m i c h u s s

avatar Na BSach przebyłem 133994.92 km z prędkością średnią 21.52 km/h.
Więcej o mnie.




Follow me on Strava




button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2013

Dystans całkowity:786.37 km (w terenie 94.80 km; 12.06%)
Czas w ruchu:36:05
Średnia prędkość:21.79 km/h
Maksymalna prędkość:51.32 km/h
Liczba aktywności:9
Średnio na aktywność:87.37 km i 4h 00m
Więcej statystyk
  • DST 6.06km
  • Czas 00:23
  • VAVG 15.81km/h
  • VMAX 28.52km/h
  • Sprzęt Author Airline
  • Aktywność Jazda na rowerze

Stargard komunikacyjnie (z Igą)

Piątek, 31 maja 2013 • dodano: 31.05.2013 | Komentarze 3

Po Stargardzie z Igą.



  • DST 92.63km
  • Teren 3.00km
  • Czas 03:42
  • VAVG 25.04km/h
  • VMAX 41.63km/h
  • Sprzęt Author Airline
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szczecin komunikacyjnie

Poniedziałek, 27 maja 2013 • dodano: 27.05.2013 | Komentarze 6

STARGARD-Zieleniewo-Morzyczyn-Kobylanka-Szczecin(Płonia-Kijewo-Dąbie-Śródmieście-Żelechowa-Bukowo-Gocław-Drzetowo-Śródmieście-Dąbie-Wielgowo-Zdunowo)-Niedźwiedź-Motaniec-Kobylanka-Morzyczyn-Zieleniewo-STARGARD

MAPA

Załatwić sprawę w Szczecinie na ul. Kolonistów. Nie wiedziałem, że to tak w cholerę daleko i wysoko. ;)
Kategoria komunikacyjnie


  • DST 134.36km
  • Czas 07:05
  • VAVG 18.97km/h
  • VMAX 38.50km/h
  • Sprzęt Author Airline
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Tour de Natur

Niedziela, 26 maja 2013 • dodano: 26.05.2013 | Komentarze 10

SZCZECIN(PORT-Śródmieście-Gumieńce)-Przecław-Kołbaskowo-Rosówek-Gartz[Grodzisk]-Schwedt[Świeć]-Criewen-Schwedt-Gartz-Mescherin[Moskorzyn]-Pargowo-Kamieniec-Moczyły-Kołbaskowo-Przecław-SZCZECIN(Gumieńce-Śródmieście-PORT)

MAPA

Wyjazd na Tour de Natur-piknik organizowany przez Oder Center, czyli centrum handlowe w Schwedt, tłumnie zresztą przez Polaków odwiedzane-ogłoszony został na fb przez Rowerowy Szczecin ładnych kilka tygodni temu. Od razu zgłosiłem swój akces. Jednak wczoraj absolutnie nie miałem ochoty jechać – głównie za sprawą pogody, bo cały dzień lało, potem przestało, ale gdy zebrałem się do drogi do Szczecina, gdzie chciałem przenocować w związku z porannym startem wyjazdu, lunęło ze zdwojoną mocą, a ja w efekcie rower dowiozłem sobie do Szczecina samochodem. Całości dopełnia fakt kupna euro w moim wydaniu, czyli wizyty na poczcie, która jednocześnie jest kantorem w stargardzkim tesco. Akurat pani miała półgodzinną przerwę, więc grzecznie spędziłem 25 minut przed opuszczoną roletą, a gdy już została podniesiona moim oczom ukazała się nalepiona na szybkę kartka: „KANTOR NIECZYNNY”. ;) Koniec końców euro kupiłem w nie najlepszej cenie w Szczecinie na dworcu.

Dziś pobudkę miałem o 5.10. Szybkie śniadanie i w drogę na punkt zbiórki na Placu Kościuszki. Ruch na ulicach śladowy, pogoda – kiepska. Mżawka, chmury na tyle nisko, że wieża katedry w nich ginęła.

Na punkcie zbiórki już całkiem sporo osób, lecz wciąż dojeżdżają kolejne. W momencie startu było nas około pięćdziesiąt sztuk. Do granicy ruszyliśmy w eskorcie dwóch lub trzech radiowozów – dzięki temu mogliśmy się swobodnie przemieszczać w kolumnie.

Po drodze dwa postoje dla dołączenia się kolejnych osób – jeden w Przecławiu, a drugi na granicy w Rosówku.

Od granicy jedziemy już bez policji. Co nie zmienia faktu, że grzecznie, karnie, zajmując połowę prawego pasa;) Odcinek do Gartz pokonujemy bezpośrednio drogą, z pominięciem szlaku Odra – Nysa. W Gartz dołączają kolejni uczestnicy i jednocześnie wjeżdżamy na wspomniany wyżej szlak, którym bez większych problemów docieramy do przedmieść Schwedt, gdzie czeka na nas sympatyczny pan policjant (wcześniej krótki postój w Friedrichstahl).

