m i c h u s s

Więcej o mnie.


















Znajomi
s p r z ę t
Archiwum bloga
- 2020, Listopad9 - 11
- 2020, Październik15 - 21
- 2020, Wrzesień15 - 58
- 2020, Sierpień20 - 77
- 2020, Lipiec16 - 32
- 2020, Czerwiec13 - 51
- 2020, Maj22 - 117
- 2020, Kwiecień19 - 78
- 2020, Marzec9 - 7
- 2020, Luty10 - 7
- 2020, Styczeń15 - 34
- 2019, Grudzień16 - 41
- 2019, Listopad19 - 50
- 2019, Październik20 - 43
- 2019, Wrzesień26 - 36
- 2019, Sierpień22 - 31
- 2019, Lipiec19 - 21
- 2019, Czerwiec24 - 47
- 2019, Maj8 - 30
- 2019, Kwiecień19 - 43
- 2019, Marzec17 - 48
- 2019, Luty17 - 64
- 2019, Styczeń18 - 41
- 2018, Grudzień10 - 25
- 2018, Listopad28 - 58
- 2018, Październik24 - 37
- 2018, Wrzesień17 - 43
- 2018, Sierpień21 - 46
- 2018, Lipiec26 - 66
- 2018, Czerwiec26 - 43
- 2018, Maj19 - 47
- 2018, Kwiecień23 - 59
- 2018, Marzec24 - 98
- 2018, Luty14 - 50
- 2018, Styczeń12 - 69
- 2017, Grudzień11 - 25
- 2017, Listopad18 - 29
- 2017, Październik16 - 113
- 2017, Wrzesień20 - 44
- 2017, Sierpień23 - 44
- 2017, Lipiec17 - 52
- 2017, Czerwiec20 - 78
- 2017, Maj25 - 108
- 2017, Kwiecień20 - 71
- 2017, Marzec24 - 41
- 2017, Luty13 - 105
- 2017, Styczeń23 - 49
- 2016, Grudzień25 - 68
- 2016, Listopad31 - 70
- 2016, Październik30 - 86
- 2016, Wrzesień29 - 149
- 2016, Sierpień24 - 181
- 2016, Lipiec20 - 76
- 2016, Czerwiec28 - 221
- 2016, Maj26 - 167
- 2016, Kwiecień26 - 185
- 2016, Marzec33 - 312
- 2016, Luty17 - 92
- 2016, Styczeń16 - 110
- 2015, Grudzień22 - 44
- 2015, Listopad23 - 87
- 2015, Październik18 - 113
- 2015, Wrzesień25 - 181
- 2015, Sierpień19 - 65
- 2015, Lipiec29 - 66
- 2015, Czerwiec20 - 40
- 2015, Maj16 - 77
- 2015, Kwiecień10 - 89
- 2015, Marzec5 - 20
- 2015, Luty6 - 39
- 2015, Styczeń7 - 78
- 2014, Grudzień13 - 99
- 2014, Listopad7 - 36
- 2014, Październik23 - 46
- 2014, Wrzesień26 - 86
- 2014, Sierpień18 - 72
- 2014, Lipiec26 - 33
- 2014, Czerwiec23 - 58
- 2014, Maj30 - 123
- 2014, Kwiecień15 - 64
- 2014, Marzec16 - 101
- 2014, Luty12 - 62
- 2014, Styczeń13 - 48
- 2013, Grudzień7 - 25
- 2013, Listopad11 - 45
- 2013, Październik7 - 31
- 2013, Wrzesień7 - 36
- 2013, Sierpień19 - 64
- 2013, Lipiec16 - 73
- 2013, Czerwiec17 - 69
- 2013, Maj9 - 55
- 2013, Kwiecień8 - 36
- 2013, Marzec2 - 12
- 2013, Luty6 - 16
- 2013, Styczeń3 - 18
- 2012, Grudzień5 - 35
- 2012, Listopad10 - 44
- 2012, Październik9 - 59
- 2012, Wrzesień17 - 35
- 2012, Sierpień13 - 28
- 2012, Lipiec10 - 23
- 2012, Czerwiec15 - 56
- 2012, Maj17 - 40
- 2012, Kwiecień13 - 49
- 2012, Marzec12 - 47
- 2012, Luty13 - 45
- 2012, Styczeń6 - 28
