m i c h u s s

Więcej o mnie.


















Znajomi
s p r z ę t
Archiwum bloga
- 2020, Listopad9 - 11
- 2020, Październik15 - 21
- 2020, Wrzesień15 - 58
- 2020, Sierpień20 - 77
- 2020, Lipiec16 - 32
- 2020, Czerwiec13 - 51
- 2020, Maj22 - 117
- 2020, Kwiecień19 - 78
- 2020, Marzec9 - 7
- 2020, Luty10 - 7
- 2020, Styczeń15 - 34
- 2019, Grudzień16 - 41
- 2019, Listopad19 - 50
- 2019, Październik20 - 43
- 2019, Wrzesień26 - 36
- 2019, Sierpień22 - 31
- 2019, Lipiec19 - 21
- 2019, Czerwiec24 - 47
- 2019, Maj8 - 30
- 2019, Kwiecień19 - 43
- 2019, Marzec17 - 48
- 2019, Luty17 - 64
- 2019, Styczeń18 - 41
- 2018, Grudzień10 - 25
- 2018, Listopad28 - 58
- 2018, Październik24 - 37
- 2018, Wrzesień17 - 43
- 2018, Sierpień21 - 46
- 2018, Lipiec26 - 66
- 2018, Czerwiec26 - 43
- 2018, Maj19 - 47
- 2018, Kwiecień23 - 59
- 2018, Marzec24 - 98
- 2018, Luty14 - 50
- 2018, Styczeń12 - 69
- 2017, Grudzień11 - 25
- 2017, Listopad18 - 29
- 2017, Październik16 - 113
- 2017, Wrzesień20 - 44
- 2017, Sierpień23 - 44
- 2017, Lipiec17 - 52
- 2017, Czerwiec20 - 78
- 2017, Maj25 - 108
- 2017, Kwiecień20 - 71
- 2017, Marzec24 - 41
- 2017, Luty13 - 105
- 2017, Styczeń23 - 49
- 2016, Grudzień25 - 68
- 2016, Listopad31 - 70
- 2016, Październik30 - 86
- 2016, Wrzesień29 - 149
- 2016, Sierpień24 - 181
- 2016, Lipiec20 - 76
- 2016, Czerwiec28 - 221
- 2016, Maj26 - 167
- 2016, Kwiecień26 - 185
- 2016, Marzec33 - 312
- 2016, Luty17 - 92
- 2016, Styczeń16 - 110
- 2015, Grudzień22 - 44
- 2015, Listopad23 - 87
- 2015, Październik18 - 113
- 2015, Wrzesień25 - 181
- 2015, Sierpień19 - 65
- 2015, Lipiec29 - 66
- 2015, Czerwiec20 - 40
- 2015, Maj16 - 77
- 2015, Kwiecień10 - 89
- 2015, Marzec5 - 20
- 2015, Luty6 - 39
- 2015, Styczeń7 - 78
- 2014, Grudzień13 - 99
- 2014, Listopad7 - 36
- 2014, Październik23 - 46
- 2014, Wrzesień26 - 86
- 2014, Sierpień18 - 72
- 2014, Lipiec26 - 33
- 2014, Czerwiec23 - 58
- 2014, Maj30 - 123
- 2014, Kwiecień15 - 64
- 2014, Marzec16 - 101
- 2014, Luty12 - 62
- 2014, Styczeń13 - 48
- 2013, Grudzień7 - 25
- 2013, Listopad11 - 45
- 2013, Październik7 - 31
- 2013, Wrzesień7 - 36
- 2013, Sierpień19 - 64
- 2013, Lipiec16 - 73
- 2013, Czerwiec17 - 69
- 2013, Maj9 - 55
- 2013, Kwiecień8 - 36
- 2013, Marzec2 - 12
- 2013, Luty6 - 16
- 2013, Styczeń3 - 18
- 2012, Grudzień5 - 35
- 2012, Listopad10 - 44
- 2012, Październik9 - 59
- 2012, Wrzesień17 - 35
- 2012, Sierpień13 - 28
- 2012, Lipiec10 - 23
- 2012, Czerwiec15 - 56
- 2012, Maj17 - 40
- 2012, Kwiecień13 - 49
- 2012, Marzec12 - 47
- 2012, Luty13 - 45
- 2012, Styczeń6 - 28
- 2011, Grudzień4 - 22
- 2011, Listopad5 - 25
- 2011, Październik7 - 33
- 2011, Wrzesień11 - 44
- 2011, Sierpień10 - 51
- 2011, Lipiec15 - 36
- 2011, Czerwiec12 - 22
- 2011, Maj10 - 21
- 2011, Kwiecień12 - 35
- 2011, Marzec7 - 8
- 2011, Luty2 - 4
- 2011, Styczeń5 - 6
- 2010, Listopad17 - 1
- 2010, Październik29 - 4
- 2010, Wrzesień15 - 4
- 2010, Sierpień29 - 19
- 2010, Lipiec23 - 4
- 2010, Czerwiec23 - 10
- 2010, Maj22 - 11
- 2010, Kwiecień23 - 0
- 2010, Marzec5 - 0
- 2010, Luty2 - 0
- 2010, Styczeń1 - 0
- 2009, Grudzień2 - 0
- 2009, Listopad2 - 0
- 2009, Październik3 - 0
- 2009, Wrzesień5 - 0
- 2009, Sierpień6 - 0
- 2009, Lipiec11 - 0
- 2009, Czerwiec17 - 0
- 2009, Maj15 - 4
- 2009, Kwiecień13 - 0
- 2009, Marzec7 - 0
- 2009, Luty1 - 0
- 2009, Styczeń1 - 0
- 2008, Listopad1 - 2
- 2007, Wrzesień2 - 0
- 2007, Sierpień2 - 0
- 2007, Lipiec3 - 0
- 2007, Czerwiec4 - 0
- 2007, Maj11 - 0
- 2007, Kwiecień5 - 0
- 2007, Marzec3 - 0
- 2007, Luty4 - 0
- 2007, Styczeń3 - 2
- 2006, Grudzień2 - 0
- 2006, Listopad4 - 0
- 2006, Październik4 - 0
- 2006, Wrzesień12 - 0
- 2006, Sierpień13 - 0
- 2006, Lipiec21 - 0
- 2006, Czerwiec14 - 0
- 2006, Maj12 - 0
- 2006, Kwiecień6 - 0
- 2006, Luty2 - 0
- 2006, Styczeń1 - 0
- 2005, Listopad4 - 0
- 2005, Październik8 - 0
- 2005, Wrzesień19 - 0
- 2005, Sierpień12 - 0
- 2005, Lipiec17 - 0
- 2005, Czerwiec18 - 0
- 2005, Maj6 - 0
- 2005, Kwiecień4 - 0
- 2005, Marzec5 - 0
- 2005, Luty2 - 0
- 2005, Styczeń1 - 0
- 2004, Grudzień2 - 0
- 2004, Listopad1 - 0
- 2004, Październik3 - 7
- 2004, Wrzesień12 - 0
- 2004, Sierpień9 - 0
- 2004, Lipiec21 - 0
- 2004, Czerwiec18 - 0
- 2004, Maj2 - 0
- 2004, Kwiecień3 - 0
- 2004, Marzec3 - 0
- 2004, Styczeń2 - 0
- 2003, Wrzesień6 - 7
- 2003, Sierpień1 - 0
- 1997, Lipiec7 - 0
- 1997, Maj2 - 0
- 1997, Kwiecień4 - 2
- 1997, Marzec1 - 2
Wpisy archiwalne w kategorii
wycieczka
Dystans całkowity: | 66235.28 km (w terenie 3686.23 km; 5.57%) |
Czas w ruchu: | 2973:34 |
Średnia prędkość: | 21.93 km/h |
Maksymalna prędkość: | 75.30 km/h |
Suma podjazdów: | 177935 m |
Maks. tętno maksymalne: | 191 (100 %) |
Maks. tętno średnie: | 185 (96 %) |
Suma kalorii: | 908099 kcal |
Liczba aktywności: | 892 |
Średnio na aktywność: | 74.25 km i 3h 22m |
Więcej statystyk |
- DST 49.40km
- Teren 22.80km
- Czas 02:47
- VAVG 17.75km/h
- VMAX 35.30km/h
- Temperatura 3.0°C
- Kalorie 1285kcal
- Podjazdy 443m
- Sprzęt Author Airline
- Aktywność Jazda na rowerze
Puszcza Darżlubska
Niedziela, 19 listopada 2017 • dodano: 19.11.2017 | Komentarze 8
Niedzielna, jesienna przejażdżka po Puszczy Darżlubskiej. Nieprzyjemny, zimny, zachodni wiatr i przelotne mżawki. Ale jechało się super.


