m i c h u s s

avatar Na BSach przebyłem 133994.92 km z prędkością średnią 21.52 km/h.
Więcej o mnie.




Follow me on Strava




button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

wycieczka

Dystans całkowity:66235.28 km (w terenie 3686.23 km; 5.57%)
Czas w ruchu:2973:34
Średnia prędkość:21.93 km/h
Maksymalna prędkość:75.30 km/h
Suma podjazdów:177935 m
Maks. tętno maksymalne:191 (100 %)
Maks. tętno średnie:185 (96 %)
Suma kalorii:908099 kcal
Liczba aktywności:892
Średnio na aktywność:74.25 km i 3h 22m
Więcej statystyk
  • DST 79.03km
  • Teren 7.60km
  • Czas 03:25
  • VAVG 23.13km/h
  • VMAX 48.14km/h
  • Sprzęt Author Airline
  • Aktywność Jazda na rowerze

DPD z plusem

Wtorek, 1 września 2015 • dodano: 02.09.2015 | Komentarze 3

SZCZECIN(BUKOWE-Klęskowo-Płonia-Sławociesze-Zdunowo-Wielgowo-Dąbie-Zdroje-Podjuchy-port-Zdroje-Bukowe-Klęskowo)-Kołowo-Sosnówko-SZCZECIN(Śmierdnica-Płonia-Kijewo-Słoneczne-BUKOWE)

Rano moją ulubioną trasą przez Płonię i Zdunowo z dodatkiem przez Zaleskie Łęgi. Kilka minut później niż wczoraj - zorientowałem się po mijających mnie w trochę innych miejscach autobusach miejskich. W efekcie w Zdunowie miałem otwarty przejazd, ale za to stałem chwilę na Tczewskiej.

Po pracy musiałem, niestety musiałem, być w domu, by odbyć spotkanie. Przez to straciłem cenny czas i wyjechałem dalej dopiero przed 19. Wyjechałem pod Kołowo Drogą Górską. Na górze zorientowałem się, że nadciągają z południa ciemne, groźne chmury. Wyraźnie było widać, że nad Ziemią Pyrzycką już leje. Co było robić? Zjechałem Drogą Bieszczadzką do Sosnówka, przejechałem Mokradłową na Kijewo i w mało uczęszczanej Biedrze na uboczu os. Majowego zrobiłem zakupy, w tym na rewelacyjny, świetnie gaszący pragnienie ayran. :) Po wyjściu ze sklepu łapią mnie pierwsze krople deszczu i tak jest aż do domu. Gdy tam docieram rozpadało się na dobre, w dodatku przeszła burza, która to potem wyrządziła olbrzymie szkody na torach między Krzyżem a Dobiegniewem...
Kategoria wycieczka


  • DST 103.81km
  • Teren 2.20km
  • Czas 04:21
  • VAVG 23.86km/h
  • VMAX 42.39km/h
  • Sprzęt Author Airline
  • Aktywność Jazda na rowerze

DPD EXTRA PLUS DE LUXE ORICARI

Poniedziałek, 31 sierpnia 2015 • dodano: 31.08.2015 | Komentarze 11

SZCZECIN(BUKOWE-Klęskowo-Płonia-Sławociesze-Zdunowo-Wielgowo-Dąbie-Zdroje-Podjuchy-port-Wyspa Pucka-Dziewoklicz)-Ustowo-Kurowo-Siadło Dolne-Kołbaskowo-Kamieniec-Pargowo-Staffelde[Stawy]-Gryfino-Czepino-Dolaszewo-Radziszewo-SZCZECIN(Klucz-Podjuchy-Zdroje-Bukowe-Zdroje-BUKOWE)

MAPA DOJAZD

MAPA POWRÓT

A. od wczoraj w Opolu. Jest więc teraz sporo wolnego czasu do zagospodarowania. W dodatku jakoś tak pusto... Więc trzeba było wymyślić jakieś zajęcie. Co by tu zrobić? Pomyślmy... Hmm... Może tak dla odmiany pojeździć na rowerze? ;) Dobre lekarstwo na wszystko.

Rano pojechałem do pracy wariantem okrężnym, przez Płonię i Wielgowo. W dodatku później, zamiast z ronda w Zdrojach (oficjalnie: Rondo Ułanów Podolskich) pojechać tak jak to robię zazwyczaj, przez Most Cłowy jadę aż do skrzyżowania z Autostradą Poznańską (od niedawna Floriana Krygiera), by po chwili zjechać na brzeg Regalicy i przez Zaleskie Łęgi dobijam do stałej trasy w okolicy Basenu Górniczego.

