m i c h u s s

avatar Na BSach przebyłem 133994.92 km z prędkością średnią 21.52 km/h.
Więcej o mnie.




Follow me on Strava




button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 100.10km
  • Teren 17.30km
  • Czas 05:19
  • VAVG 18.83km/h
  • VMAX 28.40km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • HRmax 149 ( 78%)
  • HRavg 119 ( 62%)
  • Kalorie 2364kcal
  • Podjazdy 150m
  • Sprzęt Author Airline
  • Aktywność Jazda na rowerze

Upór wygrał

Sobota, 9 kwietnia 2016 • dodano: 11.04.2016 | Komentarze 4

WROCŁAW-Trestno-Blizanowice-Kotowice-Zakrzów-Siedlce-Oława-Ścinawa Polska-Lipki-Brzezina-Brzeg-Kruszyna-Kopanie-Wronów-Skorogoszcz-Chróścina-Narok-Niewodniki-Żelazna-OPOLE

MAPA

Początkowo planowałem kopnąć się w sobotę po zajęciach do Opola z Kłodzka albo nawet Wałbrzycha. Jednak fatalne prognozy pogody ostudziły moje zapędy - szkoda widoków ;) Uznałem, że będzie to dobra okazja do, określmy to, próby charakteru. Postanowiłem, że dojadę do Opola w deszczu mimo wszystko i, że zrobię to terenową na sporym odcinku Odrzańską Rowerową Trasą (ORT). Wgrałem ślad do garmina i była to słuszna decyzja - w terenie szlak oznaczony jest bardzo słabo, nie ma szans przejechać tego bez mapy. Oczywiście urządzenie dodatkowo to ułatwia.

Wyjechałem po obiedzie w kultowym już barze Jedzonko na Grunwaldzkiej - solidna porcja dania o wdzięcznej nazwie "makaron pastuszka" (ze szpinakiem i sosem śmietanowym) dała mi takiego kopa, że kolejny posiłek zaserowałem sobie (a raczej zaserwowano mi) dopiero w Opolu. Nic też po drodze nie piłem - nie miałem ochoty się przymuszać, a w ogóle nie czułem pragnienia.

Zresztą wody było od cholery. Lała się z nieba niemal przez całą drogę. Nie padało tylko na starcie, we Wrocławiu, ale już na wysokości Opatowic pojawiły się pierwsze opady i z małymi przerwami irytująca mżawka przechodząca w regularny deszcz towarzyszyła mi do samego końca. Oczywiście nie muszę dodawać, że dojechałem mocno zmarznięty, przemoczony i zapiaszczony, bo szlak wiódł bocznymi drogami, w tym gruntówkami, a nawet, jak okazało się w Oławie, ścieżkami :P

Dostałem mocno w kość, ale jestem zadowolony. Ani przez chwilę nie pojawiła się w głowie myśl, by ewakuować się pociągiem. Wręcz przeciwnie sam pomysł, by to zrobić budził we mnie odrazę ;)

Wybór wariantu - uważam, że trafiony. Wprawdzie lepsza pogoda pozwoliła by w pełni zaznać uroku bocznych dróg. Część z nich była o katastrofalnej nawierzchni, ale jednak przeważały takie, gdzie człowiek zdawał sobie sprawę - jak tu pięknie! :)

Gorąca kąpiel była słuszną nagrodą. Karą zaś godzinna randka z rowerem, gąbką i ciepłą wodą na balkonie w dniu następnym :P
















Kategoria wycieczka



Komentarze
mors
| 21:51 piątek, 22 kwietnia 2016 | linkuj *Ostry w sensie. ;p
mors
| 21:50 piątek, 22 kwietnia 2016 | linkuj Osty dzik!

/takimi słowy pewien sprzedający reklamował swojego Poloneza :) /
davidbaluch
| 10:19 wtorek, 12 kwietnia 2016 | linkuj No brawo. Jazda w deszczu tylko dla twardzieli
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!