autostradą (gdy jeździłem samochodem zawsze się zastanawiałem co to za droga po nim przebiega), a tuż za nim do skrzyżowania pod Załomiem. Skręcam w lewo i kieruję się na Dąbie. Miałem zamiar zrobić zakupy w lidlu (ostatnio namiętnie pijam zimny napój z serwatką za 2,5 zł, polecam), ale lidl na Dąbiu w remoncie, w związku z czym kierują mnie do najbliższego sklepu na Batalionów Chłopskich. W sumie to po drodze, więc zajeżdżam tam robiąc zaplanowane zakupy. Przy okazji odwiedzam nowo wybudowany ciąg pieszo-rowerowy wzdłuż Płoni-całkiem fajne pomyślane i zrobione.

Ciąg pieszo-rowerowy wzdłuż Płoni © michuss


Od ronda w Zdrojach kieruję się na Klęskowo, by ulicą Chłopską wspiąć się pod monumentalne wiadukty autostrady. Dalej fajne leśne skrzyżowanie, oznakowane na Żelisławiec-ja jadę trochę inaczej, bo odbijam lekko w lewo, po płytach w kierunku ogródków działkowych, a następnie wspinam się pod Kołowo.

Leśne skrzyżowanie-tutaj kończy się Szczecin © michuss


Po wjechaniu na szczyt Wzgórz Bukowych kontynuuję jazdę mijając Kołowo, a przy okazji sporo rowerzystów. Po dotraciu do krzyżówki nieopodal pomnika z głazem (na Śmierdnicę i na Glinną) jadę prosto, drogą, którą poznałem dzięki widmo (jeszcze raz serdeczne dzięki!). Delektuję się wspaniałym zjazdem, ciekawymi dolinkami i w końcu wyjeżdżam na południowo wschodnich przedmieściach Szczecina. Dalej starą trójką jadę w kierunku skrzyżowania z Szosą Stargardzką, gdzie skręcam w prawo, na Stargard. Jadę tak jednak tylko kilkaset metrów, bo później skręcam w lewo i zaraz jeszcze raz w lewo, dzięki czemu po płytach zmierzam w kierunku Zdunowa, mijając przy okazji dzielnicę Sławociesze.

Od szpitala sprawdzoną drogą w kierunku Niedźwiedzia. Dalej, nieco inaczej jak zwykle, do Reptowa, a stąd zapomnianym asfaltem do Cisewa. Po drodze mija się przejazd kolejowy, który zazwyczaj jest zamknięty, a otwiera się „na żądanie”, przyciskiem. Dzisiaj jednak szlabany są w górze. Krótko później dopadają mnie dość nagle „sensacje” żołądkowe, ale spokojnie, przec Grzędzice-Majątek dojeżdżam do domu:)
Kategoria wycieczka


  • DST 47.91km
  • Czas 02:03
  • VAVG 23.37km/h
  • VMAX 38.86km/h
  • Sprzęt Author Airline
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pierwsze koty za płoty...

Sobota, 9 lipca 2011 • dodano: 09.07.2011 | Komentarze 3

STARGARD-Zieleniewo-Miedwiecko-Cisewo-Wielichówko-Sowno-Przemocze-Rożnowo-Dąbrowica-Warchlinko-Siwkowo-Małkocin-Klępino-STARGARD



Dzisiaj rano odebrałem nowy sprzęt z cetusa. W domu rower został przygotowany przeze mnie do jazdy (ściągnięcie światełek odblaskowych, założenie tylnego oświetlenia, założenie i ustawienie licznika) i około 14 ruszyłem w trasę.

Różnica zauważalna w porównaniu do poczciwego stratosa. Przede wszystkim amortyzacja, z którą do tej pory nie miałem do czynienia. Trochę inna jest pozycja, ale nie narzekam, było wygodnie. Do giętej kierownicy bez rogów też się przekonałem;) Poza tym, jak to w nowym rowerze, wszystko chodzi płynnie, bez luzów i oporów. Teraz potrzeba kilkudziesięciu kilometrów, żeby się to wszystko dotarło, nabrało luzów, itd. Zobaczymy jak będzie się sprawował, oby był przynajmniej tak samo dobry jak „staruszek”. Aha, dlaczego akurat ten? Po pierwsze, że dysponowałem taką, a nie inną kwotą, a po drugie skusił mnie swoim wyglądem-zawsze miałem rowery w spokojnych, stonowanych kolorach, więc odmiana się przyda, choć zdaję sobie sprawę, że jest duże grono ludzi, którzy na rower w takiej barwie by nie wsiedli;) No i na koniec-to już mój trzeci author, jak do tej pory z wszystkich poprzednich byłem zadowolony.