Powrót w strasznym upale. Gdy ruszam na liczniku wyświetla się 44`C. W czasie jazdy spada, ale do 35-36 stopni. To czuć. Po 15 km nie mam już niemal nic w bidonie, a to co tam jest ma temperaturę zupy. W takich warunkach łatwo o rozkojarzenie - pod Smolęcinem, na DK 13 mijam wypadek.



W Gryfinie, jakby to nie brzmiało, korzystam z usług lodziarni. Tutaj też udaje mi się przy okazji napełnić bidon pyszną, zimną wodą. Jeszcze przed ruszeniem prawie połowę wypijam, ale głupio mi prosić o ponowne uzupełnienie zapasów. Na szczęście okazało się, że całą resztę dowiozłem do domu. Upał w końcu nieco zelżał...
Kategoria wycieczka


  • DST 44.47km
  • Teren 11.20km
  • Czas 02:17
  • VAVG 19.48km/h
  • VMAX 36.31km/h
  • Sprzęt Author Airline
  • Aktywność Jazda na rowerze

Niedźwiedź z A.

Sobota, 29 sierpnia 2015 • dodano: 29.08.2015 | Komentarze 7

SZCZECIN(BUKOWE-Klęskowo-Płonia-Śmierdnica-Jezierzyce)-Motaniec-Niedźwiedź-SZCZECIN(Zdunowo-Wielgowo-Dąbie-Zdroje-BUKOWE)

Leniwa sobota - najpierw z psem na długi spacer po PB (do Głazu Grońskiego), a potem na baaardzo spacerową wycieczkę po okolicy. Od poniedziałku A. przez jakiś czas pomieszka w Opolu, ja zostaję w Sz-nie, więc wyjazd miał charakter pożegnalny (i relaksujący, bo na noc ruszamy naszym "wieśwagenikiem" na południe). A. może zacytować klasyka: "Żal wyjeżdżać". Na szczęście tylko na trochę, no bo jak, pytam, można wyprowadzić się na stałe z miasta, w którym ma się własną ulicę?! :P ;)







Na koniec podjechaliśmy na własne oczy sprawdzić czy rzeczywiście tramwaj dociera już na prawobrzeże. Dociera, a jakże! Dzisiaj i jutro przejazdy są bezpłatne, więc na pętli masa ludzi chętnych na przejażdżkę. Inwestycja ukończona jest jednak połowicznie - brakuje przesiadkowej pętli autobusowej, która ma powstać w ciągu roku i nada większy sens temu przedsięwzięciu. O wydłużeniu linii do Kijewa na razie nie ma co mówić. Plany dotychczasowe zostają odłożone na półkę. I dobrze, bo wg nowych wariantów linia ma przebiegać bliżej osiedli (stara wersja sprawiała wrażenie poprowadzonej tak, by omijać wszelkie ludzkie siedziby).

Cieszę się, że jest jak jest. Na tym blogu wielokrotnie prezentowałem zdjęcia z postępu prac. Wreszcie, z pewnym poślizgiem, dobiegły końca.


Kategoria wycieczka


  • DST 56.66km
  • Teren 6.00km
  • Czas 02:52
  • VAVG 19.77km/h
  • VMAX 46.63km/h
  • Sprzęt Author Airline
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

DPDPBD

Piątek, 28 sierpnia 2015 • dodano: 29.08.2015 | Komentarze 4

SZCZECIN(BUKOWE-Zdroje-port-Zdroje-Bukowe-Klęskowo)-Kołowo-Glinna-Stare Czarnowo-SZCZECIN(Płonia-Klęskowo-BUKOWE)

Rano do pracy w deszczu, więc powoli, potem trochę szybciej do domu. A jeszcze potem, po obiedzie mała pętelka po Puszczy Bukowej - chciałem A. pokazać wreszcie arboretum w Glinnej - udało się, choć jedynie przez płot.




  • DST 19.10km
  • Czas 01:14
  • VAVG 15.49km/h
  • VMAX 34.20km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ponownie po Opolu

Środa, 19 sierpnia 2015 • dodano: 19.08.2015 | Komentarze 2

Postanowiliśmy trochę się ruszyć, żeby spalić kalorie pozyskane chwilę wcześniej podczas obiadu pod postacią przepysznej babki ziemniaczanej z kwaśną śmietaną.

