m i c h u s s

avatar Na BSach przebyłem 133994.92 km z prędkością średnią 21.52 km/h.
Więcej o mnie.




Follow me on Strava




button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

wycieczka

Dystans całkowity:66235.28 km (w terenie 3686.23 km; 5.57%)
Czas w ruchu:2973:34
Średnia prędkość:21.93 km/h
Maksymalna prędkość:75.30 km/h
Suma podjazdów:177935 m
Maks. tętno maksymalne:191 (100 %)
Maks. tętno średnie:185 (96 %)
Suma kalorii:908099 kcal
Liczba aktywności:892
Średnio na aktywność:74.25 km i 3h 22m
Więcej statystyk
  • DST 115.35km
  • Czas 04:53
  • VAVG 23.62km/h
  • VMAX 39.52km/h
  • Sprzęt Author Airline
  • Aktywność Jazda na rowerze

Świeć

Sobota, 30 sierpnia 2014 • dodano: 30.08.2014 | Komentarze 9

SZCZECIN(PORT-Wyspa Pucka-Dziewoklicz)-Ustowo-Siadło Dolne-Kołbaskowo-Neurochlitz-Gartz(Oder)[Grodzisk]-Schwedt/Oder[Świeć]-Krajnik Dolny-Widuchowa-Gryfino-Czepino-Dolaszewo-Radziszewo-SZCZECIN(Klucz-Podjuchy-Zdroje-Klęskowo-BUKOWE)

MAPA

Po bardzo długiej przerwie wreszcie znów na rowerze. Wczoraj wieczorem sprawdziłem sobie kierunek wiatru, dzięki czemu wiedziałem, że pojadę na południe. Od razu stwierdziłem, że skieruję się do Schwedt, a jak wrócę - to się okaże.

Zwlokłem się z łóżka bardzo późno. Obudziłem się dopiero po 10, a to dlatego, że celowo nie ustawiałem budzika. Na śniadanie zjadłem trzy naleśniki z dżemem i pojechałem (autem) do pracy, gdyż tam stał rower od ponad tygodnia.

Po 5 minutach przebierania i przygotowania roweru do drogi byłem gotów. Dzisiaj zadebiutował nowy bidon, który dostałem od Daniela (4 gotten)-dzięki! Poza tym pierwszy raz tego lata w trasę wybrałem się w długich spodniach - chyba niepotrzebnie.

Jeszcze dobrze nie wyjechałem z portu, gdy uświadomiłem sobie, że nie zabrałem z szafki w pracy jakiejś bluzy, ani czegokolwiek, gdyby miało się ochłodzić. Nie chciało mi się wracać i pomyślałem co ma być to będzie. A więc ryzyko! ;)

Wiatr od początku utrudniał jazdę, ale nie był znowuż jakiś nie do zniesienia. Wyspę Pucką pokonuję dość szybko - niestety po raz kolejny nie fotografuję sklepiku, który znajduje się w budce postawionej w sposób przeczący prawom fizyki. Obiekt jest tak krzywy, że nie wiem jak wyrabia w środku ekspedientka. Może właśnie dlatego cały czas wystaje przed drzwiami, przez co ja nie mam możliwości zrobić zdjęcia. Na odcinku "po płytach" tym razem nie spotykam uprzejmego kierowcy wywrotki, pracującego przy modernizacji obwałowań nadrzecznych - kilka tygodni temu jechał za mną i gdy zatrzymałem się, by go puścić do przodu machał ręką, bym to ja jechał dalej. Innym razem jechał z przeciwka - zatrzymałem się, by zrobić mu miejsce, a on bardzo powoli się zbliżał. Na mojej wysokości zatrzymał się, otworzył okno i powiedział, że przeprasza, że tak się wlecze, ale nie chce wzniecać tumanów kurzu, które mogły by być niekomfortowe dla mnie! Nic nie zmyślam, tak było! :)

Z Dziewoklicza do zjazdu na Ustowo, a potem boczną drogą przez Siadło do DK 13. W Siadle przypominam sobie o pani od pierogów, którą swego czasu zachwalał Misiacz. Jednak nie chce mi się jej szukać, tym bardziej, że bardzo głodny nie jestem, a na popołudnie zaplanowałem produkcję placków ziemniaczanych. ;)

Tym razem w Kołbaskowie, dla odmiany, NIE odbijam w kierunku Pargowa, tylko jadę dalej, aż do granicy, DK13. Ta droga zresztą ma tu swój kres. Krótki postój dla rozprostowania kości (nie wiem jak nazwać ten rodzaj stopa) i po chwili jadę dalej. Za Neurochlitz trzeba skręcić na Mescherin, ale myślę sobie, że właściwie dlaczego. Nigdy nie jechałem do Świecia inaczej jak szlakiem Odra - Nysa, więc może warto by przejechać się niemiecką krajówką i zobaczyć ile i jakich wrażeń dostarczy taka podróż. Tym bardziej, że na O-N będzie wiało i to dość mocno. Jak postanowiłem, tak zrobiłem i z decyzji jestem zadwolony. Ruch nie był duży, a droga zaraz za Gartz wprowadziła w las i tak było niemal do przedmieść Świecia.

W Vierraden patrzę w garmina, dzięki czemu w odpowiednim momencie z krajówki zjeżdżam i po DDRce, kiepskiej zresztą jakości dobijam do miasta. Ludzie patrzą na mnie jak na głupiego. Na mp3 zgrałem sobie kilka odcinków Rodziny Poszepszyńskich. Akurat stałem przed zamkniętym przejazdem kolejowym wśród lokalnych rowerzystów, gdy Grzegorz Poszepszyński dowiedział się ile użebrał sobie dziadek Jacek na Nowym Świecie grając na harmonijce ustnej, w efekcie czego dostał zawał. Maryla z Maurycym reanimowali go sznurem od żelazka podłączonym do kontaktu. Śmiałem się sam do siebie. ;)

Po polskiej stronie burdel reklamowy. Pstrokatych bannerów, tablic, itd. od cholery. Fryzjer na fryzjerze, "zigaretten", itd. Moim faworytem jest jednak reklama klubu go-go. Bardzo rozśmieszyło mnie "Grabowo, Richtung Chojna". :)

Za Krajnikiem zaczynają się górki, za Ognicą są już całkiem spore. W końcu docieram do skrzyżowania z DK31 i nią jadę aż do końca, czyli do ronda w Zdrojach. Po drodze zatrzymuję się tylko w Dębogórze na snickersa, loda i wodę. Cały czas uciekam przed burzową chmurą, która w końcu dopada mnie pół kilometra przed klatką schodową.