- 2011, Grudzień4 - 22
- 2011, Listopad5 - 25
- 2011, Październik7 - 33
- 2011, Wrzesień11 - 44
- 2011, Sierpień10 - 51
- 2011, Lipiec15 - 36
- 2011, Czerwiec12 - 22
- 2011, Maj10 - 21
- 2011, Kwiecień12 - 35
- 2011, Marzec7 - 8
- 2011, Luty2 - 4
- 2011, Styczeń5 - 6
- 2010, Listopad17 - 1
- 2010, Październik29 - 4
- 2010, Wrzesień15 - 4
- 2010, Sierpień29 - 19
- 2010, Lipiec23 - 4
- 2010, Czerwiec23 - 10
- 2010, Maj22 - 11
- 2010, Kwiecień23 - 0
- 2010, Marzec5 - 0
- 2010, Luty2 - 0
- 2010, Styczeń1 - 0
- 2009, Grudzień2 - 0
- 2009, Listopad2 - 0
- 2009, Październik3 - 0
- 2009, Wrzesień5 - 0
- 2009, Sierpień6 - 0
- 2009, Lipiec11 - 0
- 2009, Czerwiec17 - 0
- 2009, Maj15 - 4
- 2009, Kwiecień13 - 0
- 2009, Marzec7 - 0
- 2009, Luty1 - 0
- 2009, Styczeń1 - 0
- 2008, Listopad1 - 2
- 2007, Wrzesień2 - 0
- 2007, Sierpień2 - 0
- 2007, Lipiec3 - 0
- 2007, Czerwiec4 - 0
- 2007, Maj11 - 0
- 2007, Kwiecień5 - 0
- 2007, Marzec3 - 0
- 2007, Luty4 - 0
- 2007, Styczeń3 - 2
- 2006, Grudzień2 - 0
- 2006, Listopad4 - 0
- 2006, Październik4 - 0
- 2006, Wrzesień12 - 0
- 2006, Sierpień13 - 0
- 2006, Lipiec21 - 0
- 2006, Czerwiec14 - 0
- 2006, Maj12 - 0
- 2006, Kwiecień6 - 0
- 2006, Luty2 - 0
- 2006, Styczeń1 - 0
- 2005, Listopad4 - 0
- 2005, Październik8 - 0
- 2005, Wrzesień19 - 0
- 2005, Sierpień12 - 0
- 2005, Lipiec17 - 0
- 2005, Czerwiec18 - 0
- 2005, Maj6 - 0
- 2005, Kwiecień4 - 0
- 2005, Marzec5 - 0
- 2005, Luty2 - 0
- 2005, Styczeń1 - 0
- 2004, Grudzień2 - 0
- 2004, Listopad1 - 0
- 2004, Październik3 - 7
- 2004, Wrzesień12 - 0
- 2004, Sierpień9 - 0
- 2004, Lipiec21 - 0
- 2004, Czerwiec18 - 0
- 2004, Maj2 - 0
- 2004, Kwiecień3 - 0
- 2004, Marzec3 - 0
- 2004, Styczeń2 - 0
- 2003, Wrzesień6 - 7
- 2003, Sierpień1 - 0
- 1997, Lipiec7 - 0
- 1997, Maj2 - 0
- 1997, Kwiecień4 - 2
- 1997, Marzec1 - 2
Wpisy archiwalne w kategorii
wycieczka
Dystans całkowity: | 66235.28 km (w terenie 3686.23 km; 5.57%) |
Czas w ruchu: | 2973:34 |
Średnia prędkość: | 21.93 km/h |
Maksymalna prędkość: | 75.30 km/h |
Suma podjazdów: | 177935 m |
Maks. tętno maksymalne: | 191 (100 %) |
Maks. tętno średnie: | 185 (96 %) |
Suma kalorii: | 908099 kcal |
Liczba aktywności: | 892 |
Średnio na aktywność: | 74.25 km i 3h 22m |
Więcej statystyk |
- DST 35.60km
- Teren 2.10km
- Czas 01:45
- VAVG 20.34km/h
- VMAX 37.80km/h
- Temperatura 16.0°C
- Kalorie 940kcal
- Podjazdy 82m
- Sprzęt Author Airline
- Aktywność Jazda na rowerze
Z portu okólną trasą
Sobota, 20 maja 2017 • dodano: 21.05.2017 | Komentarze 6
Wietrznie i wręcz chłodno. Całkowite przeciwieństwo wczorajszej pogody.




