m i c h u s s

avatar Na BSach przebyłem 133994.92 km z prędkością średnią 21.52 km/h.
Więcej o mnie.




Follow me on Strava




button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 320.00km
  • Czas 11:54
  • VAVG 26.89km/h
  • VMAX 54.00km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Podjazdy 1146m
  • Sprzęt Hanka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bolszewo

Sobota, 27 maja 2017 • dodano: 28.05.2017 | Komentarze 19

MAPA

Hanka musiała znaleźć się w Bolszewie. Oczywiście najbardziej oczywista możliwość to transport samochodem lub pociągiem, ale... Okazało się niespodziewanie, że weekend będę miał wolny... Wprawdzie wszystko wskazywało na to, że w sobotę będę musiał pójść do roboty, co mocno krzyżowało mi szyki (start dopiero po godzinie 13 w sobotę), ale udało się sprawę rozwiązać tak, że jednak miałem ten dzień wolny.

Przygotowałem się w piątek wieczorem i... w obliczu późniejszych warunków żałuję, że nie ruszyłem w noc. Coś za coś - w zamian nieźle się wyspałem. Pobudka o 4.40. Zrobiłem sobie porządne śniadanie - makaron z serem i ketchupem, słuszna, jak mawia Makłowicz, porcja, herbata, kawa z mlekiem i wio. Ruszam o 6 rano. Ciekawy zbieg okoliczności, niejedyny zresztą, bo gdy w zeszłym roku w kwietniu też jechałem w tamte strony ze Szczecina to start wypadł równo o 18. A więc będę miał dobre porównanie czy jadę szybciej, czy wolniej, bo trasę wybrałem bardzo podobną (początkowo chciałem jechać przez Miastko, Bytów, ale trochę zwątpiłem w swoją kondycję, w tym roku nie przejechałem wiele długich tras, a tam oprócz naddatkowych kilometrów miałbym jeszcze sporo metrów w pionie więcej).

Przez puste miasto wyjeżdżam w kierunku Goleniowa. Fajnie, bo przez Most Pionierów można swobodnie i bezpiecznie przejechać po jezdni. Pierwszy przymusowy, około 3 minutowy postój to przejazd w Załomiu. Potem jadę dość spokojnym tempem aż za Goleniów, gdzie w okolicy Kikorzy zatrzymuję się na ściągnięcie nogawek i rękawków. Od tej pory będą jechać przytroczone do podsiodłówki. Zjadam też chałwę z bakaliami, popijam wodą i jadę dalej. Pogoda super, widać, że będzie słonecznie. Jedynym mankamentem jest wiatr, który choć naprawdę słaby wieje z północy, a momentami z północnego wschodu, a więc dokładnie w kierunku, w którym jadę.

Z Nowogardu, tak jak podczas poprzedniej eskapady, kieruję się na Resko. Jednak w tym miasteczku nie jadę w kierunku DK6 przez Łabuń, lecz skręcam w prawo z zamiarem dojechania do Świdwina. Oznacza to, że na około 10 km trasa pokrywa się z przebiegiem BBT, co wywołuje u mnie miłe wspomnienia ;) Za Starogardem Łobeskim przejeżdżam najgorszy fragment pod względem nawierzchni. Dziwne, bo to droga wojewódzka, a na nich w ostatnich latach w zachpomie poprawiło się sporo. W Bełtnie spoglądam w garmina i wychodzi mi, że mógłbym pokusić się o ominięcie Świdwina i pojechanie "skrótem" na Sławoborze. Z duszą na ramieniu robię to, ale na szczęście okazuje się, że około 8 kilometrowy odcinek nie składa się z bruku. A, przepraszam, w Jastrzębnikach w obrębie wsi asfaltu nie było, ale kocie łby dało się ominąć po chodniku :) Tutaj też, zaraz za wspomnianym Bełtnem staję na kolejny, ale ledwie kilkuminutowy postój.

Krótki fragment przez DW 162 mija mi szybko. Nie ma się co dziwić, akurat tam jest sporo w dół. W Sławoborzach odbijam na Karlino. Wiele razy jechałem tym odcinkiem skracającym drogę w kierunku Gdańska samochodem. I zawsze marzyłem sobie, by zrobić to rowerem. Udało się. Droga ma swój niepowtarzalny klimat. Jest wąska, wije się pomiędzy pagórkami, obsadzona starymi lipami. Po drodze mija się Domacyno, gdzie znajduje się figura Matki Boskiej o dość ciekawej historii. A zwieńczeniem atrakcji jest drogowskaz wskazujący najbliższą miejscowość - Garnki.

