m i c h u s s

avatar Na BSach przebyłem 133994.92 km z prędkością średnią 21.52 km/h.
Więcej o mnie.




Follow me on Strava




button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 319.90km
  • Czas 13:35
  • VAVG 23.55km/h
  • VMAX 50.00km/h
  • Temperatura 11.0°C
  • Kalorie 4919kcal
  • Podjazdy 1263m
  • Sprzęt Hanka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wprawka do Podróżnika

Wtorek, 1 maja 2018 • dodano: 02.05.2018 | Komentarze 17

Kilka miesięcy temu zaproponowałem dawnemu, BSowemu Shrinkowi - Sebastianowi udział w organizowanym przez forum podrozerowerowe Maratonie Podróżnika (trasa >500 km, w tym roku niemal pod nosem, po terenie Pomorza Zachodniego). Ponieważ Rzeczony jeszcze do tej pory nie zrobił trasy >300 km ustaliliśmy, że kwiecień będzie dobrym momentem na pokonanie takiego dystansu. Korzyść z tego taka, że będzie można się przekonać czy w ogóle chce próbować mierzyć się z dystansem pół tysiąca km, a jeżeli tak na co będzie musiał zwrócić uwagę.

W sumie mógłbym już tu zamieścić konkluzję i zakończyć dalszy opis :) Okazało się, że nie tylko dobrze zniósł tę trasę, ale i oczywiście ma apetyt na więcej. Typowe. Jedyne, na co narzekał to ból karku, a i to dopiero po 150 km, ale to powinna być kwestia drobnej korekty ustawienia mostka lub siodełka.

Wyjechaliśmy niemal punkt 22 ze Szczecina i skierowaliśmy się dobrze znaną mi DK31 na południe. Już krótko po starcie dostałem wskazówkę co do zbyt wysokiego ustawienia siodła. Ponieważ sam czułem od jakiegoś czasu, że trochę za mocno napinają mi się achillesy na najbliższym postoju (stacja paliw w Żórawkach) opuściłem siodło i to ze 2 cm. Potem okazało się, że nadal jest trochę zbyt wysoko, a ja nie miałem dyskomfortu związanego z obniżeniem, więc przy okazji kolejnego zatrzymania (stacja w Widuchowej) jeszcze trochę poszło w dół. Tutaj też ubraliśmy się cieplej i zjedliśmy po białkowym batoniku. To był dobry punkt tego wyjazdu, mam na myśli to przestawienie siodła. Przypuszczam, że gdybym zrobił to przed BBT w 2016 to wróciłbym z achillesem w dużo lepszym stanie.

Od Widuchowej suniemy przez ciemne lasy i uśpione miejscowości na południe. Raz po raz muszę hamować Sebastiana, bo przyspiesza i odjeżdża mi dość znacznie. W końcu nie będziemy finiszować za 30 km, a za prawie 300... :/ Za Chojną odbijamy na boczne drogi. Najpierw przyzwoita wojewódzka do Cedyni, ale ją opuszczamy w Mętnie i skręcamy do Morynia. Tutaj trochę gorszy asfalt - jednak widać, że gdybyśmy jechali za dnia to widoki byłyby pierwsza klasa. Sporo tu pod górę, lekki kryzysik się wkrada, a to dopiero niecałe 70 km...

Na rynku w Moryniu zarządzamy 20minutowy postój. Trochę pijemy, Sebastian dokłada sobie kolejne warstwy - temperatura spada do 6 stopni. Ja wbijam się w "foliówkę" jak nazywam przeciwdeszczową kurtkę z deca. Zapewnia skuteczną ochronę przed zimnym wiatrem, z którym zmagamy się od samego początku. Na szczęście nie jest już tak silny jak za dnia, ale i tak trochę trzeba się z nim naszarpać.

Zaraz za Moryniem cud. Przeteleportowaliśmy się w ciągu 10 sekund o 5 km. Najpierw drogowskaz mówiący "Mieszkowice 10", a kawałek za nim odbija droga w prawo ze znakiem "Mieszkowice 5". Ślad prowadzi po niej, tam więc odbijamy. Tutaj nawierzchnia już wyraźnie gorsza. Aczkolwiek muszę nieskromnie przyznać, że wyznaczając ślad w dużej części "na czuja" wtopy większej nie zaliczyłem. Wręcz zauważę, że drogi były i fajne widokowo, i dość gładkie jeżeli idzie o nawierzchnię.

Z Mieszkowic do Sarbinowa odcinek dobry na nocną jazdę, bo wtedy nie widać koszmarnie długich prostych. Spokój, cisza, pełnia księżyca. Przez ponad 15 km nie wyprzedza nas ani jeden samochód. Przejeżdżamy przez ciche Boleszkowice, Chwarszczany z kaplicą templariuszy, do której NIE odbijamy z trasy. Raz po raz odpalona w telefonie strava dzwoni sygnalizując początek lub koniec segmentu.