Kategoria wycieczka
- DST 52.90km
- Teren 26.60km
- Czas 02:56
- VAVG 18.03km/h
- VMAX 41.30km/h
- Temperatura 11.0°C
- Kalorie 1562kcal
- Podjazdy 600m
- Sprzęt Author Airline
- Aktywność Jazda na rowerze
Podwejherowski offroad
Niedziela, 5 listopada 2017 • dodano: 05.11.2017 | Komentarze 7
Krótka przejażdżka po bocznych, leśnych, polnych drogach. W części takich, na których jeszcze nigdy nie jeździłem! W promieniu 10 km od "matecznika" ;)












Kategoria wycieczka
- DST 69.60km
- Teren 22.30km
- Czas 03:41
- VAVG 18.90km/h
- VMAX 47.30km/h
- Temperatura 14.0°C
- Kalorie 1898kcal
- Podjazdy 639m
- Sprzęt Author Airline
- Aktywność Jazda na rowerze
Jesień na Kaszubach
Niedziela, 15 października 2017 • dodano: 15.10.2017 | Komentarze 9
A dzisiaj całkiem odwrotnie jak wczoraj. Piękna, słoneczna pogoda. Grzechem byłoby siedzieć w domu, więc postanowiłem nie grzeszyć. Tym razem wybór padł na kierunek południe i na dawno nie odwiedzoną drogę przez Dolinę Łeby, którą podjeżdża się od Paraszyna aż po położony niemal 100 metrów wyżej Osiek. Rzeka też zalicza pokaźny spadek na tym odcinku, ale nie aż taki.
Do Paraszyna dość oryginalnie - przez Luzino, a potem przez lasy. Potem standardowo. W Tłuczewie zastanawiam się czy jechać na skróty do Strzepcza, czy nadłożyć trochę kilometrów i pojechać "górą", przez Linię i Głodnicę. W końcu wybieram wariant nr 2. Finalnie i tak dojeżdżam do Strzepcza, z którego przez las, gruntówką przez Dargolewo dobijam do Tępcza. Końcówka starym zwyczajem: Luzino i Robakowo, gdzie w las na Gościcino. Jednak po drodze odbijam w jedną z przesiek i tym sposobem dojeżdżam i zaliczam ulicę Gwiezdną. Na koniec przejazd przez owianą złą sławą (przynajmniej w czasach mojego dzieciństwa) Kolonię Gościcino - szereg fabrycznych (tu jest duża fabryka mebli), ceglanych kiedyś, dzisiaj niestety już w większości zastyropianowanych budynków. Obyło się bez przygód, choć przyznam, że jako kilkunastolatek przeżyłem tu chwilę grozy jako potwierdzenie złej opinii tego miejsca :)
1) Stacja Strzebielino Morskie. Dzisiaj nie ma istotnego znaczenia w sieci PKP - czasami mijają się tu pociągi pasażerskie, bo linia 202 Gdańsk-Stargard od Wejherowa aż po Runowo Pomorskie ma tylko jeden tor. Jednak przed wojną było inaczej - zatrzymywały się tu wszystkie pociągi, w tym dalekobieżne "pośpiechy" do Berlina. A to dlatego, że była to, obok położonego kilka km dalej, Bożegopola Wielkiego stacja graniczna.