Zdjęcia:

1) Remont torowiska w ulicy Gdańskiej. Będzie pamiątka.


2) Brandenburska droga krajowa nr 2.


3) Pola pod Gartz.


4) Zjazd do Gartz.


5) Ulica w Schwedt. To w tle to Teatr Uckermärkische Bühnen.


6) Richtung Chojna.


7) Przerwa w Dębogórze. Do bani te lody.


8) Elektrownia Dolna Odra w pełnej, że tak powiem, krasie.

Kategoria wycieczka


  • DST 78.22km
  • Teren 14.30km
  • Czas 03:42
  • VAVG 21.14km/h
  • VMAX 43.99km/h
  • Sprzęt Author Airline
  • Aktywność Jazda na rowerze

Stargard

Środa, 20 sierpnia 2014 • dodano: 20.08.2014 | Komentarze 5

SZCZECIN(BUKOWE-Klęskowo-Płonia-Jezierzyce)-Rekowo-Bielkowo-Jęczydół-Morzyczyn-Zieleniewo-Kunowo-Skalin-Stargard-Zieleniewo-Morzyczyn-Kobylanka-SZCZECIN(Jezierzyce-Płonia-Klęskowo-Bukowe-Zdroje-PORT)

Dzisiaj ostatni dzień spędzania urlopu na rowerowo. Od jutra się to zmieni. Być może trochę pojeżdżę, ale na pewno nie tak dużo jak w ostatnich dniach.

Najpierw zająłem się obowiązkami, czyli oknami, które od kilku tygodni domagały się umycia. Prawdę mówiąc miałem to zrobić zaraz po przeprowadzce, ale zawsze były ważniejsze lub ciekawsze rzeczy do roboty, więc stwierdziłem, że jeśli nie dziś to nigdy...

I chyba mnie to mycie sponiewierało, bo podróż do Stargardu (nie mówiąc już o powrocie) wymęczyła mnie niemiłosiernie. Na pewno dołożył się do tego bardzo silny południowo-zachodni i zachodni wiatr. Jechało się po prostu strasznie, dawno się tak nie zmachałem. Całości dopełniał skrzypiący napęd, który zapomniałem nasmarować wczoraj po powrocie. A tego typu dźwięki doprowadzają mnie do szału.

Do Stargardu, konkretniej do Daniela dotarłem około 16. Miałem okazję poznać wesołego, 4gottenowego Juniora, który pozwolił nam na chwilę konwersacji na temat mojego garmina, z którym Daniel ma zamiar przebyć BBT. Liczę, że dzisiejsza krótka rozmowa i ewentualne testy urządzenia w dniu jutrzejszym ułatwią Koledze pokonanie tej trasy (szczegóły tego wyzwania dla prawdziwych śmiałkiń i śmiałków tutaj: KLIK ). Czuję się zaszczycony i mam nadzieję, że w ten sposób w choć niewielkim stopniu przyczynię się do Jego sukcesu. :)

Powrót, jak już wspominałem, bardzo męczący. Planowałem pojechać zostawić rower w pracy i zabrać samochód, który stoi tam od tygodnia. Ale wymęczony decyduję zjechać prosto do domu i dać sobie z tym dzisiaj spokój... Jednak po zjedzeniu solidnej porcji pierogów nabieram sił i ruszam. Dzięki temu jutro trochę dłużej pośpię. :)

Zdjęcia:

1) Budowa Szczecińskiego Szybkiego Tramwaju - widok z dziś i z marca.




2) Zachód słońca w oknach mieszkań na os. Słonecznym.

Kategoria wycieczka


  • DST 120.16km
  • Teren 15.60km
  • Czas 05:55
  • VAVG 20.31km/h
  • VMAX 45.72km/h
  • Sprzęt Author Airline
  • Aktywność Jazda na rowerze

Boryszewo przez Gryfino

Wtorek, 19 sierpnia 2014 • dodano: 19.08.2014 | Komentarze 7

SZCZECIN(BUKOWE-Klęskowo)-Binowo-Chlebowo-Dolaszewo-Dębce-Żabnica-Gryfino-Tantow[Tętowa]-Penkun[Pieńkuń]-Bagemühl-Frauenhagen-Brüssow[Boryszewo]-Grimme-Bergholz-Löcknitz[Łęknica]-Bismark-Grenzdorf-Grambow[Grębowo]-Kościno-Dołuje-Stobno-Przylep-SZCZECIN(Gumieńce-Śródmieście-Zdroje-Klęskowo-BUKOWE)

MAPA

A dzisiaj postanowiłem pojechać do Niemiec.

Bardzo silny wiatr południowo-zachodni, zabijał wszelką przyjemność z jazdy aż do zmiany kierunku jazdy pod tytułowym Boryszewem. Najgorzej było chyba między Tantow a Penkun, na odkrytych polach - nawet na zjazdach ciężko było tam jechać szybciej niż 20 km/h.

Nawierzchnie - wszelkich możliwych typów: świetne asfalty, szutry, dziurawe leśne drogi, trawiaste szlaki na łąkach, o których już dawno zapomniano, bruki, itd.

Najmniej przyjemny odcinek, o dziwo, w Niemczech, między Löcknitz a zjazdem w Bismark - bardzo duży ruch i niemal wszyscy bez wyjątku mijający na gazetę, zarówno ci z polskimi, szczecińskimi tablicami jak i Niemcy.

W okolicach przysiółka Grenzdorf (pod Grambow) zatrzymałem się na, by tak rzec, klasyczny sikostop. W jego trakcie zorientowałem się, że okolica obfituje w jeżyny, więc spędziłem tam jeszcze kilka długich minut rozkoszując się wyjątkowym smakiem owoców. Sądząc po  stanie drogi byłem tam pierwszym człowiekiem w trakcie tegorocznego "wysypu". ;)

Granicę przekroczyłem na moim ulubionym "przejściu" Kościno/Grambow. Z tej strony (od Niemiec) jest gorzej, bo bardzo trudno znaleźć ścieżkę prowadzącą do Kościna. Ale jakoś się udało.