Kategoria wycieczka
- DST 123.20km
- Teren 24.00km
- Czas 05:40
- VAVG 21.74km/h
- VMAX 42.90km/h
- Temperatura 25.0°C
- Podjazdy 290m
- Sprzęt Author Airline
- Aktywność Jazda na rowerze
Łobez
Piątek, 19 maja 2017 • dodano: 21.05.2017 | Komentarze 9
Odebrać Igę ze szkoły. Powrót, ze względu na wieczorne plany, pociągiem. A szkoda, bo aż chciało się skorzystać z wiatru, który w drodze powrotnej bardzo by pomógł.
1. Znów na przebudowywanej DW142 - usunięcie płyt betonowych (jeszcze przedwojennych!), w to miejsce ułożony zostanie asfalt.

2. Wyburzanie wiaduktu w okolicy Poczernina. Chwilę wcześniej przedzierałem się przez pokrzywy, żeby ominąć rozbiórkę.

3. DW142 w okolicy składowiska Łęczyca.

4. Piękna, bukowa aleja na wjeździe do Dobrej.

5. Okolice Mieszewa - zachodnie rubieże powiatu łobeskiego.

6. Śliczna aleja Sielsko - Kraśnik Łobeski.

7. Centrum Kraśnika Łobeskiego.

8. Imponująca, ale całkiem zdewastowana rezydencja w Lesięcinie. Należała, oczywiście, do rodu von Borcków. W dzikim parku zachowane pomnikowe drzewa.

9. Leśny łącznik DW151 z DW148.

Kategoria wycieczka
- DST 111.80km
- Teren 14.50km
- Czas 05:12
- VAVG 21.50km/h
- VMAX 45.30km/h
- Temperatura 20.0°C
- Kalorie 3008kcal
- Podjazdy 453m
- Sprzęt Author Airline
- Aktywność Jazda na rowerze
Pożegnanie chociwelki
Sobota, 13 maja 2017 • dodano: 13.05.2017 | Komentarze 6
Rano pojechałem na dyżur na Bukowe. W jego trakcie doznałem pierwszej i na szczęście ostatniej kontuzji. Pewna starsza pani kotka postanowiła zemścić się za to co kilkadziesiąt minut temu zrobiłem jej koledze i z całej siły wgryzła mi się w paznokieć od kciuka u jego podstawy. Boleć zaczęło dopiero po południu ;)

Po obowiązkach pora na przyjemność. Kieruję się do Stargardu, do sprawdzonej burgerowni "Na wypasie". Jadę najkrótszą drogą, z tym, że zaraz na starcie wyjeżdżam do góry, pod Kołowo Drogą Górską. Wzdłuż niej całe masy pociętych drzew. Najbardziej szkoda tych dorodnych, starych buków.
Droga do miasta mija mi szybko. Na miedwiańskiej DDRce mijam się z uczestnikami dzisiejszego szosowego maratonu. Potem trafiam też na "szarańczę", czyli całkowicie nieprzewidywalnych turystów. Nie wiem którzy gorsi czy ci spieszeni, czy rowerzyści. Czujność na najwyższym poziomie aż do granic Stargardu. W końcu docieram na obiad. Z kronikarskiego obowiązku nadmienię, źe dziś kosztowałem hawajskiego, jak łatwo się domyślić z ananasem. Świetny, do tego porcja frytek i syty mogę jechać dalej.