Pogoda cały czas „w miarę”. Nie pada, ale dość zimno i wietrznie. Wpłynęło to ponoć na frekwencję na parkingu Oder Center. Piszę „ponoć”, bo w poprzednich edycjach tej imprezy nie brałem udziału, opieram się na obserwacji innych osób;)

Do Criewen ruszamy najkrótszym wariantem trasy (a jest ich kilka, najdłuższy ma ponad 30 km). W nazwie trasy jest coś o bobrach i ich rzekomej obserwacji. Niestety, a może i stety nic z tego nie wyszło, gdyż zaraz za Schwedt zaczyna siąpić deszcz, który z czasem przybiera na sile. W najgorszym momencie zacina z lewej strony. Do kompletu niezwykle powolne tempo (jedziemy już w ramach olbrzymiej grupy najsłabszych uczestników TdN), co w efekcie sprawia, że robi się bardzo zimno.

W Criewen rowery zostawiamy na rowerowym parkingu. Rower spinam z nowo poznaną koleżanką Dorotą – spotkanie było przykładem tego jak świat jest mały. Zagaduję, że gdzieś się chyba (a właściwie na pewno) już kiedyś widzieliśmy i nie były to rowery. Po krótkim czasie okazuje się, że było to możliwe w pracy. Pozdrawiam! :)

Sam piknik jak to piknik. Dostajemy w ramach wykupionego za 2 euro biletu obiad w postaci makaronu z sosem spaghetti. Przy stole panuje raczej zgodna opinia, że jadaliśmy lepsze spaghetti w życiu, co nie znaczy, że to było do luftu;)

Po jedzeniu następuje ogólnie pojęte zwiedzanie. Przewodnikami są ludzie, którzy już tu byli, czyli niemal wszyscy ze szczecińskiej grupy;) Najwięcej uciechy mamy w muzeum, a konkretniej na słynnej, latającej gęsi. Drewniany ptak, przyozdobiony reklamówką pełną bananów robi furorę, choć nie wiem czy niemieccy goście zrozumieli z czego się tak śmiejemy;)

Cały piknik wieńczy losowanie nagród. Grupa szczecińska zgarnia kilka pomniejszych, a po losowaniu nagrody głównej – roweru – okazuje się, że pojedzie z nami do Szczecina! Szczęściem byli z nami Tomek Yogi z żoną Wandą, która odprowadziła rower do Schwedt, skąd został zabrany samochodem w dalszą drogę:)

Za Schwedt peleton bardzo mocno się rozciąga i kawałkuje. Przez długi czas jechałem sam, utrzymując prędkość 27 km/h, a mimo to nikogo nie doganiałem. Spotykamy się w Friedrichstahl i na kolejnych postojach w Gartz, Mescherin, Pargowie, itd. Grupa stopniowo topnieje, kilka osób decyduje się na powrót krótszą trasą. W Kołbaskowie opuszcza nas Tunia, a kawałek dalej, na podjeździe za wsią decyduje się wyrwać nieco do przodu z licznego peletonu. Kilka chwil później obracam się do tyłu, ale już nikogo nie widzę, w związku z czym decyduje się dojechać do Szczecina sam. Decyzję ułatwia mi padający deszcz i konieczność dojazdu do Stargardu.

Dziękuję za świetnie zorganizowany wypad, tradycyjnie cieszę się, że poznałem kilka kolejnych osób, które do tej pory znałem jedynie z relacji na BS, ale i nie tylko. Mimo momentami kiepskiej pogody było świetnie. :)

Zdjęcia:

1) godz. 5.35, Szczecin



2) pl. Szczerskiej, miejsce zbiórki



3) granica polsko-niemiecka



4) Gartz w niedzielny, pochmurny poranek



5) podczas postoju w Friedrichstahl



6) postój w Friedrichstahl



7) postój w Friedrichstahl



8) przed Oder Center w Schwedt



9) wał pod Schwedt



10) szczecińska grupa w drodze powrotnej



11) szczecińska grupa w drodze powrotnej



12) szczecińska grupa w drodze powrotnej



13) w drodze



14) zjazd do Kołbaskowa

Kategoria wycieczka


  • DST 30.76km
  • Teren 2.00km
  • Czas 01:16
  • VAVG 24.28km/h
  • VMAX 38.86km/h
  • Sprzęt Author Airline
  • Aktywność Jazda na rowerze

Motaniec

Poniedziałek, 20 maja 2013 • dodano: 20.05.2013 | Komentarze 5

STARGARD-Grzędzice-Zieleniewo-promenada nad Miedwiem-Morzyczyn-Kobylanka-powrót z pominięciem Grzędzic

MAPA

Wieczorem, po pracy.