Na koniec wizytowałem dwie prorowerowe inwestycje w Szczecinie, czyli DDRkę na Ku Słońcu, która jeszcze się buduje, ale już widać, że będzie świetnym udogodnieniem dla dojeżdżających do Centrum od Gumieniec. Potem pojechałem na Jagiellońską, która zrobiła na mnie tak pozytywne wrażenie po zmianach, że aż przejechałem się nią dwukrotnie. :) Niestety, wciąż jest sporo kierowców, którzy parkują auta wjeżdżając na chodnik mimo, że w tej chwili można spokojnie zmieścić się ukośnie na jezdni.

Ostatnie kilometry to niemal sprint, albowiem przypomniałem sobie, że w lodówce czeka zostawiona od wczoraj ćwiartka słodkiego arbuza! Ależ radość. ;)

Zdjęcia:

1) Militarny pomnik w Chlebowie wraz z tablicą.




2) Bulwar nadodrzański w Gryfinie.


3) Pagórki we Frauenhagen.


4) Boryszewo na horyzoncie.


5) Jedna z oryginalniejszych nawierzchni na dzisiejszej trasie, między Boryszewem a Grimme.


6) W Grimme.


7) Droga z Grimme do Bergolz.


8) Łęknica na horyzoncie.


9) Z Bismark do Grenzdorf.


10) Jeżyno(i nie tylko)stop.


11) Przejście graniczne Kościno/Grambow.


12) Trzy dorodne egzemplarze między Kościnem a Dołujami.


13) DDRka na Ku Słońcu.


14) Jagiellońska po zmianach. Jest ok!

Kategoria wycieczka


  • DST 28.91km
  • Teren 20.91km
  • Czas 02:02
  • VAVG 14.22km/h
  • VMAX 43.99km/h
  • Sprzęt Author Airline
  • Aktywność Jazda na rowerze

Puszcza Bukowa

Poniedziałek, 18 sierpnia 2014 • dodano: 18.08.2014 | Komentarze 4

SZCZECIN(BUKOWE-Podjuchy-Jezioro Szmaragdowe-Klęskowo)-Kołowo-SZCZECIN(Płonia-Klęskowo-BUKOWE)

MAPA

Tak to czasami bywa, że własną okolicę zna się najsłabiej. Przeprowadziłem się do Szczecina w maju i jeszcze nie było okazji rozejrzeć się po lesie w najbliższym otoczeniu.

Po pierwsze postanowiłem dojechać nad Szmaragdowe, ale nie przez Zdroje i Kopalnianą, tylko lasem. Kierowałem się szlakiem oznaczonym jako "Trasa widokowa", od ulicy Mącznej w las, a potem częściowo wzdłuż autostrady aż do ulicy Radosnej. Nią przejeżdżam tylko mały kawałek i za chwilę skręcam w prawo, nadal za znakami "Trasa widokowa". Mijam urządzenia ścieżki zdrowia i docieram na wzgórza okalające Jezioro Szmaragdowe. Postój robię na punkcie widokowym, z którego świetnie widać cały Szczecin.

Potem wracam na wschód. Kilkaset metrów od Szmaragdowego przecinam dzisiejszy ślad. Kawałek dalej przejeżdżam pod autostradą i docieram do drogi prowadzącej wzdłuż Chojnówki. Potem, w dość trudnym terenie szlakiem pieszym zmierzam w kierunku ulicy Chłopskiej, po drodze całkowicie przypadkowo trafiając na głaz Górnickiego.

Dalej wspinam się przedłużeniem ul. Chłopskiej, czyli Drogą Górską, ale tylko kawałek, bo odbijam w lewo przy charakterystycznej kapliczce. Droga licznymi zawijasami wyprowadza mnie w końcu u podnóża masztu RTCN Kołowo. Jest to najwyższy punkt dzisiejszej wycieczki.

Teraz pozostaje mi jedynie zjazd aż do Płoni, do ulicy Deszczowej. Niestety w dużej części prowadzi po kiepskiej jakości bruku. W Płoni przez Trzcinową kieruję się do Klęskowa. W końcówce odbijam jeszcze w ulicę Agnieszki, by przy płocie ogródków działkowych wrócić na Chłopską i dalej tradycyjnie dojechać do domu.

Krótko mówiąc zdecydowana przewaga terenu.












Kategoria wycieczka


  • DST 132.09km
  • Teren 13.90km
  • Czas 06:10
  • VAVG 21.42km/h
  • VMAX 46.90km/h
  • Sprzęt Author Airline
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trzcińsko-Zdrój

Niedziela, 17 sierpnia 2014 • dodano: 17.08.2014 | Komentarze 7

SZCZECIN(BUKOWE-Zdroje-Podjuchy-Klucz)-Radziszewo-Dolaszewo-Czepino-Gryfino-Widuchowa-Lisie Pole-Chojna-Trzcińsko Zdrój-Strzeszów-Swobnica-Banie-Kunowo-Swochowo-Bielice-Parsów-Babinek-Dobropole Gryfińskie-Kołowo-SZCZECIN(Klęskowo-BUKOWE)

MAPA

Wczoraj wieczorem rzuciłem okiem na prognozę pogody i postanowiłem, że pojadę na południe, a to dlatego, żeby wracać z wiatrem.

Startuję dość późno, o 10.40. W Zdrojach wjeżdżam na DK 31, która towarzyszką będzie mi aż do Chojny. Złego słowa o tej drodze powiedzieć nie można: bardzo dobra nawierzchnia (nie wiem jak jest dalej, za Chojną), niewielki ruch, sporo podjazdów i zjazdów, będę jeździł tamtędy częściej.