Od Karlina już praktycznie cały czas jadę krajową szóstką. Nie był to mój najbardziej fortunny pomysł. O ile w nocy, tak jak poprzednim razem, droga ta jest świetna - mały ruch, nie widać długich prostych, o tyle w słoneczny, ciepły dzień jest dość kiepsko. Samochodów była masa. Dziwnym zbiegiem okoliczności kierowcy samochodów BMW usilnie potwierdzali stereotypy na swój temat. Postoje: w Krzywopłotach (świetny, dobrze zaopatrzony Orlen), potem na chwilkę w Starych Bielicach, gdzie musiałem sobie odpocząć w czasie podjazdu w cieniu. Za Koszalinem zjeżdżam szybko zboczami Góry Chełmskiej, mijam Sianów i... Znów się na chwilę zatrzymuję na stacji benzynowej - mam chęć na zimną colę, a przy okazji wsuwam loda. Tutaj mam chyba największy kryzys, ale za to i świadomość, że zaraz skończy się odcinek robót drogowych związanych z budową S6. Po tej coli dostaję niezłego "szwungu". Jedzie się dużo lepiej, nie wiem, może sam sobie wmówiłem, że ta cola mnie zbawi? Przed Sławnem krótki postój na zdjęcie, potem w samym Sławnie muszę odpisać na smsy. Do Słupska jazda już bez zatrzymywania, z dokuczliwym momentami wiatrem. Prawdę mówiąc to nawet nie sam wiatr, stosunkowo słaby, był taki uciążliwy, a podmuchy wywoływane przez pojazdy nadjeżdżające z przeciwka.

W Słupsku staję w pierwszym orlenie od Bolesławic - też stawałem podczas podprzedniej podróży i wystawiłem mu wówczas złe noty. Utwierdziłem się niestety w tym przekonaniu. Z ciepłych rzeczy były tylko hot dogi (w Krzywopłotach mieli do wyboru kilka zapiekanek dla porównania). Z braku laku biorę tego hot doga i popijam gorącą czekoladą. W bidonach rozcieńczam zwykłą wodą tę truskawkową i po tym zabiegu to staje się zdatne do picia. Jadę dalej. W Słupsku leci spod nosa parę słów na k, a to za sprawą zakazu ruchu rowerów i ścieżek rowerowych, które nagle się urywają. Klasyka. Kolejna przewaga jazdy nocnej, że jakoś łatwiej łamie się te zakazy przy pustych ulicach.

Od Słupska do Lęborka płynnie. Jeden, krótki postój w Pogorzelicach, gdzie próbuję zjeść roztopionego snickersa, który od Karlina jechał w tylnej kieszonce. W Lęborku jestem przed 19 (analogicznie jak wtedy - tyle, że 12 godzin później). No i ostatni, najgorszy fragment, czyli DK6 do Strzebielina. To jest kawałek, na którym brakuje pobocza. Na szczęście ruch był niewielki i obyło się bez dramatycznych sytuacji ;) Miałem nadzieję, że dociągnę już bez żadnych przystanków, ale tak zaschło mi w gardle i znów dostałem takiej ochoty na colę, że w Strzebielinie jeszcze staję na kilka chwil na lotosie. Potem już dopełniam formalności zaliczając w okolicy Charwatyni jeden z solidniejszych dzisiaj podjazdów (na 100 m). Zapłata jest godna - Górę Gościcińską pokonuję w "sprzyjającym" kierunku :)

Pod domem melduję się o 20.14. To oznacza, że czas brutto wyniósł 14 godzin i 14 minut. Dystans - 320 km. Fajny zbieg okoliczności, bo gdy w 2011 jechałem ze Stargardu do Bolszewa to też wyszło równe 320 km, natomiast 14 godzin i 14 minut trwała wtedy sama jazda.

Teraz już tylko kąpiel, skorzystanie z zasobów, które na mój przyjazd umieścił w lodówce brat i sen z poczuciem dobrze spłenionego obowiązku ;)

Podsumowując - DK6? Tak, ale tylko nocą.

Aha, bilans żywnościowy:
- przed drogą duży talerz spaghetti,
- chałwa,
- dwa snickersy,
- zapiekanka z orlenu,
- lody,
- hot dog,
- 2,8 l wody,
- 1,5 l wody smakowej,
- 1 l pepsi,
- 0,5 l napoju z aloesem,
- 0,6 l gorąca czekolada.























Komentarze
jotka
| 18:52 czwartek, 8 czerwca 2017 | linkuj Ja napisałem, że wróciłem w świetnym stylu a dla Ciebie to by była rozgrzewka ;)
mors
| 00:45 piątek, 2 czerwca 2017 | linkuj "okroiłem trochę końcówkę z wstępnych zamierzeń"
- "ZE wstępnych(...)"! ;pp ;)
michuss
| 21:56 środa, 31 maja 2017 | linkuj Marek, Darek, Janusz - dzięki! :)

Marek, pierwsza trzysetka po BBT, bo we wrześniu i na początku maja były dwusetki.