Kategoria wycieczka


  • DST 7.10km
  • Czas 00:20
  • VAVG 21.30km/h
  • VMAX 38.47km/h
  • Sprzęt Author Airline
  • Aktywność Jazda na rowerze

Stargard komunikacyjnie

Sobota, 18 maja 2013 • dodano: 18.05.2013 | Komentarze 2

Do biblio... tfu... Książnicy Stargardzkiej. ;)
Kategoria komunikacyjnie


  • DST 85.71km
  • Teren 20.20km
  • Czas 03:43
  • VAVG 23.06km/h
  • VMAX 40.20km/h
  • Sprzęt Author Airline
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jasne Błonia

Niedziela, 12 maja 2013 • dodano: 12.05.2013 | Komentarze 11

STARGARD-Grzędzice-Cisewo-Wielichówko-Szczecin(Wielgowo-Dąbie-Jasne Błonia-Zdroje-Klęskowo-Kijewo-Płonia-Śmierdnica-Jezierzyce)-Kobylanka-Morzyczyn-Zieleniewo-Grzędzice-STARGARD

MAPA

Prognozy pogody przewidywały na dziś deszcz, więc plany miałem ostrożne. Wymyśliłem sobie, że podjadę spróbować słynny, o ile nie najsłynniejszy szczeciński kebab na Wernyhory. Pomny słów którejś lub któregoś (nie pamiętam) uczestnika wyprawy do Altwarp zamierzałem wziąć małą „rolkę”, bo podobno duża jest nie do zjedzenia na jeden raz.

Zrezygnowałem z jazdy nadmiedwiańską DDRką, bo w weekend dochodzi tam do scen mrożących krew w żyłach – ludzie bywają nieobliczalni, mówiąc delikatnie. Gród Gryfa osiągnąłem jadąc przez lasy, po części tak jak wczoraj. Na Tczewskiej, w okolicy przyszłego węzła przy A6 widać przygotowania (prawdę powiedziawszy widziałem to już tydzień temu wracając z Altwarp). Na długości kilkuset metrów, od zjazdu do bazy paliw do wiaduktu nad A6 wycięto spory pas lasu. Nie wiem po co.

Do miasta wjeżdżam DDRką Dąbie – Prawobrzeże, na której większość rowerzystów psy wiesza, a ja ją całkiem lubię;) Odcinek na Trasie Zamkowej jest imponujący jeśli chodzi o panoramę, no, ale to nic nowego.

Na wysokości Wałów zatrzymuję się i robię zdjęcia kajakarzy. To najpewniej jakieś zawody w związku z odbywającym się w ten weekend Pikniku nad Odrą. Jana z Kolna zamknięta dla ruchu, więc dość swobodnie przejechałem sobie na drugą stronę, pokonując także tory tramwajowe bez zsiadania z roweru.

W tym miejscu zorientowałem się, że żadnej rolki, nawet mikroskopijnej w siebie nie wcisnę, więc bez większego powodu udałem się na Jasne Błonia, celem wykonania „reprezentacyjnej rundy”. Tak byłem zaaferowany jazdą (i słuchaniem muzyki), że nie dosłyszałem wołania grupy rowerowej ze Szczecina. To znaczy przez moment miałem wrażenie, że usłyszałem swoje imię, chyba nawet się obejrzałem, ale niestety bez rezultatu. Jak to dobrze, że wkrótce wymienię okulary.

Na murze przy jednej z posesji dostrzegam fajne rozwinięcie powszechnie znanego skrótu. Mimo, że wandalizmu nie trawię to nie mogę odmówić sobie jego sfotografowania.

Droga powrotna przez Zdroje, gdzie odwiedzam Biedrę, potem Klęskowo i Kijewo, nieciekawy, ruchliwy, a do tego pod wiatr odcinek do Płoni. Dalsza jazda przez Jezierzyce – w samej Płoni doganiam i wyprzedzam rowerzystę, który potem siada mi na koło. Gdy zauważam go tuż za sobą za zjazdem na Jezierzyce pytam czy jedzie do Stargardu. Okazuje się, że nie – robi rundkę z Wielgowa. Kilka chwil rozmawiamy, po czym na pętli w Jezierzycach następuje rozstanie.

Dalej przez las do Motańca, potem zapchana rowerzystami DDRka. Na odcinku między wiaduktem nad S10 a Zieleniewem mijam się (prawdopodobnie) z bikestats`owiczem strus i jego żoną. Pozdrawiam!

Wjazd do Stargardu – nietypowo, tak jak dziś wyjeżdżałem, czyli przez pole od przystanku Grzędzice Stargardzkie do ulicy (chyba) Skandynawskiej.