Rowery znów wzięliśmy ze stacji przy politechnice, z tym, że A. wymieniła swój chwilę potem na Chabrach - miał za mało powietrza w tylnym kole. Ja niestety byłem skazany na swój do samego końca - system się "wykrzaczył" i nie chciał wynająć dwóch rowerów. Z formalnego punktu widzenia jechała więc tylko A., mój cały czas stał na początkowej stacji ;) Pomijając to wszystko mam nauczkę, by przed wybraniem sprzętu czy zakręcone koła kręcą się swobodnie.  No nic, przynajmniej spaliłem trochę więcej kalorii ;)

Zrobiliśmy sobie wycieczkę wzdłuż Odry, przez wyspę Bolko aż do kąpieliska Kamionka Bolko. Powrót przez centrum miasta.

Dzisiaj przyjemnie, nieupalnie, dość silny wiatr przyjemnie chłodził.


Kategoria wycieczka


  • DST 17.00km
  • Czas 01:06
  • VAVG 15.45km/h
  • VMAX 40.00km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Opole

Poniedziałek, 17 sierpnia 2015 • dodano: 17.08.2015 | Komentarze 13

Urlop z A. spędzamy m.in. w Jej mateczniku, tj. w Opolu. Dzisiaj wieczorem umówiła się z przyjaciółkami na babskie spotkanie, więc ja postanowiłem pojeździć trochę po tutejszych ulicach na rowerze miejskim. A. ma konto na nextbike, który to jest operatorem opolskiego systemu. Może na swoje konto wypożyczyć kilka rowerów jednocześnie, więc oboje udaliśmy się na stację w pobliżu polibudy i stąd pojechaliśmy w kierunku wyspy Bolko. Przy odbieraniu rowerów system z lekka "świrował" i kilka razy trzeba było wybrać PIN. W końcu, ufff, jedziemy.

Pierwsze wrażenie - dość ciężko, ale muszę przyznać, że 3 biegi w zupełności wystarczają na poruszanie się po tym mieście. Żwawo docieramy w okolice Rynku, potem wdłuż kanału Odry do stacji przy wyspie Bolko. I tutaj zaczynają się problemy. Po kilku minutach "brzydkie wyrazy" sypią się jak z rękawa - okazuje się, że nijak nie można rowerów zapiąć - szyfrowy zamek nie chce "przyjąć" wolnej końcówki, która wsuwa się trochę. Kombinujemy na wszystkie sposoby, odzyskujemy numer "szyfru", ale nic to nie daje. W końcu, po dłuższym tarmoszeniu się z tym g* jakoś udaje się wpiąć rowery w stacje. A. odchodzi na spotkanie, ja wybieram sobie rower. Inny, niż ten którym przyjechałem, bo podany przez maszynę numer zamka go nie otwiera...

Kręcę się w obrębie ścisłego centrum i robię zdjęcia. Niestety nie miałem weny na wyciągnięcie "lustra". Pewnie jeszcze będzie okazja, dlatego dzisiaj fotki tylko z komórki. Takie sobie, ale są.

Przejażdżkę zakończyłem ponownie przy stacji przy polibudzie na Pużaka. Tym razem rower zapiął się bez najmniejszych problemów.

Było starsznie parno, mimo braku słońca. Pot lał się strumieńmi ;)

P.S. Jako fan wszystkiego co ma numerki boczne odnotowuję, iż poruszaliśmy się rowerami o numerach: 60032, 60064 i 60065.

Obrazki:

1) Stacja przy wyspie Bolko.


2) Wyspa Pasieka - dominuje tu reprezentacyjna, przedwojenna zabudowa. W czasie powodzi 1997 zdewastowana.


3) Opolski ratusz.


4) Rynek w Opolu.


5) Mostek zakochanych (kłódki). Po prawej arcywspaniała naleśnikarnia. A. mogłaby zapewne rzec: "po maturze chodziliśmy na naleśniki"... ;) Ponoć ulubiony lokal gwiazd występujących na tutejszym KFPP.


6) Bojownikom o polskość Śląska Opolskiego. W tle imponujący gmach tut. filharmonii.


7) Centrum przyjazne rowerzystom.

8) Mój wehikuł.


9) Miła fontanna na tyłach najbardziej chyba znanego amfiteatru w Polszcze.


10) Nowoczesna dzielnica mieszkaniowa :P


11) Wielka płyta w dość ciekawym wydaniu.

12) Stacja przy Politechnice Opolskiej.

