m i c h u s s

avatar Na BSach przebyłem 133994.92 km z prędkością średnią 21.52 km/h.
Więcej o mnie.




Follow me on Strava




button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 281.18km
  • Teren 23.20km
  • Czas 13:09
  • VAVG 21.38km/h
  • VMAX 44.41km/h
  • Sprzęt Author Airline
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trzebiatów przez Podwilcze

Niedziela, 21 lipca 2013 • dodano: 21.07.2013 | Komentarze 12

STARGARD-Gogolewo-Chociwel-Cieszyno-Winniki-Węgorzyno-Łobez-Świdwin-Nielep-Kłodzino-Podwilcze-Rarwino-Domacyno-Karwin-Robuń-Gościno-Trzynik-Siemyśl-Gorawino-Jarkowo-Dargosław-Lewice-Trzebiatów-Bielikowo-Brojce-Stołąż-Natolewice-Wicimice-Łabuń Wielki-Resko-Ługowina-Radowo Wielkie-Orle-Rogowo-Dobra-Wojtaszyce-Mokre-Nastazin-Sokolniki-Tolcz-Łęczyca-Storkówko-Małkocin-Klępino-STARGARD

Bateria padła w drodze, stąd mapa w dwóch kawałkach.

MAPA

MAPA

Jakoś tak w środku tygodnia pomyślałem sobie, że fajnie byłoby zrobić w niedzielę coś ekstra. Pod tym pojęciem rozumiałem przebicie mojego rekordu z 2011, innymi słowy przekroczenie 320 km w jeden dzień. Do tego dołączyły nieśmiałe myśli, że może by spróbować otrzeć się o 400... W każdym razie plan minimum zakładał coś więcej niż 200 km. Wariantów trasy było kilka, w końcu zdecydowałem się na Trzebiatów, gdzie po pierwsze mogę się zatrzymać, zjeść, podładować telefon, a po drugie akurat dziś wiatr sprzyjał takiej decyzji. Ponadto wpadła mi jedna gmina do kolekcji (Rąbino, Dygowo miałem w planach).

Wczoraj przygotowałem się do wyjazdu kupując w dużych ilościach słodzone mleko w tubie, a także, czego nigdy nie robię, naszykowałem sobie kanapki. Do kompletu power-aid (do którego zresztą się dziś zraziłem, dochodząc do wniosku, że najlepiej jednak nawadnia czysta woda). Spać nawet się położyłem wcześniej.

Budzik zadzwonił o 3.30, ale go przestawiłem jeszcze o 20 minut:) Rano odgrzałem sos do spaghetti (zrobiony także podczas wczorajszych przygotowań), ugotowałem makaron i tak zaopatrzony ruszyłem dokładnie o 4.36 w kierunku Chociwla drogą, której nie znoszę, czyli krajową dwudziestką. Ruch, co w sumie nie dziwi, był mizerny. Wyprzedziło mnie kilka samochodów, kilka jechało w drugą stronę. Wschodzące słońce za to zapewniało wspaniałe widoki.



Nawet nie zauważam jak mija mi odcinek do Chociwla, a potem przez las do krzyżówki na Cieszyno Łobeskie i dalej Winniki. Tuż przed Cieszynem zatrzymuję się, na liczniku widnieje 40 km, coś tam zjadłem, sfociłem przejeżdżający akurat pociąg i pojechałem dalej – do Węgorzyna przez Winniki (dużo lepsza alternatywa od drogi DK20).



Potem dość szybko poszło do Łobza – tam jest sporo z góry, przez miasto przejeżdżam bez zatrzymywania. Za przejazdem kolejowym na DW 151 dość ostro w górę, potem w dół – w ogóle ten odcinek do Świdwina pagórkowaty, ale po podjeździe za Słonowicami już cały czas równo albo z góry. No i niestety było z góry, rozpędziłem się i do teraz żałuję, że nie zatrzymałem się, by uwiecznić napis na przystanku autobusowym o nazwie „Półchleb skrz.”, który głosił, że „Gwardia Koszalin GIEJE”. :)

W Świdwinie przy dworcu, pod słynnym pomnikiem z myśliwcem zjadam śniadanie. Spędzam tu kilkanaście minut, potem wyjeżdżam z miasta, z tym, że na przejeździe kolejowym na wyjeździe na Kołobrzeg odbijam w prawo, by po chwili cieszyć się wąską asfaltówką. Kawałek dalej odbijam w lewo, by dojechać do Nielepu. Miejscowość ta leży już w gminie Rąbino, więc niejako jest jednym z powodów dzisiejszej eskapady.



Gdy docieram do krzyżówki z drogą, która ma mnie doprowadzić do Kłodzina z lekka zwątpiłem – oczom mym ukazał się nie najlepszej jakości bruk.