Zdjęcia:

1) Zawody na Odrze z okazji Pikniku nad Odrą



2) I wszystko jasne



3) Stargard na horyzoncie

Kategoria wycieczka


  • DST 52.91km
  • Teren 19.60km
  • Czas 02:14
  • VAVG 23.69km/h
  • VMAX 38.10km/h
  • Sprzęt Author Airline
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wielgowo

Sobota, 11 maja 2013 • dodano: 11.05.2013 | Komentarze 2

STARGARD-Grzędzice-Sowno-Szczecin(Wielgowo-Zdunowo-Sławociesze-Płonia-Jezierzyce)-Rekowo-Bielkowo-Kobylanka-Morzyczyn-promenada nad Miedwiem-Zieleniewo-STARGARD

MAPA

Nie planowałem wyjścia na rower, ale żal było nie skorzystać z niespełnienia się prognoz o deszczu w weekend. ;)

Zdjęcia:

1) Grzędzice Majątek



2) Sowno – Wielgowo



3) ul. Przylesie w Szczecinie

Kategoria wycieczka


  • DST 173.45km
  • Teren 31.40km
  • Czas 08:38
  • VAVG 20.09km/h
  • VMAX 44.41km/h
  • Sprzęt Author Airline
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Altwarp

Piątek, 3 maja 2013 • dodano: 03.05.2013 | Komentarze 8

STARGARD-(PKP)-SZCZECIN(PKP-Gumieńce-Krzekowo)-Bezrzecze-Wołczkowo-Dobra-Stolec-Dobieszczyn-Hintersee[Zajezierze]-Rieth[Ryle]-Warsin-Altwarp[Stare Warpno]-Rieth-Hintersee-Glashütte-Pampow-Blankensee-Buk-Dobra-Wołczkowo-Szczecin(Głębokie-Śródmieście-Dąbie-Wielgowo-Zdunowo)-Niedźwiedź-Motaniec-Kobylanka-Morzyczyn-Zieleniewo-STARGARD

MAPA

Jeszcze wczoraj wieczorem planowałem na dziś samotny wypad w okolice Ińska. Jednak na fb pojawiło się ogłoszenie o planowanej wycieczce szczecińskich rowerzystów na tzw. fiszbułę (Fischbrötchen) do Altwarp (czyli na polskie – Starego Warpna). Jako, że fiszbuły już bardzo dawno nie jadłem postanowiłem skorzystać, tym bardziej, że dawało to szansę poznania w realu kilku osób ze szczecińskiego towarzystwa bikestats`owego.

Początkowy plan dojazdu do Szczecina na rowerze zarzuciłem już dziś rano przełączając budzik o godzinę do przodu. Dzięki temu odbyłem interesującą podróż pociągiem, w którym towarzyszyli mi rowerzyści ze Stargardu, jadący ze swoimi „zjazdówkami” poszaleć do Puszczy Bukowej. Oprócz nich towarzystwa dotrzymywał mi pan, który, jeśli wierzyć temu co mówił, niedawno wyszedł z więzienia. Dowiedziałem się między innymi, że jest to miejsce, do którego nie należy się wybierać oraz, żeby nie planować życia w ten sposób, by „mieć tam wikt i opierunek”. Przyznałem mu rację i zapewniłem, że dołożę wszelkich starań, by nigdy nie pójść do więzienia. Zaskarbiłem sobie tym jego sympatię i w zgodnym nastroju rozstaliśmy się na dworcu w Szczecinie.

Teraz pozostało mi dojechać na miejsce zbiórki. Jechałem dość spokojnie, bo zapas czasu był duży (dotarłem na dworzec o 9, zbiórka nad Jeziorkiem Słonecznym na Gumieńcach o 9.30). Gdy dotarłem do punktu zbornego jeszcze nikogo nie było, ale, że jeziorko jest dość sporych rozmiarów postanowiłem je objechać. Gdy dopełniłem koła spotkałem czekającego już Łukasza (Luki7922). Pogadaliśmy chwilę, a o 9.30 dotarł na miejsce organizator dzisiejszej eskapady Jacek (Jaszek). Po odczekaniu symbolicznych 10. minut ruszyliśmy po kolejnych uczestników wyjazdu. Klucząc bocznymi uliczkami (straciłem orientację) dotarliśmy do Bezrzecza, gdzie czekali na nas Marzena, Robert, Beata. Potem kilka kolejnych km i rondo w Dobrej, gdzie dołącza Ania (vonZan) i pan Piotr.

Z Dobrej wyjeżdżamy bardzo dobrą, asfaltową drogą rowerową, która biegnie ku granicy w śladzie dawnej kolei wąskotorowej. Odcinek ten ma kilka km, podczas których ucinam sobie pogawędkę z panem Piotrem. Wiatr trochę nam przeszkadza, ale dramatu nie ma.