Zainspirowany wpisami dornfelda, dzięki któremu przeszedłem z myślenia "jak ja będę dojeżdżał samochodem do Łobza?" na myślenie "trzeba wykorzystać, że teraz chociwelka jest wolna od samochodów" udaję się w jej stronę. Chociwelka, betonówka, betonka, berlinka - to tylko niektóre określenia tej drogi. Oficjalnie DW142. Łączy Szczecin z Lisowem pod Chociwlem, gdzie krzyżuje się z DK20. Tutaj kończy się jej tok, ale w terenie widać ślady robót ziemnych, które ciągną się daleko, daleko. Nawet w okolicy Kościerzyny można odnaleźć nasypy, itd. Zachęcam do rzucenia okiem na google maps, w wersji satelitarnej doskonale widać zachowany w terenie przebieg tej projektowanej trasy. Gdyby nie wybuch wojny dzisiaj ze Szczecina do Gdańska prawdopodobnie jeździlibyśmy tędy (droga w założeniach miała w najkrótszy sposób połączyć Berlin z Królewcem).
Na pewnym odcinku trasa przeszła kilka lat temu kapitalny remont. Wymieniono oryginalne, niemieckie płyty betonowe i zastąpiono je gładkim asfaltem. Mimo to widać wyraźnie, że droga docelowo miała mieć dwie jezdnie. Wszystkie wiadukty i mosty mają miejsce pod drugą nitkę. Mało tego - widać też wybetonowane pobocza nigdy nie powstałego pasa. Od początku kwietnia województwo remontuje pozostałą część tej drogi. Wiąże się to z tym, że na 20 kilometrach jest niedostępna dla samochodów. Tak będzie aż przez rok. W związku z tym postanowiłem zrobić tam mały fotoreportaż, żeby zachować na przyszłość jak wyglądała kiedyś. Z jednej strony trochę szkoda, pamiętam jak jechałem tędy pierwszy raz - miało swój kilmat te kilkadziesiąt kilometrów klawiszowania po szerokiej jak morze betonówce. Z drugiej - jazda autem po tych płytach to udręka, nawet płyty CD przeskakują same z siebie ;)
Jeżeli ktoś jest zainteresowany bardzo ciekawą historią tej drogi to znalazłem jakiś czas temu stronę na jej temat: KLIK
A tutaj pochodząca z forum gazety mrożąca krew w żyłach, choć być może nieco naciągana opowieść geofizyka. Polecam przeczytać całość, pisownia oryginalna:
"Pracujac w Polskiej Geofizyce w latach 1965-73 mialem okazje poznac te nie wykonczone autostrady na terenie Polski.Najciekawsze byly rejony Pomorza Zachodniego. Rejon od Szczecina w kierunku na Maszewo,gdzie lotnictwo uzywalo autostrady jako lotniska zapasowe. nastepnie Rejon Chociwela,Insko,Drawsko Pomorskie.Tutaj byl szok. Na Duzych lakach stojace jak stoly do kart potezne
mosty zelbetowe nieukomnczone, nasypy cala inafrastruktora wbudowie.Miejscowa ludnosc brala zwirek i piasek juz z korony autostrady do budowy domkow i innych gospodarczych urzadzen. Drugi szok ,wystarczylo wziasc lopate i pogrzebac to
iluz nieszczesnikow bylo zakopanych w tych nasypach ,byli to jency sowieccy lub robotnicy ,niewolnicy,jakich narodowosci nie wiem mozna sie domyslac. Mialem osobiste przezycie niedaleko Drawska Pomorskiego.Wokol duzo Jednostek Wojska Polskiego siedzacyh w lasach i nigdzie na mapach nie zaznaczonych.Uzywalismy mapy Werhmachtu z nazewnictwem niemieckim,tylko po polsku obok "Geheim" bylo koslawe "Tajne",na tych mapach byly wyszczegolnione niemieckie urzadzenia cywilne i wojskowe i po tych mapach wiedzielismy gdzie sie nie wolno zapyuszczac w las gdyz mozna bylo oberwac. W miescu przechodzenia nasypow autostrady przez szose Drawsko-Insko patrzac w kierunku na Insko,mialem sposobnosc prowadzenia prac geofizycznych metoda sejsmiczna.
Nasi Geodeci czesciowo wykorzystujac korone autostrady poprowadzili linie naszych prac po niej.Gaszcz straszny wszysko zarosniete tylko rosnoce sosny tak wlasnie wtedy mialy po 22 lata byl to rok 1967 czerwiec.Nawet mam film na tasnie 8mm z tego okresu wlasnie po tej histori co sie stalo. Normalny tryb prowadzenia prac,wiertnicy wierca otwory w koronie na glebokosc
okolo 30m i strzelcy laduja ladunki dynamitu max do 20kg.ja podjezdzam aparatura sejsmiczna podczepiam sie do uprzednio rozmieszczonych wterenie kabli i geofonow sprawdzam dzialanie podja komende i ladunek jest odpalany.Zawsze zatrzesie troche strzal jest zarejestrowany optycznie na papiĘrze swiatloczulym i tasmnie magnetycznej szerokiej na 1 cala. Tak sie dzieje co pol godziny lub
godzina.W tym pechopwym miejscu jest piekny wysoki las tylko autosrtada zarosnieta "mlodzieza". Podaje komende Do strzalu gotowe Palll. Puszczam aparature wszystko prawidlowo slychac stlumione jekniecie ziemi i nagle wrzask strzalowego,Boze zginiemy uciekac odwracam glowe i przez otwarte drzwi widze taki widok,olbrzymnie drzewa chowaja sie w ziemie jak by wsadzac w maslo noz.
Wokol robi sie kipiel blota. gardklo jest sztywne i dre sie do kierowcy startuj i odjezdzaj,ten skoczykl do kabiny i na rozrusznik nozny i zapomnial przekrecic zaplon.Wiecie Gaz-63 z paka (aparatura sejsmiczna) szarpie ale idzie na rozrusznku juz jest metrrepokonany chce wyskoczyc z auta juz niema mozliwosci widze jak sprzet5 kable juz wszystko wylazi z ziemi i sie kotluje nie ma gdzie uciekac paka jest metalowa.Dre morde p.Kaziu zaplon ku.. zaplonnnnnn,chlopak byl w moim wieku z nerwow jak opowiadal zapomnial a potem przekercil silnik ryknal i skoczyl na dwoch napedach wlaczonych paska zaczela majestatycznie jechac jedynko 10km /h i oddalac sie od wlacejsciany paichu korony autostrady. Wokol bulgoczaca kipiel.jestesmy od tego miesca z okolo 50m.Stajemy powoli sie
wszystko uspokaja jest cisza gdzie niegdzie pokazuje sie woda i tylko spuiewaja ptaki.Po poludniu oprzyjezdzam z cala ekipa i filmuje prywatnie.Zostaje swtieordzone ze to albo kurzawka albo wysadzilismy podziemne instalacje niemieckie,takowe byc mogly gdzy ob0ok bylo w rzeczywistosci ,cos takiego i super strzezonego pod zarzadem WP. Bylem pozniej w miesiac juz zaroslo. Odwiedzilem w roku 1990 to juz sladu nie bylo,pokazywalem swoim malym dzieciom. Skoro kolega pisal o tych podwojnych autostradach byc moze takie same jest na terenie polski.
Pzdr.Sky"









Część tej oryginalnej drogi jest nadal użytkowana jako S6/S3. Pamiątką po dawnych dziejach, jeszcze sprzed zmiany granic w 1945 jest układ węzła Rzęśnica, gdzie szlak prowadzący prosto, na Chociwel (a w domyśle do Królewca) jest wiodący, natomiast, by odbić na Świnoujście czy Gdańsk (czyli w kierunku, w którym dziś podąża +/- 80% samochodów) trzeba przejechać ślimakiem, by skręcić na północny wschód.