2) Te dwa psy pilnują dworku w Paraszynie, wokół którego widać jakieś oznaki życia i nie mam tu na myśli jedynie tych dwóch stworzeń. Zresztą piesek po prawej był bardzo nerwowy i groźnie szczekał. Sytuacja się całkiem zmieniła, gdy sięgnąłem do tylnej kieszonki po telefon, który musiałem odwinąć z zabezpieczenia przed wilgocią - zaczął się oblizywać, usiadł, przekrzywiał głowę i merdał ogonem. Drugi też spuścił z tonu. Niestety, nie miałem nic czym móglbym je poczęstować.

3) Wspaniały, kilkusetletni dąb przy głównym skrzyżowaniu Paraszyna. Po przeciwnej stronie stoi drugi, podobny.

4) Jeszcze rzut oka na niszczejący, osiemnastowieczny dwór przez szparę w płocie. Jeżeli ktoś jest zainteresowany informacjami odsyłam do wątku na Pomorskim Forum Eksploracyjnym.

5) Malownicza droga przez Dolinę Łeby - początkowo dość płaska, potem wspina się coraz wyżej. Kulminacją jest podjazd do wsi Osiek lub, jeżeli przeoczymy po drodze skręt w lewo, Łówcz Górny.

6) Przed samym Osiekiem wyjeżdża się z lasu na łąki i pastwiska.

7) Wzdłuż rzeki, po obu jej stronach, rozciąga się poligon Strzepcz-Tłuczewo. 10 lat temu nie miałem skrupułów i zdarzało się mi wjeżdżać na jego teren. Raz nawet z dziewczyną zabłądziliśmy w taki sposób, że ewakuowaliśmy się główną bramą, przy osłupiałym wartowniku, który na nasz widok nie zdołał wyartykułować choć jednego słowa! :) Dzisiaj, pomny historii znajomych z BSa z poligonu w Nadarzycach już bym się na to nie odważył.

8) Jesienna droga z Dargolewa do Tępcza. Ten kawałek pokonywałem tydzień temu, ale nie było tu jeszcze wtedy tak kolorowo. Dzisiaj szkoda byłoby tego nie uwiecznić :)

9) Kolonia domków fabrycznych w Gościcinie. Już tylko nieliczne wyglądają tak jak zaraz po wybudowaniu.

Kategoria wycieczka
- DST 84.80km
- Teren 29.50km
- Czas 04:37
- VAVG 18.37km/h
- VMAX 44.50km/h
- Temperatura 13.0°C
- Kalorie 2180kcal
- Podjazdy 649m
- Sprzęt Author Airline
- Aktywność Jazda na rowerze
Karwieńskie Błoto II
Sobota, 14 października 2017 • dodano: 14.10.2017 | Komentarze 11
Nabrałem ochoty na wypad nad morze. W końcu mam teraz całkiem niedaleko, a po sezonie i przy takim wietrze jak dzisiaj - warto. Pojechałem w sposób mocno nieoczywisty. Po pierwsze chciałem zobaczyć jak rzecz ma się z drogą dla rowerów wzdłuż szosy krokowskiej. I tak - ciągnie się od zjazdu na Kępino aż do miejsca, gdzie skręciłem do Piaśnicy. Nawierzchnia szutrowa, dosyć nierówna, ale na czerwonym spokojnie można dać radę. Inna sprawa, że poza sezonem zdecydowanie wygodniej jest po asfalcie, który cały czas mamy na wyciągnięcie ręki.
Po drodze odbijam nad jezioro "Sztoba-zy" (nazwa nieoficjalna, oficjalnie - Stobór). Myślałem, że będę sam, ale spotkałem dwa samochody z grzybiarzami. Kolejne km to dojazd do miejscowości Mała Piaśnica, położonej w leśnej głuszy, bez dojazdu drogą asfaltową. Przecinam wioskę i dojeżdżam do asfaltu w Leśniewie, skąd, też normalną szosą, do Domatowa, gdzie asfalt urywa się. Bocznymi, leśnymi drogami docieram do wsi Połchówko - dalej chciałem pojechać do Lisewskiego Młyna przez Rezerwat Źródliska Czarnej Wody. Jednak gdy zobaczyłem jak wygląda droga tam prowadząca zdecydowałem się na dojazd aż do szosy krokowskiej i potem odbicie na Karlikowo i dalej Jeldzino. Krokowę omijam i przez Goszczyno, Szary Dwór, fatalnym, dziurawym asfaltem dobijam do dzisiejszego celu, czyli Karwieńskiego Błota Drugiego.
Po powrocie, z wiki, dowiedziałem się, że jest to jedna z niewielu zachowanych w Polsce osad typu holenderskiego, a układ rzędówki bagiennej jest prawnie chroniony i od 2005 wpisany do rejestru zabytków. Ciekawa jest też historia tej miejscowości, założonej na początku XVII wieku przez osadników olenderskich, sprowadzonych tutaj przez starostę puckiego, Jana Wejhera... Ich potomkowie zostali wysiedleni z tych terenów po 1945 roku.
Przez bagienne łąki dojeżdżam na brzeg Bałytku, gdzie słucham wyjącego wiatru i przyglądam się odludnej plaży. Tutaj nawet w sezonie jest luźno, a co dopiero teraz, w październiku, w mżącym deszczu i przy wichurze... Zataczam potem małe kółko, bo próbowałem, niestety bezskutecznie, znaleźć działkę znajomych, gdzie spędzałem kiedyś kilka tygodni wakacji...
Powrót to nadal walka z silnym, zachodnim wiatrem. Na palcach jednej ręki mogę policzyć miejsca, gdzie pomagał - tak było między innymi w obrębie samych Karwieńskich Błot... Potem do Sławoszyna - podjazd pod górę i wjazd na DDRkę w śladzie linii kolejowej. Tą ścieżką docieram na opłotki Starzyna, gdzie robię szybkie zakupy, a potem przez ostępy Puszczy Darżlubskiej do Mechowa i dalej, przez Sikorzyno do asfaltu szosy darżlubskiej.
Do domu zjeżdżam mokry i na brudnym rowerze około 15. Kąpiel i zasłużony obiad w osławionej, tajskiej knajpie w Wejherowie - a tam: nowe, październikowe menu :)