W Chojnie (tu mała ciekawostka-po wojnie przez kilka miesięcy miasto nosiło nazwy Władysławsko, Królewiec, Chojnice i Chojnice nad Odrą) fotografuję kościół mariacki, który za każdym razem wywiera na mnie duże wrażenie. Bryła jest ogromna. Do tego niesamowity, potężny, spadzisty dach i bardzo wysoka, smukła wieża. Myślę, że takiego obiektu nie powstydziła by się nawet duża metropolia.

Dotąd cały czas jechałem z myślą, by odbić na Krajnik i wracać przez Niemcy trasą Odra-Nysa. Jednak po krótkiej chwili wahania stwierdzam, że ciekawiej będzie pojechać przez Polskę, przez Trzcińsko Zdrój i dalej Swobnicę, Banie.

Plan wcieliłem w życie przeskakując na DK26 i kierując się prosto na wschód. Dziesięciokilometrowy odcinek do Trzcińska minął mi szybko, mimo dość długiego podjazdu. Wiatr, który do Chojny przeszkadzał teraz dość wyraźnie pomaga.

W samym Trzcińsku zatrzymuję się na 15 minut na zakupy, a potem opuszczam to urokliwe miasteczko z pomocą garmina. No właśnie, wklepałem mu trasę do Swobnicy i to był chyba błąd :D Za Strzeszowem odbijam w polną, dziurawą drogę w prawo. Przez chwilę prowadzi mnie wzdłuż brzegu jeziora. Z końcem zabudowań nawierzchnia staje się bardziej równa i dość szybko zagłębiam się w las. W końcu docieram do rozwidlenia - można odbić wygodnym szutrem lekko w lewo i lekko w prawo. O, przepraszam, jest jeszcze zniechęcająca, zarośnięta, ledwie widoczna leśna droga biegnąca na wprost i to oczywiście na nią kieruje mnie garmin, a raczej open street map w tymże urządzeniu. Nie wiem na jakiej zasadzie umieszczane są na tej mapie drogi, ale szlak, którym przebijałem się do Swobnicy drogą był może z 200 lat temu, kiedy ówcześni mieszkańcy Wildenbruch bryczką wieźli swoje płody rolne na targ do Bad Schönfließ. O ile wiem wówczas OSM jeszcze nie istniało, więc już nic nie rozumiem. ;) Dzisiaj całkowicie zarośniętego pokrzywami rowu drogą bym mimo wszystko nie nazywał. Do Swobnicy dojechałem więc po jakiejś dziurawej miedzy, w porywach osiągając 8-9 km/h i klnąc na czym świat stoi. Aha, gwoli ścisłości dodam, że obu szerokich szutrówek na mapie jeszcze nie było. :)

Ze Swobnicy tajemniczą DDRką do Bań. Piszę tajemniczą, bo jeżeli ktoś nie wie, że się tam znajduje to nigdy jej nie znajdzie. Niemniej jechało się wybornie, lepiej niż rok temu, gdy wyraźnie zarastała.

W gminnych Baniach z DDRki zjeżdżam i szlakiem, który już kilka razy pokonywałem, przez Kunowo, Swochowo i Bielice dobijam do Parsowa. Tutaj, trochę inaczej niż zazwyczaj, zjeżdżam na dziurawą asfaltówkę w kierunku Babinka. Wybór tej drogi umożliwia potem przedarcie się na skróty przez łaki na skraj Puszczy Bukowej pod Glinną.

Końcówka to podjazd pod Dobropole i potem zjazd Drogą Górską do Chłopskiej. Droga Górska niedawno została wyremontowana i otrzymała nową, szutrową nawierzchnię. Trzeba teraz bardzo uważać na zjazdach, żeby zbyt mocno hamulca nie zacisnąć na tych luźnych kamykach. Na jednym z zakrętów przy drodze leżą dwa wielkie głazy narzutowe, które wyglądają tak jakby czekały aż ktoś się na nich z fasonem rozkwasi. :)

Zdjęcia:

1) DK 31 - nic tylko jechać, jechać, jechać.


2) Charakterystyczne, chojeńskie witacze.


3) Imponujący kościół w Chojnie.


4) Rynek w Trzcińsku Zdroju.


5) Przy drodze ze Strzeszowa do Swobnicy, rower widoczny po prawej stronie, droga w krzakach.


6) GS rządzi, GS radzi, GS nigdy was nie zdradzi!


7) Kościół w Baniach, nieco mniejszy niż ten w Chojnie.


8) Droga Babinek - Glinna.

Kategoria wycieczka


  • DST 41.99km
  • Teren 3.00km
  • Czas 02:01
  • VAVG 20.82km/h
  • VMAX 44.41km/h
  • Sprzęt Author Airline
  • Aktywność Jazda na rowerze

Puszcza Bukowa

Sobota, 16 sierpnia 2014 • dodano: 16.08.2014 | Komentarze 6

SZCZECIN(BUKOWE-Klęskowo)-Kołowo-Sosnówko-Glinna-Dobropole Gryfińskie-Kołowo-SZCZECIN(Klęskowo-BUKOWE)

MAPA

Myślałem, że nigdzie dzisiaj nie wyjdę. Pogoda w kratkę, co chwilę lało. W końcu, po południu decyduję się jednak na szybki wyskok do Puszczy Bukowej, którą mam pod nosem.

Wyjazd bez wyznaczonego celu, bardziej takie snucie się w te i we w tę. Po 2,5 godzinach jestem z powrotem w domu.








Kategoria wycieczka


  • DST 86.79km
  • Teren 18.40km
  • Czas 04:01
  • VAVG 21.61km/h
  • VMAX 36.31km/h
  • Sprzęt Author Airline
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trzebiatów - Koszalin

Piątek, 15 sierpnia 2014 • dodano: 15.08.2014 | Komentarze 5

TRZEBIATÓW-Gołańcz Pomorska-Kędrzyno-Byszewo-Nieżyn-Ołużna-Ząbrowo-Dębogard-Dygowo-Rusowo-Strachomino-Tymień-Gąski-Sarbinowo-Chłopy-Mielno-Mścice-KOSZALIN

MAPA

Dzisiejszy dzień był dowodem na to jak ważna jest motywacja, jak ważne jest to co w głowie, a niekoniecznie to co w nogach.

