m i c h u s s

avatar Na BSach przebyłem 133994.92 km z prędkością średnią 21.52 km/h.
Więcej o mnie.




Follow me on Strava




button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 203.39km
  • Teren 18.60km
  • Czas 08:44
  • VAVG 23.29km/h
  • VMAX 51.32km/h
  • Sprzęt Author Airline
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wyspa Wolin

Środa, 1 maja 2013 • dodano: 01.05.2013 | Komentarze 8

STARGARD-Żarowo-Smogolice-Poczernin-Zabród-Goleniów-Widzieńsko-Zielonczyn-Łąka-Recław-Wolin-Dargobądz-Międzyzdroje-Góra Gosań-Wisełka-Kołczewo-Kodrąb-Unin-Wolin-Recław-Łąka-Zielonczyn-Miłowo-Stepnica-Kąty-Modrzewie-Goleniów-Podańsko-Stawno-Poczernin-Smogolice-Żarowo-STARGARD

MAPA

Pomysłów na majówkę miałem całą masę. Jednak wybór trasy ściśle podporządkowałem sobie do kierunku wiatru – krótko mówiąc miało być tak: jazda pod wiatr (jeśli w ogóle) to na początku, powrót „na luzie”. Dodatkowo postanowiłem uzupełnić swoją kolekcję gmin w ramach zachodniopomorskiego, gdzie niewiele mi w sumie brakuje do wyniku 100%. Koniec końców padło na Wyspę Wolin, z tym, że przebieg trasy modyfikowałem na bieżąco (gdy wyjeżdżałem chciałem nawet zahaczyć o Kamień Pomorski i wracać do Wolina od Międzywodzia, ale ostatecznie zmieniłem i to postanowienie).

Wyjechałem z domu po dużym śniadaniu (makaron z serem) o 7.25. Pogoda ok, wiatr słaby, ale odczuwalny (jechałem pod wiatr). Droga do Goleniowa minęła mi jak z bicza strzelił, potraktowałem to sobie jako „dojazdówkę” do trasy właściwiej, którą zacząłem w Widzieńsku wjeżdżając na drogę, której nigdy jeszcze nie pokonywałem (do Zielonczyna). Nawierzchnia nie najgorsza, na pewno lepsza niż na odcinku do Stepnicy. Nie zajeżdżam na punkt widokowy.

Od Zielonczyna do Wolina jedzie się, o dziwo, dobrze. Wiatr prawie nieodczuwalny. Za „trójwsią” (Żarnowo, Racimierz, Łąka) wyprzedzają mnie samochodem znajomi ze Stepnicy. Kawałek dalej, na charakterystycznym zakręcie za lasem, a przed wiatrakami czekają na mnie. O ile wiem zostałem nawet sfotografowany. Krótka rozmowa, omówienie planów na dzisiaj i rozjeżdżamy się w swoje strony. Było po 10.

Przed 11 melduję się w Wolinie – wjeżdżam przez stary most, miasto mijam bez zatrzymywania z pewnym zdumieniem obserwując dworzec PKS, który zlokalizowany jest koło dworca PKP, czyli w miejscu, w którym nic nie ma i do centrum jest kawałek (o ile można tak mówić o mikroskopijnym Wolinie).

Tu wjeżdżam ponownie na DK 3 (wcześniej jechałem nią od Miękowa do zjazdu na Widzieńsko, jakieś 3 km). Nic się nie zmieniło – ruch jest, co nie dziwne, bardzo duży. Przez moment świtało mi, by pojechać do Świnoujścia i tym sposobem „załatwić” sobie wszystkie gminy w tym „fyrtlu”, ale rezygnuję z tego w obliczu tego, co dzieje się na drodze. A dzieje się sporo.

Przed Dargobądzem zgłupiałem, bo przy DK 3 stoi znak zakazujący ruchu rowerów. Zjeżdżam więc do wsi – okazuje się, że nową „trójkę” objeżdża się tutaj jej starą częścią.

Następny odcinek jest bardzo ciekawy, droga nieustannie opada i wspina się do góry, ale jak wspominałem wszystko psuje olbrzymi ruch ciągnących na majówkę nad morze. Jednak czas do zjazdu na Międzyzdroje mija mi dość szybko (końcówka to efektowny zjazd z jednego z wzgórz).

