m i c h u s s

avatar Na BSach przebyłem 133994.92 km z prędkością średnią 21.52 km/h.
Więcej o mnie.




Follow me on Strava




button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 192.33km
  • Teren 36.30km
  • Czas 09:11
  • VAVG 20.94km/h
  • VMAX 49.01km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt Author Airline
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wokół Jeziora Lubie

Czwartek, 3 maja 2012 • dodano: 03.05.2012 | Komentarze 12

STARGARD-Gogolewo-Dzwonowo-Chociwel-Cieszyno-Winniki-Węgorzyno-Przytoń-Brzeźniak-Kumki-Drawsko Pomorskie-Gudowo-Lubieszewo-Zatonie-Sienica-Karwice-Mielenko Drawskie-Ziemsko-Studnica-Storkowo-Ińsko-Linówko-Długie-Lutkowo-Kępno-Wiechowo-Marianowo-Czarnkowo-Pęzino-Ulikowo-Strachocin-STARGARD



Plan na ten wyjazd (to jest objechanie Jeziora Lubie) zrodził się w głowie Shrinka po rozmowie ze mną we wtorek, kiedy to zadałem sakramentalne pytanie: „Pracujesz 3?”. Okazało się, że nie pracuje i jest chętny na wypad. Wstępnie zaproponowałem Ińsko i tereny poligonowe w kierunku Drawska (Studnica, itd.). Shrink pomysł nieco zmodernizował i w efekcie mieliśmy objechać Lubie dookoła. To mogło oznaczać tylko jedno-żarty się skończyły, to już nie przelewki. Sama runda wokół jeziora z Drawska do Drawska to 50 km. Dojazd też nie w kij dmuchał, szykowała się więc nie lada wyprawa.

Jeszcze wczoraj wieczorem (2 maja) uzgodniliśmy, że jeśli rano będzie lać (a to sugerował mój ulubiony portal pogodowy icm.edu.pl) to nie będziemy się na siłę męczyć i tak długi wyjazd sobie odpuścimy. Prawdę powiedziawszy dzisiaj rano, kiedy o 6.15 zadzwonił budzik miałem cichą nadzieję, że pada, bo ostatnią rzeczą, na którą miałem ochotę było wychodzenie z łóżka. Okazało się, że pogoda jest ok, więc nie pozostało nic innego jak po przygotowaniu tego co niezbędne ruszyć w drogę.

Punkt zborny wyznaczony został pod pomnikiem z żołnierzem w Węgorzynie. Nietypowo, bo stosunkowo daleko. Godzina zbiórki – 10.00. Ruszyłem mając w zanadrzu duży zapas czasu, bo o 7.15. Najpierw chciałem sobie nieco urozmaicić nudną jak flaki z olejem drogę do Chociwla i pojechać przez Starą Dąbrowę, Kanię, ale w końcu wybrałem „dwudziestkę” i przez blisko 30 km nudziłem się na długich prostych, lekkich, niemal niewidocznych podjazdach, itd.

Gogolewo - Dzwonowo © michuss


Chociwel minąłem bez zatrzymywania, dopiero tuż za nim, przy krzyżówce z drogą na Lublino staję, by się nieco napić.

Za Chociwlem, DK 20, widok w stronę Węgorzyna © michuss


Potem droga przez las mija mi bardzo szybko, a gdy z niego wyjeżdżam skręcam w lewo (decyzja spontaniczna), by do Węgorzyna dojechać alternatywną, mało ruchliwą (chociaż i „dwudziestka” 3 maja rano jest niemal pusta) drogą.

Wjazd do Winnik © michuss


Na miejscu melduję się około 9.35, a pod pomnikiem z żołnierzem jestem 10 min. później po zrobieniu małych zakupów.