Szczęśliwie okazało się, że to tylko krótki odcinek w ramach terenu zabudowanego, potem można cieszyć się dziurawym asfaltem i bardzo ładną aleją. W Kłodzinie najpierw w lewo, potem w prawo za drogowskazem na Rąbino. Ze wsi wyjeżdża się dość długim, prostym podjazdem. Następnie wytężam wzrok, bo próbuję wypatrzeć zjazd na Podwilcze (w lewo), który znalazłem sobie na GSV w piątek. Trafiam bez pudła. Jednak terenowy odcinek wydaje się być niepokojąco długi, droga kluczy po lesie, kilka razy mijam skrzyżowania i trasę wybieram „na czuja”. Całości dopełnia kilka odcinków typowej „piaskownicy”. Patrząc teraz na mapę widzę, że w jednym miejscu się pomyliłem i nadłożyłem kawałek drogi. Pod koniec z niecierpliwością oczekiwałem pojawienia się jakiejś otwartej przestrzeni.



W Podwilczu znajduję wspaniały, acz zrujnowany pałac. Tabliczki „własność prywatna” pozwala mieć nadzieję, że ten wspaniały obiekt ożyje.



Piękna jest też brama i jej zdobienia, o dziwo niewiele zniszczone, choć metalowe. W ogóle zabudowania tej miejscowości robią wrażenie. Warto się tam wybrać z aparatem, względnie przystanąć (wieś znajduje się na trasie Sławoborze – Białogard, jeździłem tędy czasami ze Stargardu do Wejherowa). Nazwa wsi wywodzi się od słynnego, pomorskiego rodu von Podewils.

Zaraz za wsią w kierunku Sławoborzy znajduje się skrzyżowanie, na którym skręcam w prawo, do Rarwina. Znów aleja, znów wąsko, znów nawierzchnia zostawia sporo do życzenia, ale klimat takich dróg, w połączeniu z zapachami ziół to coś niesamowitego. Właśnie, zapachy zaczynam odczuwać, bo wiatr (północno-zachodni) przybiera na sile.

Z Rarwina zmierzam do Domacyna, korzystając zresztą z pomocy miejscowego, bo dróg wychodzących stąd masa, a chciałem od razu trafić we właściwą. To był chyba „najciekawszy” odcinek terenu: bardzo duże przewyższenia, trochę kamieni, błota – słowem: fajnie;)

W Domacynie wyjeżdżam na asfaltówkę, która prowadzi do jakiejś rzeźby świętego czy czegoś w tym rodzaju. Pamiętam, że kilka albo i kilkanaście lat temu czytałem w jakiejś ogólnopolskiej gazecie ciekawy reportaż o genezie powstania tej rzeźby. Robię jej zdjęcie z daleka. A teraz właśnie doczytałem na wiki parę ciekawostek o, jak się okazuje, Figurze Matki Bożej Królowej Narodu. Polecam. :)



Z Domacyna szybko do wsi Karwin, gdzie robię pierwsze zakupy – w budce, w której nic nie ma, ale jest (ciepły) Kubuś. Jako, że chce mi się mocno pić, a zapasy powoli się kończą kupuję i od razu wypijam. Ponadto słyszę dźwięk telefonu, który informuje o rychłym rozładowaniu. Mocno mnie to wnerwiło, bo podróż nie trwała jeszcze zbyt długo. Potem doszedłem do wniosku, że to poranny chłód tak zmasakrował baterię.

Pod wpływem powyższej sytuacji postanawiam kierować się do Trzebiatowa najkrótszą drogą, bez zahaczania o gminę Dygowo, którą zrobię przy innej okazji;)

W Karwinie przecinam DK6 i jadę za drogowskazem do Robunia. Fajna nazwa, taka pieszczotliwa, „o ty mój Robuniu malutki, o ti ti” ;) Dokładne przeciwieństwo Biesiekierza. ;)

Za Myślinem wbijam się na piękną DDRkę w śladzie dawnej kolei wąskotorowej. Sieć tych dróg w powiecie kołobrzeskim jest gęsta, niemal wszystkie (o ile nie wszystkie) linie wąskotorowe służą dziś rowerzystom. Ja przejeżdżam kawałek drogi z Karlina do Gościna. Kawałek, bo po 3 km muszę zjechać na wyjątkowo ruchliwą dziś DW do Kołobrzegu. Na szczęście to tylko kawałek.

W Gościnie, które (ciekawostka) od niedawna jest miastem skręcam w lewo, za drogowskazem, który lekko mnie „dobija”: Gorawino 14. 14, ale prosto przez Drozdowo, a ja mając w pamięci naukę wujka z T-owa wiem, że tam trzeba nadłożyć drogi i pojechać przez Siemyśl i dopiero potem na Gorawino. Dobity jestem, bo zaczynam odczuwać trudy podróży, poza tym wiatr zaczyna wiać w twarz. I taki też był cały niemal odcinek z Gościna do Trzebiatowa.



