m i c h u s s

avatar Na BSach przebyłem 133994.92 km z prędkością średnią 21.52 km/h.
Więcej o mnie.




Follow me on Strava




button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 126.58km
  • Czas 05:37
  • VAVG 22.54km/h
  • VMAX 53.61km/h
  • Sprzęt Author Stratos
  • Aktywność Jazda na rowerze

Łoźnica

Niedziela, 10 kwietnia 2011 • dodano: 10.04.2011 | Komentarze 6

STARGARD-Żarowo-Smogolice-Sowno-Strumiany-Stawno-Zabród-Goleniów-Żółwia Błoć-Łoźnica-Czermnica-Węgorza-Glewice-Mosty-Rożnowo-Dąbrowica-Przemocze-Małkocin-Klępino-STARGARD



Pogoda rano ok, więc pozostaje zaplanować coś z sensem, jeśli chodzi o wiatr-wczoraj mi się udało, więc pozostaję przy starej, sprawdzonej zasadzie: jeśli pod wiatr to w lesie.

Ze Stargardu wyjeżdżam niedawno wybudowaną asfaltową (!) drogą rowerową do Żarowa. Na minus można jej zarzucić rozdzielenie części dla pieszych jedynie białą linią, a przy tym znaków informujących która część jest dla kogo jak na lekarstwo.

Droga pieszo-rowerowa Stargard-Żarowo © michuss


Na tym odcinku korzystam z dobrodziejstw lemondki-wiatr wieje z północnego zachodu, ale to wystarcza, żeby znacznie utrudnić podróż. W samym Żarowie zjeżdżam na drogę, mimo że wzdłuż niej, na chodniku wyznaczono coś na kształt ścieżki rowerowej-czerwony polbruk, opadający nieustannie w górę i w dół przy wjazdach do posesji. Na szczęście w niedzielę, tuż po 9 ruch jest niewielki, więc mogę się delektować równiutką nawierzchnią. Za Żarowem odcinek w lasku, a potem osłonięty szpalerem drzew, więc wiatru jakoś szczególnie nie odczuwam i radośnie, z góry wjeżdżam do Smogolic.

Smogolice © michuss


Dalej znów przez las, aż do Sowna.

Wjazd do Sowna © michuss


Tutaj odbijam w lewo, drogą prowadzącą do Strumian. Nigdy tędy nie jechałem, a szkoda. Kawałek za Sownem moja droga przechodzi wiaduktem nad obecną drogą wojewódzką Szczecin-Chociwel. Kiedyś, w niemieckich jeszcze planach miała tędy biec autostrada Berlin-Szczecin-Królewiec, stąd niezwykła jak na drogi wojewódzkie szerokość, a przy tym wprawne oko wypatrzy miejsce pod drugie pasmo, które nigdy nie powstało i nie powstanie...

Stary, poniemiecki wiadukt nad niedoszłą autostradą-droga Sowno-Strumiany © michuss


W Strumianach moją uwagę przykuwa dziwne centrum spa, które otoczone jest wysokim plotem z drutem kolczastym;) Poza tym i kilkoma domkami w tej miejscowości, nadzwyczaj urokliwie położonej nie ma już nic. No, jest jeszcze leśniczówka, którą mijam kilkaset metrów za ostatnimi zabudowaniami, a potem już prosta po horyzont. Nie liczyłem, ale pewnie z dobre 5 km, jak nie więcej, jedzie się cały czas prosto przez sosnowy, charakterystyczny las. Na koniec dociera się do skrzyżowania, które nieuważnego kierowcę może zaskoczyć.

Skrzyżowanie dróg ze Strumian, Klinisk i Stawna © michuss


W lewo skręca się do Klinisk, w prawo do Stawna-i ten właśnie kierunek wybieram. Po drodze przeskakuje się Inę, mija kolejną leśniczówkę, by wreszcie wjechać do Stawna.

Stawno © michuss


Dalej jadę drogą, którą już zaliczałem i to w obie strony. Po dziurach, przez Zabród, przez lasy Puszczy Goleniowskiej dojeżdżam do Goleniowa właśnie.

