m i c h u s s

avatar Na BSach przebyłem 133994.92 km z prędkością średnią 21.52 km/h.
Więcej o mnie.




Follow me on Strava




button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 24.90km
  • Teren 7.50km
  • Czas 02:04
  • VAVG 12.05km/h
  • VMAX 34.70km/h
  • Temperatura 31.0°C
  • Kalorie 612kcal
  • Podjazdy 233m
  • Sprzęt Marian
  • Aktywność Jazda na rowerze

Niedzielny chillout, bynajmniej solo

Niedziela, 30 czerwca 2019 • dodano: 01.07.2019 | Komentarze 4

MAPA

Namówiłem przyjaciółkę na rower :) W dwóch tego zwrotu znaczeniach. Po pierwsze na wycieczkę, a po drugie, i to ważniejsze, na zakup. Pożądany rower w pięknym, dziewczyńskim, turkusowym kolorze był akurat w Szczecinie. Ania mieszka w Gdańsku, a ponieważ w ten weekend jechałem w rodzinne strony to zabrałem go, z mniejszymi i większymi przygodami, "na pakę". Przy okazji ustaliliśmy, że trzeba ochrzcić nowy nabytek. Początkowo chcieliśmy przejechać się na trasie Rewa-Puck-Rewa, ale po sprawdzeniu prognozy wykombinowałem, że na upiorne upały jednak dużo lepszy będzie wariant leśny, a nie przez te odkryte łąki. A jak wariant leśny to ten, który znam jak własną kieszeń, czyli okolice Wejherowa.

Po krótkiej instrukcji co i jak ruszamy przez miasto i na starcie funduję nam "bombę" w postaci wyjazdu z Wejherowa pod Gowino. Niestety ukształtowanie terenu jest tu takie, że w którą stronę by się nie ruszyć trzeba się wspinać. Podjazd udaje się pokonać dobrze, wręcz bardzo dobrze jak na aurę i kogoś kto nie siedział na rowerze lat "naście". A jak już jesteśmy u góry to pozostaje wjechać w ostępy TPK i w spokoju, bez pośpiechu poturlać się po dróżkach leśnych. Koło tzw. "3 stawku" na spotkanie wybiega nam radośnie miejscowa sarenka. Potem mijamy, zgodnie z logiką, 2 i 1 stawek, a na koniec zajeżdżamy na zarastający cmentarz dawnego szpitala psychiatrycznego.

Gdy rzucam myśl, żeby powoli kierować się w stronę parku i na obiad Ania zdecydowanie protestuje! Chce dalej jeździć. No to jedziemy. Przeprawiamy się przez rozpalone do granic miasto na drugą stronę pradoliny i koło leśniczówki Miga wjeżdżamy w las, na drogę prowadzącą do Bolszewa/Warszkowa. Nad oczkiem wodnym koło stadniny koni postój, a potem kolejny przy śluzie na kanale rzeki Redy. Tutaj kolejna atrakcja - mama kaczka prowadzi młode kaczęta do wody. Obserwujemy sobie to racząc się ciastem z rabarbarem w cieniu wierzby - no po prostu sielanka nad sielanki :)

Końcówka to powrót do miasta. Objazd rynku i parku - zrobił wrażenie, tym bardziej, że jak na zamówienie na pałacowym tarasie trwał sobie w najlepsze koncert jazzowy na żywo. No i tajska knajpa, bo być w Wejherowie i nie zjeść tam padthaia to jak być w Rzymie i... wiadomo :) 

Kategoria wycieczka



Komentarze
mors
| 07:17 sobota, 13 lipca 2019 | linkuj Zaproś na BS! ;pp
Trollking
| 21:04 czwartek, 4 lipca 2019 | linkuj Aha :P
michuss
| 07:34 czwartek, 4 lipca 2019 | linkuj Dokładnie taki jak na zdjęciu :P ;)
Trollking
| 19:42 środa, 3 lipca 2019 | linkuj O proszę, kolejna "ofiara" zarowerowana :) Super!

"Patataja" jadłem raz, w wersji z wege sosem - pycha :)

Jaki kolor roweru, przepraszam? :)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!