Miałem plan "zrobić" pięć brakujących mi w tym "fyrtlu" województwa gmin. Wprawdzie prognozy od dawna mówiły o załamaniu pogody, które miało nadejść w pierwszy dzień długiego weekendu, ale nie przejmowałem się tym zbytnio. Wiedziałem jedynie, że rano ma być jeszcze pogoda "w miarę". Jednak ze śniadaniem się ociągaliśmy, ruszyć udało mi się dopiero 10 minut przed 11. I już w tym momencie nad Trzebiatów nadciągały ciemne chmury z zachodu (zgodnie z kierunkiem wiatru). Zachmurzenie rozciągało się na północ od miasta, na południe było widać pojedyncze chmury, ale też raczej z tych ciemnych.

Do Gołańczy pruję bardzo szybko. Raz, że chce spróbować uciec przed deszczem, a dwa, że odcinek ten jest bardzo ruchliwy. Odtąd, przez kilkadziesiąt km będą mi towarzyszyć pomruki krążącej w pobliżu burzy.

W Gołańczy zjeżdżam na drogę, o której już wiele lat temu wspominał mi wujek. Malownicza, ale-niestety-brukowana. Rzeczywiście, droga urocza, jedynie nawierzchnia sprawia, że wszystkie plomby chcą wypaść z zębów, a przy okazji każda śrubka w rowerze zostaje poddana testowi na skuteczność dokręcenia. ;)

Za Nieżynem zmianę nawierzchni witam z ulgą - tym razem po szutrze do wsi Ołużna, a dalej przez Ząbrowo do Dygowa, czyli do kolejnej gminy, której brakowało mi w kolekcji. Od Ząbrowa jadę w deszczyku, asfalty mokre, bryzga to spod kół. W końcu zaczyna padać na tyle mocno, że decyduję się przetestować tanią kurtkę przeciwdeszczową z decathlona. Rezultat testu - zgodny z przewidywaniami: jestem mokry, a to dlatego, że spociłem się pod tą plandeką jak mysz. "Dwa wentylacyjne otwory zapewniają optymalną cyrkulację powietrza" deklaruje producent. Możliwe, ale chyba tylko wtedy, gdyby stać bez ruchu, a i tego nie jestem pewien.

W Starchominie zjeżdżam na dziurawe, straszne płyty betonowe, którymi telepię się aż do Tymienia, za plecami mając burzę. Potem przecinam DK11, kawałek po szutrze i przelot dość dobrą, asfaltową drogą do Gąskobyla :P W paśmie tych nadmorskich miejscowości tłumy, chyba najgorzej było w Sarbinowie. Ma to jednak swoje dobre strony - samochody suną z wolna, jeden za drugim, a ja wyprzedzam je, zręcznie (i oczywiście bezpiecznie) lawirując między pieszymi. Zostawiłem tak za sobą chyba kilkanaście aut.

W końcu garmin każe zjechać mi z asfaltu i jakąś szutrówką, nad samym brzegiem morza kierować się na wschód. Potem ten numer zostanie powtórzony, dzięki czemu omija się te zapchane asfalty. Przed samym Mielnem zaskoczył mnie las-bukowy, nie taki jak zazwyczaj spotyka się nad morzem...

Za Mielnem wskakuję na DDRkę, całkiem przyzwoitą z tym, że jedynie do Mścic, bo potem trzeba się tłuc ciągiem pieszo-rowerowym o wątpliwej jakości nawierzchni. Ten końcowy odcinek umila mi lecący w słuchawkach jeden z odcinków Rodziny Poszepszyńskich. Nadjeżdżający z przeciwka patrzą na mnie jak na wariata, gdy szeroko (i głośno) się śmieję. :)

W Koszalinie walka z samym sobą. Mam dwie nowe gminy (Dygowo i Mielno), wypadało by pojechać po kolejne trzy (Manowo, Świeszyno, Tychowo), zakończyć przejazd w Rąbinie na PKP i wsiąść w ostatnią osobówkę do Szczecina. Jednak, jak na złość, pod samym dworcem zaczyna lać. Szybko ładuję się do środka, rzut oka na rozkład jazdy. Jest, za dwadzieścia kilka minut mam pociąg do Szczecina. Nie zastanawiam się długo, kupuję bilet i wskakuję do starej (na szczęście!) jednostki, która powiezie mnie do domu.

Potem w Białogardzie dosiadają Niemcy, z siedmioma rowerami i dwiema przyczepami do nich. Widzę, że są wyraźnie urzeczeni zabytkową, rozklekotaną jednostką. Robią zdjęcia, komentują, ja natomiast mówię im, że mieli NIEBYWAŁE wprost szczęście, że udało im się trafić na taki zabytek, bo tak to same nowe jeżdżą. I wygląda na to, że mi uwierzyli. :D Wszyscy razem wysiadamy w Dąbiu skąd jadę już przez Dąbską do siebie (mapa nie uwzględnia tej przejażdżki).

Zdjęcia:

1) Wyjazd z Byszewa w kierunku Nieżyna.


2) Między Byszewem a Nieżynem.


3) Leje za Ząbrowem (podjazd po wyjeździe z doliny Parsęty).


4) Aleja Ząbrowo - Dębogard.


5) Płyty Strachomino - Tymień, widok po obejrzeniu się do tyłu.


6) Gąski i ich symbol.


7) Plaża w Chłopach.


8) DDRka Mielno - Mścice.

Kategoria wycieczka


  • DST 150.35km
  • Teren 28.20km
  • Czas 06:33
  • VAVG 22.95km/h
  • VMAX 43.58km/h
  • Sprzęt Author Airline
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szczecin - Trzebiatów

Czwartek, 14 sierpnia 2014 • dodano: 15.08.2014 | Komentarze 9

SZCZECIN(BUKOWE-Klęskowo-Płonia-Sławociesze-Zdunowo-Wielgowo)-Sowno-Przemocze-Rożnowo-Darż-Maszewo-Sokolniki-Nastazin-Mokre-Anielino-Krzemienna-Dobra-Rogowo-Orle-Radowo Wielkie-Święciechowo-Starogard-Stara Dobrzyca-Iglice-Łabuń Wielki-Wicimice-Natolewice-Stołąż-Brojce-Bielikowo-TRZEBIATÓW

MAPA

Na pomysł wyjazdu do Trzebiatowa wpadłem w ostatniej chwili, dzień przed. Ponieważ wujek, o którym tu już wspominałem (lat 75) zdobył kolejny szczyt do kolekcji (tym razem Kazbek w Gruzji, 5033 m) zdecydowałem się go odwiedzić, osobiście mu pogratulować i posłuchać opowieści. :)

Wyruszyłem, po małych perturbacjach, tuż przed godziną 10. Wcześniej umówiłem spotkanie ze znajomymi w Starogardzie Łobeskim, zwanym Starogródkiem.

