m i c h u s s

avatar Na BSach przebyłem 133994.92 km z prędkością średnią 21.52 km/h.
Więcej o mnie.




Follow me on Strava




button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 97.07km
  • Teren 23.90km
  • Czas 04:39
  • VAVG 20.88km/h
  • VMAX 40.40km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Sprzęt Author Airline
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zimnowojenne klimaty

Niedziela, 1 września 2013 • dodano: 02.09.2013 | Komentarze 9

NOWOGARD-(SAMOCHÓD)-ŁUBOWO-Liszkowo-Jeziorna-Nadarzyce-Kłomino-Sypniewo-silosy atomowe-Sypniewo-Kłomino-Diabelskie Pustacie-Borne Sulinowo-Krągi-Śmiadowo-Silnowo-ŁUBOWO-(SAMOCHÓD)-NOWOGARD

MAPA

Chęć zjeżdżenia okolic Bornego Sulinowa chodziła za mną od dawna. Przede wszystkim dlatego, że naczytałem się trochę o Kłominie (czyli odpowiedniku Bornego, które miało trochę mniej szczęścia i nie zostało zasiedlone przez Polaków po opuszczeniu przez wojska radzieckie). Ale również po trosze z sentymentu, ponieważ w poprzedniej pracy sporo jeździłem samochodem i bardzo często pokonywałem drogę Borne – Nadarzyce – Jastrowie.

Tydzień temu zagadaliśmy się z Sebastianem (Shrinkiem), że od dawna razem nie jeździliśmy i w ogóle, że wypadałoby się spotkać. Zostałem, podobnie jak w lutym, zaproszony do Nowogardu na sobotni wieczór, noc i niedzielę, z czego w tą ostatnią zaplanowaliśmy wypad rowerowy pod Borne. Dodatkowo mieliśmy jechać w towarzystwie Artura, który wraz z Radkiem (który z kolei nie mógł jechać) ostatnimi czasy często roweruje razem ze Shrinkiem.

Wieczór minął nam, jak zwykle, bardzo przyjemnie (tu szczególne ukłony dla Agnieszki), w niedzielę obudziliśmy się (o 6.20! w niedzielę!) bez bólu głowy, a to dzięki temu, że odpowiednio dobraliśmy alkohol dzień wcześniej;)

O 7.40 ruszamy do Artura, który zapewnia nam transport i, jak się okazało, niezwykle miłe towarzystwo, potwierdzając słowa Shrinka w tym względzie:)

Do punktu startowego, którym było Łubowo docieramy około 9.40. Chwilę później, po zrobieniu zakupów w sklepie, pod którym zaparkowaliśmy ruszamy w trasę. Początkowo zmierzamy drogą Łubowo – Borne Sulinowo, jednak odbijamy kilka kilometrów później w drogę do Liszkowa. Dalej trasa wiedzie w kierunku niewielkiej wsi Jeziorna – to piękny, wąski, wysadzany wspaniałymi drzewami kawałek asfaltu. Wiatr dość mocno nam dokucza – wieje z zachodu.

W samej Jeziornej odbijamy w lewo, zgodnie z drogowskazem „Nadarzyce 11”. Najpierw poruszamy się po przyzwoitej jakości drodze szutrowej, a następnie po świeżo wylanym (podobno kilka dni wcześniej) paśmie asfaltu. Tutaj też natykamy się na sympatycznego starszego rowerzystę, którym okazuje się eks-szczecinianin, który po przejściu na emeryturę zdecydował wyprowadzić się do Bornego Sulinowa. Opowiadał nam o swoich codziennych eskapadach, o fajnej szosie, którą ma oprócz górala, itd. Słowem – bardzo miłe spotkanie. Rozdzielamy się przy skrzyżowaniu z drogą Borne Sulinowo – Nadarzyce. My jedziemy w prawo (do Nadarzyc), a nasz rozmówca wraca do domu.

Po raz kolejny dziś, jedziemy wąską, dość dobrze utrzymaną asfaltówką. Po drodze postój na zdjęcia i rozmowy przy stawach nadarzyckich. Żartom nie było końca.