Kategoria wycieczka
- DST 77.20km
- Teren 40.20km
- Czas 04:20
- VAVG 17.82km/h
- VMAX 46.30km/h
- Temperatura 8.0°C
- Kalorie 2171kcal
- Podjazdy 859m
- Sprzęt Author Airline
- Aktywność Jazda na rowerze
Bezdrożami gmin Luzino, Linia i Łęczyce
Niedziela, 8 października 2017 • dodano: 08.10.2017 | Komentarze 18
A dzisiaj postanowiłem posnuć się trochę po szutrach i błotach pomiędzy zjeżdżonymi setki razy asfaltówkami. Bywało przyjemnie, bywało mniej przyjemnie - kulminacją była chyba ulica Sosnowa w Tępczu, gdzie wprost utonąłem w błocie, a rower uświnił się strasznie. Jednak fajnie czasem się tak sponiewierać - więcej niż połowa poza asfaltem, jak na mnie przyzwoity wynik. A ile podjeżdżania!
1) Ciemne chmury na początku wycieczki nie nastrajały optymistycznie - ta mnie nie zmoczyła, ale kilka razy dzisiaj dostałem porządną zlewę. Droga prowadzi z Luzina do Barłomina.

2) Z Barłomina pod Milwino wyjeżdżamy między innymi po takim, dość koślawym bruku.

3) W końcu płynne przejście jednej wsi w drugą. Ale wciąż pod górę!

4) Droga z Milwina na skróty do Smażyna - malownicza, a przy okazji omija najwyższy punkt okolicy, Częstkowo.

5) Nadal między Milwinem a Smażynem, przysiółek Lipki - w drzewkach schowana całkiem urokliwa chatka.

6) Smażyno Wybudowanie, po kaszubsku "Pustczi". Pojęcie zupełnie nieznane morsowi - zarówno Pustczi, jak Wybudowanie. Podobnież w jego stronach nie występuje - myślałem, że to powszechne określenie przysiółków w Polszcze :)

7) Brukowany fragment dróżki łączącej Smażyno z Wyszecinem. Jechałem tędy raz w życiu, ponad 10 lat temu i w przeciwnym kierunku. Między innymi dlatego omyłkowo władowałem się ludziom na podwórko. A tam duże psy! Było ufać garminowi... ;)

8) Rozległy płaskowyż (prawie 200 m) obejmujący przysiółki Pobłocie Wybudowanie, Dąbrówka, Tępcz Wybudowanie i Dargolewo. Panorama imponująca.

9) Dwa wiatraki i krowa.

10) Typowa szutrówa na płaskowyżu - złego słowa powiedzieć nie można.

11) Ulica Sosnowa w Tępczu - tutaj można powiedzieć wiele złych słów ;) Zapowiadała się całkiem, całkiem, jak ta droga ze zdjęcia powyżej.

12) Dziecku w tym miejscu proponowałbym już koło ratunkowe ;)

13) Z Tępcza można zjechać w Dolinę Łeby na dwa sposoby. Albo prosto z wioski, naprzeciwko sklepu, ostro w dół, po brzydkich kamieniach. Albo tutaj - mój debiut, który od początku zwiastował emocje, bo na początku trzeba było sporo podjechać, a tutaj droga niemal dosłownie runęła w dół, w przepaść wspomnianej doliny ;) Luźne kamienie, nie polecam, a na pewno nie na podjeżdżanie.

14) Niszczejącemu dworkowi w Paraszynie, który pamiętam z lat świetności nie chciało mi się robić zdjęcia. Ująłem natomiast tę tablicę - to nowość na wjeździe do tej kilkudomkowej metropolii ;)

15) Wspaniały zjazd z Jeżewa do Bożegopola, a więc ponownie w Dolinę Łeby zaczyna się taką imponującą panoramą. Potem jest jeszcze ładniej! :)

16) Lodowiec się tu napracował.