Kategoria wycieczka


  • DST 112.10km
  • Czas 04:18
  • VAVG 26.07km/h
  • VMAX 46.40km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pyrzyce przez Przewłoki

Sobota, 1 sierpnia 2015 • dodano: 02.08.2015 | Komentarze 6

SZCZECIN(BUKOWE-Klęskowo-Kijewo-Płonia)-Kobylanka-Morzyczyn-Zieleniewo-Stargard-Witkowo-Strzebielewo-Przewłoki-Barnim-Obryta-Okunica-Pyrzyce-Żabów-Stare Czarnowo-Glinna-Kartno-Gardno-Chlebowo-Radziszewo-SZCZECIN(Klucz-Podjuchy-Zdroje-BUKOWE)

MAPA

W planach było gminobranie nocne i wzięcie brakujących czterech gmin do 100% w zachpomie, ale wyszło jak wyszło - pojechałem pojeździć po okolicy, ale dopiero wieczorem. Odświeżyłem sobie swoją trasę do Witkowa, a potem przejechałem się drogą, którą często pokonywałem pracując tam ( ze Strzebielewa przez Przewłoki do Barnimia).

Następnie pomknąłem "sto szóstką" do Pyrzyc, gdzie na końcu podjazdu, za Okunicą robię sobie krótki przystanek. Następny gdzieś w okolicy Będgoszcza - tamże spijam energetyka, którego skwapliwie naszykowała mi A. Ze Starego Czarnowa chciałem wracać już normalnie przez Płonię, ale koniec końców skręcam na Glinną. Tuż przed Żelisławcem widzę w telefonie dwa połączenia nieodebrane i smsa - wszystko sprzed dwudziestu minut (jechałem w słuchawkach i nie słyszałem). A tam pytanie od A. kiedy będę w domu, bo zapomniała zabrać kluczy i czeka pod klatką... :) Umawiamy się, że wyjedzie mi naprzeciwko. Spotykamy się przed samym Chlebowem, przekazuję klucze i zjadam ciastko, po czym ruszamy do domu. Ja docieram tam około w pół do drugiej, A. jest 30 minut szybciej.
Kategoria wycieczka


  • DST 155.02km
  • Czas 07:39
  • VAVG 20.26km/h
  • VMAX 38.86km/h
  • Sprzęt Author Airline
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Nocne gminobranie z A.

Niedziela, 26 lipca 2015 • dodano: 26.07.2015 | Komentarze 11

KOSTRZYN n/ODRĄ-Sarbinowo-Chwarszczany-Boleszkowice-Mieszkowice-Gozdowice-Siekierki-Osinów Dolny-Hohenwutzen-Schwedt[Świeć]-Gartz[Grodzisk]-Mescherin[Moskorzyn]-Gryfino-Czepino-Radziszewo-SZCZECIN(Klucz-Podjuchy-Zdroje-BUKOWE)

MAPA

Jedźmy gdzieś nocą na rowerach! Z takim pomysłem wystąpiła A. na początku tego tygodnia. Sprawdziwszy prognozy (wiatr) wymyśliliśmy, że albo pojedziemy do Kołobrzegu, albo wrócimy na kołach z Kostrzyna nad Odrą. Ponieważ ta druga opcja umożliwiała mi zaliczenie kilku gmin zachpomu, co znacznie przybliży mnie do "zakolorowania" tego województwa na zielono wybraliśmy właśnie ją.

Po krótkiej naradzie padło na jazdę nocą, tak, jak dwa tygodnie temu do Świnoujścia. Nie ma upału, niewielki ruch, a przy tym spora część dnia do wykorzystania. Jedyną opcją była noc z soboty na niedzielę. Pies oddany do pani zastępczej, żarcie przygotowane (tym razem przez A.), można jechać.

O 20.43 odjeżdżamy ze stacji w Szczecinie Podjuchach na południe. Po blisko dwóch godzinach w pociągu meldujemy się w Kostrzynie, dla urozmaicenia dodam, że jednym z dwóch w Polsce dworców piętrowych ;) Po resecie garmina ruszamy. Od razu na początku drogę przebiega mi jeż. A. krzyczy z tyłu, upewnia się czy widzę. Ale ja widzę i omijam gagatka, gdy ten niemal dotarł już do krawężnika.