Kulminacja nastąpiła między Trzynikiem a Siemyślem, gdzie słyszę dziwny, rytmiczny dźwięk, a chwilę później okazuje się, że w ten sposób ewakuowało się powietrze z mojego tylnego koła. Podczas naprawy odkrywam spore nacięcie na bocznej ścianie opony. Zostawiam je jednak, dzięki czemu po dojeździe do Trzebiatowa zauważam jak to koszmarnie wygląda i wzmacniam oponę łatką od środka. Nie ukrywam, że w tym momencie wahałem się nawet czy nie wrócić do domu pociągiem, bo wolałbym nie doświadczyć „przyjemności” rozpadu opony na kawałki gdzieś daleko w trasie...

Po obiedzie i krótkiej pogawędce jadę. Wybieram wariant przez Resko i Dobrą, za którym nie przepadam (ale bardziej jak za Gryfice-Golczewo). ;) Do Brojc dojeżdżam bardzo szybko, wiatr naprawdę pomaga. Tutaj postanawiam poeksperymentować i do Natolewic nie jadę przez las, po bardzo piaszczystej drodze tylko docieram do wsi Stołąż, skąd na mapie w stronę Natolewic prowadzi szara kreska.



Koniec końców okazuje się, że to bardzo fajna szutrówka, dzięki czemu wiem, że tędy będę pokonywał ten odcinek.



Przed samą wioską spotykam miejscowego, z którym miło sobie gadamy, a chwilę później przeżywam kolejną miłą przygodę z miejscowymi – w Wicimicach staruszkowie pokazują mi skrót na Dąbie (znalazłem go na mapie, ale nie byłem pewien czy dobrze jadę). Gdy ruszam wołają jeszcze raz coś za mną – zawracam i dziadek udziela jeszcze trochę szczegółowych wskazówek. Bardzo miłe. :)

Dalej trasa jest już standardowa, tak jak w kwietniu tego roku. Resko, gdzie nawiedzam Biedrę, potem dłużący się odcinek do Radowa Wielkiego i dalej do Dobrej (fragment Resko – Dobra zawsze niesłychanie mi się dłuży). Z Dobrej bardzo szybko do Wojtaszyc, a dalej skrótem na Mokre.



Kolejny skrót łączy Sokolniki z Tolczem i tu zatrzymuję się na kolację.



Końcówka przez Storkówko i Klępino. Zastanawiam się przez moment czy nie dokręcić, tym bardziej, że nie wiedzieć czemu te ostatnie kilkanaście km jechało mi się najlepiej, ale odpuszczam sobie w końcu. ;)
Kategoria >200 km, wycieczka



Komentarze
donremigio
| 19:27 piątek, 2 sierpnia 2013 | linkuj Gratuluje prawie trzysetki. Mogłeś dokręcić i można by napisać że "Gratuluje aż trzysetki" :)
A pałacyk w Podwilczu przeuroczy.
dornfeld
| 18:06 piątek, 26 lipca 2013 | linkuj Nie wiem co mam napisać.
michuss
| 21:09 czwartek, 25 lipca 2013 | linkuj Jeszcze raz dziękuję!
siwobrody
| 20:54 czwartek, 25 lipca 2013 | linkuj Cóż dodać.
Zdjęcia wyśmienite , opis uroczy , duży zasób wiedzy o trasie.
A pałac faktycznie niezwykły.
Gratuluję dystansu.
4gotten
| 20:19 poniedziałek, 22 lipca 2013 | linkuj w sumie mam podobnie. Kiedy jadę w upale to nie czuję gorąca. Kombinacja potu na skórze i podmuchów działa schładzająco. Gorzej jak trzeba się zatrzymać. Wtedy jestem zaskoczony, że jest jak na patelni. Oczywiście nie zapominam o kremie z filtrem UV.
michuss
| 20:00 poniedziałek, 22 lipca 2013 | linkuj Dzięki! :)

4gotten: właśnie niespecjalnie, może dlatego, że w godzinach, gdy zazwyczaj jest największy upał akurat kierowałem się pod wiatr. ;)
Trendix
| 19:48 poniedziałek, 22 lipca 2013 | linkuj Szacun Michał :)
Mati94
| 17:59 poniedziałek, 22 lipca 2013 | linkuj Solidny dystans , gratki ;)
4gotten
| 14:23 poniedziałek, 22 lipca 2013 | linkuj świetna jazda, sporo kilometrów. Nie było za gorąco?
strus
| 12:31 poniedziałek, 22 lipca 2013 | linkuj Gratuluje kilometrów , mi na razie nie wyszło 200km z pod nóg.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!