Chwilę później wpadamy do Nadarzyc. Towarzyszy nam przez kilka kilometrów piesek – stał na poboczu drogi obserwując jak się do niego zbliżamy – w pewnym momencie przestraszył się, zawrócił i pobiegł w stronę wsi. My jechaliśmy, on uciekał, zachowując mniej więcej ten sam, około stumetrowy odstęp.

W samych Nadarzycach zmierzamy na lotnisko wojskowe (a raczej poligon lotniczy, który się tu mieści). Zgodnie z informacjami Shrinka sprzed dwóch lat można (o ile ma się dużo szczęścia) dostać się na jego teren i obejrzeć zgromadzone tu w charakterze (chyba?) eksponatów stare samoloty wojskowe. Niestety, pani pilnująca tego terenu, choć bardzo sympatyczna, odmawia nam wejścia. Warto dodać, że przy okazji wykazała sporo dobrej woli, żeby nam to umożliwić i była niezwykle sympatyczna. Niestety, nie udało się – będzie przynajmniej pretekst, by przyjechać tam ponownie.

Przy krzyżówce w Nadarzycach robimy sobie krótki postój. Stoją tu, charakterystyczne dla Wału Pomorskiego, dwa miecze z orłem. Swego czasu u dołu tego typu pomników przytwierdzona była tablica z nazwą miejscowości. Z tego co widzę odpuszczono sobie konserwację tych obiektów i teraz na większości z nich brakuje nazw (nie tylko zresztą).

Kilka kilometrów za Nadarzycami znajdują się pozostałości po obozie jenieckim II D Gross Born. Przy drodze (Nadarzyce – Jastrowie) można obejrzeć pomnik (a właściwie pomniki). Dodatkowo wytyczona została ścieżka edukacyjna, którą przemierzamy, doprowadzająca do pozostałości po cmentarzu i kolejnego krzyża. Wiele interesujących informacji na jego temat można znaleźć w sieci. Przetrzymywani byli tu między innymi major Henryk Sucharski czy Leon Kruczkowski.

Kolejnym punkt to chyba główna atrakcja dzisiejszego dnia, czyli opuszczone Kłomino. Można by wiele napisać. Miejsce niezwykłe, podobno warto się spieszyć z odwiedzinami, bo budynki są systematycznie rozbierane i jest ich coraz mniej. Co ciekawe, jeden z bloków jest odnawiany i wygląda na to, że mieszkają w nim ludzie. Dodam, że Kłomino było głównym bohaterem żartu wymyślonego przez Shrinka, ale informacja na ten temat pojawi się zapewne na jego blogu;)

Z Kłomina świetnym brukiem (brzmi dziwnie, ale naprawdę jakość powalająca) do miejscowości Sypniewo, która wygląda niczym małe miasteczko, ale jest wsią. Mijamy ją bez zatrzymywania (choć mieliśmy trochę problemów, by ustalić gdzie właściwie jesteśmy – na wjeździe od Kłomina nie było tablicy z nazwą miejscowości) i udajemy się w kierunku tzw. silosów atomowych, czyli ukrytych w lesie, w pobliżu wsi Brzeźnica – Kolonia schronów/bunkrów, w których przetrzymywana była broń atomowa w czasach zimnej wojny. To kolejne niesamowite miejsce, które dziś odwiedziliśmy. Bardzo dobrze ukryte w lesie, trudno dostępne (także i dziś) bunkry. Klimat niezwykły, warto tam zajrzeć.

Powrót uprzykrza nam silny wiatr. Dodatkowo niemal do samego Kłomina droga jest identyczna z tą, którą przyjechaliśmy. W Sypniewie zatrzymujemy się na batoniki, a ja przy okazji fotografuję obiekt, który z daleka zdradza swoje kolejowe „korzenie” (pozostałość dworca przy nieistniejącej od 1945 roku linii Czaplinek – Jastrowie).