W pierwszej kolejności jedziemy do właściwego miejscowo McD na zestaw kolacyjny. W trakcie konsumpcji mamy okazję obserwować próby nawiązania przyjaźni międzynarodowej. Polskę reprezentuje towarzystwo pijanych nastolatków, stronę przeciwną dwójka nieco przestraszonych Azjatów. Wymianom uprzejmości nie ma końca, bon moty sypią się jak z rękawa, że choćby "Kitajec, ku*wa, pokażę Ci jak się z tej stacji wyjeżdża, bo pod prąd napier*alasz" nadmienię dla przykładu. No beczka śmiechu, Tadeusz Drozda się chowa...

Po zjedzeniu śmieciowej, ale bardzo pysznej kolacji wybywamy na południe od Kostrzyna, bym mógł zaliczyć, niejako dodatkowo, kolejną gminę, tym razem lubuskiego. Wyjeżdżamy kilometr za miasto, zawracamy. Gmina Górzyca zaliczona. Tam łatwo można zaliczyć kolejną, Słońsk, ale tego nie zrobiłem, bo musiałbym się z rowerem pchać w krzaki - bez sensu ;)

Zawracamy do Kostrzyna i mamy okazję podziwiać, o ile to dobre słowo, siłę wiatru. Mimo, że wieje z boku bardzo utrudnia jazdę. Nic to, wylot z Kostrzyna przy pomocy DK31 mamy z wiatrem, tak więc nawet ciągnące się kilkaset metrów, dość strome wzniesienie nie stanowi przeszkody. Po odbiciu w Sarbinowie na Szczecin (prosto biegnie DK23 do Myśliborza przez Dębno) ruch, i tak niewielki, znacznie maleje. Mijamy Chwarszczany, gdzie nie udaje mi się wypatrzeć słynnej kaplicy templariuszy, potem zmierzamy do Boleszkowic, a na koniec do Mieszkowic, który to fragment odejmuje nam sporo sił i nerwów. Wszystko przez ten cholerny wiatr - znów wieje "jedynie" z boku, ale wyginające się, wysokie topole, masa gałęzi i liści na drodze otuchy nie dodają. Całości dopełniają długie proste - auto, które nas wyprzedza dłuuuugo jest jeszcze widoczne przed nami. W końcu jednak dobijamy do tych Mieszkowic i robimy sobie krótki postój. Niestety, popełniamy błąd, bo nic nie jemy. Ja sonduję A. pod kątem dalszej jazdy DK31, co oznaczałoby "odpuszczenie" gminy Cedynia, ale pomysł nie uzyskuje akceptacji, więc po chwili mkniemy całkiem przyzwoitą DW, przez nieprzebrane lasy aż do Gozdowic. Na wjeździe do tej miejscowości przechodzą mi przez chwilę ciary po plecach, bo odnoszę wrażenie, że mam "gumę" w tylnym kole. Dodając do tego mżawkę, silny wiatr i godzinę pierwszą w nocy... Nieciekawa mieszanka ;) Szczęściem to tylko złudzenie i jedziemy spokojnie dalej. Choć spokojnie to niewłaściwie określenie - trzeba jechać ostrożnie, cała droga obsypana jest gałęziami i liśćmi, od czasu do czasu my oberwiemy jakąś gałązką tudzież listkiem. W końcu A. zarządza postój, który robimy bodajże w Starym Kostrzynku, no gdzieś blisko Osinowa Dolnego w każdym razie. Zjadamy trochę, wypijamy, a gdy ruszamy trafiamy na mocno wzmożoną wilgotność powietrza. Jedziemy mimo to dalej i w Osinowie, wbrew moim wcześniejszym planom, bo chciałem jechać przez Cedynię i Piasek do Krajnika, przekraczamy granicę i wjeżdżamy na Odrę-Nysę.

Wyżej wspomnianą kontynuujemy monotonną podróż aż do Mescherin bez większych przygód. Stajemy na wysokości Criewen i potem we Friedrichsthal. Jemy, pijemy, szybko ruszamy dalej. Bo zimno. Zdjęć, siłą rzeczy, jak na lekarstwo, chociaż udaje się zrobić jedno z użyciem statywu, a więc mogę usprawiedliwić jego zabranie ;)

Do Gryfina po dziurawej (a po przejechaniu O-N na tak długim odcinku WYJĄTKOWO dziurawej) DDRce. W Gryfinie króciutka przerwa w centrum, a potem non-stop aż do domu. W Zdrojach łapie nas ulewa, ale mamy to już gdzieś ;)

Wypad udany. Gdyby nie pogoda (wiatr i deszcz) byłby idealny, chyba jeszcze lepszy od świnoujskiego. A tak jest na równi ;)






Kategoria wycieczka


  • DST 150.26km
  • Teren 10.50km
  • Czas 07:39
  • VAVG 19.64km/h
  • VMAX 35.32km/h
  • Sprzęt Author Airline
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nad morze i to noco!