Droga Stawno-Goleniów przez Zabród © michuss


Goleniów © michuss


Przez miasto przejeżdżam bez zatrzymywania-postój robię dopiero za przejazdem kolejowym na ulicy, która wyprowadza w stronę Gdańska (sądząc po oznakowaniu zanim wybudowano obwodnicę biegła tędy krajowa „szóstka”). Podczas postoju zjadam syte i całkiem smaczne, a przy tym dające niezłego kopa malinowe batoniki musli z Biedki. Potem czeka mnie dość długa prosta, której zakończeniem jest skrzyżowanie z „szóstką”. Przecinam je jadąc na wprost-prosto do Żółwiej Błoci, gdzie fotogaruję obowiązkowy punkt każdej wycieczki tutaj-rzeźbę żółwia, który spogląda w moją stronę bez entuzjazmu.

Żółw w Żółwiej Błoci © michuss


Potem lasami, aż do Łożnicy przez Niewiadowo. Spokojne drogi, trochę dziurawe, ale zapach z sosnowego lasu wynagradza wszystko. Poza tym chroni od wiatru, o którego sile przekonuję się po wyjeździe na otwartą przestrzeń przed Łożnicą, gdzie silne podmuchy są dość mocno odczuwalne.

Łożnica © michuss


Z Łożnicy skręcam do Czermnicy. Znów zapomniana przez wszystkich droga, czyli to co lubię. Na pewnych odcinkach czuję przedsmak tego, co czeka mnie później, czyli silny wiatr w plecy. Rozpędzam się znacznie, a przy okazji nadrabiam straty w prędkości średniej.

Czermnica-byłem tu dwa razy w życiu. Dzisiaj jest ten drugi. Pierwszy był tydzień temu. Znaną już drogą jadę do Węgorzy, skąd, zgodnie z mapą, powinienem drogą nie najlepszej jakości, trzecio-, albo i czwartorzędną dojechać do „szóstki” pod Glewicami. Zdziwienie maluje mi się na twarzy, bo ta boczna droga okazuje się być całkiem przyzwoitą trasą, z asfaltem bez dziur (no, może prawie bez dziur), szczególnie na odcinku zaraz za Węgorzami. Po drodze przekraczam most na Stepnicy, co przypomina mi, że jednym z wariantów na dzisiejszy dzień miał być wyjazd do Stepnicy.

Author nad Stepnicą © michuss


Następnie czeka mnie dość krótki odcinek do pokonania krajową „szóstką”. Jedzie się nawet fajnie-te same miejsca z perspektywy siodełka rowerowego wyglądają zupełnie inaczej, a dodam, że przejeżdżałem tędy samochodem wielokrotnie i nigdy nie przypuszczałem, że kiedyś będę ten odcinek zaliczał na rowerze. Oczywiście najfajniejsze są światła w Glewicach, o których, jako kierowca, wiem, że zmieniają się z czerwonego na zielone zawsze w ostatniej chwili, wymuszając na kierowcach zredukowanie prędkości. Ta zasada nie działa przy jeździe na rowerze, stąd łamiąc przepisy przebijam się na czerwonym przez puściutkie skrzyżowanie. Dalej docieram do skrzyżowania przy porcie lotniczym, gdzie podejmuję udaną próbę skrętu w lewo. Mijam zabudowania lotniska, widzę jakiś samolot na płycie. W sumie ciekawe-tak do mnie dociera, że w rocznicę sławetnej katastrofy los rzucił mnie w miejsce również związane z lotnictwem.

