m i c h u s s

avatar Na BSach przebyłem 133994.92 km z prędkością średnią 21.52 km/h.
Więcej o mnie.




Follow me on Strava




button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 93.87km
  • Czas 04:40
  • VAVG 20.11km/h
  • VMAX 43.60km/h
  • Temperatura 4.0°C
  • Kalorie 2824kcal
  • Podjazdy 441m
  • Sprzęt Marian
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bierzwnik - Kalisz - Drawsko

Sobota, 11 stycznia 2020 • dodano: 11.01.2020 | Komentarze 10

MAPA

Dzisiaj miałem plan na wycieczkę w stylu "epickim". W tym celu, zgodnie z wytycznymi do takich wycieczek, oddaliłem się od miejsca zamieszkania i stałych, jeżdżonych do znudzenia tras. Skorzystałem z usług Przewozów Regionalnych - szybko i sprawnie impulsem dojechałem do Bierzwnika, gdzie wysiadłem w deszczu. Może nie w strugach, ale upierdliwej, wszędzie wciskającej się mżawce.

W pierwszej kolejności podjechałem do pozostałości po opactwie cysterskim, które niestety wyglądają dość marnie. Kołbacz jednak bardziej imponujący. Po sfotografowaniu obiektów, z których najciekawsza była stara (ale nie bardzo stara) obora z pięknym, archaicznym szyldem "Skup nasion i zbóż" oraz współczesny sklep rolno-przemysłowy (tak opisany) z asortymentem wyklejonym na witrynie - "artykuły metalowe i ścierne" podbiły moje serce. A zaraz obok "artykuły dekoracyjne" :D

Po krótkim epizodzie DW160 zjeżdżam na boczne drogi i takimi będę dzisiaj jechał prawie do samego końca. Najpierw całkiem niezłe nawierzchnie, a od Brenia już gorzej. Definitywny koniec w Łasku, potem długi kawał bruku. I to taki, który ciężko objechać bokiem, bo na poboczu kopny piach i koleiny.

Dojeżdżam do krzyżówki, na której ktoś zerwał jeden z drogowskazów, więc stoi sobie na ziemi. Grozą napawa mnie myśl 18 km po tej nawierzchni do Dobiegniewa. Na szczęście "łachu" prowadzi mnie w lewo, do Drawna - tam jeno 8 km. Kawałek dalej zatrzymuje mnie nadjeżdżająca z naprzeciwka toyota yaris, a w niej niemieckie małżeństwo (blachy z Berlina). Pan pyta mnie o to czy dojedzie tędy do jakiegoś większego miasta. Filozoficznie pytam - cóż jest jakieś większe miasto? Pan odpowiada - Choszczno na przykład. No więc klaruję, że do Choszczna daleko, bliżej Dobiegniew, ale on nie tak duży. Miło sobie jeszcze wymieniamy zdania, pan mi gratuluje samozaparcia, bo w mżawce i po takim bruku by nie chciał jechać. Ja też akurat wtedy nie chcę i liczę na szybką zmianę wyglądu drogi. Pytam więc czy daleko się ciągną te kamienie, a on mówi, że do samego Drawna. Na szczęście okazało się, że z perspektywy kierowcy aż tak nie zwraca się uwagi na duperele tego typu i po kilkuset metrach, wraz z znakiem "Gmina Drawno" pojawia się asfalt :)

Na wysokości Niemieńska robię sobie pierwszy postój. "Ratuję" się gorącą herbatą, bo wreszcie kupiłem sobie termos, który działa, a nie tak jak poprzedni z biedry, w którym po 20 minutach wiozłem już napoje w temperaturze otoczenia ;) Fajnie, bo rano zrobiłem sobie taką czarną z dodatkiem soku z malin. Idealna na ten ziąb. Do tego kanapka i można jechać dalej.

Lekko zmieszany odbijam z wygodnego asfaltu w kierunku Dominikowa, by boczną drogą skierować się do Kalisza Pomorskiego. To droga, którą na rower polecałbym jedynie w zimie albo po długim deszczu, gdy ziemia robi się wilgotna. Dziś był ten drugi przypadek, więc jechało się znośnie, prawie w ogóle nie zakopywałem się w piachu. I dość szybko na horyzoncie zobaczyłem Kalisz Pomorski, a konkretniej najpierw przejazd kolejowy w linii Ulikowo-Piła i stację Kalisz Pomorski, zaraz za nim drugi przejazd - w linii Kalisz Pomorski - Złocieniec. Ten drugi już nieczynny, a do niedawna jeździły tędy pociągi kończące bieg w Kaliszu Pomorskim Miasto. Przez samo miasto przebijam się dość szybko. I dobrze, bo dłuższa obecność na DK10 nie jest wskazana. Odbijam w DW do Drawska, ale po kilkuset metrach zjeżdżam z niej za drogowskazami na "Złocieniec". I tak jadę odludną, gładką drogą aż do Sienna przez Starą Studnicę. Tamże odbijam w lewo i szutrami oraz piachami, przez lasy na zachodnim brzegu Jeziora Lubie docieram aż do Karwic. Po drodze przecinam Drawę i znaki świadczące o tym, że poligon drawski jest nieopodal.