Sobota, 11 lipca 2015 • dodano: 11.07.2015 | Komentarze 10

SZCZECIN(BUKOWE-Zdroje-Dąbie-Załom)-Pucice-Kliniska Wielkie-Rurzyca-Goleniów-Miękowo-Widzieńsko-Zielonczyn-Żarnowo-Racimierz-Łąka-Recław-Wolin-Międzyzdroje-Świnoujście-Ahlbeck[Czernin]-Heringsdorf[Przytulnica]-Bansin[Bądzin]-Heringsdorf-Ahlbeck-Świnoujście-[PKP]-SZCZECIN(Zdroje-BUKOWE)

MAPA

Jakoś w połowie tygodnia A. wpadła na pomysł, by na weekend oddać psa do psiejniani (POLECAM :)) i ruszyć na rowerach gdzieś dalej. Początkowo mowa była o Kołobrzegu i obłędnym torcie bezowym tamże, ale potem ja wykombinowałem, że brakuje mi Świnoujścia w zaliczonych gminach i to tam warto by się było udać. W piątek po południu ulepszyłem swą myśl o to, żeby pojechać tam w nocy, bo psa "pozbyliśmy się" szybciej niż planowaliśmy.

Jak postanowili - tak zrobili. Pobudka, po dwóch godzinach snu, o północy. W pierwszych minutach soboty jestem strasznie niemrawy. Zabieram się za przygotowanie kalorii na wyjazd (pod postacią tostów), a później kanapek do zabrania na drogę. Schodzi na to wszystko ponad godzina, ruszamy niewiele po pierwszej, jest głęboka noc. :)



Szczecin opuszczamy przez Gryfińską i Dąbie (ale Szybowcową, a nie Goleniowską). Pierwsze kilometry mijają nam na rozmowach, które są na tyle zajmujące, że niemal nie zauważam jak dojeżdżamy do Pucic. Początkowo chciałem jechać przez Lubczynę, ale po chwili zastanowienia dochodzę do wniosku, że szosa przez Rurzycę ma dużo lepszą nawierzchnię. Tym sposobem, nie po raz ostatni dziś, oszczędzimy trochę kilometrów względem planu.

Jakoś za Rurzycą rozmowy schodzą na "plan dalszy" i w skupieniu wjeżdżamy do Goleniowa. Krótki "obrót" po Centrum i zarządzam postój pod Biedrą w okolicy skarbówki. Bardziej z rozsądku niż z potrzeby, w końcu przed nami szmat drogi, a głupio byłoby wyczerpać "paliwo" na wstępie. Z sakwy wyskakują batony musli i żelki +, oczywiście, woda. Kilka chwil później jedziemy dalej.

Tutaj zmieniam ponownie trasę. Miast jechać do Widzieńska przez Wierzchosław wybieram wariant przez trójkę - kilka km za Miękowem odbija się w lewo w las i wygodną, zachowaną w dość dobrym stanie asfaltówką dobija się do Widzieńska. W tejże wsi spotykamy dwa, luzem biegające burki. Potem jeszcze jeden taki trafi nam się w sąsiednich Krokorzycach - na szczęście to koniec niemiłych przygód ze ssakami, co nie oznacza, że koniec przygód z fauną jako taką w ogóle, ale o tym za chwilę. ;)

Aga narzeka trochę na jakość asfaltu na tym odcinku, ale na szczęście nie jest on zbyt długi. I o niebo, moim zdaniem, ciekawszy od wariantu gładszego, czyli tego przez Modrzewie i Stepnicę. Szybki zjazd w okolicy góry Zielonczyn i docieramy do szosy Stepnica-Wolin. Mijamy "na biegu" trójwieś Żarnowo-Racimierz-Łąka i wyjeżdżamy na odkryte przestrzenie przed Wolinem.