Chłopaki przyjeżdżają z drobnym poślizgiem. Skład nowogardzkiej brygady to (w kolejności alfabetycznej): Giorginio12, Hubert, Shrink i Siwiutki. Tak się złożyło, że najprawdopodobniej z okazji dzisiejszego święta miejscowy kościół zorganizował coś na kształt koncertu patriotycznego na dzwony (a raczej na komputerowy syntezator udający dzwony)-repertuar był dobrany, prawdę powiedziawszy, trochę bez ładu i składu, bo tak: najpierw leciał Mazurek Dąbrowskiego, potem puścili Bogurodzicę, a dalej to już pooooszło: Rota, Ave Maria i, ostatni, który odnotowałem już po przyjeździe chłopaków, Barka. Całość stworzyła przekomiczne wrażenie, szczególnie, że chłopaki dotarli jak akurat przez miasto płynęło dostojne Ave Maria. Skłamałem, że to zamówiłem specjalnie dla nich. Nie wiem czy mi uwierzyli. ;)

Po krótkich zakupach w miejscowych delikatesach ruszamy drogę. Wcześniej właściciel tego przybytku wychodzi i pyta nas czy przypadkiem nie udajemy się na południe, bo stamtąd (pokazuje) nadchodzi czarna chmura. Odpowiadamy, że jedziemy w inną stronę i po chwili wesoło pedałujemy w kierunku Brzeźniaka przez Przytoń.

Zjazd do Przytonia © michuss


W tym pierwszym (w sensie, że drugim) pytamy miejscową o drogę na Kumki, pada zwięzłe: „Za krzyżem w prawo”. Nie pozostaje nam nic innego jak zdać się na jej twierdzenie i przy krzyżu w istocie odbijamy w prawo. Potem droga prowadzi nas przez las, doprowadzając mnie i Huberta do szału, bo obaj mamy wąskie opony, przez co zakopujemy się co i raz. Jednak wszystko co złe szybko się kończy (czy jakoś tak) i kilkanaście minut później lądujemy najpierw na bruku, a potem asfalcie w okolicy Kumek, który doprowadza nas do Drawska Pomorskiego.

Między Kumkami a Drawskiem © michuss


Krótka sesja foto na rynku i po chwili zmierzamy w kierunku dworca kolejowego, gdzie znajduje się początek naszej dzisiejszej pętli. Po drodze ma miejsce incydent-po zignorowaniu zakaz wjazdu opuszczamy rynek pod prąd. Podobnie jak rok temu w Złocieńcu tak i tu miejscowa, czujna policja (plus dla nich) podjeżdża do nas w osobie sympatycznego funkcjonariusza na motorze z migającymi niebieskimi światełkami i dokonuje, za pośrednictwem wyżej wzmiankowanego, pouczenia, przy okazji udzielając cennych wskazówek z zakresu topografii Drawska (konkretnie informuje nas o drodze na dworzec PKP). Gdy docieramy pod stację widok co poniektórym zapiera dech w piersiach (ja ją widziałem bodajże 2 tygodnie temu, podczas opisywanego przejazdu pożegnalnego SA110, więc wiedziałem, że wrażenie będzie piorunujące). Budynek został pięknie odnowiony (przez miasto), umieszczono w nim, o ile dobrze kojarzę, straż miejską i jeszcze jakąś miejską instytucję. Całość sprawia niezwykle schludne wrażenie.

Ciut po 12 wjeżdżamy na naszą pętle. Najpierw objeżdżamy od zachodu jezioro Okra, potem przez piękne, rzepakowe pole docieramy do mostku na Drawie i w końcu do asfaltu łączącego Mielenko Drawskie z Gudowem.

Zaraz za Drawskiem, zjazd nad Drawę © michuss


Zmierzamy do tego drugiego, po drodze konsumując shrinkową czekoladę z, jak to określił, żurawinowym żelem:) W samym Gudowie skręcamy w prawo i wjeżdżamy na asfaltówkę prowadzącą do Lubieszewa przez Linowno. Nam jednak nie będzie dane zobaczyć Linowna, bo szlak odbija z asfaltu w piękną polną drogę. Chwilę później, dzięki przytomności Grześka, nie mylimy szlaku i wspinając się starą aleją zmierzamy na południe w kierunku Lubieszewa. Po kilku wjazdach/zjazdach zatrzymujemy się na chwilę, dzięki czemu WRESZCIE ściągam długie rowerowe spodnie i ubieram krótkie. Od razu jedzie się lepiej. Chwilę później zatrzymujemy się jeszcze na podziwianie pięknej panoramy z Jeziorem Lubie w tle (szlak wiedzie w pewnym oddaleniu od samego jeziora).