Pierwszy postój to sklep w Stolcu (jak dziwnie by to nie brzmiało). Tutaj ostatnie zakupy przed wyjazdem z Polski. Trochę potem pożałuję, że nie skorzystałem, bo mimo obfitego śniadania (znów makaron z serem) i tuby mleka skondensowanego dość szybko poczułem ssanie w żołądku.

Po zakupach leniwie toczymy się ku granicy w Dobieszczynie. Czasu mamy sporo, bo na 12 mamy być w Hintersee. Na granicy tradycyjny postój na zdjęcia, wodę, jedzenie i ogólnie pojęte inne sprawy.

W Hintersee jesteśmy tuż przed czasem, odczekujemy chwilkę na ewentualnych zmotoryzowanych uczestników wycieczki, którzy mogli tu dotrzeć i tym samym zrobić 55. km pętlę. Nikt jednak się nie zjawia, więc ruszamy dalej. Ponownie wjeżdżamy na dawną trasę kolejki. Po niemieckiej stronie nawierzchnia jest szutrowa, ale za to w miejscu dawnych przystanków postawiono tablice, znaki kolejowe – wszystko wygląda tak, jakby za chwilę miał dojechać tu pociąg.

Kilka km dalej kolejny postój. To miejscowość Ludwigshof, która słynie z: a) wieży widokowej położonej na brzegu Ludwigshofer see i b) pana, który nie pozwala dotykać swoich koni:) Wieżę zdobywamy, robimy zdjęcia, natomiast pana z punktu b) nie spotykamy. Tutaj też opuszcza nas pan Piotr, który postanawia wracać już do Polski.

Kontynuujemy jazdę dawną wąskotorówką. Szlak wiedzie przez las sosnowy i po kilku minutach osiągamy rogatki miejscowości Rieth. To kąpielisko położone na brzegu Jeziora Nowowarpieńskiego. Mijamy jednak przystań, kierujemy się od razu fajną drogą w kierunku Warsin, ale coś za coś – stajemy w „imbisiku”. Ja, podobnie jak Jaszek i Łukasz wybieram zimne piwo, Panie zdecydowały się na ciasto, które wyglądało na domowe. Pani sprzedająca z pewnością była zadowolona z wizyty licznej grupy. Pojawiły się nieśmiałe głosy, że być może dzisiaj zanotowała dzięki nam największy obrót tej wiosny (tym bardziej, że w drodze powrotnej zatrzymaliśmy się tu jeszcze raz).

Rieth opuszczamy wgłębiając się w las. DDRka ma cały czas nawierzchnię asfaltową. Robi to niesamowite wrażenie, zwłaszcza, że tuż obok ciągnie się zwykła, tradycyjna, leśna szutrówka. Z lasu wyjeżdżamy w Warsin, skąd szybkim tempem kierujemy się już do Altwarp, po drodze zaliczając jeszcze postój na punkcie widokowym nad Zalewem Szczecińskim. Wyspy Wolin i Uznam widać stąd jak na dłoni. Kilka chwil później kolejny postój – plaża w Altwarp z widokiem jak wyżej (w tym miejscu dziękuję bardzo Robertowi, który podarował mi- w samą porę-przepyszną kanapkę). Podczas odpoczynku Jaszek odbiera telefon. Okazuje się, że Tunisława jest bardzo blisko nas – dotarła do Hinteresee, ale trochę później niż na 12 i ruszyła naszym śladem. Po małych perturbacjach udaje się ustalić spotkanie w, nazwijmy to, punkcie żywieniowym w Altwarp, gdzie kupuje się (i zjada) wspomniane „fiszbuły”.

Danie jest niezwykle proste, ale i atrakcyjne. Zastanawialiśmy się dziś dlaczego nikt jeszcze nie wpadł na pomysł sprzedaży tego czegoś na polskim wybrzeżu. Ja dziś wybrałem bułkę z matiasem (słony śledź) i Bismarkherring (śledź w occie). Pierwsza zdecydowanie lepsza, ale mam jeszcze powód do kolejnej wizyty w tym miejscu, bo wszyscy zgodnie chwalili bułkę z rybą na ciepło (w panierce). Przyjemność kosztuje 2 euro od sztuki.

Po odpoczynku ruszamy dalej. Najpierw na przystań w Altwarp skąd na wyciągniecie dłoni widać polskie Nowe Warpno (to gmina, której mi brakuje w ramach zaliczgmine.pl). Potem przez kolejną przystań, aż wreszcie opuszczamy miasto skrótem przez kopne piachy. Docieramy do brukowanej, wygodnej drogi, którą będziemy poruszać się dobrych kilka km. W międzyczasie zajeżdżamy jeszcze na stary, radziecki cmentarz, który choć bardzo zadbany budzi zdumienie kolorystyką pomników-nagrobków. Są niebieskie i różowe.