Nic nie zwiastuje problemów, gdy A. sugeruje, by na chwilę przerwać rozmowę, bo muchy lecą do buzi. Chwilę później muszę zatrzymać się na krótko, bo dzwoni mi budzik, zresztą ustawiany jeszcze na zeszłą sobotę. A. w tym czasie spokojnie jedzie przed siebie. Gdy ruszam - widzę ją jakieś dwieście, trzysta metrów przede mną, ale za-"jakby"-tumanem kurzu. Okazuje się, ze to nie żaden kurz tylko nieprzebrane roje jakichś owadów (na pewno nie chrząszczy majowych, dużo mniejsze). Są ich miliony, miliardy, lecą nieprzerwanym strumieniem jeden za drugim, uderzają o kask, wpadają do nosa, ucha, buzi. Po kilkunastu sekundach mam w nich całą kurtkę, spodenki i rower. Słyszę okrzyki przerażonej A. Gonię ją. Płacze z bezsilności. W pewnym momencie woła nawet na pomoc mamę, no ale mama daleko, nie może wytłuc całego tego robactwa nawet gdyby chciała ;) Potworne uczucie, bo nie można nic zrobić. Jedyne sensowne wyjście to napierać przed siebie, wbijając się w to lecące towarzystwo i odwracając głowę na bok (wtedy lecą tylko do ucha, a nie do nosa i buzi). W oddali, nad polami widzę jak tworzą nawet coś w rodzaju "trąb powietrznych". Widać już most w Wolinie, ale mam wrażenie, że w ogóle się nie przybliża. Wszystko trwało kilkanaście minut, od wyjazdu z lasu za Łąką aż do samego Recławia - cały czas, przez około osiem kilometrów, bez najmniejszej chwili wytchnienia. Tuż przed zabudowaniami Recławia jak ręką odjął - powietrze jest "czyste". Z ręką na sercu powiem, że nigdy w całym swoim życiu się z takim zjawiskiem nie spotkałem. Niemiłe doświadczenie.

W Wolinie planowaliśmy postój na mały popas. Tak też robimy. Jednak zamiast jeść czyścimy się z resztek tego robactwa. Ja ściągam dwie koszulki i pod nimi znajduję na sobie kilkanaście sztuk, już rozgniecionych. Potem wyrzucamy je z kieszeni, sakw, itd. Na koniec wreszcie można zjeść kanapki, wafelka i ruszyć w stronę Międzyzdrojów. Decydujemy się na "trójkę", bo obawiam się czy na odcinku w stronę Unina znów nie będzie tych lecących "śmieci". Wybór nie był zły, ruch niewielki, jechało się przyzwoicie.









W samych Międzyzdrojach robimy sobie sesję przy tablicy z nazwą miejscowości, a potem zajeżdżamy w okolicę molo. Focę obrzydliwy, reklamowy chaos w tym potencjalnie urokliwym miejscu. Jakże to potem będzie kontrastować, gdy wjedziemy na niemiecką część wyspy Uznam...





Z Międzyzdrojów do Świnoujścia nie "trójką", a fajną, śródleśną DDRką przez Lubiewo (kto czytał ten wie, hehehe). Las bardzo fajny, bukowy, dostojny :) Nawierzchnia, poza małymi fragmentami, też niczego sobie. Całość prowadzona w ramach szlaku rowerowego R-10, ale dość kiepsko oznakowane. Gdybym wczoraj wieczorem nie wrzucił tego w garmina to były by miejsca, gdzie można by się zgubić. Koniec końców wyjeżdżamy przy gazoporcie.













W Świnoujściu sprawnie kierujemy się na przeprawę promową, jednak prom odpływa bez nas. Spóźniliśmy się trzy minuty. Nic to jednak, kilkanaście minut później kolejny zabiera nas na drugą stronę Świny.

Zadowoleni jedziemy do McD na śniadanie, gdzie pochłaniamy ich niezłą kawę z mlekiem i jedyne, zjadliwe (moim zdaniem) danie w ramach oferty śniadaniowej, czyli muffina z jajkiem i bekonem. Dominuje nastrój dumy z przejechania nocą fajnej trasy ;) Teraz pozostaje jedynie dołożyć wisienką na torcie, czyli dojechać do niemieckich kurortów, które to A. już dobrze zna, a ja, poza Ahlbeck, nigdy tam nie byłem.

Spokojnym tempem toczymy się przez te wszystkie malownicze, schludne, sterylnie czyste (w każdym względzie, także, a może przede wszystkim szyldów reklamowych) aż do skwerku w Bansin. Tam odpoczywamy chwilę, wypijamy co nieco i wracamy do Polski.





Na promenadzie zatrzymujemy się na lody i niezwykle pożywne chipsy o rozkosznie brzmiącej nazwie "swojskie ziemniaczki", smak niemniej rozkoszny - masło z solą.



Ja kupuję sobie Politykę i chwilę później robimy mini-obozowisko na dwóch ławkach. Na jednej drzemie A., a ja na drugiej czytam. Tak mija nam około jedna godzina.