Widok na Jezioro Lubie spod Lubieszewa © michuss


Potem następuje chyba najfajniejszy odcinek dzisiejszej wyprawy-polna droga, taka na dwa koła z trawą pośrodku zbiega łagodnymi łukami w stronę Lubieszewa. Zjazd jest dość stromy, ale nie na tyle, żeby co chwilę hamować. Wrażenie niesamowite.

Trwa ożywiona dyskusja © michuss


Kolejny etap to komfortowy asfalt biegnący do Zatonia od Lubieszewa. Hubert stwierdza, że aż szkoda z niego zjeżdżać, kiedy szlak nieco odbija. Dodatkowo, dla wzmocnienia jego słów polna droga ostro zaczyna wspinać się do góry, nawierzchnia-kopny piach:) Tak jedziemy kilka minut i w pewnym momencie wpadamy na leśną autostradę-droga jest szutrowa, bardzo szeroka, wygląda wręcz jak przygotowana do asfaltowania. Niemal cały czas prowadzi nas lekko pod górę, na krótkich zjazdach pozwalając osiągnąć przyzwoite prędkości. W końcu docieramy do tajemniczego asfaltu. Jako, że od dłuższego czasu nie zaglądałem w mapę nie mam pojęcia czy już jezioro objechaliśmy, czy jeszcze nie. Asfaltówka okazuje się być drogą z Wierzchowa do Kalisza Pomorskiego. Nawierzchnia równa jak stół, niemal cały czas z góry-jedzie się wybornie. Ale tylko chwilę, bo znak szlaku nakazuje nam zjechać z drogi ubitej na piaszczystą, którą wpadamy do Sienicy.

Sienica © michuss


Tam, mając wspaniałe widoki dookoła, zatrzymujemy się na chwilę, a w tym czasie wyprzedza nas liczna wycieczka z Drawska Pomorskiego (robią ten sam szlak co my). Spotykamy się chwilę później na miejscu piknikowym nad Drawą, gdzie zaczynamy się zastanawiać co się stało z Grześkiem-po chwili dostrzegamy go, otoczonego wianuszkiem słuchaczy z wymienionej wyżej wycieczki, która okazuje się być organizowana przez miejscowe PTTK. Przyłączamy się do dyskusji, a krótko później odjeżdżamy do Karwicy. W niej w ogóle się nie zatrzymujemy (to właściwie tylko wojskowy ośrodek wypoczynkowy) i jedziemy dalej, do Mielenka Drawskiego, zaliczając chyba najciekawszy leśny odcinek, którego kulminację stanowi wspaniały punkt widokowy na jezioro, zlokalizowany na wysokim brzegu.

Przygotowania do foto grupowego © michuss


Parking leśny © michuss


Giorginio12 proponuje dalszy przebieg wyprawy © michuss


Tu krótki popas i dalej przez las do Mielenka. W tym czasie nawiązuję rozmowę z Siwiutkim na bardzo ciekawe tematy, t.j. dobrego piwa i nie mniej dobrego jedzenia.

W Mielenku podejmujemy decyzję o niedomykaniu pętli do końca (brakuje nam jakieś 2 km) i, zamiast tego, jedziemy na południe drogą z Drawska Pomorskiego do Kalisza też Pomorskiego. Ale tylko kawałek, bo odbijamy w las, na poligonową drogę przez Oleszno, Ziemsko do Studnicy. W tej ostatniej, z inicjatywy Siwiutkiego odbywa się sklepostop. Najwyższa pora, bo zapasy (szczególnie napojów) drastycznie się skurczyły-tu podziękowania dla Giorginio12, który chwilę przed tym, przy wojskowym amfiteatrze za Olesznem poczęstował mnie puszką coli.