Podczas przejazdu drogą, o której wyżej wspomniałem zatrzymujemy się co chwila, by sprawdzić która przesieka w lewo zaprowadzi nas na skróty do Rieth. W końcu Jaszek, z wykorzystaniem najnowszych technik gps, ustala właściwą, dzięki czemu oszczędzamy jakieś 3-4 km.

W Rieth ponownie postój, tym razem na kawę. Przystań ponownie omijamy i szybkim tempem zmierzamy do Hintersee, gdzie żegnamy się z Tunią. Szybkie tempo później zostaje utrzymane i niesamowitą drogą rowerową, prowadzoną wzdłuż ichniejszej „wojewódzkiej”, przez las docieramy do Grünhof. Tu odbijamy na Pampow (pokonując bardzo stromy podjazd), a dalej na Blankensee – niemieckiej wsi przygranicznej. Kawałek dalej jesteśmy już na terenie Polski.

Mijamy Buk, Dobrą i robimy ostatni postój w Wołczkowie przy kościele. Tu następuje podział – Ania, Łukasz i ja jedziemy w kierunku Głębokiego, pozostali uczestnicy odbijają w prawo na Bezrzecze (tak, jak rano przyjechaliśmy).

W tym miejscu bardzo dziękuję Ani i Łukaszowi, którzy popilotowali mnie od Głębokiego, przez las i park w kierunku Centrum. Sam pewnie bym tak szybko sobie z tym nie poradził.

Po rozstaniu ja docieram jeszcze na ul. Wojska Polskiego pod jedną ze szczecińskich kebabowni. Konsumpcję urozmaica mi starsza kobieta, która wieszczy rychły koniec świata i każe mi podczas jedzenia, a także jazdy na rowerze się nieustannie modlić, żeby „mocarstwo nie wystąpiło przeciw mocarstwu”. Niestety, tak bardzo skupiam się na połykaniu ostatnich km, które przybliżają mnie do domu, że nie wypełniam powierzonego mi przez Panią zadania.

Dziękuję bardzo za świetną wycieczkę, super towarzystwo. Bardzo się cieszę, że mogłem Was poznać ( i pogadać) w realu. :)

Zdjęcia:

1) Jacek i Łukasz w miejscu zbiórki.



2) Postój w Zajezierzu.



3) Ciasto wyprodukowała pani z Rieth, widelec wetknęła Ania.



4) Między Warsin a Altwarp.



5) Ania i Łukasz obserwują żaglówkę.



6) Na plaży w Altwarp.



7) „Fiszbuła” nadgryziona, z matiasem.



8) Jaszkowie.



9) Widok na Nowe Warpno.



10) W lesie pod Warsin.



11) W lesie pod Warsin.



12) Radosne akrobacje w Rieth.



13) Na niemieckiej DDRce.

Kategoria wycieczka


  • DST 203.39km
  • Teren 18.60km
  • Czas 08:44
  • VAVG 23.29km/h
  • VMAX 51.32km/h
  • Sprzęt Author Airline
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wyspa Wolin

Środa, 1 maja 2013 • dodano: 01.05.2013 | Komentarze 8

STARGARD-Żarowo-Smogolice-Poczernin-Zabród-Goleniów-Widzieńsko-Zielonczyn-Łąka-Recław-Wolin-Dargobądz-Międzyzdroje-Góra Gosań-Wisełka-Kołczewo-Kodrąb-Unin-Wolin-Recław-Łąka-Zielonczyn-Miłowo-Stepnica-Kąty-Modrzewie-Goleniów-Podańsko-Stawno-Poczernin-Smogolice-Żarowo-STARGARD

MAPA

Pomysłów na majówkę miałem całą masę. Jednak wybór trasy ściśle podporządkowałem sobie do kierunku wiatru – krótko mówiąc miało być tak: jazda pod wiatr (jeśli w ogóle) to na początku, powrót „na luzie”. Dodatkowo postanowiłem uzupełnić swoją kolekcję gmin w ramach zachodniopomorskiego, gdzie niewiele mi w sumie brakuje do wyniku 100%. Koniec końców padło na Wyspę Wolin, z tym, że przebieg trasy modyfikowałem na bieżąco (gdy wyjeżdżałem chciałem nawet zahaczyć o Kamień Pomorski i wracać do Wolina od Międzywodzia, ale ostatecznie zmieniłem i to postanowienie).