Jurek - kurtuazja przez Ciebie przemawia. To samo myślę o Was - jak oni to robio? :P Mam nadzieję, że Was zainspirowałem? Chociaż to raczej ja mógłbym powiedzieć, bo wyście przecież całkiem niedawno jechali tam, nie? Na Hel chyba? :)
jurektc
| 13:52 środa, 31 maja 2017 | linkuj No Michaś jesteś wielki !! POdziw że fiu fiu !!
Kużwa jak Ty to robisz ?? bo co jesz i pijesz to już wiem :D
jotwu
| 20:29 wtorek, 30 maja 2017 | linkuj Wyczyn wprost nie do wiary - chylę czoła !
strus
| 19:43 wtorek, 30 maja 2017 | linkuj Ty potrafisz zaskoczyć ,gratulacje za zacne kilometry.
michuss
| 11:32 wtorek, 30 maja 2017 | linkuj Jurek - same ważne sprawy, a będą jeszcze ważniejsze! :

mors - to i ja polecę klasykiem, "Panie Balcerek, graj pan Sto lat!" :P

Marek - jakoś będziemy musieli się zgrać. Tylko, jak wspominałem, albo jazda nocą, albo przez Miastko ;)

leszczyk - e, no bez przesady. Uważam, że czas brutto sporo do obcięcia, ponad dwie godziny postoju to stanowczo za dużo na takiej trasie.

Ula - właśnie byłem zaskoczony. Termometr nie pokazywał więcej jak 23 stopnie, więc teoretycznie warunki powinny być optymalne, tymczasem odnosiłem wrażenie, że jadę w upale. Co do orlenów - bo to pewnie jest tak jak piszesz i tylko wyjątkowe mają taki wypasiony jadłospis. Właśnie ten pod Karlinem do nich od zawsze należał. I też słyszałem dużo dobrego o jedzeniu na lotosie. No i co do batonów musli - pełna zgoda, zawsze je woziłem, ale skusiła mnie tym razem limitowana edycja snickersa w białej czekoladzie. Od początku wiedziałem, że będę tego batonika wyciskał z folijki :P Nie wart był tego, tak na marginesie.

Wojtek - coś w tym jest, nie odczuwałem jakiejś szczególnej "dumy" po przejechaniu, tym bardziej, że okroiłem trochę końcówkę z wstępnych zamierzeń :)

Mirek - odwzajemniam! :)
srk23
| 15:24 poniedziałek, 29 maja 2017 | linkuj Michał, było już tyle "ach-ów " i "och-ów"...no to ja się też przyłączam i mówię "ach Michał jesteś WIELKI".
Trendix
| 11:24 poniedziałek, 29 maja 2017 | linkuj Michał te Twoje trzy setki już nie robią na mnie wrażenia, w Twoim wykonaniu to przecież normalka :) Relacja jak zawsze pełna szczegółów :)
leszczyk
| 08:40 poniedziałek, 29 maja 2017 | linkuj Doskonały wynik w niezbyt sprzyjających warunkach, gratulacje.
marekburdzy
| 03:34 poniedziałek, 29 maja 2017 | linkuj Pięknie! ładnie dołożyłeś
Dobry pomysł na następną traske:):)
mors
| 23:51 niedziela, 28 maja 2017 | linkuj W mordę kopany! że tak polecę klasykiem polskiego kina. ;))
Niby nic, aż nagle hyc, i to jeszcze z taką średnią i w taką pogodę. ;p
yurek55
| 21:34 niedziela, 28 maja 2017 | linkuj Ciekawi mnie, co Hanaka miała tam do załatwienia? Gratulację.
michuss
| 21:12 niedziela, 28 maja 2017 | linkuj Pociągiem.
Trollking
| 20:59 niedziela, 28 maja 2017 | linkuj O cholera... co ja mam napisać? :) przemilczę w niemym podziwie :)

Ale z ciekawości zapytam, bo chyba nie doczytałem - jak Ty wróciłeś?
michuss
| 20:55 niedziela, 28 maja 2017 | linkuj No więc właśnie! Termometr pokazywał maks 23 `, ale odnoszę wrażenie, że było wręcz upalnie, dlatego te bidony tak szybko wysychały.
Jurek57
| 20:44 niedziela, 28 maja 2017 | linkuj No toś "poszalał" ! Jadąc w dzień jeszcze Cię słonko przypiekło !
Brawo !
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!