Na wjeździe do Międzyzdrojów obowiązkowa fotka przy tablicy z nazwą miejscowości. Potem zaczynam szukać dojścia nad morze. Kieruję się tam, gdzie tłum. Ludzi jest masa, niektórzy nawet leżą na plaży, ale szczelnie ubrani, bo chłodny, północny wiatr napieprza całkiem ostro. Zjeżdżam do stóp długiego, ale niestety betonowego, przez co mniej ciekawego niż sopockie, molo. Fotografuję plażę z majaczącym w oddali, świnoujskim gazoportem.

Nie chce mi się jednak zbyt dużo czasu spędzać w tłumie, tym bardziej, że mam jeszcze szmat drogi przed sobą (nawet nie połowę, bo przy molo miałem na liczniku coś koło 92 km). Ruszam DW 102 w kierunku Wisełki. Wyjazd z miasta to długi podjazd. Do tego droga jest dość wąska, a ruch niczego sobie (chociaż dużo lepiej jak na krajówce). Żubry sobie odpuszczam, bo byłem, ale punkt widokowy na Górze Gosań? Brzmi zbyt atrakcyjnie, by najzwyczajniej w świecie to olać. Jadę! :) Kilometry mijają smętnie, gdzieś tutaj przebijam granicę 100 km, akurat zdążyłem spojrzeć na licznik. Wjeżdżam w ten setny kilometr z prędkością 11 km/h. Ale i tak jest nieźle, bo nawet nie ma południa.

Punkt widokowy, a raczej dojście na niego jest bardzo dobrze oznakowane. Nie sposób zabłądzić. Oczywiście postanawiam wspiąć się na szczyt z rowerem. Miałem chwilę zawahania i chciałem rower przypiąć do drewnianej poręczy, ale stwierdziłem, że „złodziejska brać” może być aktywna i tu, a gdyby ktoś mi ten rower tu wziął to nie mam szans ani na dogonienie, ani na znalezienie. Momentami więc rower niosłem pod pachą, wspinając się na nieziemsko strome i wysokie stopnie.

Warto było. Widok niesamowity. Do tej pory wydawało mi się, że klif w Jastrzębiej Górze jest wysoki. Tu jest wyżej i to zdecydowanie. Warto tam wejść, choćby tylko dla uczucia zawrotu w głowie, gdy spojrzy się na dół, na plażę:)

Po dwu, może trzyminutowej sesji ruszam w dół, tym razem rower znosząc ku uciesze zmierzających do góry. Oczywiście nieśmiertelne komentarze w stylu: „A zjechać się nie da?” w pakiecie obowiązkowym;)

Od punktu widokowego w stronę Wisełki jakby więcej w dół, ale do końca nie jestem przekonany;) Sam wyjazd z Wisełki ostro pod górę, to zapamiętałem.

Do Kołczewa dojeżdża się dość szybko, mijając po lewej słynne pole golfowe. W samej miejscowości jest rondo – w lewo odbija się na Dziwnów (Kołobrzeg), w prawo na Wolin i Sierosław, z tym, że droga do tej drugiej miejscowości odbija w lewo zaraz za rondem. W prawo odbija droga gorszej jakości. Postanawiam spytać miejscowego czy na pewno dojadę na Wolin tą, którą wybrałem. W odpowiedzi na pytanie pada jakże typowa dla wszelkiej maści „miejscowych” odpowiedź: „Nie wiem”. Jadę więc przed siebie i po dotarciu przepiękną aleją pełną młodych, zielonych listków (na zdjęciu nie ma tego efektu co w rzeczywistości) do wsi o wdzięcznej nazwie Kodrąb orientuję się, że kierunek jest poprawny. Warunki jazdy uległy znacznej poprawie – wiatr pcha mnie z dużą siłą na południe. Na liczniku prędkości rzędu 27-30 km/h utrzymujące się na długich odcinkach. Szybko połykam kilometry w drodze do Wolina, w którym, o ile dobrze pamiętam, melduję się koło 13 drugi raz. Robię sobie mini-objazd miejscowości, a potem kieruję się na Stepnicę, do której mam (wg znaku) 28 km. Droga wiedzie tak jak rano, z tym, że wiatr pomaga.