Wyjechałem z domu po dużym śniadaniu (makaron z serem) o 7.25. Pogoda ok, wiatr słaby, ale odczuwalny (jechałem pod wiatr). Droga do Goleniowa minęła mi jak z bicza strzelił, potraktowałem to sobie jako „dojazdówkę” do trasy właściwiej, którą zacząłem w Widzieńsku wjeżdżając na drogę, której nigdy jeszcze nie pokonywałem (do Zielonczyna). Nawierzchnia nie najgorsza, na pewno lepsza niż na odcinku do Stepnicy. Nie zajeżdżam na punkt widokowy.

Od Zielonczyna do Wolina jedzie się, o dziwo, dobrze. Wiatr prawie nieodczuwalny. Za „trójwsią” (Żarnowo, Racimierz, Łąka) wyprzedzają mnie samochodem znajomi ze Stepnicy. Kawałek dalej, na charakterystycznym zakręcie za lasem, a przed wiatrakami czekają na mnie. O ile wiem zostałem nawet sfotografowany. Krótka rozmowa, omówienie planów na dzisiaj i rozjeżdżamy się w swoje strony. Było po 10.

Przed 11 melduję się w Wolinie – wjeżdżam przez stary most, miasto mijam bez zatrzymywania z pewnym zdumieniem obserwując dworzec PKS, który zlokalizowany jest koło dworca PKP, czyli w miejscu, w którym nic nie ma i do centrum jest kawałek (o ile można tak mówić o mikroskopijnym Wolinie).

Tu wjeżdżam ponownie na DK 3 (wcześniej jechałem nią od Miękowa do zjazdu na Widzieńsko, jakieś 3 km). Nic się nie zmieniło – ruch jest, co nie dziwne, bardzo duży. Przez moment świtało mi, by pojechać do Świnoujścia i tym sposobem „załatwić” sobie wszystkie gminy w tym „fyrtlu”, ale rezygnuję z tego w obliczu tego, co dzieje się na drodze. A dzieje się sporo.

Przed Dargobądzem zgłupiałem, bo przy DK 3 stoi znak zakazujący ruchu rowerów. Zjeżdżam więc do wsi – okazuje się, że nową „trójkę” objeżdża się tutaj jej starą częścią.

Następny odcinek jest bardzo ciekawy, droga nieustannie opada i wspina się do góry, ale jak wspominałem wszystko psuje olbrzymi ruch ciągnących na majówkę nad morze. Jednak czas do zjazdu na Międzyzdroje mija mi dość szybko (końcówka to efektowny zjazd z jednego z wzgórz).

Na wjeździe do Międzyzdrojów obowiązkowa fotka przy tablicy z nazwą miejscowości. Potem zaczynam szukać dojścia nad morze. Kieruję się tam, gdzie tłum. Ludzi jest masa, niektórzy nawet leżą na plaży, ale szczelnie ubrani, bo chłodny, północny wiatr napieprza całkiem ostro. Zjeżdżam do stóp długiego, ale niestety betonowego, przez co mniej ciekawego niż sopockie, molo. Fotografuję plażę z majaczącym w oddali, świnoujskim gazoportem.

Nie chce mi się jednak zbyt dużo czasu spędzać w tłumie, tym bardziej, że mam jeszcze szmat drogi przed sobą (nawet nie połowę, bo przy molo miałem na liczniku coś koło 92 km). Ruszam DW 102 w kierunku Wisełki. Wyjazd z miasta to długi podjazd. Do tego droga jest dość wąska, a ruch niczego sobie (chociaż dużo lepiej jak na krajówce). Żubry sobie odpuszczam, bo byłem, ale punkt widokowy na Górze Gosań? Brzmi zbyt atrakcyjnie, by najzwyczajniej w świecie to olać. Jadę! :) Kilometry mijają smętnie, gdzieś tutaj przebijam granicę 100 km, akurat zdążyłem spojrzeć na licznik. Wjeżdżam w ten setny kilometr z prędkością 11 km/h. Ale i tak jest nieźle, bo nawet nie ma południa.

Punkt widokowy, a raczej dojście na niego jest bardzo dobrze oznakowane. Nie sposób zabłądzić. Oczywiście postanawiam wspiąć się na szczyt z rowerem. Miałem chwilę zawahania i chciałem rower przypiąć do drewnianej poręczy, ale stwierdziłem, że „złodziejska brać” może być aktywna i tu, a gdyby ktoś mi ten rower tu wziął to nie mam szans ani na dogonienie, ani na znalezienie. Momentami więc rower niosłem pod pachą, wspinając się na nieziemsko strome i wysokie stopnie.