Z powodu zbliżającego się zmroku weryfikuję plany i nadkładam (sic!) drogi, omijając terenowy odcinek wiodący nad samym brzegiem jeziora. Dzięki temu mogę skorzystać z oferty drawskiej pizzerii o nazwie Vendetta (z różnych względów to określenie stanowi motyw przewodni mijającego tygodnia :P). Zjadam tam przyzwoitą, ale nie rewelacyjną pizzę oraz wypijam kufel grzanego piwa. Do pociągu mam spory zapas czasu. Trochę obawiam się tego, że to ostatni pociąg w dobie, ale okazuje się, że chętnych nie ma znowu aż tak wielu i swobodnie mogę powiesić rower w miejscu do tego przeznaczonym, a nawet usiąść na fotelu tuż obok. I tak mija mi podróż aż do Zdrojów. Szybko, bo mam co robić, a poza tym to jest "ten przyspieszony" ;) Fajny wyjazd. Jak na razie utrzymuję podróżniczy trend w tym roku. Oby tak dalej :)





































Kategoria wycieczka



Komentarze
mors
| 05:49 środa, 15 stycznia 2020 | linkuj Tu się zgodzę :D
michuss
| 21:03 poniedziałek, 13 stycznia 2020 | linkuj Sam jesteś biegun :P ;)
mors
| 18:52 poniedziałek, 13 stycznia 2020 | linkuj Na obu biegunach zawsze jest zima. ;) ;p
michuss
| 22:10 niedziela, 12 stycznia 2020 | linkuj Czekolada najlepsza. Choć wersja z miętowymi chrupkami jeszcze lepsza :P

Miałem na myśli zamarznięte podłoże. Aura, którą miałem podczas wyjazdu była biegunowo odległa od czegoś co można by nazwać zimą :P
mors
| 20:53 niedziela, 12 stycznia 2020 | linkuj Archaizmy i relikty, że palce lizać. Poza tą niemiecko czekolado. ;pp

PS. "o droga, którą na rower polecałbym jedynie w zimie albo po długim deszczu, gdy ziemia robi się wilgotna. Dziś był ten drugi przypadek"
- po mojemu to zima też jest teraz. ;p ;)
michuss
| 18:28 niedziela, 12 stycznia 2020 | linkuj Raczej ostro dostaje w dupę ;)

Jurek, nie wiem jak to wygląda w tym Wędrzynie. W Drawsku i w niedalekich Nadarzycach wjazd na poligon nawet poza okresem ćwiczeń oznacza naprawdę duże kłopoty. Łącznie z "aresztowaniem" w jakiejś budce strażniczej w oczekiwaniu na policję i sporymi mandatami (zdaje się około 500 zł). Do głowy by mi nie przyszło próbować odkąd dowiedziałem się o tego typu perypetiach znajomych, którzy w naturalny sposób próbowali sobie skrócić drogę ;) Natomiast mam w swojej "karierze" epizod przejazdu przez poligon wojskowy w Strzepczu koło Wejherowa. Wraz z dziewczyną celowo skróciliśmy sobie drogę, a na koniec przejechaliśmy koło szlabanu i zdumionego wartownika. Tak zdumionego, że aż otworzył usta i nie zdążył nic powiedzieć, bo już nas nie było ;)
strus
| 15:43 niedziela, 12 stycznia 2020 | linkuj Widzę że rowerek sprawdza się po kiepskich nawierzchniach.
Jurek57
| 11:32 niedziela, 12 stycznia 2020 | linkuj Nie wiem czy poligon w Drawsku bywa "otwarty" dla cywilów ?
Ale kiedyś w drodze na "woodstock" spróbowałem przejechać poligon w Wędrzynie. Jazda po takich wertepach to spore wyzwanie i dreszczyk emocji zwłaszcza kiedy jest strzelanie.
Nie namawiam ! Ale pokusa jest ... . :-)
michuss
| 22:48 sobota, 11 stycznia 2020 | linkuj Dzięki za miłe słowa! :)
Trollking
| 22:32 sobota, 11 stycznia 2020 | linkuj Fajna wycieczka krajoznawcza, jeśli tak zaczynasz rok, to aż cieszę się na relacje z cieplejszych miesięcy :)

Też gratuluję Ci samozaparcia, ja bym tym brukiem nawet w idealnych warunkach nie jechał :)

No i ten paskudny napis "Stal Gorzów" przy kierunkowskazie na Drawno. Tym bardziej bym zawrócił - tylko Falubaz!!! :)))
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!