W Kostrzynie planujemy popas. Początkowo naiwnie liczyliśmy na całdobowego McD, ale skończyło się na otwartej stacji statoil, czy jak one się tam teraz zwą. Rowery za oknem, na wysokości stolików, a my obżeramy się gorącymi zapiekankami, popijamy pepsi i po pół godzinie wychodzimy w najzimniejszy moment tego wypadu. Chwilę trwa rozgrzewka. Jedziemy malowniczą DK22 już prosto na wschód, kreśląc dolne ramię trójkąta. Po lewej stronie mamy Park Narodowy "Ujście Warty" - wrzask ptaków coraz głośniejszy, wraz z wschodzącym pomału słońcem. Sebastian barwnie rozprawia o remoncie swojej piwnicy, zregenerowani po "śniadaniu" mamy odnowione siły. Dystans zbliża się do 130 km, a my mamy wrażenie, że nie pokonaliśmy nawet 30. Spada na nas kilka kropel jakiejś mżawki, ale na szczęście szybko to przechodzi. Wytrwale przemy przed siebie, zatrzymując się na kilka chwil, by zrobić zdjęcie i potem, przy skrzyżowaniu na Sulęcin na mały popas z suszonymi morelami w roli głównej. Końcówka tego fragmentu, na kilkanaście km przed Skwierzyną to nużące, długie proste przez lasy. W końcu o 7 osiągamy orlen w samym centrum tego miasteczka. Obsługa sprawia wrażenie pracującej za karę, ale mając to w d*pie posilamy się tu "wrapem" oraz gorącą kawą z mlekiem. Ja dodatkowo wypijam na miejscu pół litra jakiegoś izotonika. Postój trwa 30 minut.

Miasto opuszczamy DW159 i od razu na wstępie dostajemy strzała w pysk. Okazuje się, że jest jakiś remont, a tablice sugerują objazd przez Międzychód (!) co zakrawa na żart. Decydujemy się ominąć bariery i sprawdzić na własnej skórze co oznacza krótka wzmianka w internecie o remoncie mostu na Warcie w Skwierzynie. Okazuje się, że przejazd rowerem jest możliwy, co też zadowoleni czynimy i chwilę później napieramy przed siebie zgodnie z planem. Wstający dzień, senna atmosfera, pojedyncze samochody i nieprzebrana Puszcza Notecka. To esencja tego fragmentu. Krótki postój robimy sobie na leśnym parkingu przy skrzyżowaniu z drogą ze Strzelec Krajeńskich. Znam to miejsce, bo w 2014 jechałem tędy do Wrocławia. Znów morele, znów izotoniki i 10 minut później odbijamy najpierw na północ, a za Strzelcami na północny zachód. I tu ponownie zaczynamy orkę z wiatrem w roli głównej, tym razem głównie bocznym, ale i czołowym momentami. Jedzie się jednak dobrze, konsekwetnie przed siebie. Dystans poniżej 100 km do mety też dodaje animuszu :)

Ostatni większy postój zaliczamy w Barlinku, gdzie ponownie chemiczne, orlenowe zapieksy i, tym razem dla odmiany, gorąca czekolada do picia. To świetnie stawia na nogi. Dzięki niej podjazd w Barlinku łykamy na raz i pokonujemy dość żwawo najgorszy kawałek całej trasy czyli boje z wichurą aż do samych Lipian. Ze dwa razy stajemy na wyprostowanie rzeczonego karku, w Lipianach fotografujemy atrakcje i potem puszczamy się pędem do Pyrzyc, gdzie jeszcze zdążyliśmy wchłonąć loda i kolejną porcję pepsi. To już praktycznie koniec. Jeszcze tylko dobrze znany kawałek po starej "trójce" do Starego Czarnowa, podjazd pod Dobropole i przejazd górą Puszczy Bukowej przez Kołowo po dziurach niemiłosiernych. Ostatnie zdjęcie przy głazie "Serce puszczy", a potem już tylko zjazd na metę. Wspaniały jak i cała wyprawa.

Wielkie brawa dla Sebastiana. Bardzo dobre towarzystwo. Optymistycznie patrzę na Maraton Podróżnika po tej wczorajszej eskapadzie. Tempo mieliśmy dość turystyczne, ale najważniejsze było dotarcie bez kontuzji z powrotem do domu.

Zdjęcia:

1) 22:52, Żórawki, tuż przed Pierwszym Obniżeniem Siodła ;)


2) 23:19, Dębogóra, mkniemy.


3) 1:19, Moryń, rak i meldowanie gotowości do odjazdu ;)


4) 3:07, granica Kostrzyna.


5) 5:00, gdzieś na DK22 między Słońskiem a Krzeszycami.