Port Lotniczy Goleniów © michuss


Dalej jest z przygodami. Prosta, którą jadę, zostawiając lotnisko z lewej strony po około 1,5 km od skrzyżowania z „szóstką” kończy się bramą przed jakimiś lotniskowo-wojskowymi budynkami. Już mam wracać się do lotniska, skąd odchodziła wyraźna prosta asfaltówka do Glewic, skąd, zgodnie z mapą, jest prosty przejazd do Mostów kiedy zauważam, że przed bramą, wzdłuż płotu jest jakaś dziurawa droga. Jadę nią, po chwili z dziurawej gruntówki zjeżdżam na płyty. Nie wróżę sobie sukcesu, bo z jednej z drugiej strony mam płoty, co prowadzi mnie do wniosku, że pewnie zaraz dojadę do kolejnej bramy. Tak się jednak nie dzieje. Docieram do wąskiej, asfaltowej drogi, którą prowadzi mnie przez otwartą, zapomnianą przez wszystkich bramę, wzdłuż torów linii kolejowej Goleniów-Kołobrzeg do przystanku PKP Mosty. Tutaj znajduje się też skrzyżowanie-dedukuję, że skręcając w prawo dojadę do Mostów, natomiast gdybym skręcił w lewo... No właśnie-zaraz za przejazdem kolejowym jest brama prowadząca do jednostki wojskowej. Ciekawe... Z mapy wynikało, że z Glewic do Mostów jest normalny przejazd... Jak to się można czasem naciąć-a pomyśleć, że nawet chciałem początkowo ominąć lotnisko i pojechać krótszą drogą z Glewic prosto do Mostów...

Jednostka Wojskowa w Mostach © michuss


Od przejazdu kolejowego do wsi Mosty jest dobre kilka km. Ale wyraźnie czuję moc wiatru, który pcha mnie, w związku z czym bez problemów uzyskuję prędkości rzędu 30-35 km/h, praktycznie bez większego wysiłku. Dalej jest jeszcze lepiej, bo z Mostów jadę w kierunku Rożnowa, przez pola, mając dookoła siebie otwartą przestrzeń, więc wiatr ma naprawdę duże pole do popisu.

Wiosna pod Goleniowem © michuss


Na zjeździe do Danowa osiągam maksymalną prędkość tego wyjazdu-nieco ponad 53 km/h.

Od Tarnowa do Rożnowa już kiedyś jechałem, więc pamiętam, żeby wystrzegać się dziur. A w Tarnowie trafiam na rzadko spotykany widok-bydło wypasane w lesie.

Bydło w lesie © michuss


Z kolei w Rożnowie jadę prosto-do Dąbrowicy.

Dąbrowica-tutaj czas się zatrzymał © michuss


Tutaj zaliczam skuchę, bo chciałem pojechać do Warchlinka, a kończy się tak, że wyjeżdżam w Przemoczu. Prawdę powiedziawszy widziałem zarośniętą drożynę, która najwyraźniej była tą, w którą powinienem się skierować, ale uznałem, że to może być sajgon (w zeszłym roku w tych okolicach, kierując się moją mapą przedzierałem się przez trawy po pas-wg kartografów miała to być droga Przemocze-Poczernin) i wybrałem wygodniejszy trakt.

Panorama na Przemocze © michuss


Z Przemocza boczną drogą, nieco na skróty dojeżdżam do opisywanej już betonówki (czyli niedoszłej autostrady), którą docieram do małego przysiółka Siwkowo, a dalej już zwyczajnie przez Małkocin, Klępino do Stargardu.

"Betonówka", czyli niedoszła autostrada © michuss


Wyjazd bardzo udany, praktycznie nie czułem zmęczenia. Widocznie zaliczka z poprzedniego weekendu procentuję-pokonałem wówczas nieco ponad 100 km praktycznie cały czas pod wiatr.

Na koniec dodam, że już jakiś czas temu zwróciłem, że w Zachodniopomorskiem w prawie każdej wiosce, nawet tych najmniejszych, znajdują się ciekawe, zabytkowe kościoły. Stąd dzisiaj postanowiłem przynajmniej część z nich uwiecznić na matrycy:)
Kategoria wycieczka



Komentarze
kfiatek13m
| 19:34 wtorek, 12 kwietnia 2011 | linkuj Znam te okolice. Pozdr
sargath
| 20:38 niedziela, 10 kwietnia 2011 | linkuj no i kolejna ciekawa wycieczka,
pozdrawiam :)
michuss
| 19:47 niedziela, 10 kwietnia 2011 | linkuj Jak niżej. ;)
michuss
| 19:34 niedziela, 10 kwietnia 2011 | linkuj Dzięki, cieszę się, że się podoba.
Misiacz
| 19:11 niedziela, 10 kwietnia 2011 | linkuj Trasa jak zawsze u Ciebie - ciekawa!
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!