m i c h u s s

avatar Na BSach przebyłem 133994.92 km z prędkością średnią 21.52 km/h.
Więcej o mnie.




Follow me on Strava




button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 136.43km
  • Czas 06:46
  • VAVG 20.16km/h
  • VMAX 65.90km/h
  • Sprzęt Author Stratos
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zakopane-Kraków

Środa, 3 maja 2006 • dodano: 21.04.2010 | Komentarze 0

OLCZA-Zakopane-Kościelisko-Witów-Chochołów-Koniówka-Pieniążkowice-Raba Wyżna-Chabówka-Rabka Zdrój-Mszana Dolna-Kasina Wielka-Wiśniowa-Dobczyce-Siepraw-KRAKÓW



I po raz kolejny zmiana planów. Miast pojechać w góry, na wschód, postanawiam
po bardzo krótkim namyśle, ruszać na północ: do domu, do Wejherowa. Trasę tę
pokonałem 3 lata temu z kolegą. Jechaliśmy wtedy w przeciwnym kierunku, więc
wiem, gdzie mogę liczyć na noclegi. Poza tym, nie wiem czemu, ale mam ochotę
powtórzyć tę drogę.
O 9 wyjeżdżam więc z Olczy. Po raz kolejny przeciskam się przez zapchane
Zakopane i ruszam na Chcochołów, tak, jak wczoraj przyjechałem. Początkowo
jedzie się pod górkę. Nie jest to jakiś dramatyczny podjazd, ale prędkość
niestety niewielka. Znów trafiam na kościelne uroczytości, tym razem na
Krzeptówkach. Roi się od wozów strażackich, które blokują przejazd, wprawiając
miejscowych busiarzy i przyjezdnych we wściekłość. Ja spokojnie sobie
przejeżdżam, osiągając w końcu wojskowy ośrodek wypoczynkowy, od którego będę
jechał długo, długo w dół. Do Chochołowa drogę już znam, wiaterek wieje w
plecy, słoneczko świeci, pedałuje się żwawo, więc nawet nie zauważam, kiedy
docieram do tej wsi. Podobnie szybko osiągam Czarny Dunajec, a potem
Pieniążkowice, gdzie zaczyna się niedługi podjazd. Nagrodą jest za to bardzo
długi i łagodny zjazd przez Rabę wyżną, praktycznie aż do Chabówki. W tej
ostatniej, przy przejeździe kolejowym, robię sobię śniadanie-zjadam bułki i
kiełbaski. Jest też oczywiście czekolada.
Od Chabówki, przez Rabkę kieruję się w stronę Mszany Dolnej. Po drodze łapie
mnie przelotny, ale ulewny deszcz, który przeczekuję wraz z trzema
innymi rowerzystami w jednej z wiat przystankowych. Droga wprawdzie ruchliwa,
szczególnie dziś, kiedy część turystów wracających z długiego weekendu
decyduje się na ominięcie zakopianki, ale za to wspaniałe widoki rekompensują
w pełni te niedogodności. W Mszanie konsumuję doskonałego kebaba i loda. Potem
już cały czas do góry. Najpierw do skrzyżowania z drogą nr 964, w którą
skręcam. A później jeszcze za Kasiną (tu wjazd odbywa się efektowną
serpentyną). Teraz pozostaje już tylko zjechać do Dobczyc. Rozległe widoki
pozostawiam za sobą, dość raźno obniżając się doliną w kierunku tego miasta.
Dobczyce robią bardzo przyjemne wrażenie, nie zatrzymuję się tu jednak na
dłużej. Do Krakowa jadę przez Siepraw, trochę nadkładając drogi, co
spowodowane jest niezbyt dokładnym atlasem samochodowym, jaki wziąłem ze sobą,
jak i kiepskim oznakowaniem sieci dróżek asfaltowych pomiędzy Dobczycami a
Krakowem. Ten odcinek najbardziej mi się daje z resztą we znaki: po pierwsze-
jest strasznie dziurawy i po drugie: składa się z niekończących zjazdów i
podjazdów, co na dłuższą metę staje się męczące.
Nocleg w Krakowie. Pierwej myślę o Łagiewnikach i o jakimś domu pielgrzyma,
czy czymś w tym guście. Ceny tu jednak zaporowe i postanawiam skierować
swe koła do schroniska na Oleandrach. Z pomocą taksówkarza dojeżdżam gdzie
chcę. Noc będzie kosztować 28 złotych. Oczywiście o zabraniu roweru do pokoju
nie może być mowy. Ogólnie pani obsługująca sprawia wrażenie, jakby turyści
byli dla niej, a nie ona dla nich. Jej mina i zachowanie-mówiąc delikatnie-
budzi niechęć do tego miejsca. A szkoda, bo jak się później okaże, można
działać inaczej...
Noc spędzam w pokoju, bodajże, ośmiosobowym, w miłym towarzystwie. Rower
natomiast zostaje przeze mnie przypięty do poręczy przy schodach
prowadzących do poziomu piwnicy, a więc praktycznie poza zasięgiem wzroku osób
trzecich;).
Kategoria wycieczka



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!