17) "Prawie jak w górach. Albo jak nad morzem" - cytując klasyka ;)

18) Pośpiech na pełnej prędkości mija Bożepole Wielkie

Kategoria wycieczka
- DST 71.60km
- Teren 1.00km
- Czas 03:33
- VAVG 20.17km/h
- Sprzęt Author Airline
- Aktywność Jazda na rowerze
Odwieźć morsa na PKP do Gdyni
Sobota, 7 października 2017 • dodano: 07.10.2017 | Komentarze 63
Od środowego wieczora miałem przyjemność gościć morsa. Jednak dopiero dzisiaj, w ostatni dzień pobytu Wzmiankowanego, nadarzyła się okazja, żeby przejechać się gdzieś razem. Tym celem była Gdynia Główna, skąd morsiasty miał pociąg do siebie - w chwili, gdy piszę te słowa powinien zbliżać się do celu, jednak jakaś awaria sieci trakcyjnej sprawiła, że wciąż ma przed sobą, z tego co wiem, szmat drogi - pech. Nie jedyny zresztą dzisiaj - gdzieś na obrzeżach Wejherowa musiałem wjechać na coś ostrego i po bardzo długim czasie złapałem kapcia. Gdy mors dowiedział się jakiej marki jest przebita opona (szwalbe) to aż zawył z radości, bo przeca jego dębice dużo trwalsze ;) Szczęście w nieszczęściu, że stało się to akurat dzisiaj, czyli w dzień, gdy nie spieszyłem się do pracy - a to przecież trasa moich stałych dojazdów...Najpierw skierowaliśmy się do Wejherowa. Po pierwsze kupić brukiew na zupę. A poza tym postanowiłem pokazać gościowi rynek, bo ten, stosując osobliwe formy zwiedzania, jeszcze tu nie dojechał. Potem szybki podjazd do Parku Majkowskiego i odsłuchanie śpiewającego Kaszuby, i w końcu ewakuacja z miasta. Na skrzyżowaniu Rybackiej z DK6 (ul. I Brygady WP) mors rzuca pod nosem, że dzisiaj niewielki ruch na krajówce i możeby... Szybko ucinam ten szatański pomysł, mówiąc, że skorzystamy z mojego patentu na jazdę do Gdyni, czyli równolegle do DK6, przez lasy.
Gdzieś między Redą a Rumią mors krzywi się, że bardzo utrudniam sobie dojazd do pracy jadąc temi opłotki, przez lasy i łąki. Że DK6 i jej pobocze, a nawet brak, bo w Redzie i Rumi jeździ się prawym pasem przy krawężniku, byłaby może nie lepsza, ale mniej by trzęsło... Jeszcze nie wiedział mówiąc te słowa, że musi przecierpieć słynną płytówkę przez łąki (tam "trzęsie" najwięcej), a to było dopiero przed nami :) To było zaskoczenie tego wyjazdu, bo myślałem, że zaprawion jest w jeździe przez uboczne sioła, wybudowania, czy jak to mawia się na Kaszubach, "pustczi" ;)
Ponieważ gość lubi podjazdy i góry postanowiłem przeciągnąć go przez ulicę Ołowianą na Pogórzu - tym ewidentnie sprawiłem mu radość. Jednak pewnie tego samego nie mogą powiedzieć podeszwy butów Rzeczonego, bo jak wiadomo ogranicza on do minimum użycie klocków hamulcowych w, nomen omen, Huraganie. A więc często gęsto kończąc zjazd i hamując przed przeszkodą słyszałem za plecami donośne szuranie trzewików o podłoże, po czym mijał mnie wykręcając jakiś fikuśny łuk, byle nie władować się na czerwonym na jezdnię ;))) Sympatyczne to Twoje postanowienie, mors :) Przepraszam, bo wspominałeś, że dziś przez mój styl jazdy musiałeś więcej hamować niż podczas górskiej eskapady morsownia-Świeradów-morsownia ;)
Z Pogórza przez Janka Wiśniewskiego i Polską jedziemy aż do Skweru Kościuszki, mijając po drodze jakiś przemarsz Marynarki Wojennej. Ów przemarsz związany był też z blokadą końcowki Skweru, ale jakoś dopchaliśmy się na koniec, by, jak to określił morski, "postawić kropkę nad i". Stamtąd już tylko dojazd na PKP, zakup biletu i odprowadzenie do lichej, pechowej jak się potem miało okazać, "teelczyny" (BACHUS) do Zielonej Góry.
Ja wracam w siąpiącym deszczu do domu. Niemal po śladzie, bo w Rumi zjeżdżam na przeciwległy brzeg pradoliny i nietypowo, wzdłuż torów docieram do DK6 (pozdrawiam, mors :P) i nią wjeżdżam do Wejherowa.
Fajna wizyta, oby częściej! A sok z aronii, jak i ;) wieczorne dysputy o BSach i nie tylko - pierwsza klasa! :)
1) mors i "ukaskowiony" Kaszuba śpiewający "Kaszebszczi nute" ;)

2)Stromizna ulicy Ołowianej w Gdyni - jak widać klockom upiekło się ;)

3) mors w pobliżu środowiska naturalnego.

4) Przywitanie z Bachusem.

5) Zakup z targowiska w Wejherowie - brukiew vel "wreczi" - bądze zupa.