Na koniec znów miałem farta - wczoraj widziałem jak most przypłynął. Dzisiaj - jak przęsło było ustawiane przy przyczółku. Widok z oddali, ale to jest to na tej czerwonej barce w oddali.

Kategoria wycieczka
- DST 44.30km
- Teren 2.60km
- Czas 02:06
- VAVG 21.10km/h
- VMAX 31.70km/h
- Temperatura 10.0°C
- Kalorie 1134kcal
- Podjazdy 103m
- Sprzęt Author Airline
- Aktywność Jazda na rowerze
Dotarcie po serwisie
Czwartek, 11 maja 2017 • dodano: 11.05.2017 | Komentarze 2
Wreszcie czerwony doczekał się remontu. Do wymiany poszedł suport - od kilku tygodni przy mocniejszym depnięciu stukał jak głupi. Oprócz tego jest nowy przedni hamulec - w poprzednim ułamał się bolczyk stabilizujący przy sprężynie odpowiedzialnej za odbijanie. Nowa linka tylnej przerzutki, nowy pancerz, to samo z hamulcem, dodatkowo nowe klocki, nowe koło z tyłu, no i najważniejszy i nabardziej cieszący mnie zakup - para małych sakw crosso w kolorze dopasowanym do koloru ramy. Wreszcie nie będę bluzgał próbując ustawić na podłodze w pionie ten wielki crosso`wski worek, który po wyładowaniu zawsze przewracał się na losowo wybraną stronę. O bałaganie i miszmaszu w środku nawet nie chce mi się pisać.
W drodze powrotnej całkowicie przez przypadek zajeżdżam pod Most Cłowy - zauważyłem odsuniętą barierę i ludzi coś obserwujących w oddali. Przypomniałem sobie, że to dziś ma przecież przypłynąć jedno z przęseł na nowy most. I przypłynęło. Byłem świadkiem tego historycznego na swój sposób momentu! :) Dodam, że 11 maja 2017 zapisze się w historii miasta też mniej chlubnym wydarzeniem - runął strop w jednym ze skrzydeł Zamku Książąt Pomorskich...
A, jakby tego było mało - na Przestrzennej remontowany jest też mostek na Płoni. Nie ma przejazdu dla samochodów.





Kategoria wycieczka
- DST 118.40km
- Czas 04:47
- VAVG 24.75km/h
- VMAX 48.40km/h
- Kalorie 1999kcal
- Podjazdy 479m
- Sprzęt Hanka
- Aktywność Jazda na rowerze
Schmölln
Środa, 3 maja 2017 • dodano: 03.05.2017 | Komentarze 14
Dzisiaj padło na Niemcy. Wreszcie wiatr jakby zelżał, chociaż w trakcie jazdy momentami okazywało się, że wcale nie tak bardzo. Dzisiaj zjeździłem całkowicie dla mnie dziewicze rejony - mieszkam tutaj już 10 lat, więc najwyższa pora pojechać trochę dalej na południowy zachód. Wynik rekonesansu pozytywny - poza niezbyt przyjemnym brukiem w Heinrichshof wszystkie drogi gładkie i malownicze. A już odcinek łączący Schmölln z Brüssow to prawdziwa perełka. Pewnym zaskoczeniem było też odkrycie drogi łączącej Rosow z Tantow, niezły skrót, do tego z gładkim asfaltem, lepszy wariant niż nadkładanie drogi przez Radekow. Dobrze było wreszcie się skusić na odstąpienie od utartych zwyczajów ;)
Spodobał mi się też niemiecki patent na przydrożne aleje - bariery energochłonne otaczające pień lub po prostu pociągnięte wzdłuż szpaleru drzew. Niekiedy połączone z ograniczeniem do 80 km/h. I też tyle wszyscy jadą, łącznie z polskimi bohaterami szos - wiadomo, mandaty są tu bardzo dotkliwe. Ciekaw jestem czy ten sposób ochrony tych drzew zyskał by status "mors approved"? ;) Raczej wątpię - wyciął by wszystko do pnia. I potem efekt taki jak wjeżdża się do Polski przez Rosówek - do granicy przez Niemcy jedzie się przyjemnie, nawet przy bocznym wietrze, a w Polsce dostajesz takie podmuchy, że mało z roweru cię nie zrzuci, bo na granicy aleja lip się urywa. Ale za to można bezpieczniej rozwijać prędkości powyżej 100 km/h.