Co do trasy-zrobiłem dzisiaj niecałe 50 km, a i tak zaliczyłem kilka miejsc w bezpośrednim sąsiedztwie Stargardu, w których do tej pory mnie nie było.

"Autograf" na ławce © michuss


Kokpit po nowemu © michuss


Wielichówko-widok na drogę do Sowna © michuss
Kategoria wycieczka


  • DST 86.85km
  • Czas 03:44
  • VAVG 23.26km/h
  • VMAX 40.06km/h
  • Sprzęt Author Stratos
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jeszcze dalej niż północ

Piątek, 8 lipca 2011 • dodano: 09.07.2011 | Komentarze 3

BOLSZEWO-Wejherowo-Kępino-Darżlubie-Połczyno-Puck-Swarzewo-Władysławowo-Chłapowo-Jastrzębia Góra-Mieroszyno-Łebcz-Starzyński Dwór-Mechowo-Darżlubie-Kępino-Wejherowo-BOLSZEWO



Ponieważ dość niespodziewanie musiałem skrócić swój pobyt na Kaszubach i w piątek wieczorem jechać z powrotem do Stargardu okazało się, że dzisiejsza wycieczka będzie ostatnią, którą tu zrobię. Szczęśliwie trochę poprawiła się pogoda, więc chociaż ten raz będzie jechało się przyjemnie (wczoraj dokuczała mi mżawka, a przedwczoraj wyjechałem tylko na chwilę wieczorem, bo cały dzień padało).

Wybór nie mógł być inny-nad morze. A jak nad morze to obowiązkowo asfaltówką z Wejherowa do Darżlubia, która stanowi najsensowniejszy wyjazd na północ. Dlaczego? Ano dlatego, że prawie nie ma na niej ruchu (ja dzisiaj, objeżdżając tę drogę w obie strony nie spotkałem żadnego samochodu). Śladowe ilości samochodów można spotkać na odcinku od „szosy krokowskiej” do leśniczówki Kępino, gdzie jest urządzony punkt postojowy, ale potem jest już puściuteńko.

Z Darżlubia można już kombinować i dalej jechać albo przez Mechowo, albo przez Puck. Ja wybrałem to drugie rozwiązanie, między innymi dlatego, żeby przekonać się jak wygląda droga rowerowa z Pucka do Władysławowa.

Przy okazji dojeżdżam na puckie molo, gdzie zauważam spory ruch w marinie. Dalej, dostrzeżoną przeze mnie „nowością”, czyli ścieżką rowerową, zaczynającą się tutaj i biegnącą w kierunku zachodnim. Okazuje się to być wspominana droga rowerowa, która ma mnie zaprowadzić aż do Władysławowa. Co prawda na początku już jest mały zgrzyt, bo na części wydzielonej i wyraźnie oznakowanej jako TYLKO dla rowerów wędruje sobie młoda mama, babcia pchająca wózek i chaotycznie biegająca, kilkunastomiesięczna pociecha. Pani zabija mnie wzrokiem jak ich próbuję ominąć, a ja nie mam ochoty na tłumaczenie co i jak.

DDRka po opuszczeniu brzegu Zatoki Puckiej wije się licznymi zakrętasami, omija jakieś zakłady, zalicza mostek nad kanałem i w końcu doprowadza do drogi Reda-Władysławowo. Tutaj nawierzchnia z kostki zmienia się na asfaltową i tak będzie wyglądać aż do skraju punktu widokowego na Zatokę Pucką Kaczy Winkiel. Potem wspina się ostro asfaltem do góry i biegnie całkiem fajną szutrówką. Ruch rowerów jest spory, doganiam i wyprzedzam parę sakwiarzy, potem spotykając jeszcze dość licznie ten gatunek rowerzystów.