Kategoria wycieczka
- DST 68.50km
- Teren 0.50km
- Czas 02:54
- VAVG 23.62km/h
- VMAX 35.10km/h
- Temperatura 11.0°C
- Kalorie 1029kcal
- Podjazdy 241m
- Sprzęt Hanka
- Aktywność Jazda na rowerze
Z Trzebiatowa do Białogardu
Niedziela, 1 października 2017 • dodano: 01.10.2017 | Komentarze 6
Dzisiaj spokojny dojazd na pociąg, padło na Białogard. I dobrze, bo dzięki temu, nieco przez przypadek, nieco za namową wujka przejechałem się po "powąskotorowych" DDRach. Złego słowa, poza małymi wyjątkami, powiedzieć nie można. Myślę, że mogły by być bardziej szeroko reklamowane. Choćby w takim Gościnie, gdzie DDRka urywa się na 5 metrów przed obwodnicą, do której trzeba dojść przez chaszcze, wąską ścieżką - sprawdzałem, z drogi w ogóle nie widać początku tej kilkunasto kilometrowej trasy rowerowej. Nie wiem, może gdzieś w samym centrum tegoż miasteczka są drogowskazy...
Zimny wiatr, w dużej części czołowy.
Na stację jadę "na pałę" - nie sprawdzałem wczesniej rozkładu jazdy pociągów. Celowo, bo nie chciałem się spieszyć, a wiedziałem, że na pewno się jakoś wydostanę z tego Białogardu. I słusznie - docieram na godzinkę przed pospiesznym RYBAKIEM, najlepszym pociągiem do przewozu rowerów na tej trasie. Dwie godziny i jestem w Wejherowie.





Kategoria wycieczka
- DST 221.00km
- Czas 08:13
- VAVG 26.90km/h
- VMAX 42.30km/h
- Temperatura 14.0°C
- Kalorie 3952kcal
- Podjazdy 948m
- Sprzęt Hanka
- Aktywność Jazda na rowerze
Trzebiatów
Sobota, 30 września 2017 • dodano: 01.10.2017 | Komentarze 7
Z reguły z początkiem jesieni odwiedzałem wujka w Trzebiatowie. W piątek, w drodze powrotnej z pracy naszła mnie myśl czy by nie kontynuować tej tradycji :) Od planów do realizacji droga krótka - wieczorem nabyłem sobie w biedrze przydatne w kręceniu takich dystansów batony proteinowe + żelki, a na dokładkę makaron i ser, które w połączeniu miały stanowić zaprawę z samego rana, żeby bez większych problemów podejść do tej trasy.
Obudziłem się sam bez budzika sporo przed 7. Po śniadaniu, na które składała się herbata i wspomniana wyżej mieszanka wsiadam na rower i ruszam. Jest 8.23. Całą trasę zaplanowałem z wykorzystaniem dróg krajowych (poza ostatnimi km drogą wojewódzką z Kołobrzegu do Trzebiatowa). Wiatr na większej części trasy pomaga, momentami wiał z boku, ani razu nie przeszkadzał.
Do Lęborka idzie sprawnie, dość spokojnym, moim tempem. Jestem zadowolony z decyzji - ruch na DK6 nie jest jakiś masakrycznie wielki. W Mostach decyduję się ominąć obwodnicę Lęborka i skręcam do miasta. Robię to po to, by ominąć upierdliwy zakaz ruchu rowerów, który obowiązuje na pewnym fragmencie "krajówki", a przy okazji nakazuje korzystać z polbrukowej DDRki. Z tym, że okazało się, że na wjeździe do Lęborka od Mostów też jest DDRka, ale kusząca - barierą energochłonną wydzielono po prostu na pierwszy rzut oka czyste pobocze szerokiej jezdni po lewej stronie jadąc do miasta. Zjeżdżam nań i... sto metrów dalej zabieram się za łatanie dętki ;) Zeszło mi z pół godziny, a to dlatego, że usilnie starałem się znaleźć ciało obce w oponie. Korzyść taka, że w tym czasie załatałem sobie dętkę i nie wykorzystałem nowej. Po napomowaniu ruszam i przez pierwszych kilka km wczuwam się w "rytm" tylnego koła. Jest ok :)
Droga do Słupska mija szybko, nie zatrzymuję się, poza krótkimi postojami na zdjęcie. Słupsk bez zatrzymywania, z przekleństwami rzucanymi pod nosem na dziurawe jezdnie, od których wybawieniem (!) jest asfaltowa, gładka DDR wzdłuż ulicy Szczecińskiej ;)
Zaraz za Reblinkiem staję na krótki sikustop i zmianę muzyki (dzisiaj za mp3 służył telefon, a konkretniej przydatna aplikacja soundcloud) i dalej drałuję przed siebie. W Sławnie rodzi mi się w głowie myśl, by stanąć na popas w KFC lub McD w Koszalinie. Potem jednak zaczynam żałować tych 30-40 minut, które na to zejdą i koniec końców uzupełniam płyny na stacji paliw przed Sianowem. Głodny jakoś bardzo nie jestem, więc jedynie przekładam do tylnej kieszonki batona. I tym sposobem Koszalin również przejeżdżam bezpostojowo - tzn. bez "większego" postoju, bo zaliczam pótoraminutowe kwitnięcie przed czerwonym światłem na całkiem skąd inąd przyzwoitej DDRce - wszyscy przejechali, a ja ciągle stałem... Do Mścic po wyremontowanej DDR - do niedawna był tu koszmarnie dziurawy i pofałdowany asfalt. Teraz jest gładko. Potem wiatr zaczyna wydatnie pomagać i paskudny w sezonie (a teraz luźny) kawałek DK11 do Kołobrzegu mija mi jak z bicza strzelił.
Wizytę na plaży sobie odpuszczam, jazdę po syfnych, kończących się gdzie popadnie DDRach też i opuszczam miasto Kołobrzeg, wyjeżdżając na ostatnią prostą za rondem w Bezprawiu. DW102 to kolejne miłe zaskoczenie - ruch symboliczny, a nawierzchnia w większej części przyzwoita. O 17.50 melduję się u wujka pod klatką. Tradycji stało się zadość, a wręcz dotarłem nieco szybciej niż zwykłem to robić jadąc ze Szczecina lub Stargardu :)
1) Malutki kościółek skryty w cieniu drzew przy DK6 między Lęborkiem a Słupskiem - wieś Żochowo.