Kategoria wycieczka
- DST 234.30km
- Czas 09:12
- VAVG 25.47km/h
- VMAX 43.80km/h
- Podjazdy 619m
- Sprzęt Hanka
- Aktywność Jazda na rowerze
Zielona Góra - Gorzów - Rów - Szczecin
Poniedziałek, 1 maja 2017 • dodano: 03.05.2017 | Komentarze 19
Od dłuższego czasu ostrzyłem sobie zęby na przejażdżkę starą "trójką". Myśląc w ostatnich dniach o Zielonej Górze cały czas układałem sobie plan z dojazdem TAM na rowerze, a powrotem pociągiem. Rozwiązanie z jednej strony fajne, bo człowiek wsiada do tego pociągu z poczuciem dobrze wykonanej roboty, ale z drugiej strony minusem jest presja czasu, choćby nie wiem jak duży był zapas do odjazdu. W tym przypadku wyglądało to średnio - ostatnia osobówka o 15.50, a ostatni pospieszny o nazwie SWAROŻYC, bez wagonu rowerowego, około 18. Jednak coś mnie tknęło i sprawdziłem sobie połączenie z dojazdem koleją do Zielonej i potem jazdą na rowerze. Okazało się, że takie połączenie jest, w dodatku w dość atrakcyjnych godzinach: osobowy pociąg o nazwie bodaj ODRZANKA wyjeżdża ze Szczecina o 6.15, a u celu melduje się o 9.40. Cała eskapada, wraz z przewozem roweru zamyka się poniżej kwoty 40 zł.
Podróż minęła szybko i bezproblemowo. Poza małym zgrzytem w Dolaszewie Gryfińskim, gdzie pociąg stanął, a potem nie chciał jechać dalej. Spędziliśmy tam 15 minut, a ja stwierdziłem, że jeżeli postoimy kolejne 15 to nie ma co tracić czasu, tylko wysiadać i jechać np. do Morynia i z powrotem. Po chwili jednak ruszyliśmy dalej. Mało tego - rozkład ma na tyle duże rezerwy, że do Zielonej Góry dojechaliśmy planowo, po drodze "zaliczając" jeszcze ciekawostkę rozkładową - pociąg w związku z jakimś remontem omija stację Rzepin przez jej obwodnicę towarową.
Z Zielonej od razu kieruję się na północ, a właściwie początkowo północny wschód. Wiatr jest bardzo silny, wieje ze wschodu, chociaż czasami zmienia kierunek. Podmuchy zmuszały mnie do dość dużego zaangażowania w utrzymanie toru jazdy, że tak powiem :P Miota takim lekkim rowerem jak... No nie wiem co ;) Szybko mijam kolejne miasteczka, położone w odległościach rzędu 25-20 km stanowią dobre "etapy" podróży. Najnudniejszy był chyba fragment z Sulechowa do Świebodzina, bo składał się z wielu długich prostych, w dodatku pofalowanych, więc często człowiek widział drogę po horyzont, a na końcu, w ramach dodatkowej motywacji do jazdy, długie wzniesienie ;)
W Świebodzinie zdjęcie z figurą - zapytałem co będzie dalej z wiatrem. Odpowiedzi nie uzyskałem, jeno wymowny gest ;) Kawałek za tą mieścinką przejeżdżam pod A2, a jeszcze mniejszy kawałek dalej, w Gościkowie, przy słynnym klasztorze Paradyż staję na pierwszy popas. Minęło 50 km, więc pora najwyższa, tym bardziej, że ostatni posiłek to makaron jeszcze w domu na śniadanie.
Po jedzeniu niby to wstępują we mnie nowe siły, ale odcinek do Międzyrzecza jest dość mocno pofałdowany, więc jakoś szczególnie się nie rozpędzam. No i ten przeklęty wicher. W samym Międzyrzeczu remont zmusza mnie do jazdy po chodniku. W ogóle muszę przyznać, że nie było na trasie większego dramatu z kostkowymi DDRkami jako alternatywą dla zakazu ruchu rowerów na jezdni. Miejsc z wprost ustawionymi znakami nie było, większość pseudo DDR zignorowałem i nie spotkało się to z jakimiś pretensjami ze strony kierowców. A mogło, nawet i mandatem, bo zaraz za Międzyrzeczem wzdłuż drogi wiedzie asfaltowa DDR (ale z daleka widać, że poszatkowana korzeniami, pełna śmieci, itd.), a na jednym z leśnych parkingów stoi patrol drogówki i zatrzymuje wybranych kierowców. Na mnie na szczęście nie zwrócili nawet uwagi.
Skwierzyna pojawia się szybciej niż myślałem, Gorzów też. W tym mieście staję na obiad - ze względów bezpieczeństwa w "maku", bo tam nie trzeba wchodzić do środka, można wszystko zamówić na zewnątrz, a na koniec jeszcze usiąść w słońcu przy stoliku. Zamówienie było tak duże, że musiałem na koniec odpocząć po jedzeniu ;)
Miasto opuszcza się długim jak na warunki Polski północnej podjazdem. Ale potem za to droga wiedzie wreszcie w taki sposób, że wiatr zaczyna pomagać, momentami nawet wyraźnie. Ślad w garminie miałem wytyczony przez Lipiany, Pyrzyce aż do Płoni, ale w pewnym momencie orientuję się, że ciekawiej będzie pojechać przez Myśliborz (gdzie jeszcze nigdy nie byłem), dalej Rów, Banie i na Gryfino. Jak postanowiłem, tak zrobiłem i pod Ławami opuszczam starą "trójkę". Od teraz kieruję się drogami wojewódzkimi, z jednym bodajże wyjątkiem, czyli trasą Rów - Banie. I był to zdecydowanie najgorszy odcinek, szczególnie na końcowych kilku kilometrach z Piaseczna do Bań, gdzie na prawym pasie aż roiło się od łat i trzeba było korzystać z lewego, bacząc przy okazji czy nie nadjeżdża auto z tyłu, a te akurat tutaj jak na złość wyjątkowo się uaktywniły ;)
Od Bań do Lubanowa DDRką poprowadzoną wzdłuż jezdni po starotorzu. Cudem nie łapię tam kapcia, bo ilość syfu zalegającego na niej, łącznie z pobitymi butelkami woła o pomstę do nieba.
Ostatnie kilometry to jeszcze krótka wizyta w Niemczech i około godziny 20, z nienajlepszym czasem brutto (a to za sprawą tego popasu w McD) dojeżdżam pod dom. Pierwsza taka długa trasa w tym roku, śladu po zeszłorocznej kondycji nie ma. Kończyłem mocno zmęczony tymi zmaganiami ze wschodnim wiatrem...