Warto było. Widok niesamowity. Do tej pory wydawało mi się, że klif w Jastrzębiej Górze jest wysoki. Tu jest wyżej i to zdecydowanie. Warto tam wejść, choćby tylko dla uczucia zawrotu w głowie, gdy spojrzy się na dół, na plażę:)

Po dwu, może trzyminutowej sesji ruszam w dół, tym razem rower znosząc ku uciesze zmierzających do góry. Oczywiście nieśmiertelne komentarze w stylu: „A zjechać się nie da?” w pakiecie obowiązkowym;)

Od punktu widokowego w stronę Wisełki jakby więcej w dół, ale do końca nie jestem przekonany;) Sam wyjazd z Wisełki ostro pod górę, to zapamiętałem.

Do Kołczewa dojeżdża się dość szybko, mijając po lewej słynne pole golfowe. W samej miejscowości jest rondo – w lewo odbija się na Dziwnów (Kołobrzeg), w prawo na Wolin i Sierosław, z tym, że droga do tej drugiej miejscowości odbija w lewo zaraz za rondem. W prawo odbija droga gorszej jakości. Postanawiam spytać miejscowego czy na pewno dojadę na Wolin tą, którą wybrałem. W odpowiedzi na pytanie pada jakże typowa dla wszelkiej maści „miejscowych” odpowiedź: „Nie wiem”. Jadę więc przed siebie i po dotarciu przepiękną aleją pełną młodych, zielonych listków (na zdjęciu nie ma tego efektu co w rzeczywistości) do wsi o wdzięcznej nazwie Kodrąb orientuję się, że kierunek jest poprawny. Warunki jazdy uległy znacznej poprawie – wiatr pcha mnie z dużą siłą na południe. Na liczniku prędkości rzędu 27-30 km/h utrzymujące się na długich odcinkach. Szybko połykam kilometry w drodze do Wolina, w którym, o ile dobrze pamiętam, melduję się koło 13 drugi raz. Robię sobie mini-objazd miejscowości, a potem kieruję się na Stepnicę, do której mam (wg znaku) 28 km. Droga wiedzie tak jak rano, z tym, że wiatr pomaga.

W Stepnicy zajeżdżam do znajomych (napić się), a także (to samo miejsce) do jednego z moich miejsc pracy. Okazuje się, że słusznie zrobiłem, bo kilka chwil później na moment wyłączam tryb wypoczynkowy i zarabiam kilka złociszy (całkowicie przypadkowo). Wycieczka przyjemna i pożyteczna, nie ma co;)

Ze Stepnicy do Goleniowa przez Modrzewie. Tutaj wiatr dziwnie wywija, bo na dużej części już lekko przeszkadza. Wieje chyba z północnego wschodu, bo problem nasila się za Goleniowem na drodze w kierunku Podańska. W samym Goleniowie zajeżdżam na rozkopaną (w ogóle mnie to nie dziwi – odkąd przejeżdżam przez Goleniów to wiecznie gdzieś kopią i ciągle są problemy z przejazdem) ul. Konstytucji 3 Maja do słynnego goleniowskiego kebaba. Zjadam rollo, popijam pepsi, klepię się po brzuchu rubasznie się śmiejąc i ruszam do domu.

Jak wspomniałem wyjeżdżam przez Podańsko, jednak na wysokości Tarnówka odbijam do Stawna, bo w tych warunkach (wiatr) jazda przez Przemocze byłaby nie do zniesienia. A tak spokojnie, bezproblemowo przemknąłem przez las do DW 142, na którą wjeżdżam i przez chwilę kieruję się w stronę Chociwla. Potem zjazd gruntówką przez las do Poczernina, Smogolice, podjazd i zjazd, i znów podjazd do Żarowa z kretyńską pseudościeżką i około 17.45 melduje się w domu. Wyjazd zajął mi nieco ponad 10 godzin brutto, ale gdyby nie ta Stepnica, gdzie musiałem chwilę poczekać to byłbym pewnie w domu w te 10 godzin.

Przez całą wyprawę wypiłem 2 litry pepsi + 1 litr wody, zjadłem rollo w Goleniowie i wrąbałem prawie całą tubę kakaowego mleka skondensowanego.

Stan gmin zwiększył się o dwie: Wolin i Międzyzdroje. Teraz zostaje mi jeszcze to nieszczęsne Świnoujście.

Zdjęcia:

1) Widać gdzie. godz. 9.19.



2) Jedna z wizytówek Wolina. godz. 9.59.



3) Najładniejszy punkt widokowy na całej DK 3, tuż przed Wolinem od strony Świnoujścia. godz. 10.15.



4) Jestem u celu. godz. 10.44.



5) Majowe uroki plażowania. W tle gazoport. godz. 10.58.



6) Na Górze Gosań. godz. 11.22.



7) „Olistowanie” alei Kołczewo – Kodrąb. godz. 11.54.



8) A w Puszczy Goleniowskiej wciąż jesiennie. Odcinek Bącznik – DW 142. godz. 16.14.

Kategoria >200 km, wycieczka