W Swarzewie klnę, bo oczywiście brak jakiegokolwiek oznakowania przebiegu drogi. Okazuje się, że zamiast skręcić w prawo, w dół do Zatoki ja jadę prosto, a potem w lewo i w efekcie docieram do głównej szosy na półwysep ze strony Trójmiasta. Na szczęście jest dość szerokie pobocze, a ruch w piątkowe popołudnie nie jest zbyt duży.

We Władysławowie na rondzie obieram kierunek na Jastrzębią Górę. Przez pewien czas korzystam ze ścieżki rowerowej (z towarzyszeniem, a jakże!, pieszych), potem zjeżdżam z niej, bo dość niespodziewanie się kończy.

Odcinek z Władka do Jastrzębiej jest dość męczący, bo wiedzie po zabytkowej kostce brukowej, pamiętającej jeszcze lata międzywojenne. Po drodze mijam latarnię morską w Rozewiu i po kilku minutach wpadam (dosłownie, bo wieje z południowego wschodu) do Jastrzębiej Góry. Tutaj udaję się na stromy brzeg morski i robię zdjęcie.

Ponieważ zaczyna doskwierać mi pragnienie rozglądam się za czymś do picia. Moją uwagę przykuwa „sorbet truskawkowy”-wygląda zachęcająco, bo w specjalnej maszynie kręci się drobno zmielony, czerwony lód. Decyduję się na dużą porcję za 4 zł, chwilę delektuję się zimnym napojem, a po chwili zauważam, że lód, który mam w plastikowym kubku robi się biały. Krótko mówiąc-wyssałem całą chemię, został sam lód, zresztą o bardzo dziwnym smaku.

Podróż kontynuuję zmieniając kierunek na południe, w związku z czym aż do Łebcza borykam się z przeciwnym wiatrem. Co gorsza, na dość dużym odcinku wycięto tu drzewa, które stanowiły naturalną ochronę przed podmuchami wiatru.

W Łebczu docieram do dawnego przejazdu kolejowego i zauważam... że poprowadzono tu asfaltową drogę rowerową szlakiem zwiniętych torów. Nie namyślając się długo zjeżdżam na ten twór i cieszę się jazdą nim aż do Starzyńskiego Dworu (w praktyce oznacza to dość stromy jak na warunki linii kolejowej spadek i przejazd przez zabytkowy wiadukt nad drogą Łebcz-Starzyno). Asfalt w miarę równy, rowerzystów sporo-w sumie wydaje się, że to trafiona inwestycja, aczkolwiek kto wie, czy gdyby tory nie leżały nikt w gminie Krokowa nie pokusiłby się o uruchomienie pociągów w kierunku Trójmiasta.

W Starzyńskim Dworze mijam rzadki twór-pomnik radzieckiego żołnierza. Ma on związek z tragedią z roku 1945, kiedy to wycofujący się Niemcy zapędzili jeńców radzieckich do stodoły i tam spalili...

Ze Starzyńskiego Dworu szutrówką w kierunku Mechowa-początkowo przez pola, potem przez lasy Puszczy Darżlubskiej. W samym Mechowie postój na uzupełnienie płynów, groty mechowskie omijam, bo byłem już tu wiele razy:)

Z Mechowa przez las asfaltem do krzyżówki pod Darżlubiem, gdzie skręcam w lewo po chwili docierając do tej wsi. Na koniec pozostaje mi skręcić w asfaltówkę, którą przyjechałem tu przed paroma godzinami (oznakowanie „leśniczówka Darżlubie 0,6 km”) i delektować się kilkunastoma kilometrami spokojnej drogi przez las.

Zdjęcia niestety gorszej jakości, z komórki, a to dlatego, że wyjeżdżając na urlop zapomniałem zabrać z domu ładowarki do baterii z aparatu „właściwego”.

Puckie molo © michuss


Widok na Zatokę Pucką, w głębi Półwysep Helski © michuss


Szlak rowerowy Puck-Hel pod Swarzewem © michuss


Klifowy brzeg morski w Jastrzębiej Górze © michuss
Kategoria wycieczka