- DST 94.40km
- Czas 03:36
- VAVG 26.22km/h
- VMAX 48.20km/h
- Kalorie 1702kcal
- Podjazdy 342m
- Sprzęt Hanka
- Aktywność Jazda na rowerze
Dorotheenwalde
Niedziela, 30 kwietnia 2017 • dodano: 03.05.2017 | Komentarze 13
Krótka przejażdżka do krainy gładkich asfaltów, małego ruchu i przyjaznych kierowców.
Kategoria wycieczka
- DST 63.90km
- Czas 02:33
- VAVG 25.06km/h
- VMAX 57.80km/h
- Temperatura 3.0°C
- Kalorie 1174kcal
- Podjazdy 416m
- Sprzęt Hanka
- Aktywność Jazda na rowerze
Krokowa
Niedziela, 16 kwietnia 2017 • dodano: 18.04.2017 | Komentarze 3






Kategoria wycieczka
- DST 183.00km
- Czas 06:45
- VAVG 27.11km/h
- VMAX 49.70km/h
- Temperatura 15.0°C
- Podjazdy 548m
- Sprzęt Hanka
- Aktywność Jazda na rowerze
Kołobrzeg przez Ińsko
Niedziela, 9 kwietnia 2017 • dodano: 09.04.2017 | Komentarze 19
W tygodniu zaplanowałem, że w niedzielę, w jedyny wolny dzień, pojadę do Łobza zawieźć coś Idze. Jak postanowiłem tak zrobiłem: wczora z wieczora przygotowałem Hankę do jazdy, zamieniając opony tył na przód, przód na tył, a przy okazji załatałem dętkę, która została przebita podczas wyjazdu do Marwic tydzień temu.
Co do samej podróży do Łobza - nie ma co za wiele wymyślać. Przez chwilę miałem plan, by pojechać przez Nowogard, Płoty, ale szybko wybiłem go sobie z głowy za sprawą wąskiego, pozbawionego pobocza fragmentu z Nowogardu do Płot. Poza tym podobno dość zaawansowane są tam prace przy przygotowaniach do budowy S6, więc byłoby to dodatkowe utrudnienie. Nie zastananawiąjąc się dłużej skierowałem się sprawdzonym wariantem przez Stargard. Jednak przed Chociwlem, gdy jeszcze nie miałem sprecyzowanych dalszych planów pomyślałem, że warto byłoby trochę zwiększyć kilometraż, szczególnie, że pogoda dzisiaj idealna na rower. Skręciłem więc na Kamienny Most i przez Ińsko, a więc nieco na około dobiłem do Węgorzyna, skąd już rzut kamieniem do Łobza.
Po spotkaniu postanowiłem zdyskontować korzystny wiatr - wiało, przynajmniej w tamtym momencie z południowego zachodu i z zachodu. Ruszyłem na Świdwin po wyjątkowo dziurawym odcinku drogi wojewódzkiej. To był na szczęście ewenement w całym dzisiejszym dniu. Wszystkie pozostałe drogi bez zarzutu. Zaraz za Byszewem siada mi na koło rowerzysta i jedziemy tak razem aż do pierwszego ronda w Świdwinie, gdzie żegnamy się (i były to drugie zamienione słowa, wcześniej zapytał czy może powieźć się za mną, na co odpowiedziałem twierdząco i zająłem się słuchaniem muzyki).
W Świdwinie pod dworcem zjadam proteinowego batona i kalkuluję ile mam czasu na dojazd do Kołobrzegu, 50 km. Godzina 14.20. Bezpośredni pociąg (ostatni tego dnia) był o 17.19. Potem, po 19, jest jeszcze osobówka z przesiadką w Białogardzie, ale raz, że to dłużej, a dwa, że pociąg jadący ze Słupska mógł być zawalony ludźmi. Wychodzi mi, że powinienem zmieścić się z dużym zapasem czasu. Wprawdzie w trakcie drogi na północ musiałem się już zmagać z wiatrem, który przyjął niekorzystny kierunek (z północnego zachodu), ale dojechałem z blisko godzinną rezerwą do odjazdu pociągu. Po drodze, w pobliżu skrzyżowania z DK6 staję na zabytkowej stacji. Zabytkowej, bo jeszcze z dystrybutorami starego typu, z napisami "przed rozpoczęciem odmierzania liczydło winno wskazywać zero" ;)