Sklepostop w Studnicy © michuss


Urozmaicony wyjazd ze Studnicy © michuss


Kolejnym etapem jest Ińsko, do którego docieramy asfaltem przez Storkowo. Najpierw jedziemy na plażę, ale tu nie ma co liczyć na ciepłe żarcie, więc kierujemy się do centrum, gdzie Siwiutki zna dobrą pizzerię, ale, podobno, otwartą dopiero od czerwca. Okazuje się, że jednak już jest otwarta, dzięki czemu wszyscy, z wyjątkiem Huberta, delektujemy się pizzą (szczególnie godna polecenia jest pizza ińska).

Po jej zjedzeniu ruszamy na ostatnie wspólne kilometry. Za Ińskiem chłopaki skręcają w prawo, na Chociwel, a ja odbijam w lewo, na Linówko. Zaraz po rozstaniu wkładam sobie słuchawki do uszu, dzięki czemu kolejne kilometry umila mi trójkowy polski top wszech czasów.

Lutkowo © michuss


Pod Pęzinem © michuss


Droga do Stargardu mija mi już bez większych przygód. Melduję się u celu po 20, z, przyznam szczerze, dość dużym zapasem sił, co mnie lekko dziwi. Jednak nie podejmuję decyzji o dokręceniu brakujących kilku kilometrów do dwusetki.

Po raz kolejny muszę napisać, że wspólny wypad udał się w 100%. Mimo zapowiedzi deszczu i burz pogoda była doskonała (od Kumek do Gudowa lekko kropiło). Pomijając już walory widokowe, warto było pojechać choćby dla posłuchania kilku „tekstów tej wyprawy”. Dzięki za towarzystwo!

Nagroda za wyjazd :) © michuss
Kategoria wycieczka



Komentarze
4gotten
| 19:10 niedziela, 6 maja 2012 | linkuj gratuluję wypadu. Bardzo ciekawy opis wyprawy. Nabieram ochoty, żeby się wybrać w tamte rejony. Bywałem w tamtych okolicach służbowo, ale nigdy nie dotarłem tam rowerem. Czas to zmienić.
gdynia94
| 22:57 sobota, 5 maja 2012 | linkuj super wypad :) my musieliśmy obrać inny kierunek, no ale może uda się spotkać kiedyś w Trójmieście ;)
rowerzystka
| 07:54 piątek, 4 maja 2012 | linkuj Relacja super, dystans słuszny, a ktoś tu ostatnio narzekała na kondycję :). Okolice Drawska są przepiękne.
jarrek-removed
| 03:32 piątek, 4 maja 2012 | linkuj gratulacje za dystans. opis kawał dobrej roboty.
giorginio12
| 21:09 czwartek, 3 maja 2012 | linkuj W takim gronie musimy spróbować na kolejnych szlakach Pojezierza Drawskiego :)
Według przewodnika trochę ich jest :)
Dzięki za wspaniałą przygodę :)
michuss
| 21:06 czwartek, 3 maja 2012 | linkuj Okolice Drawskiego robiliśmy w zeszłym roku, ale tam i tak jest szlaków tyle, że pewnie miesiąca by nie wystarczyło na zrobienie wszystkich. ;)
tunislawa
| 21:02 czwartek, 3 maja 2012 | linkuj O ! dzięki za zdjęcie ! a teraz musicie wybrać się dokoła Drawskiego jeziora ! Kiedyś to zrobiłam ..ale nie w jeden dzień ....jest cudowne ! :)))
siwobrody
| 20:56 czwartek, 3 maja 2012 | linkuj Jak ja się cieszę że żaden a wymienionych w opisie "koksów" nie przybył na spotkanie w Maszewie bo bym tego nie przeżył patrząc na Wasze osiągnięcia.
A relacja jest świetna.
Pozdrawiam.
michuss
| 20:48 czwartek, 3 maja 2012 | linkuj Specjalnie dla Ciebie zamieszczam jedyne zdjęcie z Lubiem, które dziś wykonałem (pod Lubieszewem). :)
tunislawa
| 20:42 czwartek, 3 maja 2012 | linkuj ale pięknie opisałeś tę wycieczkę ! trochę znam te tereny , ale Kumki słyszę pierwszy raz ! No i czemu nie masz zdjęcia z widokiem na jezioro z tego punktu w Mielenku ? Super tereny ! :)))
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!