2) Stromy zjazd do Słupska po polbrukowej DDRce, poprzecinanej licznymi wyjazdami z posesji, ogródków działkowych, itd. Naprawdę wydaje mi się, że na jezdni byłoby bezpieczniej...

3) DDR w Koszalinie - nawet fajna, ale na zielone światło czeka się w nieskończoność...

4) Długie proste, brak pobocza i wiatraki - znak rozpoznawczy DK11 między Koszalinem a Kołobrzegiem. Zabrakło linii kolejowej, która towarzyszy szosie na długich kilometrach.

5) Kołobrzeg osiągnięty. Rzeczone tory po lewej.

6) Ciekawe czy też pójdzie do likwidacji?

7) Bezkolizyjne wyprowadzenie ruchu rowerowego z Kołobrzegu w kierunku Trzebiatowa- to element olbrzymiej sieci, w większej części asfaltowych dróg dla rowerów ułożonych po nasypach dawnych wąskotorówek.

- DST 139.50km
- Teren 34.00km
- Czas 06:35
- VAVG 21.19km/h
- VMAX 45.90km/h
- Temperatura 13.0°C
- Kalorie 13kcal
- Podjazdy 633m
- Sprzęt Author Airline
- Aktywność Jazda na rowerze
Tu, dze so leżi Półwisep Hélsczi
Niedziela, 17 września 2017 • dodano: 17.09.2017 | Komentarze 13
Wstyd przyznać, ale mimo, że mieszkałem tyle lat w Wejherowie nigdy nie byłem rowerem na Półwyspie dalej niż w Chałupach. Postanowiłem ten błąd naprawić. Postanowiłem już dawno, ale teraz celowo czekałem, by zrobić to po sezonie. Moim zdaniem opłaca się, bo aż boję się myśleć jak to wygląda przy wypoczywających tam tłumach.
Szczerze? Półwysep jest świetny, ma swój niepowtarzalny klimat, niedostępny chyba na żadnej innej części polskiego wybrzeża. Niestety sama droga dla rowerów pozostawia sporo do życzenia. Aż do Juraty, a więc sporo za połowę zbudowana jest z fazowanej kostki. Ciągłość zachowana niemal w pełni i to, jak się miało okazać w drodze powrotnej, od samego Pucka. Duży plus.
Od Juraty aż do Helu zmora dla "szoszonów". Nawierzchnię stanowi szuter i dziurawe kawałki czegoś na kształt betonu. Dla mnie było to jednak fajne urozmaicenie po kręceniu po tym polbruku. Widoki jednak wynagardzają wszelkie niedogodności związane z jakością tej DDRki :) Zatoka jest często na wyciągnięcie ręki. Mija się porty: w Kuźnicy i Jastarni. Umocnenia, liczne obiekty wojskowe, szczególnie na tej części miedzy Juratą a Helem (pamiętam, że kiedyś, by wjechać do Helu trzeba było odstać swoje w kolejce po przepustkę!)
W Helu przejechałem się przez deptak, zajechałem do portu. Chciałem też zdobyć drugi raz w tym roku (pierwszy był w lutym z córeczką) koniec Polski - jednak ilość turystów i meleksiarzy na tym ponad kilometrowym odcinku drogi mnie zniechęciła. Przed wyjazdem zakupy w polo i żmudna walka z wiatrem aż do Władka.
Wracałem przez Puck, więc dzięki garminowi odkryłem DDRkę, która łączy te miasta. Jedzie się świetnie, cały czas Zatoka w zasięgu wzroku. Zaś z Pucka pojechałem moją ulubioną "szosą darżlubską", ale z dojazdem nie tak jak zazwyczaj przez Połczyno i Darżlubie, tylko od Brudzewa. Na tej szosie, to już tradycja, spotykam tłumy rowerzystów. Końcówka eskapady to zakupy w wejherowskim lidlu, który - tu miłe zaskoczenie - jest otwarty dłużej niż inne lidle.
Udany wyjazd. I dwie, nowe gminy do kolekcji! :)
Tytuł wpisu to pierwsze słowa kaszubskiej, skocznej piosenki "Tu je naszo zemia" - ciekawe czy zrozumiecie tekst: KLIK