W Kołobrzegu zjadam na dworcu zapiekankę, wypijam colę i czekam na pociąg, którym okazały się być dwa knypkowate szynobusiki. Ludzi sporo, miejsca niewiele, chociaż mi udało się nawet wygospodarować siedzące koło roweru. W Płotach przesiedliśmy się do większego składu, a tam na wejście niespodzianka: nawalony kompletnie "patriota". Piszę tak, bo w bluzie z wielkim znaczkiem PW. Niestety stałem się niechcący sprawcą problemów - na wejście go zbudziłem, bo śpiąc zajmował dwa miejsca. Natychmiast wstał, więc zająłem miejsce obok, ale po chwili na to jego usiadła jakaś pani. A więc już na starcie: miał dwa miejsce i smacznie spał. Teraz nie ma żadnego i stoi otumianiony. Wszystko przeze mnie ;) Wziął swoją siatkę i wybiegł na peron. Zostawił ją na trawniku i za chwilę był z powrotem w pociągu. Patrzę i oczom nie wierzę! On pakuje mi się na kolana! Natychmiast zerwałem się na równe nogi, rozkładane siedzenie się złożyło, a typ jak betonowy kloc walnął o ścianę. Oczywiście cała scenka wzbudziła wesołość, nawet u głównego zainteresowanego do czasu, gdy nie wskazałem mu na jego worek na peronie, dokładnie w momencie ruszania pociągu. Chwilę później, podczas kontroli okazało się, że miał jechać tym pociągiem, z którego się przesiedliśmy, a który wracał do Kołobrzegu. Gdy wychodziłem w Szczecinie Głównym, na końcowej stacji "patriota" dalej spał i pewnie szykował się na kolejny kurs do Płot ;)








Kategoria wycieczka
- DST 110.40km
- Czas 04:20
- VAVG 25.48km/h
- VMAX 50.80km/h
- Temperatura 15.0°C
- Kalorie 1944kcal
- Podjazdy 429m
- Sprzęt Hanka
- Aktywność Jazda na rowerze
Ser z Marwic
Niedziela, 2 kwietnia 2017 • dodano: 02.04.2017 | Komentarze 17
Wreszcie wyciągnąłem Hankę na świeże powietrze. Stała bezczynnie od października. Przed wyjściem musiałem jedynie dopompować oba koła do ośmiu atmosfer. Niestety, w trakcie podróży powrotnej okazało się, że z tylnego powietrze schodzi. Dopompowałem w Gryfinie i to wystarczyło, żeby w normalnych warunkach dojechać do domu. Zajrzę co tam się dzieje, zamienię chyba opony przód-tył, bo mają najechane już 5 tysięcy kilometrów.
Celem było gospodarstwo agroturystyczne w Marwicach, polecane swego czasu przez Wandę i Tomka na blogu piknikwsakwach. A konkretnie celem był ich własnej produkcji ser.
Sam wyjazd bardzo fajny. Podobnie jak wczoraj prawie cały czas miałem wrażenie, że wieje w pysk. Miłą odmianą był odcinek od Krakowa aż po Gryfino, gdzie wiatr wyraźnie pomagał. Potem bywało różnie. Nawierzchnie, poza nieszczęsnymi dwoma kilometrami między DK31 a Marwicami, wprost idealne. Aha, jeszcze dochodzi ta straszna, kostkowa pseudoDDRka na Międzyodrzu w Gryfinie.
Na sam koniec, od Rajkowa do domu jechałem już w lekkiej mżawce.
Sam przejazd stanowi dedykację dla Mike Halla, ultramaratończyka, który zginął w piątek rano naszego czasu, zaledwie 400 km przed metą długiego na 5500 km maratonu wzdłuż południowego wybrzeża Australii.





Kategoria wycieczka