m i c h u s s

avatar Na BSach przebyłem 133994.92 km z prędkością średnią 21.52 km/h.
Więcej o mnie.




Follow me on Strava




button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 132.66km
  • Czas 06:54
  • VAVG 19.23km/h
  • VMAX 52.60km/h
  • Sprzęt Author Stratos
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kraków-Częstochowa

Czwartek, 4 maja 2006 • dodano: 21.04.2010 | Komentarze 0

KRAKÓW-Cianowice Duże-Skała-Sułoszowa-Olkusz-Klucze-Ogrodzieniec-Zawiercie-Myszków-Lgota Nadwarcie-Żarki Letnisko-Masłońskie-Poraj-Poczesna-CZĘSTOCHOWA



Budzę się wcześnie. Jeszcze przed 7 rano. Po cichu się pakuję, uprzednio się
umywszy rzecz jasna. Odjeżdżam około 8. Przejeżdżam przez Kraków bez
większych problemów. Odnajduję drogę nr 794 w kierunku Skały. Pamiętam, że gdy
jechaliśmy tędy 3 lata temu, z tym, że do Krakowa, to droga biegła praktycznie
cały czas w dół. I w istocie. Dziś od rana czeka mnie... wspinaczka może za
duże słowo, ale dość mozolny podjazd pod górę. Tak jest praktycznie do samej
Skały, choć trzeba też napisać, że przez kilka kilometrów za Krakowem, droga
wiedzie po stosunkowo płaskim terenie. Ruch niestety dość nasilony, na
szczęscie asfalt w miarę przyzwoitym stanie. Kilka razy zatrzymuję się na
uzupełnianie płynów i w końcu dojeżdżam do Skały, gdzie właściwie się nie
zatrzymuję-robię tylko 2 zdjęcia. Od Skały kieruję się na Olkusz. Najpierw
więc zjeżdżam w dół, do Ojcowskiego Parku Narodowego. Czeka mnie teraz
kilkukilometrowy, piękny odcinek, urozmaicony skałkami, wystającymi przy samej
szosie. Nie mogę sobie odmówić ujęcia z Maczugą Herkulesa i zamkiem na
Pieskowej Skale. Tu też conieco podjadam, sycąc oczy wspaniałymi widokami. Po
chwili jazdy dojeżdżam do Sułoszowej, czyli jednej z wsi, która przypisuje
sobie miano najdłuższej w Polsce. Niestety, na prawie całej jej długości trwa
remont drogi, co zmusza do nieustannego zwalniania, omijania wystających
studzienek, przjeżdżania przez poprzeczne "szczeliny", itd. Na szczęście wiatr
jest sprzyjający, pogoda ładna, więc nie ma na co narzekać.
W końcu dojeżdżam do skrzyżowania z ruchliwą drogą, łączącą Kraków z
Olkuszem. Skręcam w prawo i po 10 minutach wjeżdżam do Olkusza, gdzie zjadam
obiad. Dalej decyduje się wybrać drogę nr 791. Wyjazd z Olkusza jest dość
forsowny, droga prowadzi dość ostro pod górę. Dodatkowo silny, boczny wiatr
utrudnia jazdę. W Kluczach zauważam, że powstała obwodnica tej miejscowości, z
której postanawiam skorzystać. Obwodnica to nie jest może dobre słowo, bo na
koniec ląduję na rondzie położonym w centrum tej zacnej miejscowości. Nie
decyduję się tym razem na odwiedzenie punktu widokowego na Pustynię Błędowską
i mijając po lewej stronie wielkie zakłady papiernicze zmierzam do
Ogrodzieńca. Bardzo przyjemna droga. Wiedzie przez sosnowy las, zapewniając
doskonałe wrażenia zapachowe;). Przed Ogrodzieńcem trzeba się wspiąć do góry,
ale podjazd jest dość długi, przez co nie odczuwa się go zbytnio. Zjazd za to
sprawia wrażenie dużo bardziej stromego i mija bardzo szybko (co ciekawe, 3
lata temu odniosłem dokładnie odwrotne wrażenie, nie tylko w tym miejscu z
resztą). Przez Ogrodzieniec również tylko przejeżdżam, pospiesznie kierując
się do Zawiercia, które od dziś będzie mi się jedynie kojarzyć z dętką
zakupioną w tutejszym sklepie rowerowym:).
Od Zawiercia przez Myszków, Lgotę Nadwarcie, Żarki Letnisko i Poraj do
Poczesnej jedzie się rewelacyjnie. Bardzo szybko, ruch jest niewielki. Gorzej
od Poczesnej. Wjazd na krajową jedynkę-hałas, boczny wiatr, bardzo
nieprzyjemnie. Na szczęście do Częstochowy blisko. Niezbyt wygodną ścieżką
rowerową trafiam na ulicę, która biegnie przed dworcem kolejowym. A jak
znajduję tenże dworzec, to już bez problemu się orientuję w drodze na Jasną
Górę. Tu w recepcji sympatyczna siostra zakonna znajduje mi pokój
czteroosobowy, w którym będę sam, a ponadto mogę zabrać rower ze sobą!
Bezstresowo się kąpię, w jasnogórskiej stołowce zjadam doskonały obiad i
ruszam do miasta na zakupy.
Spać kładę się po 22. Następnego dnia czeka mnie najdłuższy etap tej wyprawy.
Kategoria wycieczka



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!