Kategoria wycieczka
- DST 100.30km
- Teren 37.50km
- Czas 04:58
- VAVG 20.19km/h
- VMAX 43.10km/h
- Temperatura 14.0°C
- Kalorie 2747kcal
- Podjazdy 882m
- Sprzęt Author Airline
- Aktywność Jazda na rowerze
Nad Lubowidz i na spotkanie z zawodnikami MPP
Sobota, 16 września 2017 • dodano: 17.09.2017 | Komentarze 6
Dzisiaj startował MPP, więc bardzo mi zależało, żeby zobaczyć i, o ile to w ogóle ma jakieś znaczenie, pokrzepić dobrym słowem zawodników, którzy w nim startowali.
Obudziłem się na tyle wcześnie, zaś maraton startował na tyle późno, że mogłem dołożyć sporo kilometrów przed wjazdem na odcinek, którym mieli podążać maratończycy. Priorytetem była jazda bocznymi drogami - aż ciężko uwierzyć, ale niecałe 10 km od domu znalazłem wieś, w której mnie jeszcze nigdy nie było, nawet samochodem! Leży na uboczu, nigdy po drodze, więc co się dziwić. No, ale dziś znalazłem dzięki temu alternatywny dojazd do Chynowia, dzięki któremu można pominąć Kostkowo.
Z Chynowia skierowałem się znaną i lubianą drogą w kierunku Łęczyc. Lubiana dlatego, że ma całkiem niezłą nawierzchnię, a ponadto od Chynowia przez kilka km wznosi się nieustannie osiągając w najwyższym punkcie blisko 150 m, co biorąc pod uwagę poziom pradoliny Redy daje prawie 120 m przewyższenia i to dość sążnistego ;)
W drodze do Łęczyc jest jeszcze Świetlino (które zawsze myli mi się ze Świecinem, to z kolei w powiecie puckim, słynie z bitwy z czasów wojny trzynastoletniej). Świetlino nie słynie z żadnej bitwy, ale na pewno wśród lokalnych szoszonów jest przeklinane, ponieważ to właśnie tam jest ponad kilometrowy odcinek parszywego bruku, który uniemożliwia de facto spokojny dojazd do Łęczyc od Wejherowa trasą alternatywną do DK6 bez zbędnego nadkładania kilometrów. Aha, w Świetlinie jest też zapomniany cmentarz, na który wpadłem przez przypadek kilka m-cy temu.
W Łęczycach jestem jeszcze przed 10, stwierdzam więc, że to idealna pora na śniadanie, które składa się z pysznej, lokalnej drożdżóweczki i jogurtu do picia. Tym posilony jadę alternatywą dla DK6, o ileż spokojniejszą!, do Lęborka. Ostatnio jechałem tędy w czerwcu w drugą stronę (finiszowałem wyprawę Szczecin-Bolszewo). Wówczas przeklinałem strzelający napęd. Dziś mogłem przeklinać jeno głębokie, błotniste kałuże.
W końcu Lębork, jednak dziś się tylko o niego ocieram i jadę do Lubowidza, do którego mam spory sentyment. Jako kilkuletnie pacholę jeździłem tam do dziadka, który miał swój domek nad jeziorem. Miał też łódkę, a nad jeziorem była plaża ze świetnym placem zabaw. A domek stał na podwórku pani Klejsowej (Kleisowej?). Do dziś przetrwało jedynie jezioro, namiastka plaży i domek pani Klejsowej, który niestety został oszpecony styropianowym ociepleniem. Na szczęście tylko na kawałku elewacji, ale potęguje to efekt zniszczenia tej ciekawej, ceglanej budowli.
Nikt na szczęście mnie nie zauważył, gdy penetrowałem okolice dziadkowego garażu, w którym trzymał łódkę... Zastanawiałem się czy jeszcze w środku jest? Co w ogóle tam się kryje? Kłódka wyglądała na wiekową. Samo dojście do garażu całkowicie zarośnięte pozwala przypuszczać, że nikt tam się nie kręcił od czasu, gdy dziadek zrezygnował z tego "ranczo", a było to pewnie gdzieś tak w 1994...
A tak wyglądał Lubowidz w 1988 na materiale, który nagrał na VHS mój wujek: KLIK :)
Po chwili rozmyślań nad bezlitosnym upływem czasu ruszyłem na spotkanie maratończykom. Przejechałem się bocznymi drogami w kierunku Dąbrówki Wielkiej, a potem Rozłazina, które to z kolei jest miejscem urodzenia mojej babci. Babci nie ma już prawie 40 lat, Rozłazino ciągle jest. Kościół wygląda tak samo jak wtedy, nic się nie zmieniło... W Nawczu staję w ulubionym sklepie na puszkę coli, a potem zmierzam do Paraszyna nieco okrężną drogą przez Łówcz Górny, z którego stromym, ale niestety w dużej części brukowanym zjazdem docieram do Doliny Łeby.
Z Paraszyna szybki przelot dziurawym asfaltem w kierunku Strzebielina, z tym, że przed wsią odbijam w prawo w las i tak, systematycznie nabierając wysokości docieram do okolic leśniczówki w Barłominie. Teraz pozostaje rzut oka na mapę z zawodnikami i już wiem, że mam zapas czasu. Po około 20 minutach dociera do Barłomina szpica wyścigu, chwilę później w odstępach mniejszych lub większych jadą kolejni zawodnicy. I ja ruszam, dzięki czemu aż do Kębłowa mijam kolejnych śmiałków, w tym sporo znajomych. Wszystkich pozdrawiam, większość odpowiada, niektórzy skupieni nie podnoszą wzroku znad kierownicy. Ich też rozumiem...
Bardzo udana wycieczka sobotnia. No i przez przypadek wpadła kolejna setka do kolekcji :)
strus - dobrnąłeś tu? Ostatnio narzekałeś, że za mało opisów :P








Kategoria wycieczka