Droga mija mi szybko. W zasadzie cały czas jadę znajomymi drogami, z małym wyjątkiem - między Mokrem a drogą łączącą Jenikowo z Dobrą można pojechać na dwa sposoby: przez Wojtaszyce, czyli tak jak jeździłem do tej pory i przez Anielino do Krzemiennej, którą to trasę wypróbowałem wczoraj. Muszę przyznać, że niezła, nawierzchnia w dość dobrym stanie, poza tym omija się nużący fragment między Wojtaszycami a Krzemienną.

Z Dobrej bocznymi, zapomnianymi asfaltami. Najpierw do Radowa Wielkiego, które jest jedną z miejscowości gminy Radowo Małe - wszystko się zgadza. ;) Potem od Święciechowa do Starogródka, po drodze mijając pozostałości po dawnej linii kolei wąskotorowej, pałac w Lubieniu Górnym i wiadukt kolejowy, po którym przebiegała linia kolejowa (normalnotorowa) łącząca Worowo (trasa Szczecin-Gdańsk) z Wysoką Kamieńską (trasa Szczecin-Świnoujście) przez Płoty (trasa Goleniów-Kołobrzeg).

W Starogródku rozmowy, cola, ciastko - no bardzo przyjemnie godzina zleciała. Niestety, trzeba było się rozstać. W dalszą drogę chciałem pojechać drogą-widmo przez Starą Dobrzycę do Wicimic. Dobijam, po potwornie dziurawym asfalcie, do Dobrzycy, położonej na brzegu malowniczego jeziorka. Tutaj myślę sobie, że warto byłoby odświeżyć drogę z Łabunia Wielkiego do Wicimic, którą jechałem przed laty. Jak pomyślałem, tak zrobiłem i na rozwidleniu za Dobrzycą kieruję się na Iglice, nadkładając przy okazji nieco drogi.

Leśne dukty mokre, miejscami błotniste. Jechało się tak sobie. Jednak koniec końców udało mi się dotrzeć do tych Wicimic tak, jak sobie zaplanowałem.

Końcówka to jazda poznaną w zeszłym roku drogą z Natolewic do Stołąża. Stanowi ona skrót, a przy tym ma nieco lepszą nawierzchnię niż ta, która doprowadza na skraj Brojc. Aha, zapomniałbym dom, który wygląda jak ten z filmu "Dom zły" w Natolewicach nadal stoi. :)

Ostatnie km mijają szybko. W Trzebiatowie jeszcze sesja fotograficzna przy moście nieopodal dworca, potem pod masywem kościoła i docieram pod blok wuja. Teraz pozostaje jedynie kąpiel, wizyta w sklepie po piwko i pizza.

Zdjęcia:

1) Mokre.


2) Droga Mokre-Anielino.


3) Pole pod Krzemienną.


4) Drogowskaz w Orlu.


5) Tablica w Dorowie.


6) Wiadukt linii kolejowej Worowo - Wysoka Kamieńska nad lokalną drogą Starogard - Święciechowo.


7) Ruina pałacu w Starogródku.


8) Między Starogródkiem a Starą Dobrzycą.


9) Zniszczone kasztanowce pod Iglicami.


10) Między Łabuniem a Wicimicami.


11) Rozwidlenie na drodze Wicimice - Stara Dobrzyca.


12) Pole pod Stołążem.


13) Most dworcowy w Trzebiatowie.


14) U stóp kościoła mariackiego w Trzebiatowie.


15) Ratusz na Rynku w Trzebiatowie.

Kategoria wycieczka


  • DST 45.76km
  • Teren 5.90km
  • Czas 02:04
  • VAVG 22.14km/h
  • VMAX 43.18km/h
  • Sprzęt Author Airline
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szczecin i Puszcza Bukowa

Czwartek, 7 sierpnia 2014 • dodano: 07.08.2014 | Komentarze 5

SZCZECIN(BUKOWE-Zdroje-port-Zdroje-Słoneczne-Kijewo-Płonia-Śmierdnica)-Sosnówko-Kołowo-SZCZECIN(Klęskowo-BUKOWE)

MAPA DOJAZD

MAPA POWRÓT

Z powrotem - najpierw do ronda w Zdrojach ze Znajomą, potem przez Kijewo, Płonię, Śmierdnicę do osady Sosnówko. Spotykam tu rowerzystę ze Stargardu, z którym często wracaliśmy razem pociągiem. Tym razem wysiadł zeń w Zdrojach i przez Kołowo, Jezierzyce zmierzał do domu. Ja, oczywiście, w przeciwną stronę, ale chwilę pogadaliśmy.

Za Kołowem, pomny obserwacji z niedzielnej jazdy z 4gotten i Wąskim, postanawiam zaliczyć zjazd od Kołowa do ulicy Chłopskiej pod postacią niedawno zrobionej szutrówki. Jest ok.