Spod Kłomina odbijamy na północ, w kierunku Bornego Sulinowa, ale w taki sposób, by obejrzeć słynne wrzosowiska kłomińskie. Prowadzi nas Shrink i trafia w dziesiątkę – oczom naszym ukazują się ciągnące się niemal po horyzont wrzosowe pola. Całość chroniona jest w ramach rezerwatu Diabelskie Pustacie.

Dalej dziurawą, asfaltowo – szutrową drogą docieramy do Bornego Sulinowa (wyjeżdżamy dokładnie naprzeciw cmentarza ze słynnym pomnikiem dłoni trzymającej pepeszę). W mieście zamierzamy coś zjeść, a konkretniej – odwiedzić słynną restaurację Cafe Sasza, prowadzoną przez Rosjanina, który się tu lata temu sprowadził lub nie wyjechał (nie pamiętam). Zamawiamy pierożki, które bardzo mi smakują, a do tego pożywna zupka;)

Ciężko po takich atrakcjach wstawać od stołu, ale niestety trzeba. Bardzo dokucza nam zimno, potęgowane przez silny wiatr.

Na koniec Sebastian zapewnia nam atrakcję w postaci jednego z największych bunkrów, zlokalizowanego na Górze Śmiadowskiej. Obiekt rzeczywiście niezwykły, dodatkowo udostępniony do zwiedzania.

Końcowe kilometry to ostra jazda pod wiatr DK 20 do Łubowa. Tu słowa uznania dla Artura, który prowadził nasz „pociąg” na tym odcinku z bardzo przyzwoitą prędkością.

Dzięki chłopaki za wspólny wypad! Teraz czas na kolejne pomysły! ;)

Zdjęcia. Jest ich cała masa...























































Kategoria wycieczka



Komentarze
donremigio
| 13:43 wtorek, 10 września 2013 | linkuj A do Domu Oficera nie zajechaliście? Jest nad jeziorem, był remontowany, ale ktoś zaprószył ogień i się spalił. Nie wiem jak teraz, ale kiedyś można było wejść do środka i pochodzić nieco po nim.
Gryf
| 13:28 poniedziałek, 9 września 2013 | linkuj Haha..., byliśmy w Bornym w tym samym czasie, tylko ty na rowerze, a ja bez. Siedziałem tam od piątku do niedzieli, a w niedzielę przed wyjazdem robiłem u Saszy zakupy :)
Pozdr.
srk23
| 13:53 wtorek, 3 września 2013 | linkuj Ja również "ostrze zęby" sobie na taką wycieczkę w te rejony.
michuss
| 12:52 wtorek, 3 września 2013 | linkuj Artur, dzięki za miłe słowo! Z niecierpliwością oczekuję Twej rejestracji i publikacji wpisów i zdjęć - jestem pewien, że byłoby co poczytać i pooglądać. :) Trzymam za słowo, bo, o ile dobrze kojarzę, przebąkiwałeś coś o zimie. ;)
Artur | 12:42 wtorek, 3 września 2013 | linkuj Ja ze swojej strony jako nowo poznany współwycieczkowicz Michussa muszę przyznać, ze przedni z niego kompan podroży ;-)
Z kolei wszystkich forumowiczów pozdrawiam. Nie jestem co prawda członkiem Bikestats (na razie jako wolny strzelec komentuję artykuły Shrinka i Michussa) ale przyznaję, że to świetna platforma na bazie której można poznać naprawdę fajnych ludzi ;-)
Shrink | 19:53 poniedziałek, 2 września 2013 | linkuj Patrząc z perspektywy czasu, to była niesamowita wycieczka. Klimat, ekipa, przygody - niezapomniane ;)
michuss
| 12:58 poniedziałek, 2 września 2013 | linkuj Wojtek, myślę, że kiedyś się tam wybierzemy. Chętnie obejrzę to jeszcze raz, a przy okazji wystąpię w roli przewodnika. :)
Trendix
| 12:56 poniedziałek, 2 września 2013 | linkuj Super wycieczka i jakże szczegółowa relacja :)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!