Potem ewakuujemy się na dworzec, ale aż przez karsiborską przeprawę, na której też nigdy nie byłem. Prowadzi doń bardzo fajna DDRka, jedyna, o której mogę powiedzieć coś dobrego w tym mieście - pozostałe sprawiają wrażenie robionych bez planu, niebezpiecznych, często zmuszających rowerzystów do niebezpiecznych manewrów (przykład: kończy się DDRka, oczywiście z kostki, po prawej stronie ulicy, potem chwilę nie ma nic, a kawałek dalej zaczyna się po lewej stronie, ale by się tam dostać trzeba sforsować wysoki krawężnik albo wjechać przez najbliższe przejście dla pieszych). Uważam, że osoby odpowiedzialne za planowanie (i budowę) DDRek w mieście sporo mogły by się nauczyć od ich odpowiedników choćby w Szczecinie, gdzie, szczególnie po ostatnich posunięciach w centrum, jeździ się naprawdę nieźle.

Na Karsiborach ruch jeszcze większy niż w centrum - nie ma się co dziwić, tędy wjeżdżają wszyscy przyjezdni.



Po przeprawie ruszamy na około do dworca. Kolumna samochodów czekających na wjazd zdaje się nie mieć końca, a my jesteśmy systematycznie wyprzedzani przez tych, którzy zjechali z naszego promu. Do czasu. Niemieccy turyści ciągną za sobą wielką przyczepę kempingową. Ale grzecznie wyczekali do samego końca nie narażając nas na żadne, z trąbieniem na czele, nieprzyjemności ;)

W końcówce jesteśmy już dość mocno zjechani. Niemniej szczęście z takiej długiej trasy przeważa. To była najlepsza tegoroczna wycieczka, bez dwóch zdań. A. jechała wyśmienicie. To jest jednak rowerzystka z ekstraklasy... Wsiąść po długiej przerwie od mega dystansów na rower i tak po prostu, bez najmniejszej nawet zadyszki machnąć 150 kilosów... Wyczyn! Chapeau bas!
Kategoria wycieczka


  • DST 77.00km
  • Teren 1.70km
  • Czas 03:02
  • VAVG 25.38km/h
  • VMAX 58.90km/h
  • Temperatura 34.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

Podkępińskie gminy w upale

Niedziela, 5 lipca 2015 • dodano: 06.07.2015 | Komentarze 3

CHOJĘCIN-Kępno-Książkowy-Mikorzyn-Doruchów-Marszałki-Bukownica-Chlewo-Przedborów-Siedlików-Potaśnia-Ostrzeszów-Parzynów-Marcinki-Słupia pod Bralinem-Bralin-CHOJĘCIN

MAPA

Planowany od dłuższego czasu wyjazd służbowy. Tzn. służbowy dla A., ja występowałem w roli kierowcy na trasie Szczecin - Kępno - Szczecin.

Docieramy do celu około 8, po 5 godzinach jazdy (z czego prawie 2, między Sz-nem i Z. Górą, w intensywnych ulewach i burzy). Zjadamy śniadanie w McD, po czym ja ruszam zdobywać cztery nowe gimny ;) Trasę zaplanowałem sobie wcześniej w rwgps. Jedynie na dwóch fragmentach władowałem się w teren (a jechałem na meridzie). Na szczęście okazało się, że było tego niewiele i bez większych problemów pokonałem szutrówkę i ścieżkę w parku w Chlewie.

Największym zaskoczeniem wyjazdu były całkiem niezłe przewyższenia i dużo ładnych, drewnianych kościołów, trochę jak w górach. Okolice naprawdę bardzo ładne.

Upał znośny jedynie podczas jazdy, dlatego zdjęć jest niewiele.

Po powrocie pomagam, na ile mogę,  A., a potem już tylko kolejne, szybkie prawie 500 km. Na szczęście po bardzo dobrych drogach, dzięki czemu podróż (podobnie jak poranna) mija jak z bicza strzelił.

Zdjęcia:

1) Rumak na dziś. Stoi w lesie. Dzięki patykowi ;)


2) Wjazd do słonecznego Ostrzeszowa.


3) Piękna nazwa.


4) Okolice Kobylej Góry.


5) Zły znak.


6) A więc to tak. Nieco ponad półtora kilometra.


7) Przejazd kolejowy w linii Kępno - Syców - Oleśnica, nieczynnej od lat.


8) Nieźle zachowany zaporożec. W tle cytryna i wartburg kombi.


Kategoria wycieczka