Kategoria wycieczka


  • DST 402.72km
  • Teren 2.00km
  • Czas 16:45
  • VAVG 24.04km/h
  • VMAX 44.41km/h
  • Sprzęt Author Airline
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

(Koło-)Konin-Szczecin

Niedziela, 3 sierpnia 2014 • dodano: 03.08.2014 | Komentarze 15

KOŁO-Konin-Golina-Słupca-Strzałkowo-Witkowo-Gniezno-Kiszkowo-Sławica-Oborniki Wielkopolskie-Czarnków-Wieleń-Drawsko-Drezdenko-Stare Kurowo-Zwierzyn-Strzelce Krajeńskie-Barlinek-Lipiany-Pyrzyce-Stare Czarnowo-Dobropole Gryfińskie-Kołowo-SZCZECIN(Podjuchy-Zdroje-Bukowe-Klęskowo-Kijewo-Klęskowo-BUKOWE)

MAPA

Dla odmiany od wcześniejszych ten wyjazd nie chodził za mną od dawna ;) Daniel (4gotten) w trakcie jazdy ze Sławna do Szczecina dwa tygodnie temu zaproponował, by wykorzystać ten weekend (2/3.08) na coś ekstra. Początkowo mowa była o przelocie (nocnym) Trójmiasto-Szczecin, ale po krótkiej dyskusji ustaliliśmy, że sensowniej będzie wykorzystać południowo-wschodni i południowy wiatr, i przejechać coś w zgodzie z jego kierunkiem. Coś "większego" oczywiście, niż rzeczone Trójmiasto. W końcu zaaprobowaliśmy wspólnie mój pomysł, by do Szczecina wrócić z dobrze skomunikowanego koleją Konina lub Koła. Ostatecznie wybór padł na to drugie miasto.

Po małych perturbacjach związanych z zajętością miejsc w pociągu SUKIENNICE ostatecznie decydujemy się na GAŁCZYŃSKIEGO, którym w towarzystwie licznych rowerzystów spokojnie dobijamy do zaplanowanego miejsca startu wycieczki.

W Kole tradycyjne przygotowanie rowerów i garmina do jazdy. W efekcie po około dziesięciominutowym postoju ruszamy przed siebie klucząc nieco po Kole z powodu licznych ulic jednokierunkowych.

Dalsza droga po pofałdowanej w tym rejonie DK92. Ruch mizerny, większy, o ile można to tak nazwać, w kierunku na wschód. Szybko łykamy kilometry i w końcu dobijamy do Konina, gdzie czekać ma na nas Arek (Wąskii), z którym Daniel prowadził intensywną korespondencję smsową w pociągu. Dopytywałem kolegi gdzie pojedzie dalej Arek. Z pewnym zdumieniem i podziwem konstatowałem, że będzie mu się chciało z Konina wracać z powrotem do Lubina, z którego pochodzi. A wszystko, by spotkać się z nami. Okazało się jednak, że Arek ma inne plany, którymi nas, a przynajmniej mnie, zadziwił. Z uśmiechem na ustach oznajmił, że pojedzie z nami tak daleko jak da radę, najlepiej do Szczecina, a w najgorszym razie zadzwoni po szwagra, by zabrał go gdzieś z drogi! :) Zrobiło to na mnie tak duże wrażenie, że natychmiast postanowiłem sobie zamówić duży zestaw z dodatkowym napojem, by ochłonąć. Na koniec potrzebna była jeszcze zimna woda na twarz, bo wciąż nie wierzyłem, że to co słyszę jest prawdą. Że ktoś może chcieć jechać z Lubina do Szczecina via Konin :D

Po zebraniu się ruszamy na zachód i systematycznie pokonujemy kolejne kilometry. Za miejscowością Golina mała niedogodność, albowiem zanika pobocze. Na szczęście ruch jest na tyle niewielki, że zbytnio to nie przeszkadza. Jednak trzeba się mieć na baczności. Wszak to obok autostrady jedyna sensowna droga łącząca Warszawę z Poznaniem. Za Goliną Słupca, przez której centrum nieco kluczymy - lepsze to, moim zdaniem, niż zostawienie miasta za sobą poprzez przejazd obwodnicą. A za Słupcą jedna z dwóch przejechanych gmin - Strzałkowo (drugą jest Wieleń), którym można wręczyć nagrodę za najbardziej lekceważące podejście do rowerzystów. Na drodze pojawia się zakaz ruchu rowerów, a w zamian dostajemy biegnący, po lewej stronie, ciąg pieszo rowerowy z polbruku. Na samym końcu Strzałkowa ciąg pojawia się wprawdzie po prawej stronie, ale dostępu broni bardzo wysoki krawężnik. Jeżeli już się go pokona trzeba po 50 metrach zjechać z tego czegoś i przejechać na stronę lewą. Komedia.

Na szczęście szybko opuszczamy tę wyjątkowo niegościnną gminę i zmierzamy DW260 w kierunku Gniezna. Tutaj mam problemy z ułożeniem się na siodełku i z wytęsknieniem odliczam kilometry do Witkowa, gdzie proponuję postój przy sklepie. W końcu tam docieramy, ja poprawiam odzież, a przy okazji robimy sporych rozmiarów zakupy płynne. To, poza stacjami w Obornikach i Czarnkowie jedyne miejsce, gdzie udało się uzupełnić zapasy wody i coś dodatkowo wypić po zmroku. Wzmiankowany zmrok łapie nas kawałek za Witkowem, do Gniezna wpadamy już po ciemku. Tutaj postanawiam nie skorzystać ze śladu, który wcześniej wprowadziłem do garmina, tylko nawiguję po punktach, dzięki czemu zaliczamy kryterium uliczne, podobno katedrę widzieliśmy trzy razy, ale pewności nie mam czy nie było to cztery razy:) Jednak jest nagroda, sympatyczna fotografka z Gdańska robi nam mini sesję zdjęciową w okolicy katedry.

Po korekcie trasy udaje się z Gniezna wydostać i teraz już prujemy przez noc, dobrymi jakościowo asfaltami w towarzystwie mocnych świateł naszych rowerów, chociaż akurat moja pava wypadała na tle lamp kompanów nad wyraz słabo.

W Kiszkowie podczas naszego przejazdu przygnębiająco wyje syrena. Oho, powiada 4gotten, pożar na wyjeździe. Tym sposobem zostajemy zaznajomieni z systemem alarmowania OSP i teraz już wiem, że jednokrotna syrena znaczy "ćwiczenia", a dwukrotna "pożar na miejscu"-dopytać czy oznacza to, że pali się remiza nie miałem odwagi. ;)

Potem postój za Sławicą, na drodze biegnącej ze Skoków do Poznania przez Murowaną Goślinę. Gdzieś tutaj mija północ. Kolejne zatrzymanie, ku, jak się później okazało, rozpaczy Daniela na cepeenie w Obornikach. Gdybyśmy byli mądrzejsi nie bralibyśmy z Arkiem po hot dogu. To najprawdopodobniej one były przyczyną gorszego samopoczucia, a w przypadku Arka nawet, że tak to elegancko określę, torsji. Za to kawa była pierwszorzędna, przy okazji biorę też redbulla, choć zazwyczaj nie korzystam z tego typu wynalazków. Ratuje mnie on jednak kilkadzesiąt kilometrów dalej, gdy świta w Drawskim Młynie.