6) 5:31, DK 22, wstaje nowy dzień.


7) 5:50, DK 22, popas na skrzyżowaniu z drogą do Sulęcina.


8) 7:47, niemiła niespodzianka w Skwierzynie.


9) 7:49, przejechać przez most się jednak udaje.


10) 9.22, Noteć w okolicach Strzelec Krajeńskich.


11) 12:35, Lipiany.


12) 12:38, Lipiany.


13) 12:39, Lipiany


14) 15.17, ostatnia fota przy głazie "Serce Puszczy"




Komentarze
michuss
| 20:00 piątek, 4 maja 2018 | linkuj Dzięki, wilk :) Do zobaczenia w Krzemieniu.
wilk
| 14:50 piątek, 4 maja 2018 | linkuj Solidna traska i dobre przetarcie przed Podróżnikiem :)
michuss
| 21:45 czwartek, 3 maja 2018 | linkuj Dzięki, dornfeld, miło było się spotkać po raz wtóry "na szlaku" dziś :)

Marek, już Ci napisałem o "szczypiorku" ;) Dobre! ;)

Jurek, o piątej rano byśmy ten rosół musieli pić, bo tak mniej więcej mijaliśmy Słońsk ;)

Katana, to teraz Twoja kolej na jazdę i relację - pomęcz się ;)

Trollking, miała, co prawda nie o ten rower chodziło, ale ja ogólnie mam tendencję, by za wysoko siodło brać.

Trendix, myślałem, że wiatr będzie na większej części trasy pomagał. Ależ naiwność! To tak dmuchało, że nawet boczny strasznie przeszkadzał. Popychało między Lipianami a Pyrzycami, to tak najwyraźniej. I niezgorzej było też na Kostrzyn - Skwierzyna. Reszta do bani, choć powodów do narzekania też nie mamy, bo mogło np. lać ;)

jotka, strus, jotwu - dzięki :)
dornfeld
| 21:39 czwartek, 3 maja 2018 | linkuj Gratuluję !
Jurek57
| 11:04 czwartek, 3 maja 2018 | linkuj Gratulacje !
Czemu tak po cichu ... ? :) Gdybym wiedział że jedziecie przez Słońsk w tym czasie moglibyśmy się wspólnie napić !


Rosołu ! :)
Katana1978
| 20:39 środa, 2 maja 2018 | linkuj Extra extra i jeszcze raz extra :D takie dystanse i relacje najbardziej lubię na bs :)
Ja podobny dystans pokonałam w 14 godz i 40 min :)
Trollking
| 20:00 środa, 2 maja 2018 | linkuj O cholera, zaczyna się :) Chłopaki, stopujcie, bo jeszcze się sezon na długie dystanse nie zaczął, a już mi wstyd, bo mi się nie chce ich robić :)

Brawo!

Przypomniało mi się, że jakiś czas temu pewna pani sugerowała Ci to siodełko. Wychodzi na to, że miała rację :)
jotka
| 19:47 środa, 2 maja 2018 | linkuj Kiedyś miałem okazję poznać Boleszkowice, Sarbinowo i Chwarszczany..... Świetny opis ze szczegółami, brawo za całokształt :)
Trendix
| 19:13 środa, 2 maja 2018 | linkuj Gratulacje za właściwy ze względu na wiatr wybór trasy :) za 300 km to Tobie nie ma co gratulować ;) gratuluję więc Twojemu towarzyszowi :)
strus
| 16:37 środa, 2 maja 2018 | linkuj WIELKIE,WIELKIE GRATULACJE.Szkoda że ja mam zabronione długie wypady od czerwca 2016,dystanse ZABRONIONE NIEODWOŁALNIE albo utrata wzroku.
jotwu
| 15:36 środa, 2 maja 2018 | linkuj Fantastyczny dystans - sportowy wyczyn - czapki z głów. Pełen podziwu pozdrawiam obu Panów.
michuss
| 14:49 środa, 2 maja 2018 | linkuj Przy Twoim tegoroczym dorobku... ;)
vuki
| 14:39 środa, 2 maja 2018 | linkuj Żartowałem, ja na razie nie mam weny aby coś więcej ukręcić. Ale jak będzie trzeba to sie pojedzie.
michuss
| 12:47 środa, 2 maja 2018 | linkuj Mirek, dzięki :)

vuki, tak, w planach jest normalny dystans, a nie "dla cipek" ;))) Ale chodziło o rozpoznanie bojem na trochę krótszej trasie :)
vuki
| 12:44 środa, 2 maja 2018 | linkuj A to nie miał być ten dłuższy dystans tj 500 ;)
srk23
| 11:55 środa, 2 maja 2018 | linkuj Wielkie brawa dla Was (o takim dystansie to mogę tylko pomarzyć).
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!