W Stepnicy zajeżdżam do znajomych (napić się), a także (to samo miejsce) do jednego z moich miejsc pracy. Okazuje się, że słusznie zrobiłem, bo kilka chwil później na moment wyłączam tryb wypoczynkowy i zarabiam kilka złociszy (całkowicie przypadkowo). Wycieczka przyjemna i pożyteczna, nie ma co;)

Ze Stepnicy do Goleniowa przez Modrzewie. Tutaj wiatr dziwnie wywija, bo na dużej części już lekko przeszkadza. Wieje chyba z północnego wschodu, bo problem nasila się za Goleniowem na drodze w kierunku Podańska. W samym Goleniowie zajeżdżam na rozkopaną (w ogóle mnie to nie dziwi – odkąd przejeżdżam przez Goleniów to wiecznie gdzieś kopią i ciągle są problemy z przejazdem) ul. Konstytucji 3 Maja do słynnego goleniowskiego kebaba. Zjadam rollo, popijam pepsi, klepię się po brzuchu rubasznie się śmiejąc i ruszam do domu.

Jak wspomniałem wyjeżdżam przez Podańsko, jednak na wysokości Tarnówka odbijam do Stawna, bo w tych warunkach (wiatr) jazda przez Przemocze byłaby nie do zniesienia. A tak spokojnie, bezproblemowo przemknąłem przez las do DW 142, na którą wjeżdżam i przez chwilę kieruję się w stronę Chociwla. Potem zjazd gruntówką przez las do Poczernina, Smogolice, podjazd i zjazd, i znów podjazd do Żarowa z kretyńską pseudościeżką i około 17.45 melduje się w domu. Wyjazd zajął mi nieco ponad 10 godzin brutto, ale gdyby nie ta Stepnica, gdzie musiałem chwilę poczekać to byłbym pewnie w domu w te 10 godzin.

Przez całą wyprawę wypiłem 2 litry pepsi + 1 litr wody, zjadłem rollo w Goleniowie i wrąbałem prawie całą tubę kakaowego mleka skondensowanego.

Stan gmin zwiększył się o dwie: Wolin i Międzyzdroje. Teraz zostaje mi jeszcze to nieszczęsne Świnoujście.

Zdjęcia:

1) Widać gdzie. godz. 9.19.



2) Jedna z wizytówek Wolina. godz. 9.59.



3) Najładniejszy punkt widokowy na całej DK 3, tuż przed Wolinem od strony Świnoujścia. godz. 10.15.



4) Jestem u celu. godz. 10.44.



5) Majowe uroki plażowania. W tle gazoport. godz. 10.58.



6) Na Górze Gosań. godz. 11.22.



7) „Olistowanie” alei Kołczewo – Kodrąb. godz. 11.54.



8) A w Puszczy Goleniowskiej wciąż jesiennie. Odcinek Bącznik – DW 142. godz. 16.14.

Kategoria >200 km, wycieczka



Komentarze
tunislawa
| 18:33 czwartek, 2 maja 2013 | linkuj najpierw napisze - mama mija ! ...a potem spokojnie poczytam ! Dużo tego ! :))))
4gotten
| 08:55 czwartek, 2 maja 2013 | linkuj świetna wycieczka. Nic tylko pozazdrościć takiego wyjazdu.
michuss
| 06:38 czwartek, 2 maja 2013 | linkuj Marek: dzięki.

strus: wszystko przed Tobą. ;)

shrink: WPN zrobił na mnie duże wrażenie przewyższeniami. Prawie jak w górach. Na Zielonkę pojadę przy okazji Świnoujścia. ;)

siwobrody: zwróciłem nawet uwagę na te "westernowe" informacje. A co do punktu widokowego - ile razy jeździłem tędy samochodem zawsze ktoś tam stał i podziwiał widok. Dzisiaj wyjątkowo nikogo nie było.

Trendix: dzięki, Twoja też super. Na wejście na ten most nigdy się nie skusiłem. ;)
Trendix
| 22:11 środa, 1 maja 2013 | linkuj Michał szacun :) Super wycieczka chociaż odległość jak dla mnie to na 4 dni :)
siwobrody
| 20:51 środa, 1 maja 2013 | linkuj Taaa , te koksy to tak mają. Robią 200 km i jeszcze mówią że gdyby nie : znajomi , wiatr, roboty drogowe, korki ( niepotrzebne skreślić) to by z powrotem byli o co najmniej dwie godziny.
A tak na serio : piękna trasa , a przy okazji zdjęcie nr.3 to słynne Sułomino .
Co roku jestem tam na " western piknik" http://www.western-piknik.pl/.
Cudowne miejsce i świetny klimat . Niestety w tym roku planują przenieść imprezę do Wolina.
strus
| 19:19 środa, 1 maja 2013 | linkuj Tak długo na rowerze to jeszcze nie jechałem.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!