Odcinek Obroniki-Czarnków dla mnie najgorszy. Jestem w stanie strawić etapy między miastami na poziomie 10-25 km, ale wszystko powyżej 30 km działa na mnie dołująco. Z Obornik do Czarnkowa jest aż 40 i żadnej większej miejscowości po drodze. Jedziemy bardzo szybko, na szczęście odcinek ten zleciał jak z bicza strzelił. Wieńczy go szalony zjazd ku rondu w centrum tego miasta. Kierujemy się nań w lewo, docierając na kolejny orlen, o czym już wspominałem. Tutaj raczymy się cocacolą, która zawsze w takich sytuacjach stawia na nogi. Po kilkunastu minutach odpoczynku jedziemy dalej. Na Drezdenko. I tu wyrasta przed nami znak "Drezdenko 57"! :/ Wprawdzie po chwili jest kolejny, na  którym odległość spada do 51 (mimo przejechania najwyżej 2 km) to jednak odległość poraża:) Wytchnieniem jest odległy o dwadzieścia kilka kilometrów Wieleń. Byłem przekonany, że droga będzie prowadziła doliną Noteci, jednak została wytyczona "górą", jedziemy wprawdzie wzdłuż rzeki, ale jej nie widzimy.

Wieleń mijamy na pełnej prędkości, a kawałek dalej, w Drawskim Młynie pierwszy postój "za jasnego". Gasimy oświetlenie przednie i dalej żwawo mkniemy do Drezdenka, przez które przejeżdżamy jakimiś bocznymi ulicami.

Za miastem, przy skrzyżowaniu z DW160 na Choszczno stajemy na przystanku. Po pierwsze, by odpocząć po bruku na wyjeździe z Drezdenka, a po drugie by coś zjeść. Tutaj Arek zalega na płytach chodnikowych, przyjmując taką pozycję, że zdecydowanie bardziej pasowałby mu włożony w ręce różaniec, a nie kabanos, którego dumnie, acz nieptrzytomnie dzierży. :)

Po chwili relaksu zasuwamy wzdłuż Noteci i, przy okazji, linii kolejowej Krzyż-Gorzów WIelkopolski-Kostrzyn. Obserwujemy woodstockowe składy, z prawdziwymi lokomotywami, których na co dzień już tu nie uświadczysz, bo królują plastikowe szynobusy. Szybko lecą kolejne miejscowości, Nowe i Stare Kurowo i w końcu wpadamy do Zwierzyna, który jest mi już znany z przejazdu do Wrocławia w czerwcu. Od teraz będę jechał po "starych śmiechach". Ma to też swoje minusy, bo znana droga dłuży się. Najpierw długim, niezbyt stromym, acz mozolnym podjazdem do Strzelec. Potem długimi odcinkami leśnymi do Barlinka. Tutaj małe wytchnienei na orlenie, w tym śniadanie z chemicznymi ciabattami w roli głównej. Posiłek wieńczą jednak nie ostatnie tego dnia lody :)

Po dłuższym postoju (by nabrać sił na koszmarnie stromy wyjazd z miasta) zmierzamy do Lipian. Mimo, że jeszcze nie ma 10 jedziemy w straszliwej spiekocie. Termometry pokazują wartości powyżej 30 `C. Ratuje nas polewanie się wodą z bidonów i butelek-ależ to daje wytchnienie! :)

W Lipianach kolejny krótki postój przy Biedrze, a potem już z mocnym wiatrem w plecy rozpędzamy się tak, że wyhamowuje nas dopiero zmodernizowana stacja paliw w Starym Czarnowie. Na stacji pracują dwie przesympatyczne niewiasty, z którymi rozmowa nam się klei. Proponują, byśmy nigdzie nie jechali tylko korzystali z komfortowego, klimatyzowanego wnętrza ich miejsca pracy. My jednak jesteśmy bezlitośni dla Pań i dla siebie, bo ruszamy w skwarze do Dobropola Gryfińskiego, pokonać wieńczący nasz trud podjazd w Puszczy Bukowej. Chłopaki są tutaj pierwszy raz - przejeżdżamy cały asfalt biegnący grzbietem i zjeżdżamy aż na Smoczej w Podjuchach, skąd przez Zdroje kierujemy się pod mój dom. Głównie po to, by pokazać Wąskiemu, gdzie ma wrócić po zakończeniu pętlowania. Ja również jadę z nim, ale robię tylko jedno kółko, Arek potrzebuje aż trzech, a i to okazuje się za mało i musi kręcić po uliczkach os. Nad Rudzianką - cel jest nie bylejaki, przekroczenie 600 km! Ja natomiast zadowalam się życiówką, osiągając 402, 72 km. Zaś Daniel dociera do Stargardu przez Kołbacz, przekraczając znacznie 430 km.

Podsumowując - dzięki za wspólną jazdę. Pokonywanie tak długiego dystansu w dobrze dobranym, motywującym się wzajemnie towarzystwie to coś wspaniałego. Do następnego razu! :P

Zdjęcia (jak to bywa na takich trasach - z telefonu):

1) Przewóz rowerów w TLK GAŁCZYŃSKI.


2) PKP Koło, Daniel przygotowuje rumaka, ja się obijam, by potem robić to w tempie przyspieszonym, godz. 16.22


3) Wieczerzamy w Koninie ;) Wąski właśnie objawił swój plan, godz. 18.07


4) Postój w Obornikach Wielkopolskich, godz. 00.55


5) Świt w Drawskim Młynie, godz. 05.13


6) Wąski, nieco niewyraźny, "ma relaks". W dłoniach - kabanos drobiowy, godz. 06.33


7) Śniadamy w jednym z barlineckich parków, godz. 09.13


8) Szczęśliwi, każdy na swój sposób, godz. 13.35